Polska konstytucja, ta z 1997 roku, nie zarysowuje konkretnie i dobrze tego trójpodziału władzy. I z tym trójpodziałem w władzy w Polsce jest problem.
zbity zegar. Kompletna bzdura. Konstytucja bardzo precyzyjnie wyznacza podział władz.
Podczas dyskusji dotyczącej sobotniego Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów Polskich w radiowej Trójce poseł klubu Kukiz’15 powiedział, że polska konstytucja nie zarysowuje konkretnie i dobrze trójpodziału władz.
Aby rozwiać wątpliwości posła wystarczy zajrzeć do Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku. W rozdziale pierwszym, pt. „Rzeczpospolita”:
Art. 10.
1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.
2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.
Piotrowi Apelowi przyznajemy „matołka” nie tylko za ominięcie prawdy szerokim łukiem, ale również za koncertowe podłożenie się w sprawie, którą można sprawdzić w kilkanaście sekund.
Ocena polskiej konstytucji
Podział z artykułu 10 uzupełniony jest bardzo szczegółowym opisem tego, w jaki sposób trzy władze są od siebie uniezależnione oraz w jaki sposób mogą na siebie wpływać – uregulowane są kompetencje wszystkich władz, tryb powoływania i pociągania ich przedstawicieli do odpowiedzialności.
Od blisko dwudziestu lat konstytucja nie sprawiała Rzeczypospolitej większych trudności. Mimo wzajemnego równoważenia się i wpływu władz na siebie dopiero partii Jarosława Kaczyńskiego udało się doprowadzić do poważnego kryzysu konstytucyjnego.
Kryzys jednak – na gruncie konstytucji – został rozwiązany już 3 grudnia 2015 roku, czyli po niespełna miesiącu jego trwania. Prawo i Sprawiedliwość nie uznało jednak orzeczenia i weszło na pozaprawną ścieżkę konfliktu z Trybunałem.
Jedną z niewielu rzeczywistych wad konstytucji okazał się brak przepisów dotyczących tego, czy prezydent musi, czy ma prawo musi powołać sędziów wskazanych przez KRS – z tego braku skorzystali Lech Kaczyński i Andrzej Duda.