0:000:00

0:00

"Zapewnienie sprawnego funkcjonowania TK oznacza też możliwość określania składów w sytuacjach, które nie zostały skonkretyzowane w ustawie, jak np. (...) zmiany sprawozdawcy w wyniku braku akceptacji składu co do przedstawionego projektu" - napisał sędzia-dubler i wiceprezes TK Mariusz Muszyński w swoim zdaniu odrębnym do orzeczenia Trybunału.

"Ten fragment demaskuje naruszenia praworządności w TK. Sędzia Muszyński przyznaje się do winy" - komentuje prof. Ewa Łętowska.

Idzie o orzeczenie z 22 marca 2018, w którym Trybunał Konstytucyjny umorzył postępowanie w sprawie wniosku RPO o kontrolę zmienionych ustaw przewidujących rozszerzenie ingerencji władzy w prywatność. A dokładniej - o załączone i opublikowane razem z orzeczeniem "zdanie odrębne" sędziego-dublera Mariusza Muszyńskiego.

Odnosząc się do pierwszego z argumentów należy stwierdzić, że Adam Bodnar nie ma racji pisząc o braku podstaw prawnych do dokonywania zmian w składach orzekających TK. Prezes TK to organ, który uprawniony jest do kierowania pracami Trybunału (art. 12 ust. 1 pkt 1 u.o.t.p.TK). Celem tego uprawnienia jest konieczność zapewnienia sprawnego funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. (...)

W tej sytuacji przypominam Adamowi Bodnarowi, że zapewnienie sprawnego funkcjonowania oznacza także możliwość określania składów w sytuacjach, które nie zostały skonkretyzowane w ustawie, jak np. korekty składu w sytuacji nadmiernego obciążenia poszczególnych sędziów obowiązkami sprawozdawcy, czy przedłużającego się urlopu lub zwolnienia chorobowego, powołania drugiego sprawozdawcy, zmiany sprawozdawcy w wyniku braku akceptacji składu co do przedstawionego projektu itp.

Inaczej sztywne i niewzruszalne przypisanie sprawy do jednego sędziego, mogłyby spowodować nawet brak możliwości jej rozpoznania. Podobne sytuacje są znane w praktyce trybunalskiej od początku funkcjonowania TK. Prezesa Trybunału ogranicza jedynie ustawowy wymóg ukształtowania składu zgodnie z dyspozycją art. 37 u.o.t.p.TK. Jeśli ustawa narzuca obowiązek rozstrzygnięcia określonej sprawy w pełnym składzie, nie jest możliwe skierowanie sprawy do innego składu. Także z taką sytuacją w sprawie o sygn. K 9/16 nie mieliśmy do czynienia.

Poprzedni Sejm VII kadencji wybrał 8 października 2015 roku pięciu nowych sędziów TK, choć miał prawo do obsadzenia jedynie trzech miejsc, które zwalniały się 6 listopada. Andrzej Duda nie zaprosił żadnego z pięciu sędziów na odebranie ślubowania.

Sejm VIII kadencji, w którym samodzielną większość ma PiS, uchwalił nieważność uchwał z 8 października, a następnie 2 grudnia wybrał pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Andrzej Duda zaprzysiągł ich jeszcze tej samej nocy.

W wyroku z 3 grudnia 2015 Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że prezydent ma „obowiązek niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm”. Zgadza się z tym prezydent, który w 4 grudnia 2015 roku w programie „Kawa na ławę” powiedział:

„Panie redaktorze, jeżeli chodzi o przyjmowanie ślubowania od sędziów. Prezydent Rzeczypospolitej przyjmuje ślubowanie od sędziów, którzy zostali wybrani przez Sejm, tak? Nie ma innej możliwości i nie ma możliwości jakiejkolwiek weryfikacji tych uchwał”.

Czym potwierdził bezprawność swojego działania w przypadku nie odebrania ślubów od sędziów wybranych 8 października. Nie zrobił tego do dziś, więc nie są oni dopuszczeni do orzekania. W wyroku z 3 grudnia 2015 roku TK stwierdził również konstytucyjność wyboru trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji (Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego). Oznacza to, że trzech sędziów wybranych przez PiS (m.in. Mariusz Muszyński) to tzw. „dublerzy” – według TK ich wybór nie ma skutków prawnych.

Zgodnie z Konstytucją – i wyrokiem TK, który podał wykładnię jej przepisów –

prezydent nie mógł nie przyjąć ślubowania od trzech sędziów prawidłowo wybranych przez poprzedni Sejm. Nie było mu także wolno przyjąć ślubowania od sędziów-dublerów. Złamał Konstytucję, zamiast czuwać nad jej przestrzeganiem, w dodatku wykazując się gorliwością wobec sejmowej większości.

Łętowska: pan Muszyński przyznaje się do winy

Prof. Ewa Łętowska komentuje: "Umorzenie było ustawową koniecznością, bo Adam Bodnar wniosek wycofał. Zawiera jednak kuriozalne zdanie odrębne sędziego-dublera Muszyńskiego, niezwykle emocjonalne i niegrzeczne, z postawioną tezą, że RPO sprzeniewierzył się misji i powinien być odwołany.

Opinia Muszyńskiego o Bodnarze była komentowana w kierunku »ach, jak paskudnie traktuje się RPO«.

Moim zdaniem znacznie ciekawsze jest to, że pan Muszyński ujawnił i udokumentował (w akcie urzędowym, jakim jest publikacja Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego) fakt manipulacji składami.

Co to tego były zarzuty i podejrzenia wcześniej; ale teraz mamy przyznanie się do winy i dowód, że w Trybunał Konstytucyjny narusza także pod tym względem standardy praworządnego sadownictwa.

Jest to możliwe dzięki uznaniu, że uprawnienia prezesa do »korygowania« składu pozwalają na wykluczanie ze składu orzekającego w okresie przed wydaniem wyroku sędziów, których poglądy się prezesowi nie podobają.

Normalnie powinno być tak, że się takich sędziów przegłosowuje lub cierpi ich separatum. Tu się eliminuje ze składu.

I ujawnienie oficjalne tego faktu uważam za największy sukces postanowienia TK.

Jeżeli się doda, że trwa kampania przekonywania o braku zagrożenia praworządności i deklaruje się, że TK działa dobrze, to orzeczenie nabiera szczególnej pikanterii".

To nie było zdanie odrębne

"Zdanie odrębne" Muszyńskiego budziło już wcześniej wątpliwości, bo nie było żadnym zdaniem odrębnym.

Ewa Siedlecka zwracała uwagę w OKO.press na prawny absurd tej sytuacji, bo "zdanie odrębne" to zgodnie z art. 106 ust. 3 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, opinia uzasadniająca, dlaczego dany sędzia nie zgadza się z większością głosujących. Uzasadnienie może też zawierać ocenę uzasadnienia wyroku.

Tymczasem Muszyński siedem stron uzasadnienia poświęcił wyłącznie Adamowi Bodnarowi i ocenie jego działania, nie podważając wyroku. A Trybunał Konstytucyjny opublikował to jako własne orzecznictwo.

Przeczytaj także:

Jak zmieniano składy TK

Prof. Łętowska odwołuje się w swoim komentarzu do opinii Ewy Siedleckiej, dziennikarki "Polityki", na jej opiniotwórczym "Blogu konserwatywnym".

Siedlecka objaśnia: "Sprawa dotyczyła wniosku RPO do TK, skierowanego na początku 2016 roku. Adam Bodnar miał wątpliwości, czy przepisy inwigilacyjne wprowadzonych przez PiS do kilkunastu ustaw nie naruszają Konstytucji. Było to jeszcze za rządów prezesa Andrzeja Rzeplińskiego. Do rozpatrzenia tej sprawy – jako mającej szczególne znaczenie – prezes wyznaczył pełny skład TK. Gdy prezesurę przejęła Julia Przyłębska, zdecydowała, że sprawę osądzi skład pięcioosobowy, w którym zasiądzie dwóch dublerów: Mariusz Muszyński i Lech Morawski.

We wrześniu 2017 roku RPO zwrócił uwagę na brak podstawy prawnej do dokonania tej zmiany składu orzekającego.

Zmiany można dokonać (art. 38 ust. 1 ustawy o funkcjonowaniu TK) w uzasadnionych przypadkach, zwłaszcza ze względu na przedmiot rozpoznawanej sprawy. Wtedy prezes TK może wyznaczyć sędziego sprawozdawcę, odstępując od zasady wyznaczania go zgodnie z kolejnością alfabetyczną. Ale nie może zmienić składu orzekającego z pełnego na pięcioosobowy. A wymiana sędziów w składzie może nastąpić tylko w wyniku wygaśnięcia mandatu sędziego lub wyłączenia sędziego. Na żaden z tych przypadków sędzia Przyłębska się nie powołała. Za to rozpędziła się w zmianie składu. 14 lutego 2018 roku ponownie go zmieniła, usuwając sędzię Sławomirę Wronkowską-Jaśkiewicz i powołując kolejnego dublera – Jarosława Wyrembaka.

Rzecznik złożył wniosek o wyłączenie dublerów z orzekania w tej sprawie z powodu groźby kwestionowania rozstrzygnięcia wydanego z ich udziałem jako nie-wyroku, co „może wywołać chaos w systemie prawa”. Trzyosobowy skład TK odrzucił ten wniosek. RPO wycofał więc sprawę inwigilacji z Trybunału. A dubler Mariusz Muszyński uznał to za przesłankę do odwołania Bodnara z funkcji i nadał temu swojemu postulatowi formę „zdania odrębnego do postanowienia”.

Ustawianie składu pod rozstrzygnięcie, jak u Ziobry

Siedlecka zwraca też uwagę, że zmiany składów raczej "nie są dokonywane sobie a muzom".

Powołuje się też na komentarz na Facebooku sędziego SN Stanisława Zabłockiego, który zwrócił uwagę na zdumiewającą argumentację Muszyńskiego w sprawie prawa prezesa TK do zmian w składach.

Siedlecka cytuje kluczowy fragment opinii Muszyńskiego, że prezes Trybunału ma prawo w ramach swojej odpowiedzialności za sprawność pracy Trybunału do "zmiany sprawozdawcy w wyniku braku akceptacji składu co do przedstawionego projektu [rozstrzygnięcia]”.

"A więc Mariusz Muszyński, człowiek, który w Trybunale Konstytucyjnym sprawuje funkcję wiceprezesa, stwierdza, że prezes ma prawo ni mniej, ni więcej, tylko wpływać na rozstrzygnięcie wydane przez Trybunał za pomocą manipulacji składem sądzącym - stwierdza Siedlecka. -

Czyli w Trybunale Konstytucyjnym wprowadzono standardy identyczne jak w prokuraturze Zbigniewa Ziobry: jeśli prokurator-referent nie prowadzi sprawy w kierunku pożądanym przez najwyższe kierownictwo – po prostu mu się ją odbiera.

W przypadku postępowania w sprawie odmowy publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego przez premier Beatę Szydło trzeba było zmienić czterech prokuratorów, by osiągnąć pożądany efekt: umorzenie” - przypomina Siedlecka.

Wypełnijmy ostatnią wolę Wiktora Osiatyńskiego. Wesprzyj projekt naszej Fundacji https://pomagam.pl/archiwum

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze