Skarga nadzwyczajna to środek, który dubluje rozwiązania istniejące, destabilizuje porządek prawny, czyni z Polski kraj prawnie nieprzewidywalny i daje politykom kolejne narzędzie wpływu na sądownictwo. Zamiast leczyć bolączki wymiaru sprawiedliwości, powiększa główny problem, ponieważ przedłuża i tak już długo trwające postępowania sądowe
Kryteria złożenia skargi nadzwyczajnej są tak ogólne, że organ polityczny, jakim jest np. Prokurator Generalny, może użyć jej do działania o charakterze zemsty politycznej. Nagromadzenie w przepisach dotyczących skargi niedookreślonych terminów, takich jak „rażący”, „istotne” czy „oczywiście”, będzie skutkować uznaniowością w ich stosowaniu - pisze prof. Marcin Matczak* w analizie przygotowanej dla Archiwum Osiatyńskiego.
Archiwum Osiatyńskiego to “żywe archiwum” – obywatelskie centrum analiz prawnych oraz społeczność ludzi zaangażowanych w budowanie Polski praworządnej, w której władza działa w granicach prawa, dla dobra publicznego, przestrzegając praw i wolności obywatelskich oraz zobowiązań międzynarodowych. Prof. Matczak jest członkiem Rady Programowej Archiwum. Więcej przeczytasz- tutaj.
Oto tekst analizy prof. Marcina Matczaka:
Uchwalona 8 grudnia 2017 przez Sejm [Senat - 15 grudnia, podpisana przez prezydenta - 21 grudnia, wchodzi w życie 1 kwietnia 2018 - red.] ustawa o Sądzie Najwyższym wprowadziła do polskiego systemu prawa skargę nadzwyczajną: nowe narzędzie, pozwalające jeszcze raz rozpatrzyć sprawę prawomocnie osądzoną. Jak uzasadniał wprowadzenie skargi Prezydent RP, pozwoli ona na usunięcie z obiegu prawnego rażąco niesprawiedliwych wyroków, wydanych przez sądy.
Skargi nadzwyczajne rozpatrywać będzie powołana zupełnie od zera Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, do której sędziów będzie mianować nowo powołana, wybierana przez polityków Krajowa Rada Sądownictwa.
W efekcie sprawę, którą z jakiegoś powodu będzie chciał na nowo osądzić polityk, rozstrzygną sędziowie mianowani przez polityków.
Kiedy? Jak będzie działać nowa skarga? Będzie działać i w przeszłość, i w przyszłość.
Dzięki niej możliwe będzie ponowne osądzenie prawie wszystkich spraw zakończonych w ciągu ostatnich 20 lat, czyli od roku 1997, w którym uchwalono polską Konstytucję.
Podobnie w przyszłości możliwe będzie złożenie skargi nadzwyczajnej od prawie każdego ostatecznego wyroku sądu. Wyjątkiem będą sprawy rodzinne, co oznacza, że nie będzie można na nowo rozpatrzyć np. zakończonej sprawy rozwodowej.
Kto? Skargi nadzwyczajnej nie będzie można złożyć samemu. Składać ją będzie odpowiedni organ, np. Prokurator Generalny albo Rzecznik Praw Obywatelskich, do którego zainteresowany będzie musiał złożyć wniosek. Co ważne, te organy będą mogły złożyć skargę także bez wniosku, a więc wtedy, kiedy żadna ze stron nie chce kwestionować wcześniejszego rozstrzygnięcia sądu.
Dlaczego? Powody wystąpienia ze skargą są natomiast zakreślone dość ogólnie. Można ją złożyć, jeżeli jest to konieczne dla zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej, a jednocześnie kwestionowane rozstrzygnięcie sądowe narusza zasady lub prawa i wolności konstytucyjne, orzeczenie w sposób rażący narusza prawo lub kiedy istotne ustalenia dokonane przez sąd są oczywiście sprzeczne z dowodami zebranymi w sprawie. Nagromadzenie w przepisach dotyczących skargi niedookreślonych terminów, takich jak „rażący”, „istotne” czy „oczywiście”, będzie skutkować sporą uznaniowością w ich stosowaniu.
Dlaczego skarga nadzwyczajna to złe rozwiązanie? Na pozór skarga nadzwyczajna może wydawać się rozwiązaniem dobrym:
Czy nie jest dobrym pomysłem umożliwienie ludziom jeszcze jednego osądzenia ich sprawy, skoro wcześniejsze osądzenie było niesprawiedliwe? Otóż nie, i to co najmniej z pięciu powodów, które przedstawiam poniżej.
Po pierwsze, skąd wiadomo, że kolejne rozpatrzenie sprawy zakończy się wreszcie sprawiedliwym wyrokiem?
Sprawy sądowe są rozpatrywane co najmniej dwa razy w kolejnych instancjach, i kiedyś muszą się skończyć. Skarga nadzwyczajna spowoduje ponowne rozpatrzenie sprawy, które także zakończy się jakimś rozstrzygnięciem. Co wtedy, jeśli także ono będzie niesprawiedliwe? Ustawa pozwala właściwie skargę wnosić w nieskończoność – ogranicza możliwość jej wielokrotnego składania w odniesieniu do tego samego orzeczenia, nie w tej samej sprawie, w której wydane zostanie nowe orzeczenie. Mamy więc ryzyko regresu ad infinitum. Dodatkowo,
szansa, że rozstrzygnięcie sprawy zakończonej wiele lat temu, kiedy świadkowie nie żyją, albo ich pamięć się zatarła, albo kiedy dokumenty zaginęły, jest wątpliwa.
W ten sposób skarga nadzwyczajna staje się narzędziem nieodwracalnej zmiany wyroków, niegwarantującej wcale sprawiedliwości.
Po drugie, kryteria złożenia skargi nadzwyczajnej są tak ogólne, że organ polityczny, jakim jest np. Prokurator Generalny, może użyć jej do działania o charakterze zemsty politycznej.
Tylko on zdecyduje, które z wyroków mogą zostać wzruszone - mogą być to wyroki, w których wygrali przeciwnicy polityczni obecnej władzy albo wyroki, w których jakieś prawa uzyskali zagraniczni inwestorzy, z którymi obecnie spiera się rząd. Czy jest lepsze narzędzie nacisku w takich negocjacjach niż groźba zmiany prawomocnego, ważnego dla drugiej strony wyroku?
Jeśli myślisz, że wygrałeś spór sądowy z państwem, nigdy nie możesz być tego pewien, bo spór taki można otworzyć na nowo.
Co więcej, po wprowadzonych właśnie zmianach w sądownictwie sprawę skargi nadzwyczajnej rozpatrzy powołana zupełnie od zera Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, do której sędziów będzie mianować nowo powołana, wybierana przez polityków Krajowa Rada Sądownictwa. W efekcie
sprawę, którą z jakiegoś powodu będzie chciał na nowo osądzić polityk, rozstrzygną sędziowie mianowani przez polityków. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności!
Po trzecie, ponowne osądzania spraw już zamkniętych ogromnie zdestabilizuje polski porządek prawny.
Podstawową wartością państwa prawa jest zaufanie do niego, a więc także zaufanie, że ostateczne rozstrzygnięcie sądowe jest rzeczywiście ostateczne. Tymczasem w świecie skargi nadzwyczajnej ostateczne rozstrzygnięcie nie jest ostateczne.
Oznacza to, że mimo przejścia bardzo długiej drogi sądowej wygrany nie może być pewien, jaka jest jego sytuacja prawna, ponieważ sprawa może zostać w ciągu pięciu lat otwarta na nowo i ciągnąć się znowu przez długi czas.
Jeżeli 15 lat temu wygrałeś spór o ziemię z sąsiadem i zbudowałeś na niej dom, nie możesz spać spokojnie. Jeśli jesteś przedsiębiorcą, który kiedyś wygrał z państwem spór o zapłatę, być może teraz, po wielu latach, będziesz musiał te pieniądze oddać.
Możliwość otwarcia spraw z ostatnich 20 lat powoduje, że Polska staje się jednym z najbardziej niepewnych prawnie państw europejskich, co zdecydowanie obniża naszą atrakcyjność jako miejsca inwestycji. Jeśli inwestor zagraniczny wie, że nie może być pewien nawet ostatecznego i prawomocnego rozstrzygnięcia sądowego, to wie, że niczego nie może być pewien. I dwa razy zastanowi się, czy nie lepiej zainwestować w Czechach, na Litwie czy na Słowacji, gdzie po rozstrzygnięciu sądu może spać spokojnie.
Po czwarte, idea skargi nadzwyczajnej jest pełna hipokryzji, w sposób oczywisty jeszcze bardziej przedłuży toczące się sprawy.
W sytuacji, w której największą bolączką polskiego sądownictwa są przedłużające się postępowania, Prezydent proponuje dodanie kolejnej instancji takiego postępowania, która w sposób oczywisty sprawy jeszcze bardziej przedłuży i bardzo obciąży sądy, które po ewentualnym uchyleniu wyroku przez SN będą sprawę ponownie rozstrzygać.
W sytuacji, kiedy polski system prawny zawiera narzędzia pozwalające naprawić w wyjątkowych sytuacjach błędy zamkniętych postępowań sądowych, twierdzi się, że tylko nowa skarga nadzwyczajna jest w stanie to zrobić.
Czy przypadkiem tylko zapomina się o instytucji wznowienia postępowania, o skardze konstytucyjnej, czy też o prezydenckim prawie łaski?
Po piąte, choć wokół zmian w sądownictwie ciągle powtarza się nieelegancko, że mają one „oderwać od koryta” prawnicze elity, instytucja skargi nadzwyczajnej wręcz przysporzy prawnikom klientów, a więc i okazji do zarobku.
Mimo że skargę wnoszą instytucje, nie obywatele, jest jasne, że wiele wniosków do Prokuratora Generalnego lub RPO o wystąpienie ze skargą przygotują prawnicy. To oni będą analizować akta dawno zamkniętych spraw, aby pomóc klientowi wykazać, że zasługuje on na nadzwyczajne zaskarżenie swojej sprawy.
Jeśli nawet niewielka cząstka z wielu milionów spraw rozstrzygniętych w ostatnich 20 latach zostanie przeanalizowana i wstępnie oceniona przez prawników, wykreuje to dla nich olbrzymi rynek.
Podsumowując, skarga nadzwyczajna to środek, który dubluje rozwiązania już istniejące, destabilizuje polski porządek prawny, czyni z Polski kraj prawnie nieprzewidywalny i daje politykom kolejne narzędzie wpływu na sądownictwo. Jednocześnie zamiast leczyć bolączki polskiego wymiaru sprawiedliwości, powiększa główny problem, ponieważ przedłuża i tak już długo trwające postępowania sądowe i obciąża dodatkowo już bardzo obciążone sądownictwo.
Jednocześnie nie daje żadnej gwarancji, że ponowne rozstrzygnięcie sprawy będzie wreszcie sprawiedliwe. Ze względu na powyższe cechy, skarga nadzwyczajna jest w najlepszym wypadku nieprzemyślana, a w najgorszym może być bardzo groźna.
* Prof. dr hab. Marcin Matczak - prawnik, profesor nadzwyczajny Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista w zakresie teorii prawa, związany z Centrum Badań nad Prawem i Społeczeństwem Uniwersytetu Oksfordzkiego, radca prawny, członek Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego
Autor zrezygnował z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press
Komentarze