Jarosław Kaczyński ogłosił wczoraj, że jego partia kontynuuje tradycję ruchu ludowego. PSL – ustami przewodniczącego Władysława Kosiniaka-Kamysza – odpowiedziało szybko, przypominając prezesowi, że jego partia planuje podnieść wiek emerytalny dla rolników ubezpieczonych w KRUS, a od stycznia w Sejmie leży ustawa rehabilitująca Wincentego Witosa
Godność rolników jest zagrożona przez plan podniesienia wieku emerytalnego rolników (...) o pięć lat, z dnia na dzień.
Prezydencki projekt ustawy, którym PiS zamierza przywrócić wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn nie zawiera propozycji podniesienia wieku emerytalnego dla rolników.
Wręcz przeciwnie - w prezydenckim projekcie planowano wykreślenie zapisu, który ograniczał prawo do wcześniejszej emerytury do tych rolników, którzy spełnili wymagania ustawy do końca 2017 roku.
Projekt prezydencki zawierał natomiast plan uchylenia art. 19a ustawy, który po odwróceniu reformy emerytalnej PO-PSL straciłby sens, ponieważ umożliwiał rolnikom otrzymywanie częściowej emerytury rolniczej w wieku, w którym po realizacji planów PiS będą mieli prawo do pełnej emerytury.
Kosiniak-Kamysz mówiłby więc nieprawdę, ponieważ prezydencki projekt jest wręcz korzystniejszy dla rolników, niż były dotychczasowe zapisy.
Nieprzychylna rolnikom jest Beata Szydło. W stanowisku rządu do prezydenckiego projektu ustawy napisano, że "w przypadku rolników indywidualnych powinno nastąpić obniżenie wieku emerytalnego, bez zachowania możliwości przechodzenia na tzw. wcześniejszą emeryturę".
Dotąd jednak sejmowa komisja Pracy i Polityki Społecznej nie rekomendowała parlamentowi przyjęcia ustawy zawierającej poprawkę zaproponowaną przez rząd, która oznaczałaby wygaszenie przywilejów emerytalnych rolników rzeczywiście z dnia na dzień - od 1 stycznia 2018 roku bowiem wiek emerytalny rolników wynosiły 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. PSL ma więc rację, że rolnicy mają prawo do obaw.
Trzeba zmazać tę haniebną plamę polskiej historii, wyrok sądu brzeskiego, który swojego bohatera, obrońcę Polski skazał na karę więzienia, wypędził z ojczyzny, skazał na emigrację, odebrał order Orła Białego. Po tylu latach ten wyrok nie został zmazany.
Słusznie natomiast Kosiniak-Kamysz wytknął PiS, że od stycznia nie umie zająć się złożonym przez PSL projektem ustawy rehabilitującym Wincentego Witosa i innych polityków skazanych w tzw. procesach brzeskich. Prezes PSL przypominał o tym posłom PiS jeszcze w sierpniu - bezskutecznie. Projekt od stycznia leży w Sejmie, wpłynęło do niego nawet stanowisko rządu i nic się nie dzieje.
Wincenty Witos - i dziesięciu innych posłów tzw. Centrolewu - zostało aresztowanych we wrześniu 1930 roku na polecenie Józefa Piłsudskiego. To czarna karta w historii marszałka, ponieważ brutalne były zarówno aresztowania, jak i sposób traktowania więźniów uwięzionych w Twierdzy Brzeskiej, których bito i którym odmawiano możliwości kontaktu z rodziną i obrońcami.
Posłowie stanęli przed sądem na przełomie 1931 i 1932 roku pod zarzutem, iż "działając świadomie, wspólnie przygotowywali zamach, którego celem było usunięcie przemocą członków sprawującego w Polsce władzę rządu i zastąpieniu ich przez inne osoby". Skazano ich na kary od 1,5 do 3 lat więzienia, a jednego uniewinniono.
31 października 1939r. prezydent Rzeczypospolitej na uchodźstwie wydał dekret o amnestii dla byłych więźniów brzeskich, w którym udzielono im "całkowitej amnestii" oraz przywrócono "wszystkie prawa obywatelskie, honorowe, godności, odznaczenia i ordery”.
Nigdy jednak nie zostały wydane odpowiednie wyroki sądowe, które rehabilitowałyby ofiary procesu brzeskiego.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze