0:00
0:00

0:00

"Musimy pamiętać o sojuszu politycznym, jakie zawarło europejskie lewactwo w wielu krajach z różnego rodzaju ugrupowaniami islamistycznymi" - powiedział poseł PiS Stanisław Pięta. Jako przykład takiego "sojuszu ekstremów" podał ostatnie wybory prezydenckie we Francji:

We Francji żyją miliony muzułmanów, którzy posiadają prawa wyborcze. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie ugrupowania islamskie poparły kandydaturę prezydenta Macrona. Mamy więc bezpośredni związek obozu islamskiego z obozem lewicy europejskiej [...].

TV Republika,13 lipca 2017

Sprawdziliśmy

Macron to nie skrajna lewica, nie wszyscy muzułmanie to islamiści

Uważasz inaczej?

Aby wyjaśnić wypowiedź Pięty - i obnażyć jej absurd - najpierw trzeba wytłumaczyć dwa pojęcia, którymi ten polityk tak swobodnie żongluje.

Przeczytaj także:

Lewactwo i islamizm: krótkie wyjaśnienie

Lewactwo to emocjonalne - i nieostre - określenie skrajnej lewicy. Przede wszystkim komunizmu i anarchizmu oraz różnych mutacji tych ideologii politycznych (maoizmu, trockizmu, ale też anarchokomunizmu etc.).

W polskim dyskursie publicznym słowo "lewak" funkcjonuje jednak po prostu jako obelga.

Wielu polityków PiS obrzuca nią niemal wszystkich, których poglądy nie są prawicowe i konserwatywne - tylko na przykład liberalne, prounijne, wspierające prawo kobiet do aborcji itp.

Islamizm z kolei jest zbiorczym pojęciem, którym współcześnie określa się różne radykalne wersje islamu, na przykład wahhabizm, kutbizm, salafizm, a także niektóre postacie rewolucyjnego szyizmu. Organizacje islamistyczne to np. ISIS i Al-Kaida. Wszystkie te nurty łączy kilka elementów wspólnych - przede wszystkim postulat wprowadzenia państwa religijnego, zniesienia świeckiego prawa i zastąpienia go szariatem, czyli prawem muzułmańskim. Islamiści marzą o globalnej dominacji islamu. Może do niej prowadzić działalność misyjna. Ale nie tylko. Niektórzy islamiści aprobują też "wojnę z niewiernymi", a nawet wymierzone w nich akty terroru.

Macron to nie "lewak"

Różnie można opisywać poglądy Macrona (liberał, centrysta, w niektórych aspektach populista...), ale na pewno nie jest skrajnym lewicowcem. Wprawdzie w latach 2006-2009 był członkiem francuskiej Partii Socjalistycznej, ale nie jest ona "lewacka" w wyżej podanym, opisowym sensie. On sam zaś nigdy nie głosił poglądów ekstremistycznych.

To prawda, że w wyborach prezydenckich w 2017 roku Macrona poparli muzułmanie. Do blisko 5 mln francuskich wyznawców islamu apelował o to poparcie Dalil Boubakeur, rektor Wielkiego Meczetu w Paryżu i przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego. To ciało rząd francuski uznaje za reprezentanta wszystkich muzułmanów we Francji.

Boubakeur chciał, by jego rodacy i współwyznawcy głosowali na Macrona ze względu na "zagrożenie, jakie stanowią ksenofobiczne idee, niebezpieczne dla naszej spójności". Miał na myśli możliwość zwycięstwa Marine Le Pen, kontrkandydatki Macrona z ksenofobicznego, antyimigranckiego i antyislamskiego Frontu Narodowego. Gdy zwyciężył Macron, Wielki Meczet ogłosił, że to "oczywisty znak dla francuskich muzułmanów, że mogą żyć w harmonii i poszanowaniu francuskich wartości".

Boubakeur i kierowana przez niego Francuska Rada Kultu Muzułmańskiego zachowują stanowisko konsekwentnie antyislamistyczne.

Boubakeur oficjalnie potępił serię zamachów terrorystycznych w Paryżu, do których doszło w listopadzie 2015 roku. Zginęło wtedy 130 osób, a ponad 350 zostało rannych. Lider francuskich muzułmanów mówił, że wielkim błędem było uznanie, że islamistyczny radykalizm to zjawisko przejściowe, a Francja "zbyt długo przymykała oko na to, co się dzieje". I że "dla terrorystów nie ma już żadnych granic przemocy".

Tak więc rzekomy "sojusz europejskiego lewactwa z ugrupowaniami islamistycznymi" istnieje wyłącznie w głowie posła Pięty.
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze