9 września na ekrany kin wejdzie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego. To filmowa adaptacji rozmaitych prawicowych wersji wydarzeń sprzed ponad sześciu lat. Dzisiejsza "Polityka" publikuje rozmowę z człowiekiem, o którego śmierci w tajemniczych okolicznościach informuje zwiastun produkcji
"Smoleńsk" jest dziełem politycznym i elementem alternatywnej wizji historii, którą realizuje PiS. Producent filmu, Maciej Pawlicki, w ostatnich wyborach kandydatem PiS do Sejmu, a reżyser, Antoni Krauze, w wywiadzie dla "Kurier Wnet" mówił: "jeśli próbujemy sobie wyobrazić, jak wyglądałaby Polska w następnej kadencji prezydenta Kaczyńskiego, otrzymujemy odpowiedź, dlaczego musiał zginąć. (...) Został ukarany za swoją interwencję w Gruzji".
Deklarował też, że "film robi dla wszystkich tych, którzy nie dali się zmanipulować, nie dali się okłamać". Dlatego w OKO.press będziemy zajmować się filmem i wypowiedziami o nim.
Operator polskiej stacji telewizyjnej, która jako pierwsza nagrała materiał na miejscu katastrofy, zmarł w Moskwie, a materiał nigdy nie został pokazany w telewizji.
W najnowszej odsłonie problemów z filmem "Smoleńsk" akcja koncentruje się wokół Sławomira Wiśniewskiego, montażysty TVP, który 10 kwietnia był w Smoleńsku. Jako pierwszy dotarł - z kamerą - na miejsce tragedii. Został zatrzymany przez rosyjskich funkcjonariuszy, którzy chcieli odebrać mu nagranie, ale Wiśniewski uniknął wydania im taśmy. Z nagranego materiału powstał film, który nietrudno znaleźć w internecie.
Problemy zaczęły się, gdy Wiśniewski został zapisany na kolportowaną przez prawicowe portale listę "tajemniczych zgonów smoleńskich". To wynik pomylenia go z innym operatorem, zmarłym w 2010 roku Krzysztofem Knyżem z TVN, który 10 kwietnia był nie w Smoleńsku, ale w szpitalu w Moskwie.
Błąd został wpisany do scenariusza filmu "Smoleńsk", którego autorami są m.in. Maciej Pawlicki (publicysta "wSieci", kandydat PiS do Sejmu) oraz Marcin Wolski (ostatnio został dyrektorem TVP2).
"Uśmiercać mnie bez mojej wiedzy, to tak trochę głupio" - mieli usłyszeć od Wiśniewskiego
Dzięki jego interwencji film "Smoleńsk" kończy się planszą z efektowną puentą: "pewne fakty zostały dopasowane do potrzeb fabuły".
Komentarze