0:000:00

0:00

„Tak jak to się robi w tego typu filmach, mamy parę: Żydówkę i Polaka, Żydówka przechodzi na katolicyzm i wychodzi za Polaka i ta para jest poddawana wszystkim okolicznościom wojny” – zapowiadał na konferencji i pokazie filmu Tomasz Sommer, współscenarzysta filmu.

Pewnego rodzaju baza pewnego rodzaju ataku

Inicjatywa skrajnych prawicowców pojawiła się, bo „sprawa Jedwabnego to jedna z kluczowych kwestii w pewnego rodzaju bazie pewnego ataku propagandowego przeciwko Polsce” – twierdzi Sommer. „Warto tę sprawę odkręcić” – dodał.

Krytycznie ocenił pion śledczy IPN, który opublikował raport o polskiej odpowiedzialności za zbrodnie. „Dlaczego nie ma ekshumacji? No to sami państwo wiedzą” – puścił Sommer oko do uczestników konferencji.

Na razie przyszli autorzy filmu pokazali robocze materiały z filmowych lokacji. Zdjęcia z drona pokazują rzekę Biebrzę w Jedwabnem, Uroczysko Kobielne, Biebrzański Park Narodowy. Wśród traw i mokradeł leniwie przechadza się polski bocian, gdzieś tam w podskokach przebiega polska sarna.

Jak tłumaczył Sommer, „naszym założeniem jest przedstawienie jak największej ilości prawdziwych faktów, które miały miejsce w tych okolicznościach i złożenie tego w jedną wartką akcję, nałożoną jeszcze na te piękne krajobrazy”. Obiecywał też: „Jeśli dojdzie już do wyprodukowania tego filmu, będzie to obraz o dość dużej sile oddziaływania”.

Fragment plakatu do filmu "Jednabne. Prawdziwa historia"

Jak rzecznik i zięć film kręcili

Prezentacja projektu filmu odbyła się 25 listopada 2018 roku w Bibliotece Rolniczej w Warszawie, podczas Konferencji Prawicy Wolnościowej. Na piątą edycję tej imprezy zaproszenia przyjęli m.in. europoseł Dobromir Sośnierz (partia KORWiN), poseł Marek Jakubiak (niedawno odszedł z klubu Kukiz'15), jeden z liderów Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak czy monarchista prof. Jacek Bartyzel.

O swojej najnowszej książce opowiadał też antysemicki publicysta Radia Maryja Stanisław Michalkiewicz, podczas spotkania pod filuternym tytułem „Kim są naziści, a kim szabesgoje?”.

Wróćmy jednak do filmu. Kto za nim stoi?

Dr Tomasz Sommer, współautor scenariusza i producent, to redaktor naczelny skrajnie prawicowego tygodnika „Najwyższy Czas!”, związanego ze środowiskiem Janusza Korwin-Mikkego, rzecznik partii KORWiN w wyborach parlamentarnych 2015, w których także startował z jej list.

Maciej Korwin-Dębała pełni z kolei funkcję producenta wykonawczego filmu. Związany wcześniej m.in. z Kongresem Nowej Prawicy, jest zięciem Janusza Korwin-Mikkego – mężem Zuzanny Korwin-Mikke.

Prowadzona przez małżeństwo agencja reklamowa 3D-Su była kontrahentem partii Korwina – odbierała od niej transfery finansowe po kampaniach. Jak pisała o firmie „Rzeczpospolita” w 2014, „zakres jej działalności jest bardzo szeroki – od produkcji biżuterii i opakowań z tworzyw sztucznych po prowadzenie pól kempingowych oraz wesołych miasteczek. Ale podstawowym obszarem działalności firmy Zuzanny Korwin-Mikke jest handel wtryskarkami, pompami, zaworami i cewkami”.

Ile pieniędzy Sommer i Korwin-Dębała chcą zdobyć na swój film? Budżet ma wynieść 11 mln 481 tys. złotych. Jak twierdzą producenci, został pozytywnie zaopiniowany przez PISF i TVP. Kto za to zapłaci?

„Rozmawiamy z ministerstwem kultury”, mówił Korwin-Dębała. Zdaniem producenta, dotacja z ministerstwa – przekazana, jak zwykle w takich wypadkach, przez Filmotekę Narodową-Instytut Audiowizualny – miałaby wynieść około miliona złotych.

O kwocie rzędu miliona złotych producenci „Jedwabnego…” rozmawiać mieli także z TVP. Na konferencji mówili, że podobną kwotę proponowało im także „kilka spółek skarbu państwa”. 1,5 mln złotych zamierzają zdobyć na drodze crowdfundingu.

PISF prosi o poprawki

Przede wszystkim jednak, Sommer i Korwin-Dębała liczą na dotację od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Ich wniosek do PISF opiewa na 3,5 mln zł.

Konsultacje scenariuszowe przy projekcie prowadzili m.in. Maciej Pawlicki, współscenarzysta i producent „Smoleńska”, i prof. Marek Chodakiewicz. Konsultacje przy dialogach – Elżbieta Szczypek, jedna z autorek „Klanu”. Rozmowy trwają z PISF od stycznia 2017, twierdzi Korwin-Dębała, zaś formalny wniosek złożono 23 kwietnia 2018 roku.

Na stronie PISF faktycznie można znaleźć informację o odesłanym do poprawek wniosku „Jedwabne. Historia prawdziwa”, złożonym przez firmę Sommera SDM Pictures. Co zabawne, jej nazwa pojawiła się podczas wspomnianej prezentacji filmu z błędem w zapisie powtórzonym równe 10 razy.

Jak przyznał producent, twórcy „Jedwabnego…” otrzymali prośbę o modyfikację scenariusza, a teraz komisja ocenia go ponownie. Przewodniczącym komisji, do której trafił wniosek, jest Krzysztof Koehler, za pierwszych rządów PiS – dyrektor TVP Kultura, obecnie wicedyrektor Instytutu Książki, współpracownik m.in. „Arkanów” i „Frondy”. Zasiadają w niej także reżyser Wojciech Nowak i producentka Marta Plucińska.

Kurski zwleka, a Smarzowski goni

Kto to nakręci, kto w tym zagra? Producenci twierdzą, że rozmowy z reżyserem, operatorem, scenografem i kostiumolożką trwają. Nazwisk Korwin-Dębała nie podał ze względu na procedurę TVP, która w razie koprodukcji chce mieć wpływ na ostateczny skład ekipy, ale zapewnia, że to osoby, które pracowały przy „Czasie honoru”, „Symetrii”, „Zimnej wojnie”, „Układzie zamkniętym”.

Odniósł się jednak do obsady– po „wstępnych castingach” do filmu ma być m.in. Julia Wieniawa, 20-letnia aktorka znana m.in. z „Rodzinki.pl”.

Podczas pokazu sporo było o trudnościach, które napotykać mieli twórcy „demaskatorskiego” obrazu. „Film historyczny jest filmem trudnym” – skarżył się Korwin-Dębała, dodając że „debiut w filmie historycznym nie do końca jest możliwy” i że pojawiały się „przeszkody formalne”.

Przede wszystkim jednak twórcy „Jedwabnego…” narzekali na warunki polityczne i międzynarodowe, niesprzyjające po rządowych próbach penalizowania za określenia „polskie obozy koncentracyjne” i za mówienie o współudziale Polaków w Zagładzie.

„Do pewnego momentu projekt szedł sprawnie, jeżeli chodzi o pozyskiwanie środków.Wszystko załamało się na wiosnę po słynnej nowelizacji ustawy o IPN i konferencji premiera Morawieckiego w Monachium. Od tego momentu zaczęły się schody”.

Wtedy od projektu zdystansować się miała „jedna ze spółek skarbu państwa”. Problemy są też na Woronicza. W TVP – jak mówili producenci – wewnętrzna komisja zaaprobowała projekt filmu w kwietniu 2018 roku. Od tamtego czasu nie doczekali się podpisu prezesa Kurskiego.

Korwin-Dębała i Sommer wiążą to bezpośrednio z sytuacją polityczną po wprowadzeniu wycofanego już zapisu o karaniu za mówienie o współudziale Polaków w zbrodniach na Żydach.

Wizja odmienna od lewackiej

Tymczasem złowroga konkurencja nie śpi. Powstanie film nakręcony przez Wojciecha Smarzowskiego, autora filmu „Kler” – „niestety”, jak powiedział Korwin-Dębała, najczęściej oglądanego filmu w ubiegłym roku.

„Tutaj nie ma na co czekać, tylko mam nadzieje, że ci urzędnicy się jednak zdecydują, żeby puścić ten nasz projekt do przodu. Bo inaczej na jesieni przyszłego roku pojawi się tylko jedna produkcja, która będzie dobijająca w swoim przekazie zapewne” – argumentował Sommer.

„Wypadałoby, by też jednak wyprodukować jakieś filmy, które prezentują przynajmniej trochę odmienną wizję od tej lewackiej, którą obserwujemy u większości polskich reżyserów” – prosił.

Czy mecenasi ze spółek skarbu państwa, TVP i resortu posłuchają tego apelu? OKO.press będzie się przyglądać sprawie.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze