Jestem oburzona, że gdy ukazał się reportaż w "Wyborczej" prokuratura nie wszczęła postępowania w sprawie molestowania Magdy Nowakowskiej przez Zdzisława Kurskiego. Prawa krzywdzonych kobiet często nie są respektowane - mówi nam adwokatka. W chwili publikacji wywiadu przyszła wiadomość, że Magda Nowakowska składa zawiadomienie o „wielokrotnym gwałceniu”
Piotr Pacewicz, OKO.press: Magda Nowakowska, która w reportażu "Wyborczej" opowiada, jak w dzieciństwie gwałcił ją Zdzisław Kurski (syna Jacka Kurskiego) została przesłuchana przez prokuraturę tylko raz, w 2015. Gdy sąd nakazał w czerwcu 2018 wznowić postępowanie, prokuratura już jej nie wezwała. Wysłuchała Zdzisława Kurskiego, jego obojga rodziców (Jacek Kurski twierdził, że to wszystko zemsta ojca Mady na nim), doradców TVP, ale nie wezwała ofiary.
Adwokatka Karolina Bućko: To było dziwne. Ale dziwna jest też dzisiejsza sytuacja, po publikacji reportażu w "Wyborczej". Jest materiał dziennikarski, prokuratura powinna wszcząć postępowanie, żeby wyjaśnić, czy doszło do tego przestępstwa, czy nie. Jestem oburzona, że gdy wszystko wyszło na jaw, prokuratura nie robi nic. To wbrew zasadzie legalizmu (cały wywiad - dalej).
Mecenas Bućko w rozmowie z OKO.press podkreśla, że należy wyjaśnić, czy Zdzisław Kurski dopuścił się gwałtu lub tzw. innej czynności seksualnej, zwłaszcza dlatego, że przedstawiona w reportażu relacja wielokrotnego gwałcenia jest inna niż wersja jaką Magda Nowakowska przedstawiła w prokuraturze w 2015 roku. Została wtedy przesłuchana po raz pierwszy i ostatni.
Dosłownie w chwili, gdy kierowaliśmy wywiad z mecenas Bućko do publikacji "Wyborcza" podała, że Magda Nowakowska złożyła dziś (28 lipca) w prokuraturze rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz zawiadomienie:
"Niniejszym zawiadamiam, że
w latach 2009-2012 zostałam wielokrotnie zgwałcona przez Zdzisława Antoniego Kurskiego,
syna Jacka i Moniki ówcześnie zamieszkałego w Gdańsku. Do przestępstw dochodziło w leśniczówce Danielówka, miejscowość Danielino, na terenie gminy Stary Dzierzgoń, powiat sztumski, woj. pomorskie. W czasie gdy padłam ofiarą przestępstw, miałam 9-12 lat. Domagam się przesłuchania mnie i ścigania sprawcy. Magdalena Nowakowska”.
"Dobra wiadomość, bardzo dobra. Pani Magda zdecydowała się dochodzić sprawiedliwości, nie poddała się. Jest zainteresowana tym, żeby sprawca został skazany. Teraz należy czekać z nadzieją ale też niepokojem na reakcję prokuratury, która powinna wszcząć postępowanie w tej sprawie" - komentuje na gorąco mecenas Karolina Bućko.
Głośny reportaż „Koszmar Magdy w leśniczówce” („Wyborcza” z 21 lipca 2020) jest przede wszystkim relacją dziś 20-letniej Magdaleny Nowakowskiej o tym, jak była jako dziecko seksualnie wykorzystywana przez starszego o dziewięć lat Zdzisława Antoniego Kurskiego, syna Jacka Kurskiego, prezesa TVP, wcześniej europosła PiS.
Jesienią 2015 matka Magdy zawiadamia policję, a ta prokuraturę. 14 grudnia 2015 Magda zostaje przesłuchana. Pierwsze śledztwo zostaje umorzone w 2017 roku, Magda usiłuje popełnić samobójstwo.
W odpowiedzi na zażalenie pełnomocnika rodziny Magdy, sąd w Kwidzynie uznaje, że umorzenie było przedwczesne, ale także drugie śledztwo zostaje w styczniu 2019 umorzone, tym razem bez przesłuchania Magdy. W czasie śledztwa Jacek Kurski utrzymuje, że ojciec Magdy próbował „przehandlować zeznania córki za posadę”.
Obaj Kurscy - Jacek i Zdzisław zaprzeczają, by doszło do molestowania, Zdzisław twierdzi nawet, że nie przebywał z Magdą na osobności.
W reportażu Magda opisuje stosunki, do których była zmuszana przez nastolatka ("wkładał członka w każdą dziurę, aż się nasycił"). W jedynym swoim zeznaniu w śledztwie 2015 roku opisywała tylko imitację stosunków seksualnych. Biegli uznali jej świadectwo za wiarygodne.
O sprawie rozmawiamy z Karoliną Bućko, adwokatką specjalizującą się w sprawach przestępstw seksualnych (w tym popełnianych przez księży).
Adwokatka Karolina Bućko*: Kluczową rzeczą w sprawach o molestowanie są zeznania osoby pokrzywdzonej. I tutaj jest problem, który mógł mieć wpływ na postępowanie prokuratury rejonowej w Kwidzynie, a potem okręgowej w Gdańsku. Z wypowiedzi pani Magdy w "Wyborczej" wynika, że padła ofiarą gwałtu, dochodziło do stosunków analnych, waginalnych, oralnych. Ale na etapie postępowania przygotowawczego zeznawała, że była zmuszana do klękania, masowana, dotykana. Podobnie zeznała jej siostra.
Piotr Pacewicz, OKO.press: "Kazał mi klękać, wchodził na mnie na czworaka, podwijał koszulkę, obejmował za ramiona i poruszał się w sposób imitujący stosunek" zeznała - 15-letnia Magda 14 grudnia 2015. A także namawiał, by nie mówić o tym rodzicom.
Nie ma mowy o stosunku, nie ma też informacji, że Zdzisław się w ten sposób onanizował. Obrońca Zdzisława Kurskiego - gdyby doszło do procesu - będzie próbował dowodzić, że nie były to zachowania seksualne. Tak też uznała prokuratura.
Zdzisław Kurski stwierdził w oświadczeniu, że łączyły go z Magdą wyłącznie uczucia braterskie. Zeznawał też wbrew prawdzie, że nie przebywali nigdy sami.
To drugie jest sprzeczne z zeznaniami wielu osób. Mam poważne wątpliwości, czy "masowanie" było czysto braterskim zachowaniem, wszystko wskazuje raczej, że były to tzw. inne czynności seksualne. "Inne", czyli nie współżycie płciowe, o którym pani Magda nie mówiła w zeznaniu.
W uchwale SN z 1999 roku pojawia się jako jeden z przykładów innych czynności seksualnych "dotykanie narządami płciowymi sprawcy różnych części ciała ofiary (ocieranie itp.)".
Właśnie. Ale to wszystko powinna rozstrzygnąć prokuratura w toku kolejnego przesłuchania pani Magdy albo sąd w czasie rozprawy.
Magda została jednak przesłuchana tylko raz. Gdy sąd w Kwidzynie nakazał w czerwcu 2018 wznowić postępowanie, prokuratura już jej nie wezwała. Wysłuchała Zdzisława Kurskiego, jego obojga rodziców (Jacek Kurski twierdził, że to wszystko zemsta ojca Mady na nim), polityków, doradców TVP, ale nie wezwała ofiary.
Taka jest procedura kpk art. 185 a kpk: gdy pokrzywdzona jest osoba poniżej 15 roku życia, przesłuchuje się ją tylko raz. Robi to sąd w obecności biegłego psychologa. I to jest mądre rozwiązanie, żeby nie wiktymizować wtórnie ofiary. Bo każde przesłuchanie to trauma.
Regularnie uczestniczę w przesłuchaniach zarówno małoletnich, jak i dorosłych ofiar molestowania seksualnego i wiem, że każda z nich ma ogromny problem, żeby powiedzieć głośno co się stało.
Czy chodzi tu o wiek ofiary w chwili molestowania, czy w chwili przesłuchania?
Właśnie w chwili przesłuchania, a nie czynu.
Czyli podczas drugiego postępowania w 2018-2019 roku prokuratura w Gdańsku mogła Magdę przesłuchać? Miała 17-18 lat.
Tak. Prokuratura powołuje się na to, że wytyczne sądu w Kwidzynie, który uchylił pierwsze postanowienie o umorzeniu, nie obejmowały ponownego przesłuchania. Ale prokuratura nie jest związana wytycznymi sądu, powinna w dobrej wierze gruntownie zbadać sprawę.
Prokuratura nie powinna zasłaniać się treścią postanowienia sądu.
W 2018-2019 roku prokuratura już nie zajmowała się molestowaniem dziecka tylko rzekomym manipulacjami jej ojca. Czy to nie jest dziwne, że nie przesłuchała Magdy?
Oczywiście, to było dziwne.
Ale mówię także o dzisiejszej sytuacji, po publikacji reportażu w "Wyborczej".
Jest solidny materiał dziennikarski, a prokuratura nie robi nic. Powinna wszcząć postępowanie, żeby wyjaśnić, czy doszło do tego przestępstwa czy nie. Jestem oburzona, że gdy wszystko wyszło na jaw, prokuratura nie robi nic.
I nie przesłuchuje pani Magdy, która w istotny sposób zmieniła swoją relację w porównaniu z zeznaniem z 2015 roku. Prokuratora powinna sprawdzić, czy ta nowa wersja jest prawdziwa.
Zasada legalizmu opisana w kodeksie postępowania karnego mówi, że gdy prokuratura ma informacje o przestępstwie - także z doniesień medialnych - wszczyna z urzędu postępowanie. Od tego jest. Na tym polega pilnowanie, czy przestrzegane jest prawo.
Wyjaśnijmy, że nie chodzi tu o wznowienie sprawy, z którym mamy do czynienia, gdy są nowe dowody, których nie można było podać w poprzednim postępowaniu.
Dlaczego nie można sprawy wznowić?
Bo nie ma nowych dowodów. To, co sobie teraz pani Magda przypomniała nie jest nowym dowodem, bo mogła to wszystko opowiedzieć podczas przesłuchania 2015 roku. Nic nowego się wydarzyło.
Wiemy z artykułu, że Magda Nowakowska zrezygnowała z odwoływania się po powtórnym umorzeniu sprawy w czerwcu 2019. "Wyborczej" powiedziała, że "nie chce już zwracać się do państwa, które nie potrafi jej chronić".
Nie wiemy, jaka byłaby jej decyzja dzisiaj, po publikacji artykułu i reakcjach nie niego, m.in. ironicznych uwagach Jacka Kurskiego, że o wszystkim sobie "przypomniała" po pięciu latach. Jaki jest jej stan psychiczny? Czy ma siłę, by dalej to ciągnąć, czy będzie próbowała zapomnieć? Należy uszanować jej decyzję. Ale nie ma żadnych przeszkód, by prowadzić postępowanie, chyba, że są przeszkody zakulisowe.
[Uwaga! Cała rozmowa odbyła się zanim dowiedzieliśmy się, że Magda Nowakowska sama składa zawiadomienie, że była gwałcona przez Zdzisława Kurskiego. Życie przyniosło częściową odpowiedź na pytanie, jaki jest jej stan psychiczny - PP]
Dziennikarze nie złapali nikogo za rękę, nie możemy więc odpowiedzieć na pytanie, jakie zadała "Wyborcza", czy Jacek Kurski wykorzystał swoje wpływy w sprawie syna.
Mogło tak być, nie wiemy.
Rzecz w tym, że prokuratury nie ma jak "dyscyplinować", jeżeli nie wszczyna postępowania, to nie wszczyna.
Interwencja może jednak polegać na tym, że zgłosimy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa na podstawie art. 304 kpk. Ma do tego prawo a nawet obowiązek każdy obywatel.
Mamy nawet artykuł kodeksu karnego (art. 240), na podstawie którego właśnie składam zawiadomienie o popełnienia przestępstwa przez paru biskupów. Tylko znowu, trzeba mieć na względzie dobro pani Magdy, czy ona by tego chciała. Nie można wywierać na nią presji, ani stawiać jej przed faktem dokonanym.
Kiedy prokuratura w 2019 roku po raz drugi umorzyła sprawę, pani Magda miała miesiąc na złożenie tzw. subsydiarnego aktu oskarżenia (nie mylić z prywatnym). Tego nie robi sama osoba pokrzywdzona, zleca rzecz adwokatowi czy radcy prawnemu. Ale odstąpiła od tego.
Wiem ze swojej praktyki, że ofiary przestępstw seksualnych są w tragicznie trudnej sytuacji. Często trudno je przekonać nawet do złożenia zawiadomienia i opowiedzenia, co je spotkało.
A mamy zasadę domniemania niewinności i jeśli opis molestowania będzie mało precyzyjny, to prokuratura czy sąd mogą uznać, że przestępstwa nie było.
Prokuratura podważała w zeznaniach pani Magdy błędy (wskazała na inny pokój), ale to nie ma większego znaczenia, podobnie jak charakterystyka psychologiczna postaci Zdzisława (upodobanie do pornografii), a nawet mail jego matki do matki Magdy: "zgłoście to jak najszybciej, nie chcę, by mój syn był dalej zagrożeniem dla innych"). Kluczowe dla wymiaru sprawiedliwości jest to, czy wystąpiły znamiona przestępstwa, a o tym świadczy opis osoby pokrzywdzonej a zarazem głównego świadka, do jakich czynności tam dochodziło. Wszystko inne to tylko okoliczności, które mogą tylko uprawdopodabniać popełnienie przestępstwa.
Proszę zrozumieć też prokuraturę. Jest pan prokuratorem i ma taki materiał. Musi pan ocenić czy doszło do przestępstwa z art. 200 - dopuszczenia się współżycia lub innych czynności seksualnych, dotykania stref intymnych, całowania etc., bo takie są znamiona tego przestępstwa. I pokrzywdzona mówi tylko: klękałam przed nim, ocierał się, masował... Coś prokurator musi z tym zrobić, moim zdaniem były podstawy, by uznać, do innych czynności doszło, ale rzecz jest do interpretacji.
Rolą pełnomocnika osoby pokrzywdzonej jest pomóc jej sformułować w zeznaniu w sposób jednoznaczny: co tam się działo.
Może to zabrzmi okrutnie, ale osoba pokrzywdzona musi w sposób zero-jedynkowy nazwać czynności, jakim była poddana. Wejść w szczegóły.
Pani Magda, jak wynika z reportażu, dotarła z czasem do tego, co ją spotkało, ale odbywa się to już poza procedurą karną.
A prokuratura unikała jej zeznań. Koło się zamyka. A jak sprawa Magdy i Zdzisława wygląda w szerszym kontekście?
Problemem w takich sprawach jest wiarygodność zeznań ofiary. Wybitny autorytet, prawniczka, seksuolożka i psycholożka prof. Maria Beisert...
...mieliśmy z nią ciekawą rozmowę o ofiarach przestępstw seksualnych na marginesie sprawy Magdy.
...uważa, że w sprawach z art. 200 jest tak, że
jeżeli ofiara decyduje się zeznawanie, to jest mało prawdopodobne, by kłamała.
Koszt zeznawania jest tak duży, że trudno to sobie wyobrazić. Tymczasem prokuratura często a priori neguje takie zeznania albo - co równie złe - w sukurs przychodzi im biegły psycholog, który je podważa. Prowadzę właśnie sprawę w Strasburgu po umorzeniu postępowania w sprawie molestowania, opartego na opinii psycholog, która zanegowała wiarygodność zeznań pokrzywdzonej.
W przypadku pani Magdy akurat tego nie było, biegli podkreślali, że jej zeznania są wiarygodne.
Wbrew temu, co napisał w oświadczeniu Jacek Kurski.
Jeśli biegli uwiarygodnili ofiarę i świadka zarazem, tym dziwniejsze jest postępowanie prokuratury, która panią Magdę zignorowała.
Pamiętajmy, że pokrzywdzona nie trafia zwykle do prokuratora, ale na policję. Jeśli przychodzi bez wsparcia, bez pełnomocnika, w traumie, staje wobec trudności przekonania policjanta, że doszło do przestępstwa. I napotyka na ogół na mur. Zostaje zniechęcona, by kontynuować to postępowanie.
System działa przeciwko krzywdzonym kobietom?
Powiedzmy, że zwykle nie działa na ich rzecz. Może to nie świadczy najlepiej o policji czy prokuraturze, ale skupiają się nie na dobru ofiary, ale na tym, czy materiał dowodowy będzie wystarczający, by wygrać sprawę w sądzie. Nie tworzą warunków, żeby dowiedzieć się więcej o samym przestępstwie seksualnym.
Zeznanie ofiary jest oceniane jako słaby dowód?
Tak, pomimo tego, że fachowcy mówią kategorycznie, że takie zeznanie nie jest nigdy, czy prawie nigdy, konfabulacją. Mamy tu zderzenie dwóch nazwijmy to, poetyk: ludzkiej krzywdy i pragmatyki, gdzie liczy się skuteczność. Zajmując się molestowaniem przez księży mogę mieć tu trochę skrzywiony obraz, bo zeznania ofiar księży są a priori oceniane np. przez policję jako mało wiarygodne.
Czy w grę nie wchodzą tu odwieczne antyfeministyczne stereotypy? Kobieta jako narzędzie szatana, seksualnie podejrzana i groźna? Lęk przed ujawnianiem ohydnych czynów popełnianych często przez szacownych obywateli czy sympatycznych młodzieńców?
Widzę te problemy w swojej pracy. To jeden z powodów, że nie mamy wsparcia ofiar. System działa raczej przeciwko nim. Widziałam wiele skandalicznych sytuacji, gdy na komendę policji przychodzi skrzywdzona seksualnie kobieta. W pokoju jest kilku funkcjonariuszy, każdy coś tam pisze, odbiera telefon. I kobieta ma w tych warunkach opowiedzieć o tym, jak była molestowana czy zgwałcona, ze szczegółami; specjalne warunki przesłuchania z udziałem psychologa dotyczą tylko ofiar poniżej 15 roku życia. W takich warunkach trudno liczyć na - nazwijmy to technicznym językiem - pełnowartościowy materiał dowodowy. Już ten pierwszy krok zniechęca kobiety i sprawia, że ich nieszczęście nie ma finału w sądzie.
Tak to działa, niezależnie od dodatkowych nacisków politycznych, czy układów, jakie wpływają na działania prokuratur, takie są często okoliczności w jakich zeznaje ofiara. To wszystko dotyczy cierpień, jakie stają się udziałem kobiet bitych, molestowanych, gwałconych.
*Karolina Bućko (1973), adwokatka, od 2005 roku właścicielka kancelarii w Poznaniu; członkini Kongresu Kobiet, prowadzi wiele spraw osób molestowanych przez księży, współautorka inicjatywy obywatelskiej stworzenia ustawy o powstaniu Komisji Prawdy i Zadośćuczynienia do zbadania odpowiedzialności Kościoła jako instytucji za krzywdy osób molestowanych przez księży. Specjalizuje się też w sprawach o przemoc domową, prowadzi szkolenia dla pracowników ośrodków pomocy społecznej i dzielnicowych.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze