0:000:00

0:00

Uniewinniający wyrok w tej powołanej przez PiS Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego to duże zaskoczenie. Zaskoczona była też Beata Mik, obecnie prokurator w stanie spoczynku.

Beata Mik pracowała w prokuraturze kilkadziesiąt lat. Pod koniec, przed emeryturą, pracowała w Prokuraturze Krajowej i Generalnej. W stan spoczynku przeszła przed objęciem rządów w prokuraturze przez Zbigniewa Ziobrę, bo chciała uniknąć czystek i degradacji, które przeprowadzał.

Mik od 1997 r. publikowała też teksty prawnicze w prasie, głównie na prestiżowych stronach prawnych „Rzeczpospolitej”. Dla prawnika publikacje w tej gazecie to duże wyróżnienie. Swoje teksty publikowała bez problemu przez 20 lat. Zgłaszała to Prokuratorowi Generalnemu w 2000 r. Był nim wtedy Lech Kaczyński, który awansował Mik do Prokuratury Krajowej, i miała zgodę na publikację tekstów.

Inni szefowie prokuratury też nie robili jej problemu. Wszyscy o tym wiedzieli, bo wielu jej teksty czytało.

Problem pojawił się dopiero w 2016 r., gdy prokuraturą rządził już Zbigniew Ziobro i jego stronnicy, w tym Bogdan Święczkowski, Prokurator Krajowy.

Święczkowski się sprzeciwia umowie

Wtedy Beata Mik zgłosiła ponownie do Prokuratury Krajowej, że prowadził działalność publicystyczną. Złożyła taki wniosek, bo wydawca „Rzeczpospolitej” chciał sformalizować wieloletnią współpracę. Zaproponował jej podpisanie umowy na przeniesienie praw autorskich do jej tekstów. I o tym Mik głównie informowała Prokuraturę Krajową.

Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski wyraził jednak sprzeciw, ale dotyczył on tylko zamiaru podpisania umowy o współpracy, w której miano uregulować kwestię praw autorskich. W sprzeciwie nie odniósł się jednak do jej planów dalszego publikowania tekstów w „Rzeczpospolitej”.

Rzecznik dyscyplinarny: „Naruszyła i uchybiła!”

Więc Mik nadal je publikowała. I za to rzecznik dyscyplinarny prokuratury postawił jej w 2018 r. zarzut dyscyplinarny. Obejmuje on niezawiadomienie Prokuratora Krajowego o zamiarze podjęcia „sukcesywnego przekazywania artykułów do publikacji” w latach 2016-17.

Czym miała naruszyć artykuł 103 par. 4 ustawy o prokuraturze oraz osłabić zaufanie do niezależności prokuratury i uchybić godności tego urzędu.

Rzecznik dyscyplinarny zakwalifikował jej działalność publicystyczną jako przewinienie służbowe. Sprawę dyscyplinarną wszczęto najprawdopodobniej po interwencji Święczkowskiego, bo w aktach tej sprawy jest kopia jednego z artykułów Mik z akredytacją Święczkowskiego.

Kara upomnienia

W czerwcu 2018 r. sąd dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym uznał ja winną naruszenia przepisów i wymierzył karę upomnienia.

Odwołania złożyli sama Beata Mik, jej obrońca prokurator Aleksander Herzog (też na prokuratorskiej emeryturze) oraz rzecznik dyscyplinarny, który domagał się surowszej kary - nagany.

Fot. Mariusz Jałoszewski. Aleksander Herzog i Beata Mik w przerwie rozprawy

Mik i jej obrońca w odwołaniach podkreślali, że publikowanie tekstów prawniczych nie wymaga zawiadomienia przełożonych, bo nie jest to dodatkowa działalność zarobkowa. Mimo to Mik takie zawiadomienie złożyła.

Święczkowski publikuje i zachęca

Chciała przeprowadzenia dowodów z działalności publicystycznej Bogdana Święczkowskiego, który sam chwali się tym w swojej notce stronie Prokuratury Krajowej, a nawet jest współautorem książki „Afery czasów Donalda Tuska”. I za to nie miał zarzutów dyscyplinarnych.

Ponadto Święczkowski sam zachęcał prokuratorów do działalności publicystycznej tyle, że pod kontrolą Prokuratury Krajowej.

Mik pisała teksty takie, jakie chciała. Jak chciała krytykować „dobrą zmianę” w prokuraturze, to to robiła. Dlatego uważa, że sprawa dyscyplinarna nie jest za to, że publikuje teksty prawnicze, tylko za to, co pisze w tych tekstach, czyli za krytykę.

Izba dyscyplinarna uniewinnia

Wszystkie trzy odwołania we wtorek rozpoznała Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w składzie: sędziowie Konrad Wytrykowski (z lewej), Paweł Zubert (w środku) i oraz ławnik Jerzy Turek.

Izba Dyscyplinarna SN

Fot. Mariusz Jałoszewski/OKO.press. Konrad Wytrykowski (z lewej), Paweł Zubert (w środku) i oraz ławnik Jerzy Turek

Skład ten oddalił wnioski dowodowe Mik o przeprowadzenie dowodu z publikacji Święczkowskiego (bo to dotyczy innego prokuratora i nie ma znaczenia dla tej sprawy), ale dopuścił inne zgłoszone przez nią dowody m.in. pismo zachęcające śledczych do działalności publicystycznej.

Obrońca Mik, prokurator Herzog, przekonywał na rozprawie, że publikowanie tekstów nie wymaga zgłoszenia, tym bardziej że nie jest to stała współpraca. Mówił, że zakaz takiej działalności naruszałby konstytucyjne prawo do wolności słowa.

Podnosił, że zrobiono sprawę dyscyplinarną, bo Mik w swoich tekstach wyrażała poglądy niezgodne z poglądami obecnego kierownictwa prokuratury. Oraz że Mik w swojej karierze zgłaszała przełożonym, że prowadzi działalność publicystyczną. Tyle że obecna prokuratura uznała, że wcześniejsze zgłoszenia i zgoda na publikacje nie miały charakteru stałego.

Głos na rozprawie zabrała też prokurator Beata Mik. „Ja, prokuratur z wieloletnim stażem pracy w prokuraturze, po raz pierwszy czuję się bezradna” – wyznała. Mówiła, że w tekstach wyraża własny pogląd i nikomu nie przyklaskuje.

Beata Mik

Fot. Mariusz Jałoszewski/OKO.press. Siedzi Aleksander Herzog, stoi Beata Mik

Dziwiła się jak mogła naruszyć niezależność prokuratury i uchybić godności tego urzędu, skoro już nie pracuje, bo jest na emeryturze. „W życiu prywatnym mogę być stronnicza. Wcześniej moje publikacje chwalono, mówiono, że służą krzewieniu kultury prawnej” – podkreślała.

Dodała, że jej działalność publicystyczna jest realizacją konstytucyjnego prawa do wolności słowa.

Izba Dyscyplinarna wydała zaskakujący wyrok. Zmieniła wyrok sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji i uniewinniła Beatę Mik. Wyrok uzasadniał sędzia Paweł Zubert, były prokurator z Prokuratury Regionalnej w Katowicach.

Publikowała, a nie przekazywała

Uzasadniał, że Mik zgłosiła działalność publicystyczną przełożonemu już w 2000 r. i miała zgodę na publikację. Ponowiła zgłoszenie w 2016 r. Wytknął rzecznikowi dyscyplinarnemu prokuratury, że stawiając zarzut napisał, że przekazywała materiały do publikacji.

Zubert zauważył, że w ten sposób rzecznik dyscyplinarny pomniejszył wagę jej działalności. „Dla prokuratorów jest jasne, że Mik publikuje w »Rzeczpospolitej« i nie jest to tajemnica. Nie tylko przekazuje ona do publikacji [swoje artykuły – red.], ale je publikuje” – podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku.

Skład Izby Dyscyplinarnej nie przychylił się jednak do zdania Mik i jej obrońcy, że taka działalność nie podległa zgłoszeniu do przełożonych. „Nie do końca podzielamy ten pogląd. To jest «inne zajęcie» o którym mowa w artykule 103 par. 4” – wywodził Zubert.

Podkreślał, że dodatkowa działalność prokuratora - poza pracą służbową - nie może kolidować z wykonywaniem obowiązków prokuratora, przynosić ujmy temu zawodowi oraz osłabiać zaufania do bezstronności prokuratora (reguluje to art. 103 par. 6 ustawy o prokuraturze).

Dodał jednak, że prokuratorzy w stanie spoczynku - podobnie jak sędziowie na emeryturze - nie mogą wejść w kolizję z obowiązkami służbowymi, bo ich nie wykonują. Uznał także, że będąc poza służbą nie muszą być beztsronni.

„W jaki sposób publikowanie artykułów prawniczych może uchybić godności zawodu prokuratora?” – pytał retorycznie sędzia Zubert.

Dodał, że prokuratorzy mogą publikować teksty prawnicze, jeśli nie ma sprzeciwu przełożonych. W sprawie Mik takiego sprzeciwu nie było, on dotyczył tylko zawarcia umowy z wydawcą „Rzeczpospolitej” na stałą współpracę, w której określono zasady przeniesienia praw autorskich do tekstów.

Wyrok jest prawomocny

Nie można się już od niego odwołać. To powinno zakończyć ściganie Mik przez rzecznika dyscyplinarnego.

Na rozprawie w Sądzie Najwyższym wspierali ją członkowie obywatelskiej inicjatywy Wolna Prokuratura. Był też prof. Mirosław Wyrzykowski, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego.

Środowisko prokuratorów czekało na ten wyrok, bo to pierwszy wyrok Izby Dyscyplinarnej dotyczący niezależnego prokuratora.

Czy Beata Mik nadal będzie pisać teksty prawnicze? „Poczekam na uzasadnienie wyroku. Bo nie jest on jednoznaczny” – mówi OKO.press. Tekstów w „Rzeczpospolitej” na razie nie publikuje, bo mimo uniewinnienia obawia się, że rzecznik dyscyplinarny założy jej kolejną dyscyplinarkę, za nowe teksty.

By ustalić, co może robić na prokuratorskiej emeryturze, pozwała prokuraturę do sądu pracy. Chce by to sąd określił jej prawa i obowiązki, głównie na tle działalności publicystycznej. Ta sprawa czeka na rozpoznanie.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze