0:00
0:00

0:00

Antoni Macierewicz - jak wódz przyjmujący defiladę - z korony Stadionu Narodowego lustruje wzrokiem obiekt, w którym wkrótce odbędzie się szczyt NATO.

Antoni Macierewicz obraduje z ministrami obrony państw NATO.

Antoni Macierewicz obserwuje ćwiczenia z udziałem żołnierzy NATO.

A między tymi ujęciami – zdjęcia najważniejszych światowych przywódców oraz premier Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy.

To wszystko sceny ze spotów reklamujących szczyt Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, który odbędzie się w lipcu w Warszawie. Przynajmniej część z tych reklamówek, jeśli nie wszystkie, MON zamówił w oparciu o specustawę przyjętą przez parlament wiosną br. Zgodnie z nią, instytucje państwowe nie muszą organizować przetargów na dostawy i usługi związane z organizacją szczytu NATO. Wystarczy, że najpierw zamieszczą na swojej stronie internetowej informację o planowanym zamówieniu, a później – informację, z kim zawarto umowę.

Wiosną, w trakcie prac nad ustawą resort obrony przekonywał, że jest ona niezbędna, jeśli urzędnicy mają zdążyć z logistycznymi przygotowaniami do szczytu i zapewnić bezpieczeństwo jego uczestnikom. Tymczasem, z 27 zleceń, przy których MON odwołał się do specustawy, aż 10 dotyczy promocji i reklamy.

Przyjrzeliśmy się bliżej jednemu z pierwszych takich zamówień – na produkcję spotu „MON – bezpieczeństwo”, reklamującego szczyt NATO w Warszawie.

Z informacji, jakie uzyskaliśmy w biurze prasowym MON, wynika, że poszukiwania wykonawcy filmiku – w oparciu o przepisy specustawy - resort zaczął już 21 marca. Tymczasem, choć ustawa uchwalona została 16 marca, w życie weszła dopiero dzień po ogłoszeniu w „Dzienniku Ustaw”- czyli 23 marca br.

Według wyjaśnień Zeidlera, pracownicy resortu chcieli jak najszybciej zlecić komuś prace nad spotem, ze względu na zbliżającą się Wielkanoc – by, podczas świąt „szerokie grono Polaków mogło skutecznie zapoznać się z tematyką szczytu NATO”.

Wbrew zapisom specustawy, MON nie opublikował na swojej stronie informacji o planowanym zamówieniu. Jak zatem znaleziono wykonawcę? Odpowiedź na to pytanie, resort przygotowywał przez 3 tygodnie. W końcu ppłk. Zeidler poinformował nas, że

„Przeprowadzone zostało, z wykorzystaniem otwartych źródeł informacji, wstępne, telefoniczne rozpoznanie wśród firm obecnych na rynku. Przystępując do udzielenia zamówienia publicznego brano pod uwagę kilku wykonawców.”

Zasłaniając się tajemnicą postępowania, odmówił nam jednak odpowiedzi na pytania: z iloma firmami się kontaktowano i jakich kwot zażądały.

W wyniku „rozpoznania”, czy - jak piszą pracownicy biura prasowego MON – „analizy rynku za pośrednictwem środków teleinformatycznych”, pracownicy resortu wybrali firmę Milvus Media. Jej właścicielem jest Piotr Kania (zbieżność nazwisk z mężem prawicowej dziennikarki – Doroty Kani jest przypadkowa).

Firma zarejestrowana została 16 lutego, czyli tylko nieco ponad miesiąc przed rekonesansem MON. W rejestrze działalności gospodarczej i w internecie można znaleźć jej adres, ale już nie numer telefonu czy adres strony internetowej. Siedziba mieści się w nowym bloku na warszawskiej Woli. Próżno szukać tam tabliczki z nazwą firmy czy chociażby informacji na domofonie.

Jak zatem – podczas swojego telefonicznego rekonesansu - trafili na nią urzędnicy MON?

Nikt z MON nie umiał nam odpowiedzieć. Resort zapewnił jednak, że mimo, iż firma istnieje krótko, dysponuje doświadczeniem i fachową wiedzą wymaganą przy produkcji filmów. I że jej właściciel „realizował już materiały o tematyce wojskowej”. Nam nie udało się jednak znaleźć żadnych informacji o wcześniejszych produkcjach Piotra Kani i jego związkach z filmem czy reklamą.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie podpisano umowę z Milvus Media. Z komunikatu na stronie MON wynika jednak, że zamówienia udzielono na pewno na podstawie specustawy o szczycie NATO. A skoro ta weszła w życie 23 marca – umowa mogła zostać parafowana najwcześniej tego dnia.

Tymczasem, według relacji MON i TVP, już 24 marca – czyli trzy dni po tym jak urzędnicy resortu zaczęli szukać wykonawcy, i dzień po wejściu w życie specustawy, spot zamówiony u Piotra Kani był gotowy i trafił do emisji na kilku antenach telewizji publicznej.

Z ogłoszenia MON o udzieleniu zamówienia firmie Milvus Media wynika, że przedmiotem zlecenia jest „produkcja spotu”. Większość instytucji publicznych, także ministerstw, formułując zamówienie w ten sposób, oczekuje od producentów reklamówek przedstawienia scenariusza, wykonania nagrań wideo, montażu i udźwiękowienia.

Z informacji przekazanych nam przez ministerstwo wynika, że Piotra Kania realizował właściwie koncepcję spotu przygotowaną przez sam MON. Przekazano mu również materiały filmowe nakręcone przez pracowników MON. Jego praca polegała więc głównie na zmontowaniu przygotowanych fragmentów i udźwiękowieniu reklamówki. Spot ma 30 sekund – dla wprawnego montażysty, przygotowanie takiego materiału, według gotowego scenariusza i z gotowych zdjęć, to maksymalnie kilka godzin pracy. Milvus Media zainkasował za spot 36,8 tys. zł.

Gdy poprosiliśmy ppłk Zeidlera o wskazanie, gdzie można dziś obejrzeć efekty pracy Piotra Kani – wskazał nam kanał MON na Youtube. Znaleźliśmy tam aż 5 półminutowych spotów z tekstami czytanymi przez lektora. Dwa z nich resort opublikował dodatkowo pod angielskimi tytułami (ale bez lektora). Żaden z tych spotów nie nosi tytułu „MON- Bezpieczeństwo”. Wszystkie zrealizowano według tego samego pomysłu i są do siebie dość podobne. Na stronie internetowej MON próżno jednak szukać informacji o tym, kto jest ich producentem i jakie wynagrodzenie za nie otrzymał.

Wiadomo za to, że emisję kolejnych spotów reklamujących szczyt NATO, MON zlecił TVP i Telewizji Trwam.

***

O odpowiedzi, którą otrzymaliśmy z MON po publikacji czytaj tutaj.

;

Komentarze