O sprawach obywateli ma decydować nowy SN, w którym większość będą mieli sędziowie wybrani przez upolityczniony KRS, z udziałem ławników, którzy też będą wybrani przez polityków, a 65-letni sędzia będzie musiał liczyć na dyspensę prezydenta, by służyć Polsce dalej. Prezydenckie pomysły są niekonstytucyjne, niebezpieczne
Prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, zasiadający w Radzie Programowej Archiwum Osiatyńskiego*, komentuje dla OKO.press prezydenckie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym przedstawione 25 września 2017.
O sposobie mianowania sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa
Zgodnie z europejskimi standardami – rekomendacjami Rady Konsultacyjnej Sędziów Europejskich, Europejskiej Sieci Rad Sądowniczych, zaleceniami Komisji Weneckiej, OBWE – przynajmniej połowa składu ciał takich jak KRS powinna być sędziowska i mianowana przez sędziów, a nie przez polityków. Politycy mają bowiem konstytucyjnie zapewniony udział w KRS.
W pierwotnym prezydenckim projekcie ustawy o KRS pojawia się
zadziwiająca idea, że Prezydent, czyli polityk, który też ma swojego przedstawiciela w KRS, w nowym systemie staje się „bezpiecznikiem” przed nadużyciami innych polityków.
W razie gdy Sejm nie wybierze członków Rady, on wybiera jej skład.
Prezydent Duda przyznał pośrednio, że wie, iż wybieranie przez niego, czyli polityka, sędziów do KRS jest niekonstytucyjne. Ale czym w zasadzie różni się to, że sędziów KRS ma wybierać Sejm?
W obu przypadkach wybierają ich przedstawiciele władzy – odpowiednio władzy ustawodawczej i władzy wykonawczej, czyli politycznej. I to decyduje o niekonstytucyjności projektu. Mamy tu wspólny mianownik.
Na popołudniowym spotkaniu z przedstawicielami klubów parlamentarnych 25 września 2017, prezydent Duda zaproponował z kolei, że jeśli Sejm nie wybierze kandydata do KRS większością 3/5, w kolejnym etapie każdy poseł będzie mógł zagłosować tylko na jednego kandydata.
To równie niekonstytucyjny i niebezpieczny pomysł. Wprowadzenie tego rozwiązania oznacza pogwałcenie niezależności sądownictwa. O składzie KRS, a w konsekwencji o tym, kto zostanie sędzią - decydować będą tylko politycy, tym razem bez Prezydenta.
Z arytmetyki sejmowej wynika, że wystarczy 30 posłów, żeby mieć swojego sędziego - przedstawiciela w KRS! Tak oto posłowie mają podzielić się swoją zdobyczą sądową – proporcjonalnie do liczby miejsc w parlamencie.
O powołaniu w Sądzie Najwyższym Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych
Ustawy o KRS i SN należy rozpatrywać łącznie – rozwiązania, które dotyczą Sądu Najwyższego można ocenić tylko w świetle zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa.
Moja ocena powołania nowej izby, Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, mogłaby być inna, gdyby ta izba powstała w ramach obecnego Sądu Najwyższego, czyli SN, którego skład jest zgodny z Konstytucją.
Ocena będzie odmienna jeśli tę izbę powoła SN wybrany przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa – a takie upolitycznienie przewiduje prezydencki projekt ustawy o KRS.
Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie nowych izb oznacza zwiększenie liczby sędziów SN i to jest istotna zmiana, zwłaszcza, że około połowa obecnych SSN zostanie odsunięta od orzekania. Oznacza, że
o sprawach obywateli będzie decydować nowy SN, w którym większość będą mieli sędziowie wybrani przez upolityczniony KRS, z udziałem ławników, którzy też będą wybrani przez polityków - senatorów. To bardzo niepokojące.
Wyodrębnienie Izby Dyscyplinarnej w SN nie jest z zasady ani dobre, ani złe. Dzisiaj SN spełnia funkcje dyscyplinarne bez wyodrębnienia izby.
Pytanie, jak nowa Izba będzie orzekać, gdy będą w niej zasiadać sędziowie wybrani przez polityków pośrednio oraz z udziałem ławników wybranych przez polityków bezpośrednio. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takiego rozwiązania. Widzę w nim realne zagrożenie dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Sędzia, który wyda orzeczenie nie po myśli polityków, może być bardzo łatwo i szybko usunięty z zawodu albo w inny sposób ukarany dyscyplinarnie przez izbę od tych samych polityków zależną.
O instytucji skargi nadzwyczajnej
Na wprowadzenie skargi nadzwyczajnej patrzę jako procesualista (prawnik specjalizujący się w prawie procesowym – przyp. red.) i jako orzekający sędzia.
W polskim systemie prawnym mamy wiele środków zaskarżenia, w tym nadzwyczajnych środków zaskarżenia, które pozwalają wyeliminować błędy procesowe. Mamy:
Po co nam kolejny środek prawny w systemie krajowym?
Na co najczęściej (nie bez racji) narzekają obywatele w polskich sądach? Na długość i przewlekłość postępowania. Tymczasem zastosowanie każdego dodatkowego środka zaskarżenia oznacza przedłużania postępowania.
Po co idziemy do sądu? Po to, żeby sprawa została rozstrzygnięta, żebyśmy wiedzieli, że stan ukształtowany przez sąd jest ostateczny. Chcemy wiedzieć, czy możemy wydać zasądzone nam pieniądze, czy mamy prawo do zajmowanego mieszkania, gdzie jest granica naszej działki, którą możemy oddać komuś w użytkowanie, czy jesteśmy skazani, czy nie. Chodzi o pewność prawa, przewidywalność.
Nic na razie nie wiemy o tym nowym środku zaskarżenia.
Nie wiemy, jak daleko wstecz ma działać skarga nadzwyczajna – 10, a może 20 lat? Oznaczałoby to brak stabilności i pewności prawnej w naszym państwie. A w zamian chaos prawny i zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa prawnego.
Pytanie, komu chcą pomóc rządzący. Może chodzi o możliwość skasowania jakiegoś orzeczenia w procesach o charakterze politycznym? Ale tylko zgaduję, nadal nie mamy projektu ani uzasadnienia. Z tej skargi może chętnie korzystać Minister Sprawiedliwości/Prokurator Generalny.
Skarga nadzwyczajna jest przedstawiana jako element prezydenckiego pakietu prospołecznego. Obawiam się, że w praktyce będzie mógł z niej skorzystać jedynie ten, kto może liczyć na przychylność polityków.
Dzisiaj każdy, kto wnosi skargę kasacyjną musi mieć adwokata – idzie do przedstawiciela zawodu zaufania publicznego, który ma obowiązek powiedzieć, czy istnieje prawna podstawa do wniesienia kasacji w sprawie. Czy taką samą wiedzą będzie dysponować na przykład skrzyknięta grupa 30 parlamentarzystów najczęściej bez fachowej wiedzy prawniczej?
O udziale Prezydenta w procedurze decydowania o umożliwieniu sędziom orzekania po 65. roku życia
Jako sędzia i prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” chcę podkreślić, że sędziowie nie chcą być traktowani w sposób specjalny, lecz tak jak wszyscy inni służący Rzeczpospolitej. Czy jeśli poseł lub minister przekroczy 65. rok życia, zwraca się do kogokolwiek organu z prośbą, żeby wyraził zgodę, czy dalej może być posłem lub ministrem?
Dlaczego sędziowie mają liczyć na przychylność polityków, jeśli nadal chcą kontynuować swoją służbę Rzeczpospolitej?
W przypadku sędziów sądów powszechnych na gruncie nowej ustawy o sądach powszechnych będzie to przychylność Ministra Sprawiedliwości/Prokuratora Generalnego. W przypadku sędziów Sądu Najwyższego na gruncie projektu prezydenckiego o SN będzie to przychylność Prezydenta, również polityka. Dodam, że Prezydent na gruncie obowiązującej Konstytucji z 1997 roku nie ma żadnej legitymacji, aby w tej kwestii decydować.
Konstatacja jest jedna. W państwach gdzie prawo i trójpodział władzy traktuje się poważnie, zmiany ustrojowe są prowadzone w ramach Konstytucji oraz w wyniku transparentnych i wnikliwych debat społecznych.
W Polsce jest inaczej.
* Archiwum Osiatyńskiego to „żywe archiwum” – obywatelskie centrum analiz prawnych oraz społeczność ludzi zaangażowanych w budowanie Polski praworządnej, w której władza działa w granicach prawa, dla dobra publicznego, przestrzegając praw i wolności obywatelskich oraz zobowiązań międzynarodowych.
Bądź na bieżąco z dyskusją o reformie wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Portal Archiwum Osiatyńskiego rusza w październiku 2017. Już teraz śledź Archiwum Osiatyńskiego w mediach społecznościowych: Twitter, Facebook, Linkedin i zapisz się do newslettera.
Komentarze