0:000:00

0:00

Jak ujawniliśmy w zeszłym tygodniu w OKO.press, Patryk Jaki jako wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za więziennictwo, w 2016 roku powołał na stanowisko dyrektora przywięziennej instytucji „Pomerania” swojego dobrego kolegę Piotra Świderskiego. Awansował go ze stanowiska wicedyrektora, mimo sygnałów o nieprawidłowościach finansowych w "Pomeranii".

Instytucje gospodarki budżetowej to jednostki sektora finansów publicznych, które realizują zadania publiczne, ale utrzymują się z przychodów z własnej działalności. Prawo do tworzenia IGB-ów mają przede wszytskim ministrowie oraz szef kancelarii premiera.

Przywięzienne IGB-y powstały z przekształcenia przywięziennych zakładów pracy. W 2010 roku w miejsce części zakładów utworzono sześć IGB-ów - dużych, państwowych firm zatrudniających osadzonych. Podlegają one Ministerstwu Sprawiedliwości, a ich dyrektorów mianuje minister (lub wiceminister, któremu powierzono nadzór nad nimi).

Początkowo IGB-y były rozrzucone po całej Polsce. Każdy współpracował z więzieniami w innym regionie kraju (stąd nazwy: Pomerania, Mazovia, Carpatia). W 2019 roku wszystkie połączono w jeden moloch - wcielając je do warszawskiej Mazovii. Odtąd inne Instytucje działają jako jej oddziały.

IGB-y (od 2019 – jeden IGB) produkują rozmaite wyroby dla służby więziennej (od proszku do prania dla więźniów po buty dla strażników w zakładach karnych) i świadczą na jej rzecz usługi; remontują więzienia, ale także sądy i budynki należące do Ministerstwa Sprawiedliwości.

Zgodnie z zainicjowanym przez Patryka Jakiego programem “Praca dla więźniów”, miały też być głównymi wykonawcami budów przywięziennych hal produkcyjnych.

Potem, gdy kilka przywięziennych instytucji połączono w jedną - "Mazovię", Świderski był w niej dyrektorem oddziału koszalińskiego. Funkcję pełnił dotąd, dokąd Patryk Jaki był wiceministrem sprawiedliwości i nadzorował więziennictwo - choć w międzyczasie ministerialny audyt potwierdził część nieprawidłowości, o których donosili pracownicy IGB-u.

W 2019 roku, gdy Jaki wygrał wybory do europarlamentu, Świderski został zwolniony. Dyscyplinarnie. OKO.press dotarło do uzasadnienia jego zwolnienia. Okazuje się, że decydująca była umowa, którą Świderski podpisał z byłym asystentem Jakiego.

Telefonia dla osadzonych

W marcu 2017 roku Piotr Świderski zaczyna budowę telefonii dla osadzonych o roboczej nazwie Teldos. Pomysł jest dobry, do tej pory telefony w więzieniach i aresztach obsługiwało siedmiu operatorów. Telefony często nie działały lub było ich za mało. Więźniowie co chwila wysyłali skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Do opracowania koncepcji projektu telefonii Świderski bierze swojego znajomego - Eligiusza Kamedułę, który rok wcześniej był asystentem społecznym Patryka Jakiego w Sejmie. W 2017 roku podpisuje umowę z jego firmą. Jednak projekt ostatecznie nie wypala. Chociaż w 10 więzieniach i aresztach wykonano infrastrukturę pod sieć, niedługo potem prace zostają wygaszone.

W 2019 roku do budowy sieci zostaje powołana nawet osobna spółka Teldos, ale po kilku miesiącach zostaje zawieszona. Ostatecznie po dwóch latach projekt Teldos umiera. W tym samym czasie Patryk Jaki wygrywa wybory do europarlamentu, a Piotr Świderski zostaje dyscyplinarnie zwolniony.

Przeczytaj także:

"Mazovia" dementuje ustalenia "Mazovii"

Dlaczego Świderski został zwolniony dyscyplinarnie? Wersja Patryka Jakiego jest taka: podczas łączenia Instytucji Gospodarki Budżetowej, Oskar Hejka, szef IGB Mazowia (która wchłonęła Pomeranię) odkrył nieprawidłowości, których miał dopuścić się Świderski. W maju 2019 roku poszedł ze swoim odkryciem do Jakiego, który polecił Świderskiego zwolnić.

Dotarliśmy do uzasadnienia zwolnienia Świderskiego. Główny zarzut dotyczy właśnie umowy z Kamedułą. Świderski miał:

  • wybrać firmę Eligiusz Kameduła Usługi Doradcze z pominięciem prawa zamówień publicznych,
  • podpisywać z tą firmą kolejne aneksy do umowy,
  • na podstawie umowy i aneksów zapłacić jej - do końca 2018 roku - ponad 762 tys. złotych (621 tys. złotych plus VAT), mimo tego, że odrzucono ofertę innej firmy, która oferowała wykonanie tych samych usług za 67,5 tys. złotych.

Jak napisała niedawno w odpowiedzi na nasze pytania "Mazovia", do końca obowiązywania umowy, czyli do 2019 roku, firma Kameduły zarobiła w sumie 931 tys. złotych.

zaniechanie przeprowadzenia postępowania o udzielenie zamówienia publicznego zgodnie z prawem zamówień publicznych i zawarcie umowy z dnia 27.03.2017 roku oraz kolejnych jej aneksów, mocą której zlecono Eligiuszowi Kamedula świadczenie usług doradztwa gospodarczo-biznesowego (…) w konsekwencji czego zapłacono dla firmy Eligiusz Kameduła Usługi Doradcze kwotę 620 948,82 zł powiększoną o kwotę podatku VAT 141 146,87 zł mimo, że z oferty [nazwa innej firmy] wynikało, że jest ona w stanie wykonać te same usługi za kwotę 67 500 tys. zł"

Jednak dzisiaj „Mazovia” zaprzecza temu, co pisała w uzasadnieniu zwolnienia Świderskiego i broni byłego dyrektora. Szef „Mazovii” Oskar Hejka pisze w odpowiedzi na pytania OKO.press, że:

  • Świderski przedstawił kierownictwu "Mazovii" opinię prawną "potwierdzającą prawidłowość przeprowadzenia procedury wyboru doradcy biznesowego", czyli firmy Kameduły;
  • wartość ofert firm, które ubiegały się o kontrakt wahała się między 45 a 67,5 tys złotych;
  • a oferta Kameduły nie była wśród tych ofert najdroższa.

[tab tekst="Zobacz szczegóły odpowiedzi "Mazovii""]

„Wartość zamówienia została oszacowana przez zamawiającego na 60 tys. złotych netto, termin realizacji do dnia 31.12.2017 r. Wartość złożonych ofert kształtowała się pomiędzy 45 tys. zł a 67,5 tys. zł netto. Oferta kontrahenta Eligiusz Kameduła Usługi Doradcze nie była ofertą najdroższą. Mając na uwadze powyższe, postawioną przez Pana Redaktora tezę jakoby zamawiający wybrał ofertę o wartości ponad 600 tys. zł mając do wyboru ofertę o wartości dziesięciokrotnie niższej należy uznać za nieprawdziwą”.

Oraz: „Piotr Świderski przedstawił kierownictwu IGB Mazovia opinię prawną potwierdzającą prawidłowość przeprowadzenia procedury wyboru doradcy biznesowego”.

W takim razie nie zgadzają się co najmniej dwie rzeczy.

Jaki: Odkryłem, zgłosiłem, zwolniłem

Po pierwsze, „Mazovia” nie wspomina dzisiaj w odpowiedzi na nasze pytania, o aneksach do umowy z Kamedułą, które spowodowały, że ostatecznie cena usług wzrosła wielokrotnie. I które wymieniała w uzasadnieniu zwolnienia Świderskiego.

Po drugie, skoro dzisiaj „Mazovia” twierdzi, że Świderski wybrał firmę Kameduły zgodnie z przepisami, to dlaczego w czerwcu 2019 roku Patryk Jaki i Oskar Hejka zwolnili go za to dyscyplinarnie?

O kulisy zwolnienia Świderskiego zapytaliśmy Patryka Jakiego. Odpowiedział nam jego asystent.

„Min. Jaki jak się o niej [umowie z firmą Kameduły - red.] dowiedział kazał wszelkie jej formy współpracy wypowiedzieć, winnych zwolnić dyscyplinarnie, a sprawę zgłosić do badania przez komisję dyscypliny finansów. Min. Jaki nie znał szczegółów tej umowy, ale uznał ją za nieetyczną (bo nic o niej nie wiedział, a dotyczyła osób, z którymi wcześniej pracował). Polecił sprawę badać i potem odszedł z ministerstwa do Parlamentu Europejskiego i nie miał już dostępu do dalszych etapów badania sprawy.

Jednak wg. wiedzy z Mazovii sprawa obecnie znajduje się w sądzie z pozwu zwolnionego dyrektora, więc z konkluzjami należy poczekać do decyzji sądu, który bada tę sprawę.

Podsumowując Panowie udajecie, że odkryliście coś co odkrył ok. rok temu dyr. Hejka z ministrem Jakim i od razu bardzo stanowczo zareagowali”.

„Już w pierwszym tekście dot. tej sprawy dopuściliście się panowie wielu manipulacji, więc jego treść jest obecnie przedmiotem analizy prawnej.

Pytacie po pierwsze dlaczego wew. kontrola, którą zlecił min. Jaki nie odnotowała tej umowy pomimo, że macie dostęp do treści protokołu kontroli i jest tam napisane, że jej zakres w głównej mierze dotyczył innego okresu, a badano wybrane umowy a nie wszystkie. Stąd odpowiedz na pytanie jest w dokumencie, który należy przeczytać.

Po drugie pytacie min. Jakiego dlaczego inne kontrole nie wskazały tej umowy. To pytanie przecież do kontrolerów tj. NIK, CZSW, biegłych rewidentów i audytorów etc.

Osobami, które odkryły tę umowę nie byli rzeczywiście zawodowi audytorzy tylko dyr Hejka, z którą przyszedł do ministra Jakiego w okolicach maja 2019 r.. Min. Jaki jak się o niej dowiedział kazał wszelkie jej formy współpracy wypowiedzieć, winnych zwolnić dyscyplinarnie a sprawę zgłosić do badania przez komisję dyscypliny finansów. Min. Jaki nie znał szczegółów tej umowy, ale uznał ją za nieetyczną(bo nic o niej nie wiedział a dotyczyła osób, z którymi wcześniej pracował). Polecił sprawę badać i potem odszedł z ministerstwa do Parlamentu Europejskiego i nie miał już dostępu do dalszych etapów badania sprawy. Jednak wg. wiedzy z Mazovii sprawa obecnie znajduje się w sądzie z pozwu zwolnionego dyrektora, więc z konkluzjami należy poczekać do decyzji sądu, który bada tę sprawę.

Podsumowując Panowie udające, że odkryliście coś co odkrył ok. rok temu dyr Hejka z ministrem Jakim i od razu bardzo stanowczo zareagowali. A sprawę teraz będą rozstrzygały: powołana do tego komisja i Sąd.

Ponadto należy dodać, że proces łączenia IGB jest na tyle skomplikowany, że trwa cały czas. Co do kontaktów z p. Kamedułą pan minister tak jak mówił widział się z nim zaledwie kilka razy przez wszystkie lata pracy w MS w trakcie spotkań roboczych. Absolutnie normalną procedurą jest to, że minister nie bada forma zatrudnienia swoich rozmówców z innych instytucji, w tym Panów redaktorów. Więc te insynuacje są chybione.

Na marginesie podkreślamy, że ponowne insynuacje dot. tego, że projekt nie jest kontynuowany i asystent posła Jakiego dostał za to jakieś środki (mimo, że dawno już tym asystentem społecznym nie jest i nie był w momencie trwania projektu) pomijając fakt, że lata temu poseł Jaki sam rozwiązał z nim współpracę spotkają się ze stanowczą reakcją prawną. Podobne publikacje dot. rzekomych „układów posła Jakiego” w Opolu skończyły się niedawno prawomocnym wyrokiem, wskazującym na racje P.Jakiego i manipulacje dziennikarzy. Prosimy więc o publikowanie odpowiedzi w całości”

Asystent P.Jakiego M.Szota

Wątpliwości dotyczących całej sprawy jest więcej.

Umowa ukryta przez dwa lata

Jaki i Hejka utrzymują, że Hejka odkrył nieprawidłowości, których miał się dopuścić Świderski podczas łączenia IGB-ów. Tyle, że to fuzja miała miejsce na przełomie 2018 i 2019 roku, a Hejka miał znaleźć nieprawidłowości i poinformować o nich Jakiego dopiero w maju 2019 roku. Skąd takie opóźnienie?

Asystent Jakiego wyjaśnia lakonicznie: „Proces łączenia IGB jest na tyle skomplikowany, że trwa cały czas.”

Kolejna rzecz. Jaki chwalił się tym, że w sprawach więziennictwa trzymał rękę na pulsie, wszystkim się interesował. Jego aktywność potwierdzają także byli współpracownicy wiceministra, z którymi rozmawialiśmy.

W takim razie jak to możliwe, że Patryk Jaki i Oskar Hejka dowiedzieli się o umowie z Kamedułą dopiero ponad dwa lata po jej zawarciu, pomimo:

  • znajomości Jakiego ze Świderskim i Kamedułą;
  • nadzorowaniu budowy telefonii przez Służbę Więzienną i Ministerstwo Sprawiedliwości;
  • spotkań w resorcie dotyczących budowy telefonii, na których byli Świderski, Kameduła i Jaki;
  • wewnętrznej kontroli ministerstwa zleconej przez Jakiego oraz kilku innych kontroli w „Pomeranii”;
  • powołaniu w lutym 2019 roku spółki Teldos, w której skład (oprócz Świderskiego) weszli zaufani ludzie Jakiego: Jihad Rezek oraz Mariusz Kałużny, dzisiaj poseł.

Asystent Jakiego: „Absolutnie normalną procedurą jest to, że minister nie bada formy zatrudnienia swoich rozmówców z innych instytucji, w tym Panów redaktorów. Więc te insynuacje są chybione.”

Wygasić Świderskiego

Osoby, które brały udział w pracach nad telefonią i współpracowały ze Świderskim, przekonują, że zbieżność czasowa między odejściem Jakiego do europarlamentu a zwolnieniem Świderskiego wcale przypadkowa nie była.

"Od lutego 2019 roku była kompletna blokada [prac nad telefonią]. Dlaczego? Nikt mam tego nie wyjaśnił, ale było jasne, że ma to związek z kandydowaniem Jakiego do europarlamentu. Jaki miał mówić Świderskiemu, że teraz to się nie uda, żeby się nie rozpędzał z pracami. Mówił mu tak: Piotrek, poczekaj do wyborów, po wyborach ze wszystkim ruszymy” - mówi nam jeden z rozmówców.

Inny dodaje: „Oni już wcześniej chcieli Świderskiego wygasić, ze względu na machlojki. Do momentu wyborów ciągle go zwodzili po to, żeby nie narobił szumu. Przypuszczam, że on też bardzo dużo wiedział. Po wyborach poszedł w odstawkę.”

Sam Świderski w mailu wyjaśniał nam, że padł ofiarą „kłamliwych insynuacji”. „Sprawę skierowałem do sądu pracy. Sąd pracy skierował nas do mediatora, z którym obecnie renegocjujemy sprawy mojego zwolnienia lub ewentualnego powrotu do pracy” – pisał były dyrektor "Pomeranii".

Udostępnij:

Konrad Szczygieł

Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Wcześniej w OKO.press i Superwizjerze TVN. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze