Prezes NBP Adam Glapiński w swoim wystąpieniu 8 września kpił z tych, którzy obawiają się, że zabraknie zimą węgla. I uspokajał: nie ma żadnego kryzysu. O to czy kryzys jest, czy go nie ma, pytamy czterech ekspertów
Wrześniowa edycja comiesięcznej konferencji prezesa NBP Adama Glapińskiego nie przyniosła zmiany kontrowersyjnego stylu komunikacji. W przydługim monologu szef polskiego banku centralnego dryfował w kolejne dygresje. Chciał uspokajać, ale wyszła mu raczej kpina z obaw obywateli.
Już w pierwszych minutach konferencji Glapiński oznajmił, że ludzie, którzy mówią o inflacji, a nie podkreślają, że pochodzi ona z zewnątrz, są tylko „pozornie wykształceni” oraz oznajmił, że skoro ludzie nie rozumieją liczb, które podaje, to od teraz nie będzie tego robił, bo nie ma takiej potrzeby.
A ogólna sytuacja gospodarcza? Adam Glapiński uważa, że wciąż jest bardzo dobra.
„Obecnie inflacja dalej rośnie, choć znacznie wolniej niż dotychczas. Sytuacja w gospodarce jest nadal bardzo korzystna, ale widzimy coraz więcej sygnałów wyraźnego spowolnienia aktywności. Tu może taka uwaga, że w przestrzeni publicznej,
w większości mediów używane jest słowo »kryzys« w stosunku do sytuacji gospodarczej w Polsce. To jest absolutnie nieadekwatne, zarówno w języku potocznym, jak i w języku ekonomicznym, kryzys oznacza co innego
– mówił w czwartek 8 września do zgromadzonych w sali konferencyjnej NBP.
Przyjrzyjmy się w takim razie dzisiejszym warunkom gospodarczym i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: czy możemy już mówić o kryzysie?
W najprostszym tego słowa znaczeniu kryzysu rzeczywiście nie ma.
„Definicja »recesji« czyli w sensie koniunkturalnym kryzysu to spadek PKB przez dwa kolejne kwartały” – mówi nam dr Zofia Łapniewska z Polskiej Sieci Ekonomii. Ale od razu dodaje – „Choć oczywiście »kryzys« może być wielowymiarowy, a nie dotyczyć tylko koniunktury. Dlatego wydaje mi się, że prezes Glapiński wychodzi właśnie z tej definicji cykli, a tam miernikami ekonomicznymi są m.in. zatrudnienie, PKB, nakłady inwestycyjne czy dochody ludności”.
Na razie ze wspomnianym spadkiem PKB w dwóch kolejnych kwartałach nie mamy do czynienia. W drugim kwartale 2022 roku PKB zmniejszył się realnie (czyli po uwzględnieniu inflacji) o 2,3 proc. W pierwszym mieliśmy wzrost o 2,5 proc. w stosunku do ostatniego kwartału poprzedniego roku. Wiele wskazuje na to, że z recesją w postaci dwóch kwartałów spadku PKB z rzędu możemy mieć do czynienia. Analitycy skłaniają się ku temu, że rzeczywiście taka recesja nastąpi, ale jednocześnie większość z nich zakłada, że polskie PKB dosyć szybko się odbije i nie będzie się kurczyć dalej. To oczywiście dobra wiadomość.
Ale dr Łukasz Rachel z Princeton University uważa, że triumfalizm na poziomie makro jest zupełnie nieuzasadniony.
„Gospodarka zwalnia i to mocno” – mówi nam naukowiec – „W 2 kwartale PKB zwolniło o 2,3 proc. To dużo. Wskaźniki koniunktury takie jak PMI w miesiącach wakacyjnych pokazują ostre hamowanie, na poziomach porównywalnych z wielkim kryzysem finansowym w 2008 roku. A więc mamy do czynienia z wyjątkowo mocnym tąpnięciem.
Oczywiście przy stopie bezrobocia poniżej 5 poc. nie jest to jeszcze, w skali makro i z perspektywy zagregowanej gospodarki, kryzys, ale prawdopodobieństwo głębokiej recesji ze znacznym wzrostem bezrobocia jest dzisiaj większe, niż było przez ostatnie 15 lat (pomijamy tutaj pandemię, bo to zupełnie inny kryzys)”.
Prezes Glapiński był uprzejmy powiedzieć, że jego zdaniem nie mamy do czynienia z kryzysem ani z punktu widzenia ekonomicznego, ani potocznego.
Spójrzmy więc na kryzys szerzej. A istotnych wskaźników ekonomicznych jest więcej.
Jednym z nich jest bezrobocie. Tutaj dane również wyglądają dobrze. Bezrobocie rejestrowane w urzędach pracy w sierpniu wyniosło 4,9 proc. To najniższy wskaźnik od ponad 30 lat. Czy w takim razie bez głębokiej recesji w PKB i bez wysokiego bezrobocia możemy w ogóle mówić o kryzysie?
„Kryzys zazwyczaj kojarzy nam się z wysokim bezrobociem. Wysokie bezrobocie dziś nam raczej nie grozi — głównie ze względu na demografię. Ale bezrobocie to nie jedyne oblicze kryzysu” – podkreśla dr Wojciech Paczos z Cardiff University. I w rozmowie z OKO.press przypomina, że mamy dziś do czynienia z dwucyfrową i wciąż rosnącą inflacją, która obniża realną wartość oszczędności. Według niego taka sytuacja utrudnia decyzje wydatkowe i jest szczególnie dotkliwa dla najuboższych.
„Do tego pensje większości Polek i Polaków rosną już wolniej niż ceny” – kontynuuje dr Paczos – „Tymczasem bank centralny, który ma stać na straży wartości pieniądza, nie tylko nie ma planu na zatrzymanie inflacji, ale znów zaczyna udawać, że to zjawisko niegroźne i przejściowe - ta strategia nie zadziałała w 2021 i nie zadziała dzisiaj.
Zimą ceny energii wzrosną jeszcze bardziej - to znów pociągnie za sobą w górę ceny podstawowych usług i produktów, a do tego możemy mieć do czynienia z pewnymi niedoborami energii. Prawdopodobnie na przełomie roku polska gospodarka zanotuje ujemny wzrost gospodarczy”.
Dr Paczos uważa, że pomimo dobrych danych o bezrobociu, możemy dziś mówić o kryzysie, który nazywa „kryzysem kosztów życia”.
„Słowa prezesa Glapińskiego o tym, że »w żadnym wypadku nie można tego nazywać kryzysem« uważam za skrajnie nieodpowiedzialne. Wpisują się w one niestety w historię błędnych diagnoz i błędnych decyzji” – podsumowuje.
Nie jest to odosobniona opinia. Podobnie sprawę ocenia Mateusz Urban z firmy analitycznej Oxford Economics.
„Prezes Glapiński popełnia spory błąd. Kryzys ma różne oblicza i nawet jeśli nie widzimy go jeszcze w »twardych« danych. nie znaczy, że go nie ma. Zwłaszcza jeśli skupimy się na branżach najbardziej dotkniętych przez podwyżki cen energii i gazu.
Tymczasem bankier centralny z natury powinien patrzeć do przodu — ponieważ jego dzisiejsze decyzje wpłyną na sytuację gospodarczą z (czasami dość znacznym) opóźnieniem. Dlatego oczekiwałbym dyskusji na temat skali i przełożenia ryzyk na spodziewany kształt polityki monetarnej. Takie informacje przekazuje obywatelom i rynkowi np. prezydent Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Myślę, że prezes Glapiński mógłby się dużo od niej nauczyć”.
Nie najlepsze zdanie o polityce prezesa Glapińskiego ma też dr Rachel. Przyznaje, że zacieśnianie polityki pieniężnej ma na celu właśnie schłodzenie gospodarki. I dodaje:
„Spowolnienie jest potrzebne i powinno być rozumiane jako zamierzony cel polityki pieniężnej ostatniego roku. Niestety słowa prezesa Glapińskiego o tym, że sytuacja jest korzystna i nie ma żadnego kryzysu, pokazują, że bank centralny nie komunikuje się szczerze i otwarcie. Dominuje narracja, że stopy procentowe wprawdzie zbiją inflację, ale przy świetnej koniunkturze. Nie wiadomo zatem jakimi kanałami ta ciaśniejsza polityka pieniężna ma działać”.
Prof. Szarfenberg przypomina, że słowo kryzys nie jest jednowymiarowe:
„Co innego kryzys gospodarczy w PRL na przełomie lat 70. i 80., w 1981 mieliśmy do czynienia z marszami głodowymi w proteście przeciwko brakowi towarów w sklepach. A co innego kryzys początkowych lat 90. z szybkim wzrostem bezrobocia od zera do kilku milionów”.
Przykłady kryzysów – różnych od siebie – możemy też znaleźć jeszcze bliżej w czasie.
„Bardzo trudny był też czas kilku pierwszych lat XXI wieku” – przypomina naukowiec z UW – „W 2001 roku recesję mieliśmy lub nie – to zależy od przyjętej metodologii, ale w 2009 roku nie było nawet dwóch kwartałów z ujemną dynamiką PKB”.
Profesor Szarfenberg wskazuje, że dziś polska gospodarka jest w dużo lepszej kondycji niż na początku XXI wieku. A to oznacza, że powrót do dwudziestoprocentowego bezrobocia oraz do 12 proc. Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie jest bardzo mało prawdopodobny. Ale dodaje od razu:
„Nie znaczy to, że sytuacja się obiektywnie nie pogorszy i subiektywnie nie będzie ona odczuwana przez uboższe grupy jako dolegliwa. Porównania dotyczą nie poprzednich kryzysów sprzed wielu lat, ale poprzednich miesięcy czy roku. Rok 2023 będzie szczególnie ciekawy ze względu na wybory parlamentarne oraz starania partii rządzącej, aby wpłynąć na sytuację obiektywną oraz jej odczuwanie przez wyborców".
Dr Rachel uważa, że słowo „kryzys” nie jest dziś na wyrost.
„Póki co mamy do czynienia z sytuacją kryzysu, ale nie zagregowanego (jeszcze), lecz kryzysu kosztów życia - dwucyfrowa inflacja uderza nierówno i są (liczne) gospodarstwa domowe, które znajdą się w dramatycznej sytuacji, bo ich realny dochód spadnie o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent. Związany z tym jest też kryzys energetyczny, który da o sobie znać z pełną mocą zimą”.
Już teraz jednak sytuacja jest poważna, a temat najbliższej zimy dominuje w rozmowach. Polacy obawiają się, że będzie nam zimno. Gaz jest coraz droższy, nikt nie może powiedzieć, że węgla wystarczy w Polsce na całą zimę. Jeżeli węgla zupełnie braknie, to najpewniej nastąpi to w ciągu trzech zimowych miesięcy. Nawet jeśli jakiś towar będzie dostępny, to jego cena będzie rekordowa. Prognozy mówią o średnich cenach przekraczających 4 lub dochodzących do 5 tysięcy złotych za tonę.
Prezes Glapiński w swoich wystąpieniach powtarza też wielokrotnie, że inflacja jest właściwie w pełni zjawiskiem zewnętrznym, na które nie mamy w Polsce wpływu. Dr Rachel zwraca również uwagę na inny kryzys, który przeczy tym twierdzeniom:
„Mamy też do czynienia z kryzysem zaufania i oczekiwań inflacyjnych. Wszyscy mówią o inflacji, NBP nie cieszy się ogólnym zaufaniem, a inflacja jest też jedną z głównych kwestii w debacie politycznej. A to będzie powodować jej utrwalanie.
W miarę postępowania tego kryzysu zaufania i oczekiwań cena za zbicie inflacji do celu (głębokość recesji) rośnie. W pewnym momencie kryzys oczekiwań przekłada się na kryzys w skali makro. Warto więc schładzać wcześnie i stopniowo po to, żeby tego uniknąć. A jak się już gospodarkę schładza, to warto też o tym mówić otwarcie i przejrzyście”.
Takiej chłodnej i rzeczowej komunikacji próżno szukać na konferencjach Adama Glapińskiego. Przytoczmy tylko fragment z 8 września:
„Apeluję, nie dać się wcisnąć w to, że jest w Polsce jakiś straszny kryzys, że wszystko się wali, że nic nie będzie. Cukru nie będzie, czego tam. Najpierw pietruszka jakoś strasznie drożała, potem cukier. Co tam jeszcze, już nawet nie wiem. Dzisiaj się straszy, że »wungla panie nie będzie na zimę, wszyscy zmarzniemy«".
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze