Beata Szydło nie jest skazana na CASĘ, którą dociera do domu w dwie godziny (czas całkowity wg szacunków OKO.press). Wbrew temu, co mówi, mogłaby korzystać z rejsu LOT (2:00), co już zresztą robiła, lub z wygodnego pendolino (3:45). Najtaniej byłoby limuzyną (3:00), którą i tak jedzie na miejsce. Ale hałaśliwa CASA ma zaletę - można latać cichaczem
Beata Szydło, a wraz z nią cały PiS, tłumaczy się z tego, że premier rządu lata na weekend wojskowym samolotem transportowym CASA 295 M do swego domu w Przecieszynie (8 km od Oświęcimia), co jest kosztowne, skomplikowane i dziwaczne. Według Tomasza Siemoniaka, ministra obrony w latach 2011-2015, tych lotów było już ponad 50. Potwierdzają to źródła OKO.press bliskie BOR. "Rzeczpospolita" podała, że premier lata CASA "co tydzień".
Jest to o tyle dziwaczne, że CASA służy do transportu żołnierzy, m.in. na misje, spadochroniarzy na "operacje zrzutu", towarów i pojazdów, a także - na mocy porozumienia MON z MSWiA - przywozi do kraju Polaków deportowanych przez inne kraje. Samolot może zabrać 69-78 żołnierzy lub 27 rannych i 4 sanitariuszy, a przestrzeń ładunkowa pomieści 9250 kg.
"Za moich czasów nie zdarzało się latanie wojskową CASĄ do domu - mówi Siemoniak. - Donald Tusk leciał raz, do jednostki wojskowej. Ewa Kopacz też raz - do zakładu w Siemianowicach".
Premier Szydło opowiada, jak bardzo chciałaby już nie latać CASĄ i korzystać z transportu publicznego. Niestety, nie może.
Chętnie podróżowałabym środkami lokomocji publicznej, wsiadając do pociągu w Warszawie. Ale nie mogę, jestem osobą chronioną i ze mną przemieszcza się grupa ochronna, co powoduje, że [współpasażerowie] mają utrudnione funkcjonowanie, a tego nie chcemy
Premier dodaje, że próbowała i się nie udało.
Ja próbowałam [podróżować komunikacją publiczną] i zawsze to kończyło się na tym, że musi być sprawdzony samolot albo pociąg
OKO.press sprawdza, czy rzeczywiście premier musi - w trosce o współpasażerów - rezygnować z podróży koleją lub rejsowym samolotem. I chętnie włącza się do "dyskusji o tym, jak mają podróżować osoby chronione".
Nie jest jasne, dlaczego Szydło nie może podróżować do domu koleją. Tomasz Siemoniak, przypomina OKO.press, że rząd PO-PSL przed wyborami 2015 jeździł PKP na wyjazdowe posiedzenia. "Nie było żadnych trudności, ochrona nie zamykała przejść, siedzieliśmy w II klasie, ludzie robili sobie zdjęcia z premier Kopacz. Towarzyszyło nam kilku oficerów ochrony".
Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), przypomina sobie, że pociągiem jeździł do Krakowa także premier Tusk. "Akurat do Krakowa to wygodniejsze niż tarabanić się samolotem, można poczytać, zrelaksować się".
Wypowiedzi Szydło o "utrudnieniach" dziwi się oficer BOR (wolał zostać anonimowy): "Jak już Tusk dostał po łbie od mediów za latanie Embraerem do Gdańska, latał LOT-em z jednym ochroniarzem. Nie było utrudnień".
Według oficera BOR, gdy leci VIP, kilku funkcjonariuszy BOR, zwykle z psem, dokonuje dodatkowego sprawdzenia samolotu. Zanim wsiądą pasażerowie.
Z rejsowych kursów korzysta także... premier Szydło. Opowiada polityk PO:
"Wracałem z Krakowa ostatnim samolotem. Na pokładzie była premier Szydło. Nie było żadnych komplikacji".
Co miało znaczyć, że premier próbowała pociągu czy rejsowego samolotu i "kończyło się na tym, że trzeba skontrolować"? Czy premier rezygnowała? Czemu, skoro latała LOT-em? OKO.press zwraca się do Kancelarii Premiera z prośbą o wyjaśnienie obu wypowiedzi Beaty Szydło.
Dopóki nie uzyskamy rzeczowych kontrargumentów, uznajemy, że wbrew temu, co sama mówi, premier Szydło ma do dyspozycji pięć sposobów podróży do domu w Przecieszynie, który w lecie prezentuje się tak:
Premier może : (1) nadal latać CASĄ albo (2) LOT-em czy (3) rządowym Embraerem 175. Mogłaby też przerzucić się na (4) pociąg lub (5) jechać całą trasę rządowym audi A8.
W przypadkach (1) - (4) podróż musi oczywiście zaczynać się i kończyć w aucie BOR. Wybierając sposób podróży, premier bierze pewnie pod uwagę:
Korzystając z doświadczenia oficera BOR, OKO.press szacuje, ile czasu zajmie cała podróż od bramy URM do drzwi w Przecieszynie:
Rządowym Embraerem 175E - 1 godzina i 50 minut
CASĄ 295 M - 2 godziny
Lot rejsowy LOTu - 2 godziny
Tak jak Embraerem, ale dochodzi 10 min. więcej na pobyt na lotnisku i wejście na pokład.
Rządową limuzyną - 3 godziny
BOR jeździ autostradami A2-A1. Odległość od URM do domu premier wynosi ok. 350 km (jest 346 km spod Pałacu Kultury do "centralnego punktu" we wsi). Na wyjazd z miasta w piątkowe popołudnie nawet kolumny uprzywilejowanej trzeba poświęcić ok. 15 min. Pozostałe 340 km audi premier pokona ze średnią szybkością nawet 125 km/godz., czyli w czasie 2 godz. i 45 min.
Pendolino - 3 godziny 45 minut
W pociągu dobrze się pracuje (w pendolino są stoliki), czyta, je, odpoczywa. Wygodny jest też wariant limuzyną, jedyny bez przesiadek, można się zrelaksować (ale nie na leżąco, bo po prawej ręce premier siedzi oficer BOR), podzwonić, poczytać, popracować na laptopie. Minusem jest stres związany z szybką jazdą, zwłaszcza po wypadku, jaki miała premier 10 lutego 2017.
Lot samolotem jest wygodniejszy w przypadku rządowego Embraera niż kursowego lotu, ale trwa on tak krótko, że trudno uznać go za okazję do relaksu.
Zdecydowanie najgorzej jest z CASĄ. Tzw. salonka to montowany ad hoc zestaw kilku foteli i dwóch stolików (zdjęcia samolotu, w tym "foteli do transportu szczególnie ważnych osobistości" - zobacz w tym artykule). Samolot jest głośny, pasażerowie używają zatyczek do uszu lub słuchawek.
Pociąg i samolot to niezwykle bezpieczne środki komunikacji, ale bezpieczniej lecieć z pilotem cywilnym (Embraer) niż wojskowym (CASA). W obu tragicznych katastrofach - CASY w 2008 i prezydenckiego TU-154M w 2010, piloci wojskowi nie przestrzegali zasad bezpieczeństwa, dążąc do wykonania "zadania" w arcytrudnej sytuacji, schodząc za nisko i za szybko, nie biorąc pod uwagę, że teren się wznosi, w efekcie zahaczając o drzewa.
Samochód jest mniej bezpieczny, a trzytonowe auto pędzące 120-140 km/godz. - pomimo sygnalizacji (o ile jest włączona) - bezpieczne nie jest. Z drugiej strony, umiejętności kierowców BOR są wysokie i do wypadków dochodzi rzadko, zwłaszcza jak na polskie drogi (przed "dobrą zmianą" złamaną dłoń miał min. Ziobro w 2007 r.).
Bezpieczeństwo pani premier nie wydaje się zagrożone, Polska nie jest krajem zamachów. Ale gdyby ktoś był przewrażliwiony na tym punkcie (a rząd PiS robi takie wrażenie), to najbezpieczniejszy jest lot CASĄ, która startuje z lotniska wojskowego, samolot nie jest specjalnie oznakowany. Mniej bezpieczne są podróże komunikacją publiczną.
Siemoniak uważa, że obecna ekipa przesadza z ochroną, zachowując się tak, jakby Polska była zagrożona terroryzmem, a im osobiście coś groziło.
Bogdan Klich, minister obrony narodowej (2007-2011) mówi, że rozbudowana ochrona prezydenta, premier czy ministra Macierewicza "to nie tyle obawa przed zagrożeniem, co pokazywanie przewagi władzy nad obywatelem".
"Zarówno ja, jak ministrowie Sikorski, czy Siemoniak, korzystaliśmy z ochrony - łącznie - sześciu a nie 12 osób. Jeździliśmy jednym samochodem, z jednym ochroniarzem, a nie - jak minister Macierewicz - konwojem trzech aut" - mówi Klich.
Siemoniak uważa, że premier Szydło lata CASĄ, żeby ukryć przed opinią publiczną, że wykorzystuje drogie środki lokomocji (bo "tanie państwo"). Chce też uniknąć skojarzenia z Tuskiem, który latał Embraerem do Gdańska.
Dlatego używanie Embraera nie wchodzi w grę. Jak mówi oficer BOR, każdy ma dzisiaj smartfon, i zaraz by poszły po internecie zdjęcia, jak to premier leci sobie do domu rządowym samolotem na 80 osób.
Także kolumna pędzących aut, spychających kierowców na pobocze, jest nie do ukrycia i irytuje ludzi, ale trudno dostrzec, kto nią jedzie.
Z punktu widzenia tak rozumianego PR najlepsza jest zatem CASA - niewidoczna, nieoznakowana, startująca na wojskowym lotnisku, do którego nie ma dostępu. Najlepszy dowód, że sprawa wojskowej taksówki, której premier używa od miesięcy, wyszła na jaw dopiero przy okazji wypadku 10 lutego 2017.
Gdyby poważnie potraktować zapewnienia premier z exposé, że "chce wsłuchiwać się w głos Polaków", to najlepszy byłby pociąg. To byłby inny model PR - bliski oficjalnej wersji PiS jako partii zwykłych ludzi.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek w arogancki sposób bronił latania CASĄ:
Latanie wojskowym samolotem do domu nie jest przejawem arogancji władzy. Koszty dla wojskowego samolotu i transportu samochodowego lub wynajętego samolotu są porównywalne. Wszystko zależy od tego skąd i dokąd się leci
Zdumiewająca wypowiedź, bo przecież koszty przejazdu kolumny samochodów BOR z Warszawy do Przecieszyna (najcięższe Audi 8 - na lawecie) są stałym wydatkiem w każdym z pięciu wariantów, a wydatki na CASĘ są dodatkowe. Innymi słowy, Bochenek twierdzi, że a + c = a, gdzie a = koszt jazdy trzech samochodów BOR, a c = koszt lotu CASĄ.
Oczywiście najtaniej jest, gdy premier jedzie od początku do końca w kolumnie BOR. Wtedy dodatkowych kosztów (poza a) nie ma żadnych.
Wariant PKP jest także tani: trzy bilety dla oficerów BOR. Gdyby premier poszła śladami Ewy Kopacz i wybrała II klasę , to trzy bilety kosztowałyby 300-360 zł. Premier jako posłanka nie płaci.
Wariant samolotem rejsowym też jest oszczędny - koszt biletów dla oficerów BOR, np. dwóch lub trzech - każdy ok. 500 zł. Premier leci za darmo.
Wariant Embraerem jest najdroższy, bo lot odrzutowcem jest drogi. Z drugiej strony gros kosztów pochłania i tak abonament za dzierżawę (25 mln zł rocznie).
Lot CASĄ Warszawa-Kraków-Warszawa według "Rzeczpospolitej" kosztuje 34 tys. Zgodnie z instrukcją HEAD dwa samoloty muszą przylecieć do Warszawy, żeby był zapasowy, a trzeci czeka z załogą w Krakowie. Wcześniej musi odbyć się tzw. oblot techniczny.
Zarówno Siemoniak, jak i Klich podkreślają, że trudno oszacować koszty CASY, zwłaszcza że prawdopodobnie wojsko nie wystawia Kancelarii Premiera faktur. "Jako wieloletni minister obrony - mówi Siemoniak - sądzę, że koszt rozpływa się w 40-miliardowym budżecie MON". Klich podkreśla, że faktycznie CASA i tak musi swoje wylatać, z panią premier czy bez.
Siemoniak zwraca jednak uwagę, że blokowanie co tydzień trzech CAS może być dla wojska problemem. Niby samolotów jest 16, ale zawsze kilka jest w remoncie w Polsce lub w Hiszpanii.
Analiza OKO.press pozwala zrozumieć, dlaczego premier Szydło lata do domu CASĄ.
Nie jest prawdą, że premier nie mogłaby jechać do domu jak normalna obywatelka. Mogłaby, ale z wyżej wymienionych powodów woli latać samolotem do przewozu wojska, ładunków, spadochroniarzy czy ewakuacji rannych.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze