Sąd krajowy, zadając pytanie prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości UE, powinien „przyznać poszkodowanemu na jego wniosek tymczasową ochronę prawną” do czasu odpowiedzi na to pytanie - stoi jak byk w książce "Prawo Europejskie", której współautorem jest Mateusz Morawiecki. Tymczasem podległa jego rządowi prokuratura ma za nic ten pogląd
Prokuratura zapowiada ściganie karne sędziów Sądu Najwyższego za zawieszenie przepisów dotyczących wieku emerytalnego sędziów w związku z pytaniem prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości. Sędziowie, którzy zadali pytania prejudycjalne TSUE dotyczące gwarancji sędziowskiej niezawisłości – Igor Tuleya z Sądu Okręgowego w Warszawie i Ewa Maciejewska z SO w Łodzi – mają zapowiedziane postępowania dyscyplinarne. Tymczasem obecny premier Mateusz Morawiecki w 1999 roku w książce „Prawo Europejskie” wydanej przez PWN wyraził pogląd, że
sąd krajowy, zadając pytanie TSUE, powinien „przyznać poszkodowanemu tymczasową ochronę prawną” do czasu odpowiedzi na to pytanie.
Taką tymczasową ochroną może być – to już nie Mateusz Morawiecki, tylko moja interpretacja – zawieszenie działania przepisów emerytalnych w sytuacji, gdy niezawieszenie wywoła nieodwracalne skutki.
No więc dziś prokuratora podległa rządowi Mateusza Morawieckiego ściga sędziów za to, co Mateusz Morawiecki akceptował 19 lat temu jako zgodne z prawem. A przynajmniej można sądzić, że akceptował, skoro na okładce książki, w której taki pogląd wyrażono, umieszczony jest jako współautor.
Czy to rzeczywiście pogląd Mateusza Morawieckiego?
Cytat zamieścił w internecie poseł Krzysztof Brejza. A także zdjęcie okładki, na której jedno pod drugim wymienione są nazwiska autorów: Franka Emmerta i Mateusza Morawieckiego.
Oto wpis Posła Brejzy:
"Bum
Oraz zamieszczony przez niego skan odpowiedniej strony o raz okładki książki, która znajduje się m.in. w Bibliotece Sejmowej.
Ale z okładką stoi w sprzeczności kolejna karta tej książki. Z niej wynika, że książka jest tłumaczeniem z niemieckiego książki Franka Emmerta. Zaś Mateusz Morawiecki nie jest nawet tłumaczem.
Jego wkład to „weryfikacja przekładu i aktualizacja treści”.
Zatem można podejrzewać, że dzisiejszy premier w 1999 roku przypisał sobie (zapewne załatwiając zgodę autora i za wiedzą wydawnictwa) współautorstwo tej publikacji. Skoro tak, to można mu przypisać poglądy prawne w niej wyrażone.
Tak sobie myślę, za podstawę biorąc praktykę prokuratury Zbigniewa Ziobry, która w niezwykle elastyczny sposób interpretuje prawo i własne kompetencje, że jeśli sędziowie SN mają być ścigani za swoje pytanie prejudycjalne, to Mateusz Morawiecki może być ścigany za podżeganie ich do przestępstwa.
Ewa Siedlecka jest publicystką "Polityki", ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze