Radosław Gruca
Radosław Gruca
Prokuratura szykuje akt oskarżenia przeciwko Przemysławowi W., byłemu posłowi PiS, a potem współpracownikowi Janusza Korwin-Mikkego. Usłyszał już 6 zarzutów, w tym przywłaszczenia 130 tys. zł ze środków Fundacji Wolność i Nadzieja. „Wyrobił sobie kartę kredytową fundacji i zaczął bez żadnej kontroli wydawać pieniądze z jej kont” - zeznał jeden ze świadków
Przemysław W. w ostatnich latach kilkakrotnie zmieniał barwy partyjne. Najbardziej kojarzony jest jednak z ugrupowaniami Jarosława Kaczyńskiego (w 2011 roku został z listy PiS posłem) i Janusza Korwin-Mikkego (był wiceprezesem partii Korwin).
W 2015 roku, między innymi dzięki jego aktywności, partia Korwin otarła się o próg wyborczy i zapewniła sobie miliony złotych państwowej subwencji na kolejne 4 lata. Przemysław W. miał wielki wpływ na to, jak wydawano te pieniądze.
Część z nich przechodziła przez Fundację Wolność i Nadzieja (FWiN), której prezesem był również Przemysław W.
Fundacja powstała w 2014 roku. Miała wspierać środowisko republikanów i działać na rzecz powrotu do kraju Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii i innych krajach UE. W praktyce wyglądało to jednak zupełnie inaczej.
W 2017 roku „Fakt” ujawnił, że Przemysław W. prowadzi luksusowe życie za pieniądze pochodzące z FWiN, które traktował jak własne. Według ustaleń dziennikarzy, wydawał je m.in. na:
W. miał też wypłacać sobie duże sumy pieniędzy (jednorazowo nawet 20 tys. zł) z konta FWiN. Z dokumentów, do których dotarli wówczas dziennikarze „Faktu”, wynikało, że łącznie Przemysław W. mógł sprzeniewierzyć około 80 tys. zł. On sam jednak zaprzeczał tym informacjom.
„Fundacja zgodnie z wymogami prawa składa sprawozdania finansowe i merytoryczne do właściwego ministra. Wszelkie medialne wątpliwości dotyczące jej finansów zostaną wyjaśnione i rozliczone w ramach zatwierdzania sprawozdania finansowego za ten rok” - przekonywał wówczas w oświadczeniu.
Równocześnie jednak zapowiedział, że po to „by uniknąć jakichkolwiek posądzeń o stronniczość” złoży rezygnację z funkcji prezesa fundacji i zwróci się do głównego fundatora o przeprowadzenie audytu. A także, że w ramach tego audytu udzieli „wszelkich wyjaśnień, wykazując brak nielegalnego działania".
Prokuratura zajęła się sprawą po zgłoszeniu wiceprezesa fundacji - Łukasza Wróbla. Przekazał jej dokumenty, do których miał dostęp.
Według ustaleń śledczych, W. miał zdefraudować nie 80 tys. zł (jak wyliczył "Fakt"), a nawet 130 tys. złotych.
„Wyrobił sobie kartę kredytową fundacji i zaczął bez żadnej kontroli wydawać pieniądze z jej kont” - zeznał jeden ze świadków.
Jak twierdzą nasze źródła w prokuraturze,
śledczy za defraudację uznają też opłacenie kartą płatniczą fundacji urodzinowego przyjęcia Przemysława W. w restauracji WinKolekcja.
Przemysław W., który składa w śledztwie obszerne wyjaśnienia, tłumaczył, że bankiet na kilkadziesiąt osób był... imprezą fundacji. Konsekwentnie odrzuca także inne zarzuty. Jednak jego tłumaczenia budzą wiele wątpliwości. Prokuratura ma problemy z dotarciem do dokumentów księgowych fundacji z lat 2014-2015. W. nie umie wytłumaczyć, co się z nimi stało.
Z dokumentów, które śledczy otrzymali, wynikało m.in., że w sejfie fundacji, której oficjalną siedzibą był dom Przemysława W., powinno być 50 tys. zł w gotówce. Jednak policjanci, wysłani tam przez prokuraturę, pieniędzy nie znaleźli. W. tłumaczył wówczas, że musiał je ukryć, bo bał się kradzieży.
Rzecznik prokuratury przekazał nam, że Przemysław W. ma w śledztwie status podejrzanego.
"Dotychczas usłyszał zarzuty dotyczące popełnienia 6 przestępstw, z czego najpoważniejsze dotyczy przywłaszczenia powierzonego mu mienia
w postaci pieniędzy w łącznej kwocie ponad 130 tysięcy złotych na szkodę kierowanej przez niego fundacji” - mówi prokurator Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.
Według uzyskanych przez nas - nieoficjalnych - informacji, akt oskarżenia w tej sprawie ma być gotowy na początku 2020 roku."2,5 roku to długi czas, więc czas kończyć to śledztwo” - usłyszeliśmy w prokuraturze.
O zarzuty zapytaliśmy też samego Przemysława W. Stwierdził jednak, że „nie będzie nic komentował, aż postępowanie się skończy”. Nie chciał też rozmawiać o tym, dlaczego nie spełnił swojej zapowiedzi dotyczącej audytu w fundacji.
Kiedy zapytaliśmy, czy chce byśmy wymieniali w artykule jego pełne nazwisko (jak często dzieje się w przypadku osób publicznych, przeciwko którym toczą się sprawy karne), W. poradził tylko, żeby „redakcja postępowała zgodnie z prawem”. Bez zgody samego zainteresowanego, po postawieniu zarzutów w publikacjach można podawać jedynie pierwszą literę nazwiska.
Co grozi Przemysławowi W., jeśli postawione mu zarzuty się potwierdzą? W podobnej sprawie, dotyczącej defraudacji pieniędzy Fundacji Kid Protect, jej szefa - Jakuba Ś. skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu i nakazano mu zwrot 270 tys. zł.
Sprawa W. wygląda gorzej, bo to nie pierwszy jego konflikt z prawem. Został już wcześniej skazany za naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów (na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata) podczas słynnej awantury pod klubem nocnym przy ul. Mazowieckiej w Warszawie.
Po tamtych wydarzeniach W. skupia się przede wszystkim na działalności biznesowej. Ale i ta budzi kontrowersje. W 2018 roku „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że współpracował z firmą Fenix Group, której sprawy badała komisja weryfikacyjna, powołana przez PiS do zbadania nieprawidłowości związanych z reprywatyzacją warszawskich kamienic.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze