Już niedługo Przemysław Czarnek będzie mógł ustanawiać nowe "programy i przedsięwzięcia". Jakie? Różne. Za czyje pieniądze? "Z rezerwy ministra" - twierdzi resort. To nowy fundusz wyborczy - ostrzega opozycja
W środę 19 maja na stronie Sejmu pojawił się druk nr 1199. Zgodnie z projektem w ustawie o systemie oświaty pojawi się nowy artykuł: „W celu realizacji polityki oświatowej państwa minister właściwy do spraw oświaty i wychowania może ustanowić programy i przedsięwzięcia”.
„Programy i przedsięwzięcia” zostają też wpisane do ustawy o finansowaniu zadań oświatowych. Ich finansowaniu mają służyć środki przeznaczone na oświatę i wychowanie. Projekt ustawy zawiera jeszcze kilka formalności, co do informacji, jakie powinny się znaleźć w Biuletynie Informacji Publicznej. I niewiele więcej.
W środę 19 maja wieczorem ogłoszono, że już w czwartek rano odbędzie się pierwsze czytanie projektu podczas posiedzenia Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Podczas posiedzenia komisji opozycja zgłaszała szereg uwag. Przede wszystkim wskazywano, że projekt w oczywisty sposób pochodzi z ministerstwa, ponieważ jego jedynym celem jest przyznanie ministrowi nowych kompetencji. Zgłoszono go jako poselski jedynie w celu obejścia przepisów i skrócenia drogi legislacyjnej. Posłanki i posłowie wnioskowali o odroczenie posiedzenia komisji tak, by spełniony został regulaminowy termin siedmiu dni na zapoznanie się z projektem. Wniosek przepadł w głosowaniu.
"W uzasadnieniu projektu nie ma żadnych przewidywań skutków prawnych i społecznych. Jest napisane, że te skutki mają być po prostu pozytywne. To tak jakby ktoś napisał »Proszę się nie interesować, będą państwo zadowoleni«" - mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica). "Projekt nieprzygotowany, nieprecyzyjny, tak ogólny, że zasługuje tylko na odrzucenie".
"A gdzie pieniądze na potrzebne rzeczy jak opieka psychologiczna dzieci" - pytała Krystyna Szumilas (KO). "Widzieliśmy jak Czarnek ustalał punkty za czasopisma, by pomóc swoim znajomym. I takie mają być te programy? Których pisanie minister Czarnek będzie zlecał swoim ekspertom?".
"Przemysław Czarnek bał się na posiedzeniu rządu pokazywać projekt Akademii Zamojskiej, a teraz to? O co chodzi?" - dopytywał Marcin Kulasek (Lewica). "Katalog wypowiedzi ministra Czarnka jest tak długi i przerażający, że nie możemy mu dać możliwości samodzielnego decydowania o programach edukacyjnych. Opamiętajcie się".
W wypowiedziach posłów i posłanek powracały porównania tego mechanizmu do Funduszu Sprawiedliwości, który od lat Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry wykorzystuje do dotowania przedsięwzięć z politycznego klucza, a także arbitralnego finansowania potrzeb samorządów w okręgach wyborczych jej polityków.
"To ma być następny fundusz wyborczy. Minister będzie rozdawał pieniądze i mówił »tak, to od nas«" - komentowała Katarzyna Lubnauer (KO).
"No, to skandal, że minister będzie mógł prowadzić programy i dawać środki z budżetu na realizowanie zadań oświatowych. Prawdziwy skandal!" - ironizował poseł Zbigniew Dolata, poseł PiS. "Nie czujecie, że takimi wypowiedziami narażacie się na śmieszność? Półtorej strony maszynopisu, a doświadczeni posłowie nie są w stanie się z nim zapoznać?".
"Nie mieści się w głowie, że opozycja ma takie pretensje. Oczekiwałam, że jak przyjdę na komisję, to nauczyciele szkolni i akademiccy podziękują za ten projekt. Jestem zdumiona, że do takich argumentów KO dołącza Lewica. Nie chcecie wspierać rozwoju edukacji" - oburzała się Lidia Burzyńska, reprezentantka posłów-wnioskodawców. "Liczyłam, że wszyscy przyjmą ten projekt z radością".
Burzyńska przedstawiała też przykładowe programy i przedsięwzięcia, które miałby objąć ten mechanizm. Wymieniła "wsparcie infrastruktury, cyfryzację, wsparcie psychologiczne".
"Proszę to zapisać w ustawie, słowo posłanki na komisji to nie prawo, nie wiemy, co tam będzie" - komentowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Tomasz Rzymkowski, wiceminister edukacji, który uczestniczył w posiedzeniu z ramienia resortu, również bronił projektu. "Analogiczny program już istnieje i chodzi po prostu o komplementarne traktowanie całego systemu edukacji powszechnej i nauki" - argumentował.
Zarówno Rzymkowski, jak i Burzyńska powoływali się na istnienie art. 376 ustawy o szkolnictwie wyższym (2018 rok), która przyznaje ministrowi nauki prawo "ustanawiania programów i przedsięwzięć w celu realizacji polityki naukowej państwa". Nowy projekt ma być przyznaniem Czarnkowi takich samych uprawnień jako ministrowi edukacji po złączeniu obu resortów.
Przeciwko tym słowom zaoponował Rafał Grupiński (PO): "To nieprawda. Art. 376 jest ściśle powiązany z art. 365 pkt 5. Tam jest jasno określone, na co mają iść te środki. Na utrzymanie aparatury naukowo-badawczej, specjalnej infrastruktury informatycznej, które mają znaczenie dla realizacji polityki naukowej państwa. A wy państwo chcecie dać ministrowi Czarnkowi koszyk pełen wolnych decyzji i kasy. Dziwię się, że BAS nie zwraca na to uwagi w swojej opinii".
W dalszym toku debaty ekspertki Biura Analiz Sejmowych przyznały rację Grupińskiemu:
"Rzeczywiście, w projekcie nie ma przepisów blankietowych, więc te środki będą mogły być przyznawane w pewnej dowolności".
"Samorządy otrzymują przeciętnie 55 proc. środków pozwalających im utrzymać oświatę. Skąd mają się wziąć pieniądze na ten fundusz? Z tej części subwencji?" - dopytywała Krystyna Szumilas.
Tomasz Rzymkowski stwierdził, że nic nie będzie odbywało się "kosztem subwencji", a pieniądze wezmą się po prostu "z rezerwy ministra".
Pod koniec posiedzenia komisji o podsumowanie dociekań posłów i posłanek opozycji pokusił się wyraźnie rozdrażniony Zbigniew Dolata:
"Nihil novi, opozycja totalna. I dlatego macie poparcie kilku, kilkunastu procent. Nie dziwi mnie to. Te wasze wypowiedzi... Wy walczycie ze swoimi uprzedzeniami, strachami, nie walczycie z rzeczywistością, bo jej nie rozumiecie".
Po jego słowach poszedł szmer oburzenia po sali, ale poseł Dolata kontynuował:
"Ja nie przerywałem, ja nie obrażam! Przedstawiam opinie, tak jak wy przedstawialiście swoje opinie o polityce rządu (...) Minister Czarnek nie prowadzi żadnej polityki prywatnej, jest ministrem konstytucyjnym, a wy chcecie podważyć jego legitymację do rządzenia państwem. Nie wy jesteście źródłem władzy ministra Czarnka, tym źródłem są Polacy. To Polacy zdecydowali, że ministrem edukacji i nauki jest minister Czarnek. I przedstawiciele formacji, które mają 9, 11 procent uzurpują sobie prawo do tego, żeby mówić, czy ten styl rządzenia jest właściwy. Macie prawo do krytyki, ale nie macie prawa do tego, żeby decydować".
Dolata długo przekonywał, że PiS wcale nie kieruje się politycznym interesem przy rozdzielaniu środków, tylko "daje je tym, którzy ich potrzebują i przedstawiają dobre wnioski".
"Jakby minister Szumilas dzieliła te środki, to by tak było. Jakby ona rządziła w którymś z krajów subsaharyjskich, to by tam piasku zabrakło (...) Nie ma pani kompetencji, żeby zabierać głos. Niech pani słucha. Jakby pani mówiła do lustra to by to była lepsza debata" - zwracał się Dolata do byłej minister edukacji.
Posłowie i posłanki opozycji krytykowali napastliwy ton wypowiedzi posła PiS.
"Nie mam absolutnie żadnych powodów do przepraszania. To wy powinniście przeprosić ministra Czarnka" - odpowiadał im Dolata.
Przewodnicząca komisji, poseł Mirosława Stachowiak-Różecka żartowała (a może i nie), że kolejne posiedzenie komisji będzie wyjazdowe, bo trzeba rozładować napiętą atmosferę.
Projekt został ostatecznie przyjęty głosami posłów PiS i skierowany do drugiego czytania na trwające właśnie posiedzenie Sejmu.
"Dziękuję za takie sprawne przeprowadzenie sprawy. Pani poseł wnioskodawcy dziękuję za ten bardzo potrzebny projekt" - mówił Tomasz Rzymkowski, przedstawiciel resortu, który oficjalnie nie był autorem dokumentu.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze