0:000:00

0:00

„Ta konwencja ma wymiar solidarności międzynarodowej. Podpisały ją też kraje, w których jest religia muzułmańska i kobiety są tam w gorszym położeniu niż w naszej, chrześcijańskiej tradycji. I dobrze, że się z nimi solidaryzujemy” - mówi Piotr Zgorzelski, sekretarz Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL.

Opowiada też OKO.press, że przeszedł przemianę i nauczył się tolerancji:

„W niedalekim sąsiedztwie ode mnie żyją osoby w jednopłciowym związku partnerskim. Bardzo sympatyczni i kulturalni ludzie. To są moi znajomi. Dziś związki partnerskie czy to jednopłciowe czy hetero to norma kulturowa, nic złego się nie dzieje, że istnieją".

Kto jak głosował w sprawie Konwencji w 2015 roku

Polski parlament głosował nad przyjęciem „Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” 6 lutego 2015 roku. Rządziła wtedy koalicja PO-PSL. Konwencja została przyjęta głosami Platformy, SLD, Twojego Ruchu (dawniej: Ruch Palikota), mniejszej części klubu PSL i części posłów niezrzeszonych. 254 głosy „za” do 175 „przeciw".

Przeciwny był cały PiS, Klub Poselski Sprawiedliwa Polska (ówczesne wcielenie Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry), 11 posłów niezrzeszonych, w tym dawni posłowie PiS, skonfliktowani ze swoją partią: Ludwik Dorn, Mariusz Kamiński, Adam Hofman, Zbigniew Girzyński, a także troje posłów PO (m.in. Lidia Staroń).

PSL był wtedy podzielony. 11 osób zagłosowało za ratyfikacją konwencji, m.in. Urszula Pasławska. Przeciwko była większość klubu - 19 osób. W tym Piotr Zgorzelski - ważny polityk Stronnictwa, sekretarz partii, a obecnie wicemarszałek Sejmu. Ratyfikacji konwencji nie chcieli też Waldemar Pawlak i Janusz Piechociński.

Ziobro i Kaczyński tak jak Konwencji nie chcieli, tak nadal nie chcą. Są jednak politycy, którzy zmienili zdanie.

Przeczytaj także:

Piotr Zgorzelski: Dziś gorąco bronię konwencji

„Gdybym dziś miał głosować, głosowałbym za przyjęciem konwencji antyprzemocowej. Zdanie zawsze można zmienić i ja je zmieniam. Dziś gorąco bronię konwencji, uważam, że jest wartościowym dokumentem chroniącym osoby doświadczające przemocy. Dobrze się przysłużyła ofiarom przemocy. Obserwowałem jej obecność w życiu społecznym i prawnym i po pięciu latach funkcjonowania, uważam, że zadziałała bardzo dobrze.

Konwencja ma ramowy charakter, do niejasnych przepisów dostosowuje się prawo krajowe, a nie wypowiada konwencję.

Zbigniew Ziobro mówi, że mamy najwyższe standardy, jeśli chodzi o przepisy prawa. Ale teoria prawa a praktyka jego stosowania to dwie różne rzeczy. Często najpiękniej napisane przepisy pozostają martwe.

Konwencja wprowadziła co najmniej dwie rzeczy: przepisy dotyczące definicji gwałtu i przemocy ekonomicznej. I w ten sposób popchnęła sprawę do przodu. Rocznie w Polsce około 300 kobiet ginie z rąk swoich partnerów - to wystarczający dowód na to, że konwencja i jej stosowanie jest potrzebne.

Jest histeria wokół wzorców społeczno-kulturowych. Przecież postęp dotyczy też zmian społecznych.

Kiedyś nie wyobrażałem sobie, że miałbym iść na urlop tacierzyński, traktowałbym to jako wstyd. A dziś wiele osób, także mi bliskich, przebywa na urlopie tacierzyńskim i nie budzi to żadnego zdziwienia, a ja uważam, że bardzo dobrze, że tak jest, bo to jest dowód równouprawnienia oraz element zmian społeczno-kulturowej płci.

Życie uczy tolerancji

We mnie także nastąpiła duża, wewnętrzna przemiana. Od 10 lat mieszkam w Warszawie, do Płocka jeżdżę co drugi weekend. Warszawa jest miastem wielu kultur, wielu ras. W niedalekim sąsiedztwie ode mnie żyją osoby w jednopłciowym związku partnerskim. Bardzo sympatyczni i kulturalni ludzie. To są moi znajomi. Dziś związki partnerskie czy to jednopłciowe czy hetero to norma kulturowa, nic złego się nie dzieje, że istnieją.

Życie każdego dnia uczy nas tolerancji. Nie przeszkadzają mi osoby homoseksualne, które siedzą naprzeciwko mnie w kawiarni. Mam też granicę, drażni mnie Parada Równości, ale nie muszę na nią chodzić. Trudno mi dziś powiedzieć słowo „pedał”, żeby siebie samego wewnętrznie za to nie zganić. Nie mieszka koło mnie dwóch pedałów, tylko dwóch fajnych gejów.

Ta konwencja ma też wymiar solidarności międzynarodowej. Nawet jeśli u nas nie musi być tak mocno stosowana, bo nie jest aż tak źle (ale aż tak dobrze też nie jest). Podpisały ją też kraje, w których jest religia muzułmańska i kobiety są tam w gorszym położeniu niż w naszej, chrześcijańskiej tradycji. I dobrze, że się z nimi solidaryzujemy.

Nie ratyfikowały konwencji Azerbejdżan i Rosja, a rozważa wypowiedzenie Turcja. Gratuluję towarzystwa!

Wokół konwencji wzniecają wojnę ideologiczną. Po pięciu latach obowiązywania stała się przedmiotem gry politycznej. Dotąd PiS-owi nie przeszkadzała. To element politycznej zagrywki Ziobry, który z Morawieckim walczy o schedę po Kaczyńskim. Wrzucił PiS-owi gorącego kartofla.

A w PiS-ie jest wiele kobiet, które są przeciwne całej tej awanturze i wypowiadaniu konwencji.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze