0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Jarosław Gowin zadeklarował kilka dni temu, że nie zgadza się na wybory prezydenckie 10 maja. Nie jest jednak zwolennikiem wprowadzania stanu nadzwyczajnego. Zamiast tego proponuje zmianę w Konstytucji, która "jednorazowo" przedłuży kadencję urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy.

W OKO.press omawialiśmy pomysł prezesa Porozumienia jeszcze przed ujawnieniem szczegółów projektu:

W piątek 3 kwietnia 2020 po południu Jarosław Gowin opublikował zdjęcie projektu na Twitterze. O jego treści OKO.press rozmawia z prof. Anną Rakowską-Trelą, prawniczką, adwokatką, nauczycielką akademicką Uniwersytetu Łódzkiego

View post on Twitter

Dominika Sitnicka, OKO.press: Czy ta ustawa może w ogóle dotyczyć obecnej kadencji Andrzeja Dudy?

Dr hab. prof. UŁ Anna Rakowska-Trela: Na początku musimy wyjaśnić jedną rzecz. Do tej pory większość zmieniała konstytucję ustawami. To, co przedstawiło Porozumienie Jarosława Gowina, to projekt ustawy o zmianie konstytucji. Formalnie wszystko jest w porządku. Nie można tak jednoznacznie i wprost powiedzieć, że ustawa o zmianie konstytucji jest sprzeczna z konstytucją, bo każda ustawa o zmianie konstytucji jakoś tę konstytucję zmienia. Nie ma tutaj przeszkód. Możemy sobie nawet teoretycznie wyobrazić, że ktoś złoży ustawę o zmianie konstytucji, by wprowadzić monarchię. Nie ma w naszej konstytucji tak zwanych postanowień niezmienialnych. Ale istnieje coś takiego jak dorobek konstytucyjny. W moim przekonaniu zmiana konstytucji, która ma wydłużyć kadencję urzędującego organu jest sprzeczna z jej duchem. Taka zmiana powinna się stosować do kolejnych kadencji. Nie może dotyczyć tego organu, który wybieraliśmy mając świadomość, że wybieramy go na pięć lat.

To rozwiązanie zaprezentowane przez Jarosława Gowina jest bardzo wątpliwe. Nie powinno zostać ani uchwalone, ani wejść w życie.

Ta ustawa ma dość dziwną formę. W artykule pierwszym zmieniamy brzmienie konstytucji. Od tej pory prezydent ma mieć siedmioletnią kadencję. Ale potem jest artykuł 2 i artykuł 3...

Artykuł 2 to jest bardzo rozbudowany przepis przejściowy. Zdecydowanie szkodliwe jest takie instrumentalne zmienianie konstytucji. Teraz uchwalimy, że prezydent będzie miał kadencję siedmioletnią, potem czteroletnią, a następnie trzyletnią. I zawsze będzie się to stosowało do urzędującego prezydenta. To po prostu niedopuszczalne.

To jest znowu wprowadzanie bocznymi drzwiami stanu nadzwyczajnego. W konstytucji są przecież przepisy umożliwiające przedłużenie kadencji. Nie ma potrzeby wprowadzania żadnych nowych rozwiązań.

A można sobie tak po prostu napisać, że wybory będą bezskuteczne? Nie trzeba by było zmieniać kolejnych przepisów?

Takie rozwiązania nie powinny być proponowane. Tu jest taka konstrukcja jak w przypadku stanu nadzwyczajnego. Mamy przepis ogólny w rozdziale o prezydencie, który mówi kiedy, kto i jak zarządza wybory prezydenckie. A potem konstytucja w przepisie szczególnym stanowi, że w stanie nadzwyczajnym te wybory się nie odbywają, nawet jeśli zostały wcześniej zarządzone.

Ale tam mamy to wprost w konstytucji, a to jest ustawa?

Ale to ustawa o zmianie konstytucji. Ona jest przewidziana w art. 235 konstytucji. Ma moc prawną równą konstytucji. Chociaż fakt, że te przepisy, które faktycznie mają wpływać na kadencję urzędującego prezydenta nie zostają wprowadzone do konstytucji, a są zawartymi jedynie w ustawie o zmianie konstytucji rozbudowanymi przepisami przejściowymi stanowi poważną wątpliwość.

Zdarzyło się wcześniej coś takiego?

Nie. Nic takiego sobie nie przypominam. Wielu zmian konstytucji oczywiście nie było. Na przykład, gdy wprowadzano wymóg niekaralności dla posłów i senatorów, to zmiana ta sprowadzała się właśnie do zmiany przepisu konstytucji. Te nowe regulacje wchodziły po prostu do jej tekstu. Poza tym były poprzedzone długą i poważną dyskusją, czy zmiana taka jest w ogóle potrzeba, uzasadniona i jak nowy przepis powinien ostatecznie brzmieć. Tutaj wprowadzamy tylko jedno zdanie, a pozostała treść, ta najważniejsza, jest w artykule drugim, który pozostanie poza tekstem konstytucji. Nie powinno tak być.

Trybunał Konstytucyjny by to zakwestionował?

Ten Trybunał na pewno nie. Ale każdy inny Trybunał miałby problem z zakwestionowaniem takiej zmiany. To jest jednak ustawa o zmianie konstytucji, która ma moc prawną równą konstytucji. Co do zasady nie można badać zgodności czegoś z czymś, co jest mu równe.

Ale nadal - nigdy nie było takiego przypadku, by zasadnicza treść znalazła się poza konstytucją. To poważna wątpliwość.

A o co może chodzić z artykułem 3? “Ustawa wchodzi w życie z dniem …. czerwca 2020 roku”? Czy to znaczy, że wybory się odbędą i zostaną anulowane?

Przyznam, że też nie rozumiem tego zapisu. To przedziwna konstrukcja.

Wyobraźmy sobie, że te wybory 10 maja się odbywają i wygrywa je Andrzej Duda. A w czerwcu wchodzi w życie ustawa, która mówi, że jego kadencja ma trwać siedem lat.

Tak, ale wtedy art. 2 ust. 2 jest bez sensu, bo nie mamy zarządzonych wyborów. Jest jeszcze jedna możliwość interpretacji tego artykułu 3. W uzasadnieniu jest takie zdanie:

"W ocenie projektodawców obecny stan zagrożenia bezpieczeństwa publicznego oraz jego przewidywane skutki uzasadnia w świetle zasady dobra wspólnego preferowanie zmian Konstytucji w obrębie kadencji urzędującego Prezydenta RP nad incydentalne wydłużenie kadencji prezydenckiej w czasie stanu nadzwyczajnego”.

Możliwe, że Ci, którzy pisali ten projekt, zakładali, że stan nadzwyczajny zostanie wprowadzony. I że jakaś procedura wyborcza mogłaby przypaść już na czerwiec i dlatego trzeba odsunąć jesienne wybory takim rozwiązaniem. Nie wiem. Przyjęcie takiego rozwiązania w zakresie wejścia nowelizacji w życie może wynikać z chęci odsunięcia wyborów z okresu bezpośrednio po ewentualnym stanie nadzwyczajnym na czas późniejszy. Po to, by przeczekać najgorszy kryzys. Nastroje po pandemii mogą nie sprzyjać rządzącym, w tym urzędującemu prezydentowi. Ale to tylko moja hipoteza.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze