0:000:00

0:00

Koło 20:30 policja napierała na uczestników, skuwała kolejne osoby i zabierała je do policyjnego wozu. „Piecze mnie w twarz od gazu, który unosi się w powietrzu" – komentował nasz reporter Maciek Piasecki.

W środę 20 stycznia w Warszawie spotkały się dwa protesty: Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i demonstracja „Przeciwko państwu policyjnemu" zorganizowana przez środowiska antyfaszystowskie. Ostatecznie oba protesty połączyły się.

Zatrzymanych może być nawet 20 osób. Trwa akcja solidarnościowa pod komendą na ul. Wilczej. Jednym z zakutych w kajdanki jest prawdopodobnie Bartosz Kramek, członek rady Fundacji Otwarty Dialog, mąż deportowanej z Polski Ludmiły Kozłowskiej.

View post on Twitter

Policja broni kościoła, protestujący nawet w jego stronę nie idą

Protest zaczął się o 18:00 na Rondzie de Gaulle'a. Blokowano ulice, policja próbowała odcinać drogę protestującym. Informowała, że "w tym miejscu, na tej drodze nie zostało zgłoszone żadne zgromadzenie". W odpowiedzi manifestujący puszczali swoje nagrania: "obywatelki i obywatele, ograniczać zgromadzenia można tylko ustawą, to zgromadzenie jest legalne".

Maciek Piasecki informował o kilkudziesięciu osobach i atmosferze chaosu, ale uczestników wciąż przybywało. Policja legitymowała protestujących, także prewencyjnie – np. na placu Trzech Krzyży, gdzie nie blokowano wtedy żadnej drogi. Około 18:30 padła informacja o czworgu zatrzymanych. Próbowano zablokować radiowozy.

„Policja tak panuje nad sytuacją, jak rząd nad pandemią” – mówiły organizatorki. Na transparentach można było przeczytać: „Policja łamie prawo i ręce kobietom", „Oskarżeni nie przyznają się do winy" i „Mamy dość strachu".

Przeczytaj także:

Kiedy uczestnicy protestu przechodzili placem Trzech Krzyży, policjanci rzucili się, by bronić wejścia do kościoła św. Aleksandra. Przyłączyli się do nich mężczyźni z opaskami na ramieniu, najprawdopodobniej ze środowiska nacjonalistycznego. Wbrew ich oczekiwaniom protestujący nie zwrócili na kościół szczególnej uwagi. Porzucali w policję śnieżkami i poszli dalej.

Warszawa, protest 20.01.2021
fot. Robert Kuszyński/OKO.press

Podobna scena z obroną kościoła przed atakiem, którego nie było, powtórzyła się jakiś czas później, kiedy protest znowu przechodził przez plac. Około 19:30, gdy protest dotarł pod Sejm, według szacunków Maćka Piaseckiego uczestniczyło w nim 200-300 osób.

Gaz. Babcia Kasia daje w pupę

O 20:00 na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, niedaleko Pałacu Kultury policja najpierw stworzyła kordon, a potem zaczęła spychać ludzi z ronda. Część uczestników próbowała przepchać policję z powrotem. "W takich momentach poprzednio policja używała gazu" – komentował Maciek Piasecki, jak się okazało – proroczo.

Policjanci zbili się w ciasny kordon i chronili się tarczami przez śnieżkami rzucanymi przez protestujących. Przerwali szyk, zaczęli wyrywać z tłumu kobietę, która prawdopodobnie rzuciła śnieżką. Puszczano komunikat: „proszę nie atakować policjantów, nie rzucać w ich kierunku niebezpiecznych przedmiotów".

Policja informowała też "nie jesteśmy waszymi przeciwnikami". Mimo to użyto gazu, trafiono między innymi Babcię Kasię i fotoreportera Gazety Wyborczej.

View post on Twitter

"Na rondzie trzymają dziewczynę z wykręconymi rękami" - informowali przez megafon protestujący, policja zapowiadała "zdecydowane działania".

Po chwili spokoju policja zaczęła napierać na ludzi, przewracając ich i popychając. W powietrzu czuć było gaz. Ratownicy udzielali pomocy tym, których trafiono. "Ma ktoś mleko?" – pytano w tłumie.

Warszawa, protest 20.01.2021
Jedno z zatrzymań podczas protestu; fot. Robert Kuszyński/OKO.press

Za kordonem na środku ronda skuto jedną z osób z tyłu kajdankami, potem wleczono ją po ziemi do radiowozu.

Na miejscu była Babcia Kasia, która interweniowała, jak mogła. "Babcia Kasia uderzyła policjanta w pupę" – informował Maciek.

Na ulicy Marszałkowskiej w kordonie policja zamknęła kilkanaście osób. "Wygląda na to, że protest został chwilowo spacyfikowany" - mówił Maciek Piasecki. Kolektyw Antyrepresyjny poinformował o 20 osobach zgłoszonych jako zatrzymane, ale aż do ustalenia ich tożsamości osoby mogą się na liście powtarzać, więc liczba nie jest jeszcze potwierdzona.

"Coraz więcej osób jest wsadzanych do suk i wywożonych" - informowano koło 21:00 na telegramie. "Część z nich na pewno jest na Wilczej. Nie zostawiajmy ich tam samych". O 11 osobach informuje poseł Michał Szczerba, który jest na komendzie razem z zastępczynią RPO dr Hanną Machińską. Na Wilczej trwa solidarnościowy protest.

fot. Maciek Piasecki/OKO.press
fot. Maciek Piasecki/OKO.press

[Około godziny 23:00] Poseł KO Michał Szczerba poinformował, że policja planuje jeszcze dziś wypuścić 10 z 11 osób przewiezionych na komisariat przy ul. Wilczej.

[Kwadrans przed północą] Na miejscu pojawił się oddział prewencji, tzw. "białe kaski". Policja oddziela kordonem około 20 osób znajdujących się tuż pod komendą. Do protestujących podszedł trzyosobowy zespół antykonfliktowy. W międzyczasie policja wynosi siedzące na ulicy osoby, które w ten sposób stawiają bierny opór. Skandują "nigdy, przenigdy, nie będziesz szła sama" i "solidarność naszą bronią". Wśród protestujących jest Babcia Kasia i Marta Lempart.

[23:55] Policja kontynuuje wynoszenie osób z wnętrza kordonu. Pomimo wielokrotnych próśb będących na miejscu posłanek Klaudii Jachiry (KO) i Moniki Falej (Lewica), na miejscu nie pojawił się dowódca. Policjanci nie chcą podać jego nazwiska.

[00:05] Posłanki przekazują demonstrantom słowa Policji, która twierdzi, że wypuści osoby z kordonu po wylegitymowaniu. Protestujący odmawiają. Wojciech Kinasiewicz z Obywateli RP ma odmienną propozycję - protestujący zejdą z jezdni na chodnik, jeśli policja odstąpi od legitymowania.

[00:11] Protestujący nie ustępują. "Zostajemy, aż ich nie wypuszczą". Poseł Szczerba przyniósł protestującym gorącą herbatę. Policja po interwencji posłanek Jachiry i Falej poszerzyła kordon, którym otaczają siedzące na jezdni osoby.

[00:20] Policja przygotowuje się do wyniesienia demonstrujących osób.

[Około 00:40] Policja przeniosła wszystkie siedzące na jezdni osoby na chodnik i poddała legitymowaniu. Wojciech Kinasiewcz tradycyjnie odmówił okazania dokumentów. W takiej sytuacji policja zazwyczaj zabiera tych, którzy nie chcą się wylegitymować na komendę w celu ustalenia tożsamości. Tym razem jednak policja nie zatrzymała aktywisty Obywateli RP, ponieważ jeden z funkcjonariuszy stwierdził, że jest mu on znany.

[00:50] Kordon funkcjonariuszy odgradza jezdnię i komisariat od około 20 osób, które pozostały na miejscu w oczekiwaniu na wypuszczenie zatrzymanych.

Warszawa, protest 20.01.2021
fot. Maciek Piasecki/OKO.press
;

Udostępnij:

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze