Co odpowiada za powódź w Libii, która pochłonęła dotąd ponad 5 tys. ofiar? Odpowiedź najprostsza – śródziemnomorski huragan „Daniel”. Żeby zmniejszyć ryzyko podobnych katastrof w przyszłości, nie tylko w tym kraju, należy jednak poszukać odpowiedzi głębszej. Czyli jakiej?
Na zdjęciu: widok z lotu ptaka na rozległe zniszczenia w Dernie we wschodniej Libii powstałe w wyniku powodzi po uderzeniu huraganu „Daniel”.
Ciał jest tak dużo, że nie mieszczą się nawet w szpitalnych korytarzach. Układane są na ulicy, przed wejściem. Ludzie, którzy przeżyli, podnoszą pokrowce, w które pochowane są zwłoki, szukając swoich bliskich.
39-letni Mostafa Salem stracił 30 swoich krewnych. – Większość ludzi spała. Nikt nie był gotowy – powiedział agencji Reuters.
Powódź, która przelała się przez libijską Dernę w niedzielę (10 września), zrównała z ziemią jedną czwartą 100-tysięcznego miasta. Lokalne władze podają, że w jej wyniku zginęło ponad 5 tys. osób. Kolejne 10 tys. uznaje się za zaginione, co oznacza, że ostatecznie ofiar śmiertelnych może być znacznie więcej. Wiele ciał jest przygniecionych gruzami zawalonych budynków, wiele innych spłynęło wraz z wodą do morza, które być może już nigdy ich nie odda.
Jak doszło do tragedii?
W poprzednim tygodniu z powodziami mierzyły się m.in. Bułgaria, Turcja i przede wszystkim Grecja. To efekt potężnej burzy, która następnie przeniosła się z północy na południe. W Morzu Śródziemnym znacząco zyskała na sile, zamieniając się w huragan, który uderzył we wschodnie wybrzeże Libii. Od greckiej Krety dzieli je podobny dystans, co Kraków od Poznania.
Huragan, nazwany przez meteorologów „Daniel”, przyniósł największe opady od dekad. Jak informuje BBC, w niektórych miejscach w dobę spadło ponad 400 mm deszczu na metr kwadratowy. Tyle, ile zazwyczaj spada w trzy czwarte roku.
Huragan, który uderzył w Libię, to z angielskiego tzw. medicane, czyli po polsku medikan. Nazwa wzięła się od połączenia słów śródziemne (mediterranean) i huragan (hurricane). Połączenia nieprzypadkowego, bo medikany wykazują cechy zarówno burzy ze średnich szerokości geograficznych, jak i typowych huraganów – łącznie z kształtem spirali z bezchmurnym okiem pośrodku, które widać na zdjęciach satelitarnych. Nie są tak rozległe, jak huragany i zdarzają się znacznie rzadziej (do kilku w roku). Ale – jak widać – mogą przynieść nie mniej tragiczne skutki.
Ostatni medikan zdewastował wiele miast w Libii, w tym m.in. drugie co do wielkości – Bengazi. Najbardziej ucierpiała jednak Derna. Tamy, które miały powstrzymywać wodę z rozciągającego się wzdłuż wybrzeża stromego płaskowyżu nie wytrzymały naporu i pękły.
Czy tego typu katastrofie można było zapobiec? Gwarancji nie ma. Z pewnością można było jednak zrobić wiele, by ryzyko znacząco ograniczyć. I to nie tylko po stronie samej Libii, ale i globalnie.
Gdy temperatura morza wzrasta powyżej pewnego poziomu, para wodna skrapla się i tworzy wir chmurowy, który niesie ze sobą ogromne ilości wody. A ostatnie lato w basenie Morza Śródziemnego było o wiele cieplejsze niż zwykle. I o wiele cieplejsze było też samo morze. Warunki dla utworzenia się medikanu były więc bardzo sprzyjające.
Naukowcy są przy tym zgodni: za tegoroczne, najcieplejsze lato w historii pomiarów i rekordy temperatury oceanów odpowiada zmiana klimatu wywołana przez działalność człowieka. W największym stopniu za globalne ocieplenie odpowiada spalanie paliw kopalnych. Ale kryzys klimatyczny napędza też m.in. intensywne rolnictwo (zwłaszcza hodowle zwierząt) i powiązane z nim wylesianie.
„Chociaż nie udało się jeszcze formalnie ustalić, jaką rolę odegrały zmiany klimatu w powstaniu huraganu »Daniel« , można śmiało powiedzieć, że temperatury powierzchni Morza Śródziemnego były znacznie powyżej średniej przez całe lato. Tak było z pewnością w przypadku regionu Grecji, a teraz w Libii, gdzie »Daniel« mógł powstać i siać spustoszenie. Cieplejsza woda nie tylko zwiększa intensywność opadów, ale także sprawia, że burze są bardziej gwałtowne” – komentuje na łamach „The Guardian” dr Karsten Haustein, klimatolog z Uniwersytetu w Lipsku.
„Istnieją spójne dowody na to, że częstotliwość występowania medikanów zmniejsza się wraz z ociepleniem klimatu, ale najsilniejsze medikany stają się jeszcze bardziej groźne” – dodaje Suzanne Gray, prof. meteorologii na brytyjskim Uniwersytecie w Reading, powołując się na ostatni raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu.
W skrócie: w chłodniejszym świecie huragan „Daniel” prawdopodobnie nie rozwinąłby się tak szybko i gwałtownie. I nie uderzyłby w Libię z tak zaciekłą siłą.
Ale do przeogromnej skali katastrofy przyczyniły się też same władze Libii.
Jak informuje Reuters, w artykule naukowym opublikowanym w zeszłym roku, libijski hydrolog Abdelwanees A.R. Ashoor stwierdził, że powtarzające się zalewanie sezonowego koryta rzeki stanowi zagrożenie dla Derny. Wymienił pięć powodzi od 1942 r. i wezwał do podjęcia natychmiastowych kroków w celu zapewnienia regularnej konserwacji tam.
„Jeśli dojdzie do ogromnej powodzi, jej skutki będą katastrofalne dla mieszkańców wadi [wyschnięte koryto rzeki – red.] i miasta” – przestrzegał badacz.
Na ten sam problem zwraca też uwagę agencja AP, która wyjaśnia, że władze lokalne zaniedbywały Dernę przez lata. „Nawet kwestia konserwacji była zaniedbana. Wszystko było wciąż odkładane na później" – tłumaczy Associated Press jeden z ekspertów ds. Libii, Jalel Harchaoui.
Skąd lekceważenie tak dużego ryzyka? Z pewnością wśród odpowiedzi na to pytanie można wymienić ograniczone możliwości finansowe Libii i mniejszy postęp technologiczny kraju.
„Aby systemy prognozowania powodzi były skuteczne, potrzebne są dobre dane na temat prognoz opadów i poziomu rzek, sieć dobrze utrzymanych naziemnych instrumentów pomiarowych oraz jasny plan ratowania ludzi. Tragiczna liczba ofiar śmiertelnych w Libii pokazuje, co może się stać, jeśli jakiekolwiek elementy tego łańcucha nie zostaną połączone lub nie będą działać prawidłowo” – wyjaśnia Hannah Cloke, prof. hydrologii na Uniwersytecie w Reading.
„Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że sama burza nie jest jedyną przyczyną ofiar śmiertelnych. "Jest to również częściowo spowodowane niewielką zdolnością Libii do prognozowania skutków pogodowych, ograniczonymi systemami ostrzegania i ewakuacji oraz obowiązującymi standardami planowania i projektowania infrastruktury i miast” – dodaje na łamach „The Guardian” dr Kevin Collins z Open University.
Ostatni element układanki stanowi sytuacja polityczna w Libii. A raczej chaos i konflikty, które targają tym krajem od ponad dekady, gdy obalono dyktaturę Muammara Kaddafiego.
Od tego czasu Libia podzielona jest na dwie części. Zachodnią, ze stolicą w Trypolisie, wspierają państwa zachodnie i ONZ. We wschodniej, gdzie leży Derna, rządzi Libijska Armia Narodowa. W samej Dernie jeszcze kilka lat temu rządziły zaś islamskie grupy bojowników. Zostały wygnane w 2019 r. przez dowódcę wojskowego, Khalifę Hiftera.
Lata konfliktu sprawiły, że usługi publiczne i infrastruktura w całym kraju rozpadły się. „Podziały dotknęły instytucji publicznych, sprawiając, że państwo stało się słabe i rozdrobnione” – pisze ‚Financial Times”.
Dlatego dziś bogaty w ropę kraj żyje w cieniu swojego dawnego dobrobytu. „Podobnie jak wiele biedniejszych krajów, Libia po prostu nie była gotowa na ekstremalne warunki pogodowe, jakie sprowadził Daniel” – podsumowuje „The Guardian”.
Mimo to początkowa reakcja na katastrofę doprowadziła do pewnego przełamania podziałów. Rząd zachodniej Libii wysłał do Bengazi samolot z 14 tonami środków medycznych i pracownikami służby zdrowia. Oznajmił też, że przeznaczy równowartość 412 milionów dolarów na odbudowę Derny i innych miast na wschodzie kraju.
Pomoc Libii zaoferowały też inne kraje. Od Niemiec, Francji i Włoch, po Egipt, Turcję i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Eksperci podkreślają przy tym, że w przyszłości konsekwencje podobnych katastrof w basenie Morza Śródziemnego odczuwane będą nierównomiernie. Największe zniszczenia i najwięcej ofiar śmiertelnych pojawi się w krajach, które mają najmniej pieniędzy, by przygotować się do nowych realiów klimatycznych. I które do kryzysu klimatycznego przyczyniły się w najmniejszym stopniu.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Komentarze