0:000:00

0:00

Akcję zorganizowali działacze Greenpeace Polska i Fundacji Dzika Polska. A oto jak to się odbyło. Miejsce akcji: Puszcza Białowieska, Nadleśnictwo Browsk, oddział leśny 152 A. Potężny kombajn zrębowy, harvester, ścina drzewa, obrywa gałęzie, zdziera korę.

7:40 podchodzą całą dziesiątką: księgowy, inżynierka, socjolog, pedagożka, nauczyciel, artystka, bezrobotny, elektryk, handlowiec, terapeuta uzależnień. Z Poznania, Wrocławia, Warszawy, Krakowa i Podlasia. Pracownik leśny rozgląda się, łapie za telefon. Mówią mu, że będą blokować. Wyłącza maszynę.

7:50 aktywiści i aktywistki otaczają potężny chwytak harvestera. Przyciskają się plecami do chwytaka, splatają ramiona z tyłu.

Dwoje doświadczonych wspinaczy - dziewczyna i chłopak - wciągają się na okoliczne drzewa, z sześciu metrów opuszczają banery. Para innych rozpina "Save Bialowieza Forest". "Nie tnijcie w okresie lęgowym". "Cała Puszcza parkiem narodowym". Kilka kolejnych osób dokumentuje akcję.

8:30 zjawia się Straż Leśna, zaczyna legitymować. Dochodzi może 10 leśników. Są niemili, ale na odległość. "Kto wam płaci?", "Prowokatorzy!". Przez chwilę prześmiewczo śpiewają "Hare Kryszna". Reporter OKO.press pyta jednego z leśników, co myśli o protestujących. "Panie, ja jestem Polakiem" - mówi leśnik, co ma sugerować, że oni nie są.

"Miejsce, w którym powstrzymujemy wycinkę, jest domem dzięcioła trójpalczastego i sóweczki. Wycinanie i rozjeżdżanie okolicy ich gniazd ciężkim sprzętem to zwykłe draństwo" - piszą na FB aktywiści z Greenpeace.

10:10. Nadjeżdża nadleśniczy Browsk Robert Miszczak, w świeżo odprasowanym mundurze. Urzędowo oznajmia, że protest jest nielegalny i że wzywa do rozejścia się. Nikt z protestujących się nie odzywa. Nadleśniczy życzy miłego dnia i odchodzi. Na miejscu zostawia rzeczniczkę prasową. Robi się coraz goręcej, a mimo słońca komary zlatują się chyba z całej Puszczy. Wszyscy mają dość. Z lasu wyłania się dwóch leśników w galowych mundurach, dźwigają skrzynkę syfonów z wodą."Ładny gest" - rzuca aktywistka. Ale woda jest tylko dla strażników. Nad nami cały czas krąży dron GreenPeace'u.

Przed 14.00 strażnicy leśni proponują układ: jeśli odstąpicie, to my odjedziemy. Cięcia dziś nie będzie. Godzą się, ale eskortują harvestera. Maszyna wyjeżdża z lasu, leśną drogą dociera na odległy o kilometr parking. Potężny forwarder, samozaładowczy ciągnik z dźwigiem nie zdążył nawet pojechać do pracy, czeka na parkingu. Siódmego dnia protestu aktywiści i aktywistki ocalili może nawet 200 drzew, bo tyle jest w stanie ściąć harvester. To była druga udana akcja zablokowania sprzętu w czasie trwającego od tygodnia protestu.

Przeczytaj także:

Po południu aktywiści siadają na parkingu na skraju lasu. Analizują wydarzenia, i zastanawiają się co dalej. To drugi zablokowany harvester, poprzedni został unieruchomiony pierwszego dnia protestu w środę 24 maja.

Po południu 30 maja Rada Gminy Białowieża debatuje nad stanowiskiem w sprawie zamknięcia Puszczy. Przyjmuje stanowisko, żeby Puszczę otworzyć. Analizuje też odezwę „Stop niszczeniu Białowieży” mieszkańców regionu: „las jest naszym wspólnym dobrem i wszyscy mamy prawo do czerpania z niego korzyści. Stanowczo sprzeciwiamy się bezterminowemu zakazowi wstępu do Puszczy, żądamy konsultowania takich decyzji z lokalną społecznością,

domagamy się poszanowania dla wypracowanego przez nas wizerunku Białowieży jako miejsca przyjaznego ludziom i przyrodzie.

Białowieża to marka najwyższej jakości! Nie pozwolimy, by tylko jedna grupa interesów pozbawiała nas pracy zapewniającej byt naszym rodzinom!”.

Udostępnij:

Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Komentarze