0:000:00

0:00

Poseł nowej partii o nazwie Federacja Dla Rzeczypospolitej, Marek Jakubiak wie, że dzwonią, ale nie za bardzo wie, w którym kościele. W Radiu 24 mówił o relacjach polsko-izraelskich w kontekście ostatnich wypowiedzi premiera Netanjahu i ministra spraw zagranicznych Israela Katza. Ten ostatni w niedzielę 17 lutego stwierdził, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki.

Wypowiedź Katza została - i słusznie - skrytykowana w Polsce, także przez środowiska żydowskie. Rozumiemy, że Jakubiak był wypowiedzią ministra oburzony. To jednak nie usprawiedliwia wiązanki antysemickich stereotypów, którą poseł zaprezentował 18 lutego w Polskim Radiu 24.

Na początku przekonywał, że w kręgach żydowskich, zwłaszcza w USA, nienawidzi się Polaków, że panuje tam antypolonizm "wyssany z mlekiem matki". Stwierdził także, że Izrael tworzy "biznes Holocaust, a jego głównym celem jest Polska". "Ja nawet słyszałem takie teorie, że gdyby coś się stało w Izraelu, to oni mają gdzie wracać". Pierwszym krokiem ma być coraz większa liczba paszportów polskich wydawanych Żydom z Izraela ("na potęgę, tysiącami").

Żydowski - dobry teatr w Polsce

Na koniec rozmowy poseł Jakubiak wzburzony zapytał: „Pytam się, dlaczego Polska płaci na przykład ileś milionów złotych na teatr żydowski. A czy w Izraelu jest polski teatr? Skąd brak symetrii w działaniu”. Odpowiadamy.

Tak, istnieje Teatr Żydowski w Warszawie. Jest częścią wielonarodowej kultury polskiego państwa. Publiczne finansowanie Żydowskiego w 2018 roku wynosiło ok. 10 mln zł, z tego 7 mln zł dawał warszawski ratusz, a ministerstwo kultury 1,8 mln zł – to najmniejsza kwota z wydawanych przez ministra na współprowadzone teatry. Niedawno ekipa Rafała Trzaskowskiego zdecydowała o zredukowaniu jego miejskiej subwencji w nowym budżecie względem tej obiecanej jeszcze przez Hannę Gronkiewicz-Waltz o 900 tys. zł. Czy poseł Jakubiak przyklaśnie tej decyzji?

Największy kryzys w swojej historii Teatr Żydowski przeżył w 1968 roku, gdy wyrzucono z Polski dyrektorkę i dzisiejszą patronkę sceny, legendarną Idę Kamińską – przy okazji, pierwszą aktorkę z naszej części Europy nominowaną do Oscara.

Jak Kamińska widziała Teatr Żydowski? „Chcemy być - zachowując naszą specyfikę, język i temperament - jeszcze jednym dobrym teatrem w Polsce" – mówiła. Reżyserowali w nim twórcy z głównego nurtu polskiego życia teatralnego, w tym m.in. Konrad Swinarski, podobnie jak dziś robią to Maja Kleczewska, Anna Smolar czy Monika Strzępka. W języku jidysz można było tam usłyszeć Brechta, ale też polskich klasyków.

Kamińska przetłumaczyła na jidysz 58 sztuk, w tym np. "Śluby panieńskie" Fredry. Nie wszystkim – nawet nie wszystkim Żydom - podobał się ten pomysł. Artur Sandauer krytykował np.: "Mowa żydowska w ustach króla czy szlachcica brzmi dziwacznie, gdyż takich postaci w narodzie żydowskim nie było". Jednak dyrektorka odpowiadała, że nikogo nie dziwi, gdy na scenie toreador mówi po szwedzku. Wtedy spektakle były tłumaczone na polski przez słuchawki, dziś zdecydowana większość – choć nie wszystkie – grane są po polsku.

Absurdalna symetria

Tyle historii teatru. Przejdźmy do spraw ogólniejszych. Dlaczego symetria oczekiwana przez Jakubiaka jest absurdalna? Polscy Żydzi byli przez lata obywatelami Polski bądź – gdy ta nie istniała – np. członkami społeczeństw polskich miast. W Izraelu nie było polskiej diaspory. Co innego, gdyby Jakubiak upominał się o prawa kulturalne społeczności arabskiej w tym państwie. No ale przecież tego nie zrobi.

Co więcej, państwo Izrael nie jest symetrycznym odpowiednikiem Polski jako głównego podmiotu odpowiedzialnego za narodową kulturę polską - bo nie jest jedynym dziedzicem kultury jidysz, za której kontynuatora uważa się Teatr Żydowski, nie uznaje się jej w hebrajskojęzycznym Izraelu nawet za główną „żydowską kulturę”. Dziedziczy po polskim świecie jidysz również żydowska diaspora, chociażby w Stanach Zjednoczonych.

Różnica dotyczy też sposobu finansowania kultury. W Izraelu – podobnie jak spora część ustroju – oparty jest on na wzorcach anglosaskich: prywatnym mecenacie i grantach rozdzielanych przez odpowiednik brytyjskich art councils. W Polsce działanie teatru publicznego bardziej przypomina model niemiecki, oparty na stosunkowo silnych i stale dotowanych instytucjach repertuarowych, choć oczywiście za mniejsze pieniądze niż za Odrą.

Polski teatr silny w Izraelu

Nie zmienia to faktu, że zainteresowanie polskim teatrem w Izraelu jest duże. Gdyby poseł Jakubiak wiedział cokolwiek na temat tego, o czym opowiada w mediach, wiedziałby może również, że rok obchodów 250-lecia polskiego teatru publicznego rozpoczął się w Tel Awiwie w grudniu 2014 roku. Wielki spektakl przygotowała w tamtejszym Muzeum Sztuki Marta Górnicka, tegoroczna laureatka Paszportu „Polityki”. W przedstawieniu "Matka Courage nie będzie milczeć. Chór na czas wojny" wzięły udział arabskie kobiety razem z żołnierzami armii Izraela. Próby przerywano ze względu na konflikt, ale premiera w końcu doszła do skutku. Na własne oczy widziałem później tłumy Izraelczyków zainteresowanych polskim teatrem i polską kulturą, zadających pytania polskim gościom.

Warto tu może wspomnieć, że z kolei rok później rocznicowe obchody kończyły się w Teheranie, gdzie polski teatr również budził wielkie zainteresowanie i ściągał tłumy.

To poniekąd symboliczne – organizatorowi obchodów Instytutowi Teatralnemu udało się pogodzić w swoim programie dwa strategiczne i skrajnie sobie wrogie kierunki polityki zagranicznej – te same państwa, z którymi politykom PiS udało się w ostatnim tygodniu skłócić Polskę za jednym zamachem.

Rocznica nie wyczerpuje oczywiście polskiej obecności w teatralnym życiu Izraela. W telawiwskim teatrze Cameri miała swoją premierę nagrodzona NIKE sztuka polskiego dramatopisarza Tadeusza Słobodzianka – „Nasza klasa”. Regularnie opery w Izraelu reżyseruje Michał Znaniecki. Nie wiem co prawda, czy dla Jakubiaka liczy się np. wystawiony przez niego w tym kraju „Trubadur” Włocha Verdiego, ale sam Znaniecki, o ile wiem, jest Polakiem – po ojcu szlachcicem herbu Krzywda, co dla posła Federacji dla Rzeczypospolitej może mieć znaczenie.

Nie jest też tak, że za „żydowski” teatr w Polsce płaci tylko Polska. Teatr Cameri czy Ambasada Izraela dorzucały się do produkcji sztuki Sylwii Chutnik „Muranoo” w Teatrze Dramatycznym w reż. Lilach Deker-Avneri. Ambasada współfinansuje też m.in. organizowany przez Teatr Żydowski Festiwal Singera.

Spielberg czy Schindler? – pyta Polskie Radio

To nie wszystkie (nie)kulturalne bzdury posła Jakubiaka. „O Spielbergu powstał film, a o Polakach ratujących Żydów jakoś nikt filmu nie nagrywa” – Polskie Radio z wdziękiem przekręciło słowa posła w zapisie rozmowy na swojej stronie, myląc zapewne Oskara Schindlera z reżyserem filmu o nim. Ale co za różnica, to Żyd, i to Żyd.

Jakubiak Spielberga z Schindlerem co prawda nie pomylił, ale mówiąc o filmie i tak palnął głupotę. Pierwszy przykład z brzegu – w 2011 roku film „W ciemności” o Polaku ratującym Żydów nakręciła Agnieszka Holland, za którą Jakubiak z kolegami raczej nie przepada. Zrobiła to zresztą z niemieckimi i kanadyjskimi koproducentami. Amerykański film „Azyl” o Antoninie i Janie Żabińskich, którzy ukrywali Żydów w willi na terenie warszawskiego ZOO, miał premierę w roku 2017. Rozmaite postawy ludności polskiej wobec ukrywających się Żydów były też pokazane, chociażby w filmie „Wedle wyroków twoich…” z 1983 roku. Przykłady można mnożyć.

W tym tekście zajmujemy się tylko tymi wypowiedziami Jakubiaka, które odnoszą się bezpośrednio do polityki kulturalnej. Osobna sprawa to jego słowa o historii relacji polsko-żydowskich i okupacji hitlerowskiej. „Wszyscy cierpieli tak samo”, „Tylko w Polsce groziła kara śmierci za ukrywanie Żydów” – o prawdziwości takich stwierdzeń pisał na tych łamach wielokrotnie m.in. Adam Leszczyński.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze