W tym roku mija dokładnie osiemdziesiąt lat, od kiedy niemiecki politolog Ernst Fraenkel (1898-1975) napisał swoją słynną książkę The Dual State. A Contribution to the Theory of Dictatorship. We współczesnej literaturze ta praca uchodzi, obok Korzeni totalitaryzmu Hannah Arendt i Behemotha Franza Neumanna, za najbardziej wnikliwą i trafną analizę istoty systemu państwa i prawa Trzeciej Rzeszy.
Fraenkel ukończył ją wprawdzie z konieczności na emigracji w Stanach Zjednoczonych w połowie 1940 roku i następnie wydał drukiem w języku angielskim na początku 1941 roku, ale pewien szkic jego bardzo trafnej diagnozy powstał jeszcze w Niemczech w połowie lat 30.
W języku niemieckim dzieło ukazało się jednak dopiero w 1974 roku, ale nosiło bardzo charakterystyczny, nieco inny niż w pierwotnej wersji angielskiej, podtytuł: Doppelstaat. Recht und Justiz im „Dritten Reich”.
Rzeczywiście, już spis treści The Dual State pokazuje, że chodzi nie tyle o dyktaturę nazistowską w ogóle, chodzi o teorię i praktykę trzech elementów w warunkach tej dyktatury:
po pierwsze, system prawa i wymiaru sprawiedliwości;
po drugie, konieczne przekształcenia w nauce prawa;
po trzecie wreszcie, rzeczywiste funkcjonowanie prawa i wymiaru sprawiedliwości.
Podwójne państwo
Jednak główny tytuł, zarówno w wersji angielskiej, jak i niemieckiej, jest identyczny: Podwójne państwo (The Dual State, Doppelstaat).
Szczególna wartość dzieła Fraenkela polega bowiem głównie na pokazaniu pewnego specyficznego fenomenu: oto na gruzach stopniowo demontowanej Republiki Weimarskiej powstaje Trzecia Rzesza i
rozpoczyna proces równoległego funkcjonowania dwóch państw, a właściwie dwóch porządków polityczno-prawnych.
Jeden zachowuje teoretyczne normatywne pozory jakiejś minimalnej instytucjonalnej i proceduralnej kontynuacji, drugi paralelnie buduje jednak zupełnie inny i nowy system.
Prima facie [na pierwszy rzut oka -red] jedno, w rzeczywistości dwa państwa.
Ernst Fraenkel analizował oczywiście konkretne państwo w ściśle określonym czasie – Niemcy w latach 1933-1938. Gdybyśmy jednak z jego tekstu usunęli wszystkie elementy pozwalające na identyfikację fenomenu „podwójnego państwa” w czasie i w przestrzeni, to można by się pokusić o pewien eksperyment myślowy, z całą świadomością towarzyszących mu niebezpieczeństw.
Mechanizm demontażu
Spróbujmy więc spojrzeć na wnikliwą analizę Fraenkela za pewną, operując metodologią Johna Rawlsa z jego Teorii sprawiedliwości, zasłoną niewiedzy (veil of ignorance).
Nie wiemy jakich konkretnych wydarzeń historycznych dotyczy The Dual State, interesuje nas tylko pewien mechanizm demontażu państwa prawa. A później wyjdźmy zza tej zasłony i spróbujmy skonfrontować to, co nam przedstawił autor, z tym, czego my sami współcześnie chcemy i oczekujemy zważywszy na nasze historyczne doświadczenia.
Być może z przerażeniem odkryjemy wówczas, że mimo gigantycznego dysonansu między tymi dwiema perspektywami,
ktoś współcześnie w sposób anachroniczny proponuje nam jednak, świadomie czy nie, ponowne życie w „podwójnym państwie”.
W ramach tak skonstruowanego eksperymentu myślowego moglibyśmy zacząć czytać The Dual State jakby á rebours jako swoisty instruktaż realizacji następującego procesu: jak stopniowo wygasić – by użyć sformułowania prof. Ewy Łętowskiej – demokratyczne państwo prawa i zastąpić je zupełnie innym porządkiem polityczno-prawnym.
Wskażmy tylko na kilka elementów wynikających w tym instruktażu z niektórych rozdziałów dzieła Ernsta Fraenkla. Co trzeba zrobić?
Po pierwsze, należy zmieniać podejście do istoty prawa: nie chodzi o normy, chodzi o konieczne bieżące prerogatywy władzy.
Po drugie, należy stopniowo znosić wszelkie konstytucyjne, a z czasem i ustawowe ograniczenia tak pojętych prerogatyw władzy, zwłaszcza władzy policyjnej.
Po trzecie, należy wyeliminować środki jakiejkolwiek sądowej kontroli wykonywania przez władzę jej prerogatyw.
Po czwarte, decydująca rolę w wykonywaniu władzy powinna mieć rządząca partia.
Po piąte, celem prawa pojętego w kategoriach prerogatyw władzy powinna być polityka.
To tyle na początek jako zachęta do pogłębionej lektury The Dual State. Do napisania tego krótkiego felietonu paradoksalnie skłoniła mnie jednak nie tylko okrągła rocznica powstania tego dzieła.
Druga przyczyna jest znacznie bardziej banalna, chociaż napawająca swoistym wstydem. Gościli bowiem parę dni temu w Polsce przedstawiciele Komisji Weneckiej i byli bardzo różnie przyjmowani. Różnie, ponieważ przyjechali do „podwójnego państwa”.
*Jerzy Zajadło – prof. dr hab., filozof prawa, kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego, Laureat nagrody im. Edwarda J. Wendego (2017), członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.
Podwójne państwo zaczęło się tworzyć w epoce upadku. A najwyższy stopień zorganizowania osiągnęło w czasie II WW jako Państwo Podziemne. W latach 90 -tych pewna pani prowadząca sklep odzieżowy powiedziała do red. Michalkiewicza : ''Dla mnie PRL skończy sie gdy nie będę musiała mieć podwójnego magazynu towarów''. Dziś mamy oficjalne, bandyckie państwo III RP z ''ich'' sądami, administracją i policją, która we Wrocławiu zakatowała paralizatorem skutego kajdankami chłopaka koleżanki mej najmłodszej pasierbicy. I mamy państwo nieoficjalne z podziemną gospodarką (''szara strefa''), mediami (TV internetowe), zalążkiem armii (grupy rekonstrukcyjne, WOT), edukacją (''homeschooling'), medycyną (zielarze, bioenergoterapeuci) czy wywiadem (kelnerzy od Sowy & friends 🙂 )
super. ale to nie o tym. nawet w przybliżeniu, jest książka Fraenkla. Do czytania "młody" rewolucjonisto. wszystko jeszcze przed tobą
Wiem za to o co chodzi autorowi artykułu z OKO – że ''demokracja'' jest wtedy gdy sądy i Trybunał Konstytucyjny są platformerskie a nie pisowskie 😉 TKM…. ''Gazeta Wyborcza'' z 26 VI 2015 r. , autor : Ewa Siedlecka (lubię cytować wraże media 🙂 ) : ''To, co zrobiono z prezydencką ustawą o Trybunale Konstytucyjnym w Sejmie, jest żenujące. Posłowie skupili się nie na tym, żeby przyjąć rozwiązania, dzięki którym Trybunał będzie jak najlepszym organem kontrolującym uchwalane przez nich prawo, ale by zachować nad Trybunałem jak najwięcej kontroli. Nie zgodzili się, by kandydatury do TK mogły zgłaszać gremia prawnicze, bo wtedy można by porównać jakość tych kandydatów z forsowanymi przez polityków. Smutne, że tylko PiS i okolice głosowały za większą demokratyzacją wyboru sędziów. Posłowie usiłowali obniżyć do poziomu śmieszności, wymagania na sędziego TK. (..).''
plus
Totalitarian Dictatorship and Autocracy z1956 r. ksiażka z Brzezinskego i Friedricha. (Brzeziński, do końca zresztą – zmarł w 2017 r. – był bardzo krytyczny wobec PiSu. )
Nikt w tej wojence nie ma racji. W tym sęk . Prezes jednej z partii , poseł : ''W tej całej awanturze najmniej oczywiście chodzi o sądy, sędziów i wymiar sprawiedliwości.
Nikt rozsądny nie wątpi, że polskie sądownictwo wymaga radykalnej reformy, że jest zabagnione pod każdym względem. PiS, w oparciu o większość w Sejmie, Senacie i o Prezydenta miał na taką radykalną reformę cztery, długie lata 2015-2019.
Nie zrobił jej, nawet de facto jej nie zaczął. Zamiast reformy systemu działania, zamiast zacząć osuszać bagno, postanowili dokonać korekty kadrowej. Wpuścili do bagna swój strumyk. Efekt spodziewany – nic nie działa lepiej, „smród” się tylko potęguje.
W sprawie kluczowego wymiaru sprawiedliwości, w sprawie od której bracia Kaczyńscy rozpoczynali swoją drogę do sukcesu w latach 2000-2001, PiS wykazał zupełny brak pomysłu, woli i chęci zmiany systemu. Opowieści, że się nie udało bo „ulica i zagranica” można włożyć między bajki. Robili co chcieli, przepychali co im się żywnie podobało, zwłaszcza po przejęciu Trybunału Konstytucyjnego. Mieli i wciąż jeszcze mają wszelką, potrzebną władzę. Tylko nie bardzo wiedzą po co. Poza, oczywiście, umieszczaniem „swoich” na stołkach. Co teraz? Nic wielkiego. Teatr będzie trwał. PiS będzie udawał, że reformuje a liberałowie, lewica i część środowiska sędziowskiego będzie udawała, że walczy o „praworządność”. A chodzi przecież o stołki i o pozycje polityczne.
Szkoda Polski i polskich szans rozwojowych. Realna, radykalna reforma sądownictwa będzie musiała poczekać aż Konfederacja zdobędzie znaczący wpływ na państwo. Daj Boże jak najszybciej.''
Ot powiedział, co wiedział wyznawca Grzesia, co chciał Dżizasa koronować na króla Polski 😂😂😂
To zamiast króla masz ''królika POlin'' Jonny Danielsa 😉
Racjonalne państwo prawa, jak wszystko pod Słońcem, można zniszczyć. Tym bardziej, ze jest to urządzenie bardzo wymyślne, wymagające fachowej obsługi. Świadczy o tym fakt, że różne Murzynie powstałe w Ameryce na początku XIX wieku czy w Afryce w połowie XX, a nawet wielkie stare kultury Azji (Raszka toże Azja) nigdy nie wyszły poza naiwne sposoby imitowania Białych Ludzi jeżeli chodzi o organizację państwa. Rządzenie przemocą przez niewielką grupę z tyranem na czele jest czymś "naturalnym" a państwo prawa i demokracja to przywilej garstki społeczeństw. Po czwartym czerwca byliśmy na dobrej drodze by dołączyć do wybrańców losu. Niestety, to co się stało od tamtego czasu (w tym akces do Europy, nie do UE, do Europy Europejskiej, bo ta geograficzna w dużej mierze należy do Azji, tak zwane Międzymorze) było daleko na wyrost, stworzyła to osiągnięcie nieliczna warstwa ludzi światłych i przyzwoitych dzięki uśpieniu ciemnego ludu azjatyckiego który Balbina + obudził, upodmiotowił i wykorzystał do wprowadzania azjatyckiej despotii na miarę naszych możliwości, zgodnej z pragnieniami ciemnego ludu. Musi mu się udać. Wystarczy poczytać niejakiego Jana Kowala, tu, w tych komentarzach, energicznie bredzącego półgłówka. Ten poziom umysłowy to dla większości Polaków maksymalne osiągnięcie. Nie wystarczy, by zrozumieć co to jest trójpodział władz więc Ziobro może bez obawy twierdzić, że to co robi to jest umacnianie trójpodziału. A Kurski z tym samym wdziękiem może twierdzić, że TVP jest teraz prawdziwie pluralistyczna. Jedyną formą demokracji jaką Polacy są w stanie pojąć, to dyktatura. Dla ciemnego ludu sprzeczność logiczna nie istnieje.
Balbina ich tylko obudził, gdyż ta część narodu należąca do Azji istnieje w Polsce od setek lat. A kto ich uśpił w pierwszej kolejności. Najpierw cios obuchem w wykonaniu III Rzeszy, a potem but komunizmu trzymający ciemnotę przy ziemi. Aż przyszedł Jarosław-polske-zbaw i deja-vu.