Krzysztofa Parchimowicza wzywają śledczy z Białegostoku. Najpierw chcieli, by złożył zeznania, którymi obciążyłby samego siebie. Teraz wzywany jest do zeznań, które mogą być wykorzystane do bezprecedensowego oskarżenia sędziów Sądu Najwyższego za wydane wyroki
Krzysztof Parchimowicz, szef niezależnego stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia, to twarz obrony niezależności prokuratorów. Ostro recenzuje działania swojego głównego przełożonego Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
W poniedziałek 29 lipca ma się stawić w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku, by złożyć zeznania jako świadek w śledztwie związanym z wyłudzeniami podatku VAT. Rząd PiS wyłudzenia VAT – które w poprzednich latach miały dużą skalę, był to skądinąd trend europejski – wziął na swój sztandar. Winą za proceder obarcza rząd PO. Po to powołano komisję śledczą ds. VAT.
Na tym jednak nie koniec. Kozłami ofiarnymi mogą stać się też sędziowie Sądu Najwyższego i Krzysztof Parchimowicz. Tak będzie, jeśli zostaną im przedstawione zarzuty, a potem oskarży się ich o działanie na korzyść mafii VAT-owskiej. Jeśli do tego dojdzie, wykorzysta to władza, by ponownie uderzyć w wymiar sprawiedliwości.
Wyjściem do oskarżenia może być właśnie śledztwo w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku, w którym badane są dwa wątki.
Pierwszy dotyczy Krzysztofa Parchimowicza. Chodzi o czasy, gdy był on dyrektorem Biura do Spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Teraz podległa rządowi prokuratura założyła w śledztwie, że Parchimowicz jako dyrektor Biura w 2009 roku swoim zachowaniem mógł przyczynić się od uniknięcia odpowiedzialności przez osoby wyłudzające VAT, a tym samym narazić na straty budżet Państwa. Według białostockiej prokuratury Parchimowicz mógł przekroczyć swoje uprawnienia w celu przysporzenia korzyści majątkowych innym osobom.
Co złego miał zrobić Parchimowicz? Prokuratura wytyka mu, że 10 lat temu jako Dyrektor Biura rozesłał do prokuratorów apelacyjnych i naczelników zamiejscowych biur ds. przestępczości zorganizowanej pismo, w którym wskazywał jak kwalifikować „zachowania związane z nadużyciami procedury obliczania i uiszczania podatku VAT oraz innych podatkowych zobowiązań publicznoprawnych”.
Zdaniem białostockich prokuratorów pismo Parchimowicza mogło mieć negatywny wpływ na śledztwa i procesy związane z wyłudzeniami VAT „powodując uniknięcie przez sprawców odpowiedzialności za popełnione przestępstwa lub bezzasadne poniesienie mniejszych konsekwencji z tego tytułu”.
W jaki sposób? Z pisma wynikało, by do takich spraw stosować przepisy kodeksu karnego skarbowego, a nie kodeksu karnego. Pierwszy kodeks miał rzekomo być łagodniejszy dla oszustów podatkowych. Czyli: prokuratura założyła, że Parchimowicz mógł pomóc osobom wyłudzającym VAT w uniknięciu odpowiedzialności karnej.
W tej sprawie Parchimowicz zeznawał już przed komisją śledczą ds. VAT. Przyznał, że zalecał – to nie było polecenie – stosowanie w sprawach przestępstw VAT-owskich kodeksu karnego skarbowego, bo wcześniej śledczy nadużywali przepisów kodeksu karnego, traktując każdego podejrzanego o zaniżanie podatku - nawet w drobnych sprawach - jak przestępcę. W swoim piśmie powołał się też na dwa wyroki SN z 2008 roku, zawierające taką interpretację prawa.
Prawnicy, z którymi rozmawiało OKO.press, potwierdzają, że Parchimowicz miał prawo do takiej interpretacji prawa. Ponadto kodeks karny skarbowy wcale nie był łagodniejszy dla przestępców podatkowych w dużych sprawach - łagodził sankcje karne tylko w mniejszych sprawach.
Prawnicy wskazują, że kluczowe może jednak być to - i to mogło się nie spodobać obecnemu kierownictwu prokuratury - że stosując kodeks karny skarbowy, prokuratorzy nie mogli szafować w takich sprawach aresztami tak, jak przy stosowaniu kodeksu karnego.
Drugi wątek białostockiego śledztwa dotyczy sędziów Sądu Najwyższego. Śledczy prześwietlają dwa wyroki SN z 2008 roku - to na nie powołał się Parchimowicz - które w ich ocenie są w „oczywistej sprzeczności z prawem”.
Zdaniem białostockich śledczych orzeczenia SN także mogły pomóc uniknąć odpowiedzialności osobom wyłudzającym VAT. W przypadku sędziów SN śledczy również założyli, że mogli oni przekroczyć swoje uprawnienia. I to w celu osiągnięcia przez inne osoby korzyści majątkowych.
Ten wątek śledztwa jest bez precedensu. Bo prokuratura chce ocenić czy wyroki Sądu Najwyższego i zawarta w nich wykładnia prawa, są prawidłowe.
Białostockie śledztwo prowadzone jest na polecenie Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego i początkowo obejmowało tylko pismo Parchimowicza. Potem dołączono do niego wątek wyroków SN. Zdaniem prokuratury zarówno Parchimowicz, jak i sędziowie SN poprzez przyjętą interpretację prawną rzekomo pomogli uniknąć odpowiedzialności osobom wyłudzającym VAT.
Ale dowodów na ich pomoc mafii VAT-owskiej nie ma, co zresztą przyznaje sama prokuratura. Bo śledztwo toczy się w kierunku tzw. przestępstwa urzędniczego, czyli niedopełnienia lub przekroczenia uprawnień z artykułu 231 kodeksu karnego.
Taki zarzut można postawić każdej osobie, która pracuje w publicznej instytucji. Na każdego można bowiem znaleźć jakiś rzekomy zarzut zaniedbania lub przekroczenia uprawnień. Wszystko zależy od interpretacji i intencji oceniającego.
Prokuratura za obecnej władzy sięga po ten przepis, by uderzyć w osoby na najwyższych szczeblach za rządu PO. Jak np. w fachowca Jacka Kapicę, wiceministra finansów w rządzie PO. Oskarżono go o rzekome działania na korzyść mafii hazardowej. OKO.press pisało o tym:
Szef Lex Super Omnia w poniedziałek 29 lipca ma zeznawać jako świadek w sprawie wątku sędziów SN. Czy śledczy liczą, że ich obciąży?
To nie pierwsze przesłuchanie Parchimowicza w tym śledztwie. Zeznawał już tydzień temu, też jako świadek. Prokurator wezwał go do pierwszego wątku, który dotyczy jego samego. Tamto przesłuchanie odbyło się ze złamaniem reguł, które obowiązywały wcześniej. Bo w tym wątku Parchimowiczowi grożą zarzuty.
Wcześniej funkcjonowała zasada, że nie wzywa się na przesłuchanie w charakterze świadka osób, które mogą dostać zarzuty.
Osoba przesłuchiwana nie ma bowiem obowiązku oskarżania samego siebie, zeznając jako świadek, by potem prokuratura mogła wykorzystać takie zeznania, stawiając zarzuty.
Mimo to Parchimowicz pojechał na przesłuchanie, ale prokurator nie miał z niego pożytku, bo odmówił odpowiedzi na pytania. Szef Lex Super Omnia uważa, że śledztwo wszczęto bez podstaw prawnych. A zarzut, że mógł działać dla czyjejś korzyści, obraża go. Zapowiedział, że będzie bronił swojego dobrego imienia.
Podobnie będzie w poniedziałek.
- W Białymstoku będę przestrzegał prokuratora, że prowadząc postępowanie wobec orzeczeń wydanych przez SN, podważa fundamenty praworządnego państwa. Że w takiej sytuacji nie może spać spokojnie, gdyż może się zdarzyć, że ktoś inny z takiego samego powodu, czyli ocen prawnych, też będzie mu stawiał w przyszłości zarzuty – mówi OKO.press Krzysztof Parchimowicz.
Białostockie śledztwo można odbierać jako formę szykany, a być może i pretekst do pozbycia się z zawodu Krzysztofa Parchimowicza, który jest twarzą obrony niezależności prokuratorów. Nie boi się on bowiem Zbigniewa Ziobry i jego stronników w prokuraturze. Mówi co myśli. Broni nękanych dyscyplinarkami i szykanowanych służbowo śledczych. Dał też wsparcie niezależnym sędziom, których obecna władza nęka.
Paradoksalnie Parchimowicz, który jest twórcą specjalnego Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej i ma zasługi w zwalczaniu najpoważniejszych przestępstw, teraz za pracę w tym Biurze może dostać zarzuty. Gdy kontrolę nad prokuraturą przejął Zbigniew Ziobro, Parchimowicz został zdegradowany do prokuratury rejonowej.
Białostockie śledztwo to nie jedyne uderzenie w Parchimowicza. Za obronę niezależności prokuratorów jest ścigany przez rzecznika dyscyplinarnego. Toczyły się wobec niego i nadal toczą postępowania, w których może dostać kilkanaście zarzutów dyscyplinarnych. Parchimowicz ścigany jest głównie za wypowiedzi w mediach. Jest też pod stałym nadzorem przełożonych, tak jakby czekano na jego jakiekolwiek potknięcie w pracy. OKO.press pisało o tym:
Za Parchimowiczem murem stoją członkowie stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia (ok. 250 osób) oraz niezależni sędziowie, którzy od niedawna bronią niezależności prokuratorów, tak samo jak niezależności sędziów.
Białostockie śledztwo to nie pierwszy przykład na to, że prokuratura może podważać, a nawet lekceważyć orzeczenia sądu, w tym Sądu Najwyższego. OKO.press pisało o uchwale SN, która nie spodobała się Prokuratorowi Bogdanowi Święczkowskiemu. Wezwał on więc śledczych, by ją lekceważyli.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze