0:00
0:00

0:00

Inflacja znowu zaskoczyła ekonomistów. Spodziewano się niewielkiego spadku. Niestety, wzrost cen znów nieco przyspieszył i dziś za produkty z koszyka inflacyjnego GUS zapłacilibyśmy o 16,1 proc. więcej niż rok wcześniej. Odnotujmy też – ostatnio inflacja była tak wysoka w marcu 1997 roku.

„Nasze prognozy mówią, że w 3. kwartale tego roku przyjdzie przełamanie i do końca roku inflacja powinna spadać. Szacujemy, że średniorocznie wyniesie ok. 13,5 proc. Jest trend spadkowy, ale spadek inflacji potrwa jakiś czas” – mówił jeszcze dziś rano Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. To świeża prognoza, która trafiła do ustawy budżetowej.

„Na koniec 2022 roku [inflacja] spadnie do 14 proc., w 2023 wyniesie 5,5-7,5 proc.” – to z kolei prezes NBP sprzed zaledwie dwóch dni, z 29 sierpnia.

Problem w tym, że po dzisiejszym odczycie prognoza Ministerstwa Finansów jest już właściwie nieaktualna. A słowa prezesa Glapińskiego bardzo wątpliwe.

Wszystko w górę

Co jeszcze, poza wzrostem wskaźnika cen o 16,1 proc. w ciągu roku od sierpnia 2021 roku mówią nam najnowsze dane od GUS?

  • Żywność i napoje alkoholowe podrożały w ciągu roku o 17,4 proc.;
  • Nośniki energii o 40,3 proc.;
  • Paliwa do prywatnych środków transportu o 23,3 proc.

Jeśli jednak zauważyliście, że tankujecie na stacjach paliwowych za mniej niż miesiąc temu, to macie racje. Do takich obserwacji bardziej przydatny jest wzrost (lub spadek) w stosunku do poprzedniego miesiąca. I ceny paliw w stosunku do lipca spadły o 8,3 proc. Niestety wzrosły ceny żywności (o 1,6 proc.), co jest nietypowe dla letnich miesięcy, gdy na przykład ceny warzyw znacznie spadają.

Co zrobi RPP

„Dalszy wzrost inflacji wynika przede wszystkim ze wzrostu cen żywności oraz cen energii. Wysokie wzrosty cen obserwowane są jednak we wszystkich kategoriach. Prawdopodobnie Narodowy Bank Polski we wrześniu będzie kontynuował podwyżki stóp procentowych mimo osłabienia koniunktury gospodarczej” – mówi OKO.press ekonomista dr Marcin Wroński.

Podobnie sądzi Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole i wykładowca w Szkole Głównej Handlowej. Napisał na Twitterze: „Silny wzrost inflacji bazowej w sierpniu (do około 10 proc.) przekreśla przynajmniej dwa nakreślone przez prezesa NBP scenariusze: ten z poniedziałku (brak podwyżki we wrześniu) i ten sopocki. Reputacyjny koszt odejścia od scenariusza sopockiego będzie dużo większy. Koszt dezinflacji wzrośnie”.

Scenariusz sopocki” to ten, który prezes NBP Adam Glapiński nakreślił podczas swojego urlopu w Sopocie w nagranej rozmowie z działaczką Agrounii. Podstawą scenariusza sopockiego jest jedynie nieznaczne podnoszenie stóp procentowych lub koniec podwyżek.

„W tej chwili mamy najwyższą inflację i najwyższe stopy procentowe” – mówił w lipcu w Sopocie Adam Glapiński.

„Czyli nie będzie już podwyżek?” – padło pytanie.

„Jeśli będzie, to jedna 0,25”.

Przeczytaj także:

Oczekiwania ekonomistów są dzisiaj zupełnie inne. Co ciekawe jednak, prezes Glapiński powiedział wówczas o szczycie inflacji latem w wysokości 16 proc. (użył słowa „stopy”, ale w tym kontekście nie ma ono sensu, bo do 16 proc. się nie zbliżą, dlatego można bezpiecznie założyć, że chodziło o inflację). Teoretycznie to się zgadza. Ale w obecnej sytuacji mało kto zakłada, by podwyżki stóp się zatrzymały.

Z drugiej strony członkowie RPP zauważają, że dalsze podnoszenie stóp procentowych może być bolesne:

„Przestrzeń do dalszych podwyżek stóp jest ograniczona, warto rozważyć pomysł antyinflacyjnych obligacji emitowanych przez NBP” – mówił dziś w TVN24 Ludwik Kotecki.

Problem z inflacją bazową

Ciągle rośnie inflacja bazowa, ale niektórzy ekonomiści zwracają uwagę, że to pojęcie ma dziś coraz mniejszą wartość poznawczą. Przypomnijmy – inflacja bazowa to wzrost cen po wyłączeniu cen energii i żywności. To te ceny najsilniej reagują na różnego rodzaju szoki rynkowe, a następnie szybciej wracają do normy.

Stąd zwykle inflacja bazowa była dobrym narzędziem do analizy stałości inflacji – jeśli była niska, można było się spodziewać spadków. Jeżeli wysoka, oznaczało to, że inflacja będzie się utrwalać.

W sierpniu wyniosła 9,8 proc., wobec 9,3 proc. w lipcu.

Dziś problem polega na tym, że ceny energii odpowiadają za ogromną część dzisiejszej inflacji. A ceny energii wpływają np. na ceny usług czy żywności. Wizyta u fryzjera lub chleb mogą zdrożeć, bo salon fryzjerski lub piekarnia musiały zapłacić znacząco więcej za prąd.

Ceny energii coraz silniej przenikają do innych kategorii. To zjawisko zawsze miało miejsce, ale obecna inflacja jest globalnie najwyższa od ponad czterech dekad i jest silnie zdominowana przez energię.

Wątpliwości, czy można jeszcze traktować inflację bazową tak, jak dotychczas wyraża na przykład Ignacy Morawski, główny ekonomista „Pulsu Biznesu”. Na Twitterze napisał:

„Najbardziej negatywnym zjawiskiem jest dość uporczywa inflacja bazowa. Choć nie wiem, czy przy takich wzrostach cen energii rozróżnienie na bazowa/pozostała ma dotychczasowy sens”.

„Przy inflacji energetycznej koncept bazowej traci sens. Cała produkcja jedzie na energii, gazie i ropie” – stwierdził z kolei Maciej Grodzicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Sieci Ekonomii.

Główny ekonomista Europejskiego Banku Centralnego Philip R. Lane szacował w maju 2022, że pośrednio ceny energii mogły wpłynąć na około jedną trzecią wzrostu cen innych niż energia. Dziś ten wpływ może być jeszcze większy.

Co to będzie?

Progności ekonomiczni mają coraz trudniejsze zadanie. Obecna inflacja zachowuje się nieco inaczej niż dotychczasowe przykłady historyczne, zaskakują nas kolejne szoki. A przed nami jeszcze trudna zima i potencjalne braki energii.

Dlatego dzisiejsze prognozy na gorąco mogą się bardzo różnić.

„Wstępnie zakładaliśmy, że do końca roku ceny energii mogą rosnąć po 4 proc. miesięcznie. Teraz bardziej jesteśmy skłonni szukać szczytu cen żywności w 2023 roku. Do końca roku inflacja nie zejdzie poniżej 16 proc. Pisaliśmy o 20 proc. w I kwartale i tam jedziemy” – piszą ekonomiści mBanku.

Inaczej patrzą eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego:

„IV kwartał przyniesie niewielkie spadki inflacji – w grudniu wzrost cen wyniesie ok. 14,5 proc. To efekt niższych cen paliw. Przedsiębiorstwa dalej podwyższać będą ceny w związku z rosnącymi kosztami energii elektrycznej. Mocno zdrożeją również rachunki za ogrzewanie”.

Dalej jesteśmy w sytuacji, gdzie inflacja wciąż wzrasta w całej Europie.

Dziś dowiedzieliśmy się też, że padł kolejny rekord inflacji w strefie euro – 9,1 proc. Rekordzistami dalej są Litwa, Łotwa i Estonia. Każdy z tych krajów przekracza 20 proc., najwyższa inflacja to niezmiennie Estonia – 25,2 proc.

Duży wzrost – z 11,6 proc. do 13,6 proc. notuje Holandia. Z drugiej strony 9 z 19 krajów wspólnoty notuje w sierpniu mniejszą inflację niż w lipcu (choć w większości są to niewielkie spadki).

Pamiętajmy jeszcze, że są to dane z Eurostatu, który korzysta z innego koszyka inflacyjnego niż GUS, przez co liczby te nie są w pełni porównywalne z Polską. Przykładowo w lipcu polska inflacja w Eurostacie wynosiła 14,2 proc. wobec 15,6 proc. w GUS.

Eurostat dane spoza strefy euro podaje zawsze w późniejszym terminie, więc nie znamy jeszcze wyników innych krajów. Zmienia się jednak struktura inflacji w strefie euro. Rok temu ceny energii odpowiadały za około 60 proc. inflacji, dziś jest to bliżej 40 proc. A większość przyrostu z ostatnich miesięcy to inflacja bazowa.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze