0:00
0:00

0:00

Posłanka Platformy Obywatelskiej napisała w czwartek 15 września:

View post on Twitter

Prezes Narodowego Banku Polskiego zasługuje na krytykę z wielu powodów, najsilniej ze względu na ośmieszanie NBP przez swoje konferencje i występy prasowe. Potajemne drukowanie dodatkowych pieniędzy — a taką sugestię zawiera powyższy tweet — nie jest jednym z nich.

Czy to prawda?

Narodowy Bank Polski potajemnie drukuje pieniądze

Sprawdziliśmy

W druku nowych banknotów nie ma nic dziwnego, ani tajnego - to normalna operacja związana z zużywaniem się banknotów.

Zarzut posłanki Wcisło — skądinąd członkini Komisji Gospodarki i Rozwoju — jest absurdalny, ale ta spiskowa koncepcja ma rzeszę gorących zwolenników w mediach społecznościowych. Tym bardziej warto się jej przyjrzeć.

Drukują!

Wiele osób w odpowiedzi posłance pisze z potwierdzeniem, że zdarza im się to często: „Gość z ubezpieczeń mi mówił, że jak ktoś płaci gotówką świeżo z bankomatu, to wszystkie numerki po kolei...”, „Ostatnio wypłaciłam 20k z bankomatu i wszystkie banknoty były nowe i kolejno ponumerowane :/” – czytamy pod wpisem.

Popularność takich teorii może wynikać z większej uwagi, z jaką przyglądamy się pieniądzom w czasach wysokiej inflacji. W latach niskiej inflacji, w momencie, gdy o „drukowaniu pieniądza” tyle się nie mówi, zwyczajnie nie sprawdzamy numerów seryjnych banknotów. Przez większość czasu w ogóle nie zastanawiamy się nad pochodzeniem banknotów, ilością gotówki w obiegu.

Tymczasem wymiana starych banknotów na nowe to normalna procedura, nic się tutaj nie zmienia. Banknoty mają bowiem ograniczoną żywotność. Wiemy nawet, po jakim czasie przeciętnie wracają do NBP.

Coraz dłuższe życie banknotów

W pierwszej połowie 2015 roku – gdy premierem była Ewa Kopacz, a prezesem naszego banku centralnego Marek Belka, NBP informował, że średni wskaźnik rotacji banknotów w obiegu wynosi 247 dni. Była to znaczna poprawa, bo dwa lata wcześniej było to 189 dni, a siedem lat wcześniej – tylko 162 dni.

NBP o żywotności naszych banknotów informuje co kwartał. W czasach prezesa Glapińskiego ten cykl się znacznie wydłużył, szczególnie od 2020 roku - nie bez znaczenia był tu wybuch pandemii. Dziś najnowsze dane pochodzą z II kwartału 2022 roku i jest to 640 dni.

Banknoty, które się zużyją, są po prostu wymieniane na nowe, a stare niszczone. Możemy też sami wymienić banknot na nowy, jeśli posiadamy taki, który jest w kiepskim stanie. Bank ma obowiązek nam go wymienić, jeśli ponad 45 proc. pierwotnej powierzchni zachowało się w jednym kawałku. Do 75 proc. otrzymamy jedynie połowę jego wartości, powyżej – pełną wartość. Od 2020 roku można to zrobić nie tylko w bankach, ale też za pomocą poczty lub kuriera.

A skoro jedne banknoty się niszczą, potrzebne są nowe. Nie ma innego sposobu niż ich druk. Walutą dysponuje NBP, ale drukiem zajmuje się Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych. Nie ma nic dziwnego w tym, że do bankomatu trafiają nowe banknoty. Jeśli są świeże, to będą ułożone w kolejności ich produkcji, a więc będą miały kolejne numery seryjne.

Przeczytaj także:

Kontrowersyjny „pusty pieniądz"

Gdybyśmy zajmowali się samym wpisem posłanki Wcisło, na tym można by zakończyć. Jednak w internetowych debatach podejrzliwość wobec działań NBP sięga znacznie dalej. Zarzut drukowania niezawodnie łączy się tam z pojęciem „pustego pieniądza”.

W styczniu 2022 roku dr Wojciech Paczos z Cardiff University mówił w wywiadzie dla OKO.press:

„Bardzo nie lubię argumentu o drukowaniu pieniądza. Nikt żadnych pieniędzy nie dodrukowuje. Jeszcze bardziej nie lubię »pustego pieniądza«. Nie wiem, czym różni się pusty pieniądz od pełnego. Pieniądz zawsze jest taki sam. Możemy z nim pójść do sklepu i coś za niego kupić, tyle samo kupimy za »pusty« pieniądz.

Nie było drukowania pieniądza, tylko skupowanie długu publicznego na rynku wtórnym od banków. Gdyby te banki odmówiły kupna obligacji państwowych, to nie byłoby czego skupować”.

Chodzi tu o wsparcie dla firm na początku pandemii, gdy biznesy były zmuszone zawiesić działalność, by zatrzymać rozprzestrzenianie się groźnego i słabo zbadanego wirusa, na którego nie istniało jeszcze wówczas szczepienie. Państwo potrzebowało wówczas znacznej ilości pieniędzy, by nie dopuścić do upadku miejsc pracy, co w konsekwencji doprowadziłoby do ogromnego bezrobocia i bardzo poważnego kryzysu. Paradoks polega na tym, że to, co nazywa się często popularnie „drukowaniem pieniądza”, wcale nie polega na fizycznym drukowaniu pieniędzy.

Wiara i wartość

"Pusty pieniądz" często kojarzy się jako coś, co nie ma pokrycia w realnych dobrach, jak złoto czy towary. Ale czasy, gdy waluta miała pełne pokrycie w złocie, dawno się w gospodarce skończyły. Dziś mamy do czynienia z pieniądzem fiducjarnym, czyli opartym na zaufaniu między państwem a obywatelem. Chociaż często piszemy o tym, że zaufanie do państwa w Polsce jest niskie, to jednak wszyscy wierzymy, że mając w ręku banknot z wizerunkiem Kazimierza Wielkiego, możemy za niego kupić towary wartości 50 złotych. I to wszystko nawet w wypadku, gdy nie możemy tych pieniędzy wymienić w NBP na złoto.

W kwietniu 2022 roku wartość złota w posiadaniu NBP wynosiła 62 mld złotych. W tym roku natomiast wartość gotówki w obiegu przekroczyła 370 mld złotych (o tym jeszcze za chwilę). A jednak dalej korzystamy z naszych banknotów i monet, wciąż mają one siłę nabywczą. Ta niestety spada ze względu na podwyższoną dziś inflację — zjawisko o złożonych przyczynach. Nie jest to charakterystyka naszego złotego, ale problem niemal całego świata.

Wciąż więc ufamy, że pieniądz, który emituje monopolista — państwo — ma określoną wartość, a państwo pobiera w nim podatki. I ten system działa.

Luzowanie ilościowe

Wróćmy do reakcji NBP na wybuch pandemii. To, co zrobił wówczas nasz bank centralny (i wiele innych na całym świecie) nazywa się luzowaniem ilościowym (z ang. quantitative easing. QE). Bank centralny zwiększa ilość pieniędzy w obiegu przez skupowanie obligacji skarbowych od banków komercyjnych z rynku wtórnego. Za wykreowane w taki sposób pieniądze bank centralny odkupuje papiery dłużne od banków.

Czyli banki komercyjne odsprzedają bankowi centralnemu zakupione już wcześniej obligacje za bieżącą cenę. W ten sposób banki komercyjne otrzymują wykreowane przez bank centralny pieniądze. Luzowanie polega tutaj na luźniejszej polityce banku centralnego wobec banków komercyjnych.

Niekoniecznie wiąże się to z fizycznym dodrukiem gotówki, banki posiadają swoje rezerwy. W tej operacji chodzi przede wszystkim o zwiększenie pieniędzy w obiegu rynkowym. Ma to swoje konsekwencje. Ekonomiści spierają się, do jakiego stopnia dzisiejsza inflacja wynika właśnie z ówczesnego zwiększenia pieniędzy w obiegu. Ale alternatywą było bezrobocie i kryzys.

Dodruk czy nie?

Wielu ekonomistów wciąż używa skrótu myślowego o "dodruku pieniądza" w przypadku programów luzowania ilościowego.

"W czasie pandemii COVID-19 szef polskiego Narodowego Banku Polskiego, naśladując największe banki centralne w rozwiniętych gospodarkach, przeprowadzał na dużą skalę skup obligacji skarbowych. Odbywało się to mimo konstytucyjnego zakazu finansowania deficytu budżetowego przez dodruk pustego pieniądza" - pisali w kwietniu dwaj ekonomiści Forum Obywatelskiego Rozwoju Sławomir Dudek i Marcin Zieliński.

Ta interpretacja nie jest jednak w ekonomii dominująca. Tak w maju 2020 na pytanie o to, czy QE jest "dodrukiem pieniądza" mówił w Andrzej Stawiński, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej, były członek Rady Polityki Pieniężnej:

"Nie. Płynne rezerwy nie stanowią części podaży pieniądza. To są środki na rachunkach bieżących banków komercyjnych w banku centralnym, które są wykorzystywane do rozliczeń międzybankowych. Płynne rezerwy nie są wykorzystywane na zakup dóbr i usług konsumpcyjnych. W Polsce nadmiar płynnych rezerw występuje od początku lat 90, a mimo to polityka stabilizowania inflacji była skuteczna".

W listopadzie 2021 roku NBP informował, że od marca 2020 roku skupił papiery o wartości nominalnej 144,03 mld zł, z czego 82,1 mld zł obligacji rządowych i 61,9 mld zł gwarantowanych przez Skarb Państwa obligacji, w tym papiery Banku Gospodarstwa Krajowego za 42,1 mld zł i Polskiego Funduszu Rozwoju za 19,8 mld zł. Ta operacja budzi dziś kontrowersje. Podobnie jak wspomniani wyżej ekonomiści FOR, wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski zarzuca szefowi NBP delikt konstytucyjny — złamanie zakazu pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w banku centralnym. NBP odpowiada, że skup aktywów "był prowadzony wyłącznie na rynku wtórnym, poprzez otwarte aukcje z bankami", nie ma więc mowy o zakazanym bezpośrednim skupie obligacji.

Bez względu na ocenę ówczesnej polityki NBP, warto podkreślić: w obliczu koronakryzysu podobne programy prowadziły inne państwa rozwinięte.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze