0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

“W prezydenckim projekcie zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, są dwa rozwiązania, o których mało się mówi, a które uważam za niesłychanie niebezpieczne” - mówi OKO.press prof. Ewa Łętowska – pierwsza polska rzecznik praw obywatelskich (1987–1992), sędzia NSA (1999-2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011), członkini Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

Oba rozwiązania dotyczą skargi nadzwyczajnej, którą w ciągu trzech lat od wejścia w życie ustawy będzie można złożyć od każdego prawomocnego orzeczenia sądu każdej instancji - od sądu rejonowego po Najwyższy. I to z ostatnich 20 lat, co oznacza, że może to dotyczyć nawet 200 milionów orzeczeń (w 2016 roku toczyło się w polskich sądach ponad 15 milionów spraw).

Od 2020 roku wyroki będą wzruszalne przez pięć lat po ich zapadnięciu.

Skargi będzie rozpatrywać nowo powołana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Zapełnią ją najprawdopodobniej nowo wybrani sędziowie. Jeśli wejdzie w życie prezydencki projekt zmiany ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, mianować ich będzie prezydent na wniosek KRS, w którym większość zdobędą nominaci PiS.

Obywatel, który zechce z takiej skargi skorzystać, będzie musiał skorzystać z pośrednictwa:

  • Prokuratora Generalnego (czyli Zbigniewa Ziobry),
  • Prezesa Prokuratorii Generalnej,
  • Rzecznika Finansowego,
  • Przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego,
  • Rzecznika Praw Obywatelskich,
  • Rzecznika Praw Dziecka,
  • Rzecznika Praw Pacjentów,
  • 20 senatorów lub 30 posłów (ale tylko za zgodą marszałka Sejmu lub marszałka Senatu – dziś należących do PiS).

Parlamentarzyści i aferzyści

“Zgodnie z przepisem wprowadzającym ustawę w ciągu trzech lat od jej wejścia w życie każdy wyrok, każdego sądu może być wzruszony w trybie nadzwyczajnym przez wniesienie skargi nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego - mówi OKO.press prof. Łętowska. - To jest przepis motywowany koniecznością naprawienia pomyłek sądowych, rażących niesprawiedliwości i wszystkich błędów wymiaru sprawiedliwości, które były teraz szeroko piętnowane.

Ten przepis zawiera w sobie pewną pułapkę.

Mianowicie wśród podmiotów uprawnionych do wnoszenia skarg do Sądu Najwyższego są wymienione grupy parlamentarzystów: 20 senatorów lub 30 posłów. Muszą oni ten wniosek przekazać jeszcze marszałkowi Senatu lub Sejmu do wglądu.

Obawiam się, że może dojść do sytuacji podobnej do przemysłu reprywatyzacyjnego, polegającego na tym, że środowiska adwokackie wymuszały pojawianie się w sądach spraw korzystnych dla różnego rodzaju aferzystów. Tak samo i teraz kręgi zamożnych osób, które zostały skazane, runą na grupy parlamentarzystów, by je wykorzystać.

Parlamentarzyści nawet nie będą wiedzieli, że za pięknie napisanym wnioskiem, powołującym się na różnego rodzaju okoliczności, niewątpliwie mieszczące się w zamyśle ustawy, kryją się zupełnie nieprzyjemne, korupcyjne w gruncie rzeczy sytuacje.

Zgodnie z art. 86 prezydenckiego projektu ustawy o SN “Od każdego prawomocnego orzeczenia kończącego postępowanie w sprawie, może być wniesiona skarga nadzwyczajna, jeżeli jest to konieczne dla zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej i:

1) orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji,

2) orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie,

3) zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego – a orzeczenie nie może być uchylone lub zmienione w trybie innych nadzwyczajnych środków zaskarżenia”.

Dlatego myślę, że należy uważnie zastanowić się nad tym rozwiązaniem. A bardzo mnie niepokoi także to, że, jak się dowiedzieliśmy, projekty ustaw były popierane za pomocą list podpisanych in blanco. Czy w tym wypadku też składane byłyby gotowe podpisy in blanco, po to by je wykorzystać w jakiejś sprawie? To po prostu otwarcie wrót do działalności korupcyjnej.

Sąd Najwyższy pod kontrolą Trybunału Konstytucyjnego

Drugi przepis, który uważam za niebezpieczny, to możliwość ograniczenia SN w zakresie rozstrzygania kwestii konstytucyjnych. Co do tego, że Sąd Najwyższy rozstrzyga sam kwestie konstytucyjne, nie ma żadnych wątpliwości. Otóż tutaj pojawił się przepis, według którego Sąd Najwyższy przy rozpatrywaniu skargi nadzwyczajnej uzna, że “przyczyną naruszenia przez orzeczenie zasad lub wolności i praw człowieka i obywatela, określonych w Konstytucji, jest niezgodność ustawy z Konstytucją, występuje z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego”. To nie znaczy, że może je zadać - jak obecnie - ale że musi.

Upatruję w tym ograniczenia dotychczasowej możliwości sprawowania kontroli konstytucyjności przez Sąd Najwyższy, a pośrednio również przez inne sądy - mówi prof. Łętowska”.

Ewa Łętowska wielokrotnie - od lat - podkreślała, że przestrzegania konstytucyjności przepisów mogą pilnować także sądy powszechne, co nabiera szczególnego znaczenia po opanowaniu przez PiS Trybunału Konstytucyjnego. Prof. Łętowska pisała:

"Od zawsze stałam na stanowisku (mam dowody na piśmie), że sądy powszechne i administracyjne mogą w wyjątkowych wypadkach i działając rozważnie, odmówić w konkretnej sprawie stosowania ustawy lub innego aktu normatywnego, który uznają za niezgodny z Konstytucją. Skoro zaś mogą to robić sądy powszechne, to tym bardziej jest do tego uprawniony Sąd Najwyższy".

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze