0:000:00

0:00

W trakcie kilku powyborczych dni stało się jasne, że Łukaszenko nie zamierza dobrowolnie zejść z urzędu, pomimo wielokrotnych deklaracji, że „odejdzie, kiedy naród nie będzie już go chciał”. Wytworzyło to patową sytuację, w której cały naród pokojowo żąda odejścia „uzurpatora”, ale ten nie chce ustąpić i fantazjuje na temat siłowego rozwiązania kryzysu, nawet jeśli to miałoby być dla niego niekorzystne.

A nawet takie rozwiązanie proponuje i propaguje – pisaliśmy już wielokrotnie o tym, że skala przemocy, z jaką musieli zmierzyć się Białorusini okazała się niewyobrażalna. Teraz doszedł do tego propagandowy przekaz przedstawiający zdjęcia z zamieszek w Barcelonie jako kadry z protestów w Mińsku. Przekaz tworzony przez zaciąg nowych, rosyjskich pracowników telewizji państwowej, zatrudnionych po masowych strajkach i zwolnieniach w BT,ANT i STV.

Oprócz tego po 10 sierpnia, kiedy Swiatłana Cichanouska została wypędzona z Białorusi i złamana przez aparat Łukaszenki, przez moment wydawało się, że jej błyskotliwy rozwój jako liderki nowej Białorusi został brutalnie zatrzymany. Wielu protestujących zaczęło zadawać sobie pytanie o to, kto dalej będzie ich prowadził, kto teraz stanie się ich przedstawicielem.

Kto powie jak zmienić władzę w Białorusi?

Podczas kampanii wyborczej Cichanouska i cały połączony sztab niejednokrotnie pozytywnie zaskakiwały Białorusinów swoją otwartością na ich głosy i potrzeby. Czasem nawet te niewypowiedziane, jak pragnienie połączenia opozycyjnych sztabów na tygodnie przed wyborami. Utworzenie Rady Koordynacyjnej było kolejnym takim ruchem ze strony Cichanouskiej.

Rada Koordynacyjna ds. Przekazania Władzy powstała 18 sierpnia w odpowiedzi na wspomniany pat – ma proponować nowe rozwiązania, w ramach wadliwego, ale wciąż funkcjonującego prawa – na spotkaniu inicjującym działanie Rady podkreślał to jej każdy przedstawiciel zabierający głos. Ma też być elastyczna i uwzględniać oddolną naturę dzisiejszych białoruskich protestów.

Jednym z głównych warunków przystąpienia do Rady, w szczególności do planowanego, 70 osobowego składu jej głównego członu, jest obowiązek bycia obywatelem Białorusi i przebywania na terytorium Białorusi w momencie wstąpienia w jej szeregi – to również jasny sygnał dla Białorusinów i zabezpieczenie przed atakami propagandy, która jeszcze przed powstaniem Rady zaczęła ją oskarżać o bycie na usługach NATO, Polski i Litwy.

Rada przedstawia obecnie interes setek tysięcy aktywnie protestujących Białorusinów i milionów wspierających ich działania współobywateli. Ich cel jest jasny i prosty – doprowadzić do demokratycznych wyborów i odsunięcia od władzy A. Łukaszenki, ale tylko drogą pokojową i zgodną z literą prawa.

Nowa Białoruś

Powołanie Rady zbiegło się w czasie z zabiegiem retorycznym, którym zaczął się posługiwać sztab Cichanouskiej – została mianowicie obwołana prezydentką. Uderzyło to w pozycję Łukaszenki, nie podważaną w tak otwarty sposób przy okazji poprzednich sfałszowanych wyborów. Co więcej dało platformę do podkreślenia nielegalności urzędu utrzymanego przez Łukaszenkę, kontrując tym samym wypowiedzi osób związanych z reżimem.

Według siebie i swojego sztabu Cichanouska jako prezydentka ma mieć jedną funkcję – doprowadzenie do wolnych wyborów, w których nie zamierza zresztą uczestniczyć. Jej funkcjonowanie jako prezydentki nie jest właściwie konieczne, co z kolei wyraźnie wybrzmiewa w wypowiedziach członków Rady.

Za warstwą językową tej nowej narracji idą też dane analityczne – platforma „Głos” zebrała dowody na systemowe nieprawidłowości podczas przeprowadzenia głosowania w ponad 30 proc. okręgach wyborczych. Według białoruskiego prawa to w pełni wystarcza, by drogą prawną podważyć całe głosowanie.

Wystarcza też, by podważyć przekaz państwowej propagandy, która na poparcie swojej wersji nie przygotowała nic. Do tego stopnia, że obecnie używa autorytetu platformy „Głos” do uzasadniania zwycięstwa Łukaszenki – rzecz jasna zmyślając całkowicie dane, które podaje.

Przedstawiciele Rady mówią z kolei wiele o „nowej Białorusi”, kiedy odnoszą się do białoruskiego społeczeństwa. Podkreślają tym samym to, co sygnalizuje wielu socjologów i ekspertów, a mianowicie wyraźną zmianę Białorusinów w postrzeganiu samych siebie. Manifestacja, która odbyła się 23 sierpnia i zebrała ponad 200 tys. uczestników nosiła nazwę właśnie „Marszu Nowej Białorusi”.

Na przestrzeni niecałych sześciu miesięcy przeszli oni od widzenia siebie jako zahukanych cierpiętników skazanych na samotne radzenie sobie z opresyjnym reżimem do wyobrażenia o Białorusinach jako pro-aktywnych i kreatywnych ludzi zdolnych do walki o swój głos.

Rada zwraca się właśnie do tych „nowych Białorusinów”, a reżim nie wie jak do nich dotrzeć i wciąż nadaje komunikaty do swojego starego odbiorcy.

Dobra Rada

Nie tylko Cichanouskiej nie śpieszy się do objęcia władzy. W dokumentach ustanawiających Radę widnieją wyraźne zapisy, że ona także nie dąży do przejęcia władzy, że nie jest jej celem niekonstytucyjne objęcie rządów w państwie, tylko rozwiązanie obecnego kryzysu pokojową drogą oraz zgodnie z interesami Białorusinów.

Na oficjalnej stronie Rady widnieją 33 nazwiska, z których niemal każde przedstawia inną część społeczeństwa. Są w niej przedstawiciele niemal wszystkich grup społecznych, może z wyjątkiem sektora siłowego. Osób związanych z tradycyjną opozycją jest niewiele, uzupełniają oni grupę przedstawicieli branży IT i humanistów, ludzi związanych ze sferą wizualną i sportem czy wreszcie dyplomatów i członków komitetów strajkowych oraz nad wyraz dużą reprezentację prawników.

Rada Koordynacyjna nie jest więc nawet propozycją eksperckiego rządu – to raczej zbiór powszechnie uznanych autorytetów w swoich dziedzinach, które swoją powagą legitymizują przekonanie, że Łukaszenko przekroczył linię wyznaczającą kres wytrzymałości białoruskiego społeczeństwa i musi odejść. Jednolity głos autorytetów z różnych sfer życia konsoliduje w tym momencie jednolity głos Białorusinów.

W post-socjalistycznym państwie, którego system edukacji wciąż bazuje na poradzieckich podwalinach autorytety niezmiennie odgrywają ważną rolę. Nie zdążyły jeszcze zostać podważone, z czym musi sobie radzić społeczeństwo obywatelskie na Zachodzie. Mimo że nisko opłacane, to pozycje naukowców, medyków czy dyplomatów wciąż cieszą się powszechnym poważaniem. A w skład Rady wchodzi jeszcze przecież równie dużo informatyków i biznesmenów, którzy zapracowali na szacunek swoim sukcesem.

Trzecią część Rady stanowią obecnie kobiety, które przez ostanie dwa miesiące przewodzą białoruskiej rewolucji. To pokazuje, jak odmienna jest rzeczywista Białoruś od wyobrażenia o zaścianku Europy, za który jeszcze do niedawna przecież uchodziła. Najlepiej oddaje zresztą to skład prezydium Rady, w którym na siedem osób przypadają aż cztery kobiety.

Prezydium Rady Koordynacyjnej

Prezydium to grupa osób z pozycją ugruntowaną albo ostatnimi wydarzeniami, albo swoim dorobkiem. Pawieł Łatuszko to dyplomata, który przebranżowił się do zarządzania kulturą. Białorusinom znany jest z funkcji ministra kultury między 2009 a 2012. Spędził w Polsce cały początek swojej kariery, gdzie może być kojarzony z funkcją ambasadora Białorusi w Polsce, którą pełnił w latach 2002-2008. W prezydium zaczyna odgrywać coraz bardziej znaczącą rolę. Z wykształcenia jest prawnikiem.

Wśród siódemki składającej się na prezydium nie brakuje również innych prawników. Jednym z nich jest Maksim Znak, który swoją karierę skupił wokół prawa gospodarczego i ochronie przedsiębiorców, do polityki wszedł dopiero przy powstaniu Rady. Kolejną prawniczką jest Lilia Własowa, która obecnie, jak sama twierdzi, zawodowo rozwiązuje problemy. Jest światowej klasy mediatorką i tak jak Znak, dopiero teraz, w wieku 67 lat, zaangażowała się politycznie.

Olha Kowalkowa to ostatnia prawniczka z tego grona, jednak ona całe życie spędziła na działalności politycznej. Jest zastępczynią przewodniczącego Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, ale w prezydium znalazła się przede wszystkim jako przedstawicielka Cichanouskiej.

Z Cichanouską jest też niejako związana Maria Kalesnikowa, wciąż mianująca się szefową sztabu Babaryko. Jej udział jest jednak znacznie bardziej istotny, bo jako jedyna z trójki liderek została w Białorusi i nieustannie pojawia się publicznie na wszystkich najważniejszych wydarzeniach białoruskiej rewolucji. To ona jest jedną z głównych postaci nowej białoruskiej opozycji.

Siarhiej Dylewskij to z kolei przewodniczący komitetu strajkowego MTZ (Mińskich Zakładów Traktorowych), jednego z najważniejszych zakładów w państwie. Jego obecność w prezydium była koniecznością – powszechnie uważa się, że to strajki mogą przechylić szale zwycięstwa na stronę Białorusinów. Wybór Traktorowego Zakładu ma też wartość symboliczną – to nie tylko jest jednym z największych państwowych przedsiębiorstw, ale również symbolem silnie obecnym w białoruskiej kulturze – przez lata prestiżowym towarem eksportowym Białorusi były według reżimowej propagandy właśnie traktory.

Najgłośniejszym nazwiskiem w prezydium jest bez wątpienia noblistka z dziedziny literatury z 2015 Swietłana Aleksiejewicz. To jedyna żyjąca osoba pochodzenia białoruskiego, która otrzymała Nobla, a jedna z dwóch w ogóle bezpośrednio związanych z Białorusią.

Mimo że kilkukrotnie wypowiadała się bardzo krytycznie o Łukaszence, to często krytycznie mówiła też o tradycyjnej białoruskiej opozycji, dlatego jej obecność w Radzie Koordynacyjnej i to w jej prezydium, wyraźnie wyznacza jak ważny moment przeżywa dzisiaj Białoruś.

Rada rewolucyjna

Utworzenie Rady było dla Łukaszenki jasnym sygnałem, że może wobec ludzi wchodzących w jej skład otworzyć propagandowy front przedstawiania ich jako puczystów. Do momentu powstania Rady reżim zdawał się nie wiedzieć do końca kogo ma atakować, dlatego uderzał na oślep raz po raz w Zachód i rosyjską opozycję.

Same założenia Rady oraz fakt jej istnienia niejako ułatwia reżimowi funkcjonowanie w obecnej sytuacji. Resorty siłowe wiedzą, kogo mają zatrzymywać, a propaganda kogo atakować. Białoruskie prawo, mimo że fasadowe i dziurawe, to jednak jest prawem autorytarnego państwa. Znajdywanie w nim luk i niedopatrzeń, jakimi są resztki demokratycznych mechanizmów jest czasochłonne i prędzej czy później, skazane na porażkę.

System ostatecznie zawsze jakoś reaguje i zakleja okna, przez które można jeszcze teoretycznie dochodzić swoich praw.

Cała taktyka Rady, a wcześniej też połączonego sztabu, oparta jest na założeniu, że system jest opieszały i niewydolny. Że należy wciąż i wciąż dostarczać mu kolejnych obciążeń, bo prędzej czy później musi pęknąć.

I rzeczywiście szczelin jest coraz więcej, ale coraz mniej jest rąk do pracy. Poszczególne tryby są sukcesywnie z Rady eliminowane. Na pierwszy ogień poszli Kowalkowa i Dylewskij – oboje otrzymali po 10 dni więzienia. Wyrok ten może wydawać się krótki, ale na podobnych, bez końca wydłużanych wyrokach w więzieniu przebywa już miesiącami kilkanaście osób.

Niektórzy członkowie Rady i wszyscy członkowie jej prezydium musieli stawić się w Komitecie Śledczym jako świadkowie w swojej sprawie. Włączając w to nawet Swietłanę Aleksiejewicz. To z kolei zabieg często stosowany przez organy ścigania w wielu państwach – świadek ma zdecydowanie mniej praw dotyczących wglądu w sprawę, niż oskarżony, a status świadka można w dowolnym momencie zmienić na oskarżonego.

Co może dać dobra Rada?

Kiedy Łukaszenko zaczął uderzać w prezydium Rady oraz innych jej członków, Rada Koordynacyjna podjęła decyzję, by raz jeszcze rozlać przywództwo na grono osób wystarczająco szerokie, by nie sposób było całe je pociągnąć do autorytarnej odpowiedzialności. Rada się otworzyła na chętnych do jej wstąpienia – według słów Marii Kalesnikowej w czwartek 27 sierpnia, dwa dni po tej decyzji liczyła już 2000 członków.

Rada utrzymuje poczucie Białorusinów, że liderzy dzisiejszych protestów są ich przedstawicielami, a nie ich wodzami. Otwarcie Rady tylko wzmocniło to uczucie – w myśl zasady „wszystkich nas nie zamkną” na miejsce jednego zatrzymanego działacza pojawia się pięciu kolejnych aktywistów. Rada pozostaje też otwarta nie tylko retorycznie – Białorusini wciąż są pełni podziwu, jak połączony sztab, a teraz Rada jest w stanie wysłuchiwać pomysłów zwykłych ludzi.

Najnowszym projektem promowanym przez Radę jest firmowana przez Łatuszkę akcja wywierania presji na posłach Izby Reprezentantów (odpowiedniku polskiego Sejmu). Przez specjalnie do tego celu przygotowaną platformę można zbierać podpisy, których 150 wystarcza, żeby zmusić posłów do spotkania ze swoimi wyborcami. Rada, głosem Łatuszki, wzywa do wywierania presji na posłach, by ci opowiedzieli się za głosem ludzi.

Były minister kultury Białorusi proponuje co więcej, żeby w razie braku zaangażowania ze strony posłów zbierać podpisy na petycję o ich odwołanie, której możliwość złożenia przewiduje białoruskie prawo. To kolejny etap wywierania presji w granicach prawa, bez użycia przemocy.

Posłowie mają możliwość wyłamania się z chwiejącego się systemu, jeden już to zresztą zrobił, ale grozi im również wizja jednoznacznego opowiedzenia się za władzą, już po koszmarze powyborczych dni, a za to będą zapamiętani. Jedno jest pewne – nie mogą już bezczynnie przeczekiwać, bo są imiennie wzywani do tablicy.

Poważny partner do rozmów

Rada legitymizuje nową białoruską opozycję nie tylko w oczach ludzi, którzy ją popierają, ale również na arenie międzynarodowej. To bardzo istotne, szczególnie w momencie, w którym Łukaszenko niszczy do reszty swoją pozycję negocjacyjną biegając po Mińsku z karabinem w ręku i przebierając swojego 16-letniego syna w pełny rynsztunek bojowy.

Rada Koordynacyjna jest odpowiedzią na pytania społeczności międzynarodowej, która zgłaszała wątpliwości co do zaplecza politycznego nowej białoruskiej opozycji. W momencie, w którym Łukaszenko z każdą decyzją pozbawia się powagi, Rada z każdym nowym projektem ugruntowuje swoją pozycję jako sprawnego i biegłego w prawie negocjatora. I, co istotne dla Białorusinów, niezależnego negocjatora.

;

Udostępnij:

Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze