Sam pomysł, żeby płacić 4 tys. złotych za "żywe dziecko, posiadające zaświadczenie" świadczy o Prawie i Sprawiedliwości. Ale to wprowadzenie nowego zaświadczenia podzieli niepełnosprawnych w Polsce na lepszych i gorszych. To niezgodne z konstytucją - Trybunał stwierdził to już w 2014 roku, na wniosek Prawa i Sprawiedliwości
"Projekt ustawy o wspieraniu kobiet w ciąży i ich rodzin 'Za życiem'" wprowadza nowe zaświadczenie, którego dotąd nie było w polskim prawie.
Art. 4 ust. 3 projektu ustawy stanowi, że "ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie porodu (...) stwierdza w zaświadczeniu lekarz ubezpieczenia zdrowotnego (...) posiadający specjalizację II stopnia lub tytuł specjalisty w dziedzinie: położnictwa i ginekologii, perinatologii lub neonatologii".
To glejt, który daje specjalne prawa rodzicom dzieci, uprawniając je do korzystania poza kolejnością ze świadczeń zdrowotnych, usług farmaceutycznych, opieki paliatywnej i hospicyjnej do 18 roku życia. Kosztem wszystkich, którzy świadczeń tych potrzebują z racji chorób lub niepełnosprawności nabytych już po porodzie.
Ustawa nie ogranicza natomiast możliwości uzyskania świadczenia dla dziecka, które już żyje - nie widać przeszkód, by do lekarzy zgłaszali się rodzice lub opiekunowie kilkunastoletnich już dzieci, aby wyrobić zaświadczenie i korzystać ze świadczeń medycznych poza kolejnością.
Uprzywilejowanie dużej grupy chorych i niepełnosprawnych - do otrzymania zaświadczenia uprawniają przecież wszystkie choroby wrodzone - może spowodować olbrzymie trudności z dostępem do tych świadczeń dla pozostałych chorych i niepełnosprawnych.
Uprzywilejowanie osób, których choroba lub niepełnosprawność powstały w okresie prenatalnym lub podczas porodu, jest niezgodne z konstytucją.
Podobny w sensie prawnym przepis zawierała - zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego przez Prawo i Sprawiedliwość (!) - nowelizacja ustawy o świadczeniach rodzinnych, którą rząd Platformy Obywatelskiej przyjął w 2012 roku. Uzależniono w niej przyznawanie świadczenia rodzicom niepełnosprawnego od wieku, w którym powstała jego niepełnosprawność.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości grzmieli wówczas: "wprowadzenie tego zapisu do omawianej ustawy pozbawiło uprawnienia do otrzymywania świadczenia pielęgnacyjnego z tytułu rezygnacji z zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej podmioty sprawujące opiekę nad osobami, których niepełnosprawność powstała po ukończeniu osiemnastego roku życia bądź w trakcie nauki w szkole lub w szkole wyższej po ukończeniu dwudziestego piątego roku życia".
A Trybunał Konstytucyjny przyznał im rację:
[Artykuł] ustawy w zakresie, w jakim różnicuje prawo do świadczenia (....) ze względu na moment powstania niepełnosprawności, jest niezgodny z art. 32 ust. 1 Konstytucji - orzekł TK 21 października 2014 roku (K 38/13).
W komunikacie po wydaniu wyroku sędziowie napisali, że "przesłanka wieku powstania niepełnosprawności osoby wymagającej opieki (...) powoduje zróżnicowanie sytuacji prawnej także w gronie opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych. Takie zróżnicowanie w wersji przyjętej przez ustawodawcę nie ma konstytucyjnego uzasadnienia."
Choć wyrok dotyczył świadczeń dla opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych, to teraz Prawo i Sprawiedliwość identyczne zróżnicowanie wprowadza w grupie niepełnosprawnych dzieci - wiek powstania niepełnosprawności (okres prenatalny lub dzień porodu) powoduje zróżnicowanie sytuacji prawnej opiekunów.
Koncepcja, żeby płacić 4000 złotych za urodzenie ciężko chorego dziecka, jest świadectwem wyobrażeń Prawa i Sprawiedliwości o człowieku. O ile przekonania religijne lub moralne mogą prowadzić do takiej decyzji, to trudno wyobrazić sobie kobietę lub rodzinę, którzy zdecydowaliby się na taką decyzję dla pieniędzy.
Również to świadczenie jest jednak wątpliwe z punktu widzenia art. 32 ust. 1 Konstytucji RP - "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne" - ponieważ zgodnie z art. 9 projektu ustawy 4000 złotych przysługiwać będzie tylko tym kobietom, których ciąża doprowadzi do urodzenia się żywego dziecka.
To stawianie kobiet w ciąży przed makabrycznym zakładem z losem. Jeśli uda im się urodzić choć na chwilę żywe dziecko, dostaną 4000 złotych. Jeśli nie - świadczenie przepadnie.
Zapis o "żywym dziecku" jest więc nie tylko obrzydliwy i niesprawiedliwy, ale nawet sprzeczny z celami ustawy - uzależnia bowiem przyznanie świadczenia nie od, oczekiwanej przez rząd PiS decyzji kobiety o rezygnacji z legalnej aborcji z powodu ciężkiego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu (takich aborcji przeprowadza się w Polsce ok. tysiąc rocznie), ale od niemożliwych do przewidzenia skutków tej decyzji.
Trzecią wątpliwością jest ograniczenie świadczeń do 18 roku życia - polski system opieki nad dorosłymi niepełnosprawnymi właściwie nie istnieje, więc zapis o progu wiekowym należności świadczeń jest informacją, że po tym czasie ciężar opieki nad chorym lub niepełnosprawnym dzieckiem - które może być przecież całkowicie niesamodzielne - spadnie w całości na rodziców.
Warto podkreślić, że projekt Prawa i Sprawiedliwości silnie akcentuje uprawnienie kobiet w ciąży do badań prenatalnych, co - jeśli rzeczywiście wpłynie na ich dostępność - może prowadzić do zwiększenia wykrywalności wad płodu, a w konsekwencji - dać większej liczbie kobiet możliwość podjęcia świadomej decyzji o przerwaniu lub kontynuacji ciąży.
Oczywiście pod warunkiem, że rząd nie uzna projektu 4000+ za uprawnienie do nowelizacji ustawy antyaborcyjnej w kierunku zakazu aborcji z powodu uszkodzenia płodu - choć takiej nowelizacji tylko "nie wykluczał" Jarosław Kaczyński, to prezydent Andrzej Duda zapowiedział już, że ją podpisze.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze