0:000:00

0:00

„Nie dorobek, lecz chęć szczera zrobią z ciebie profesora” - napisała na facebooku prof. Agnieszka Cianciara, politolożka i wicedyrektorka Instytutu Studiów Politycznych PAN wrzucając zrzut ekranu z fragmentem recenzji postępowania o nadanie tytułu profesora dr. hab. Andrzejowi Zybertowiczowi. Zybertowicz to socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, jeden z najbardziej znanych intelektualistów popierających PiS.

Postępowanie w sprawie nadania tytułu Zybertowiczowi zostało wszczęte w listopadzie 2017 roku.

Autorem recenzji jest socjolog prof. Szymon Wróbel, psycholog i filozof z Uniwersytetu Warszawskiego. Napisał:

„Pracę ściśle naukową Zybertowicza oceniam krytycznie, jego działalność organizacyjną i dydaktyczną więcej niż pozytywnie. Osobiście uważam, że raz wyzwolona wola stania się profesorem jest nie do zatrzymania. Jeśli Andrzej Zybertowicz uznał, że są powody, aby przyznać mu profesurę, to zapewne tak jest”.

OKO.press podejrzewa - znając opinię, jaką cieszy się prof. Wróbel - że ta recenzja to złośliwy dowcip w stylu Milana Kundery. Sens recenzji jest przecież taki, że dorobek Zybertowicza jest kiepski, ale powinien zostać profesorem - ponieważ bardzo chce. I prowadzi doskonałą “działalność organizacyjną”.

Profesor uczelniany i belwederski

O co chodzi w tym postępowaniu i dlaczego jest ważne?

W Polsce są dwa szczeble profesury. Po otrzymaniu stopnia naukowego doktora habilitowanego naukowiec może (ale nie musi) zostać tzw. profesorem uczelnianym, czyli zostać zatrudniony na etacie profesora. Żeby zostać pełnym profesorem, tzw. belwederskim - otrzymać tytuł naukowy (dr hab. to stopień, prof. to tytuł) profesora w czasie uroczystej ceremonii z udziałem Prezydenta RP - musi przejść przez kolejną procedurę, w czasie której należy wykazać się znaczącym dorobkiem naukowym. Oceniają to recenzenci powołani przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów. Szczęśliwie zarówno wnioski, jak i recenzje są jawne i można je przeczytać w internecie (tutaj).

Ta podwójna tytulatura bywa powodem zamieszania, tym bardziej, że często w Polsce doktora habilitowanego już automatycznie tytułuje się profesorem, nawet jeśli aktualnie nie ma profesorskiego etatu. Stąd np. spory, czy do posłanki Krystyny Pawłowicz należy zwracać się „dr Pawłowicz” czy „prof. Pawłowicz” (jest doktorem habilitowanym).

Tytularna profesura to zwieńczenie kariery naukowej. Tytuł otrzymuje się w Polsce zazwyczaj po 50., najczęściej niedługo przed emeryturą. Do wyjątkowej rzadkości należą przypadki zdobycia profesury tytularnej przed 40. rokiem życia. W ślad za tytułem profesorskim idzie podwyżka pensji oraz większy prestiż.

Trudno odmówić Zybertowiczowi

Przeczytaliśmy pozostałe recenzje w postępowaniu dotyczącym dr. hab. Andrzeja Zybertowicza.

Prof. Józef Bańka z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Warszawie chwalił „bogactwo, konceptualny rygor i złożoną logikę” pracy Zybertowicza „Samobójstwo Oświecenia”.

Znacznie mniej ciepłych słów miał do powiedzenia prof. Marcin Król, historyk idei z Uniwersytetu Warszawskiego:

„Jestem przekonany, że Oświecenie powinno być przedmiotem naszej nieustającej refleksji, jesteśmy bowiem jego dziećmi i zarazem ofiarami, jednak pomysłowość Zybertowicza ogranicza się do postawienia pytań, zaś odpowiedzi są podobne do wielu już dawno udzielonych.

Nie czuję się kompetentny ani nie rozumiem tego, dlaczego Zybertowicz wiąże eksperymenty na mózgu z ideami oświecenia.

Realizacja tych intencji jest zbyt pobieżna, żeby można było wyciągnąć jakiekolwiek solidne wnioski. (…) Uważam polemikę z wnioskami Zybertowicza za niemożliwą. Nie dostarcza on dostatecznego materiału do takiej polemiki”.

Naszym zdaniem w ten kulturalny sposób prof. Król napisał, że „Samobójstwo Oświecenia” - książka przedstawiana jako główne dzieło dr. hab. Zybertowicza - jest pozbawione większego sensu (pisaliśmy o tym więcej tutaj).

Konkluzja prof. Króla? Mimo wszystko pozytywna, chociaż uzasadnienie zabawne:

„Prace Zybertowicza są nieliczne, a ich konkluzje na tyle niedopracowane, że trudno o polemikę. Jednak prace te są. Andrzej Zybertowicz kandyduje do tytułu profesora i trudno mu podstaw do tego zamiaru odmówić”.

Pozytywną recenzję wydał także prof. Aleksander Manterys z ISP PAN, chwaląc rozległość zainteresowań oraz dorobek organizacyjny Zybertowicza.

Głównej pracy w dorobku Zybertowicza zarzucił jednak... brak odwołań do literatury science-fiction:

„Pewien niedosyt pozostaje, albowiem brakuje odniesień do (kasandrycznej niekiedy) prozy science fiction: począwszy od Isaaca Asimova, poprzez Stanisława Lema i Michaela Crichtona, skończywszy na Bernardzie Werberze i Jacku Dukaju. Wymieniam jedynie kilku spośród wielu autorów, których pomysły są, w moim mniemaniu, nie mniej inspirujące niż współczesne dyskusje wokół neuronauki”.

Wszystkie pięć recenzji w postępowaniu o nadanie tytułu profesorskiego dr. hab. Zybertowiczowi kończą się pozytywnym wnioskiem.

OKO.press składa prof. Zybertowiczowi gratulacje i życzy mu, aby następnym razem uwzględniał w twórczości literaturę science-fiction.

Szczerski - publikacje naukowe nie przeważają w dorobku, zaangażowanie ograniczone

Interesujące opinie można znaleźć także w recenzjach w postępowaniu o nadanie tytułu profesora dr. hab. Krzysztofowi Szczerskiemu, ministrowi w Kancelarii Prezydenta.

Prof. Katarzyna Żukrowska ze Szkoły Głównej Handlowej:

„Brak wskaźników cytowania (Google Scholar czy indeks Hirscha). Nie ma również informacji o przygotowanych ekspertyzach. Zamiast tego mamy funkcje pełnione przez Kandydata”.

Prof. Żukrowska krytykowała także „ograniczone zaangażowanie w pracę naukową”.

„Mamy tu do czynienia z publikacjami raczej o charakterze publicystycznym, a nie naukowym. Tych pozycji naukowych jest jednak trochę, choć nie przeważają one w dorobku Kandydata”.

Prof. Mieczysław Stolarczyk, Uniwersytet Śląski:

„Istotnym mankamentem dorobku naukowego Kandydata po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego jest, podobnie jak przed uzyskaniem tego stopnia, niewielka objętość tych opracowań. (…) Mimo przyjętego zwyczaju w procedurze ubiegania się o tytuł naukowy, kandydat nie przygotował tzw. książki profesorskiej jako głównego swojego osiągnięcia naukowego (…)

niemal całkowity brak jego publikacji w okresie po uzyskaniu stopnia naukowego doktora habilitowanego w punktowanych czasopismach naukowych z listy MNiSzW”.

W konkluzji prof. Stolarczyk chwalił jednak „rozwój naukowy” oraz „oryginalność i innowacyjność” dorobku naukowego dr. hab. Szczerskiego.

Prof. Grzegorz Janusz (UMCS) przekonywał w pozytywnej konkluzji:

„Mimo znacznie mniejszej publikacji wydanych po uzyskaniu stopnia naukowego doktora habilitowanego (w stosunku do okresu przed habilitacją), w tym w zasadzie braku naukowych monografii autorskich, należy podkreślić większą dojrzałość naukową oraz jakość opublikowanych tekstów”.

W OKO.press nie czujemy się powołani do oceniania dojrzałości dr. hab. Szczerskiego, i w ogóle tego, kto powinien, a kto nie powinien zostać profesorem. Nie mogliśmy się jednak oprzeć wrażeniu, że kandydaci do tytułu mniej politycznie ustosunkowani zostaliby potraktowani bardziej pryncypialnie.

Argument “jednak te prace są” (prof. Marcin Król) nie wydaje nam się przekonujący. Proponujemy go zastosować do źle napisanych testów czy klasówek. 2+2=5? No nie, ale zaliczmy, bo “jednak ta odpowiedź jest”.

Obu panom profesorom życzymy długiej i owocnej pracy na niwie nauki polskiej.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Przeczytaj także:

Komentarze