Nasza publikacja o doradcy ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, a dokładniej błąd, który w niej popełniliśmy, wywołały wiele krytycznych reakcji. Takie wpadki nie powinny zdarzać się OKO.press. Nawet jeżeli Sebastian Łukaszewicz pomógł nam ten błąd popełnić
W piątek napisaliśmy, że Sebastian Łukaszewicz w oświadczeniu złożonym po objęciu funkcji doradcy ministra i w dwóch innych oświadczeniach (które składał jako pracownik biura poselskiego Krzysztofa Jurgiela i asystent społeczny senatora Jana Dobrzyńskiego) nie ujawnił faktu, że w latach 2014- 15 prowadził działalność gospodarczą.
Kilka godzin po naszej publikacji Łukaszewicz zamieścił na Twitterze wpis, w którym zarzucił nam, że napisaliśmy nieprawdę. Choć wcześniej przez kilka dni nie znajdował czasu, by odpowiedzieć na nasze pytanie: dlaczego w oświadczeniach nie wspomniał o swojej firmie.
Na OKO.press zamieściliśmy już szczegółową relację z tego, jak powstawał tekst. Przeprosiliśmy Łukaszewicza za pomyłkę, dodając, że nie sposób pominąć roli, jaką w całej sprawie odegrał on sam. Mieliśmy zapewnienia ze strony urzędników resortu rolnictwa, że dostał nasze pytania. Zapewniali, że wkrótce dostaniemy odpowiedź. Żadnej odpowiedzi jednak nie było.
Doradca ministra nie odpowiedział nam - choć naszym zdaniem było to nie tylko jego prawo, ale i obowiązek. Łukaszewicz nie jest bowiem osobą prywatną lecz pracownikiem ministerstwa, którego pensja opłacana jest z publicznych pieniędzy.
Zaś media - także OKO.press - zgodnie z Prawem prasowym urzeczywistniają prawo obywateli do jawności życia publicznego.
W niedzielę portal money.pl napisał, że w rzeczywistości Sebastian Łukaszewicz, który prowadzi firmę w Białymstoku, to nie doradca ministra lecz "sympatyczny młody człowiek, który całkiem nieźle gra na gitarze w białostockim zespole". I że dotarcie do niego nie było trudne - dziennikarz portalu znalazł go za pośrednictwem Facebooka.
Na swoje usprawiedliwienie możemy napisać, że łatwiej rozwiązać równanie, gdy zna się jego wynik. My wiedzieliśmy z jednej strony, że doradca ministra ma 26 lat (datę urodzenia podał w oświadczeniach) i że pochodzi z Białegostoku. Z drugiej strony mieliśmy dane firmy założonej przez osobę o nazwisku Sebastian Łukaszewicz, działającej w Białymstoku. W kilku źródłach potwierdziliśmy, że w Białymstoku jest zameldowany tylko jeden 26-letni Sebastian Łukaszewicz. Uznaliśmy więc - jak się okazało błędnie - że doradca ministra i właściciel firmy w Białymstoku to ta sama osoba.
Przepraszamy naszych Czytelników za pomyłkę. Chcemy podkreślić, że artykuł nie był - jak nam to dziś zarzuca np. posłanka Joanna Lichocka - fejkiem. Absurdalne jest przypuszczenie, że chcieliśmy kogoś celowo wprowadzić w błąd.
Dołożymy wszelkich starań, by w przyszłości podobne pomyłki już się nam nie zdarzyły. Artykuł o rzekomej działalności gospodarczej Łukaszewicza usunęliśmy z naszej strony internetowej. Zostawiamy jedynie wyjaśnienia, jak powstawał tekst i jak Łukaszewicz unikał kontaktu z nami. Oraz niniejsze przeprosiny, skierowane do naszych Czytelników.
Łukaszewicz zapowiada, że poda OKO.press do sądu. Jeśli to zrobi, może dojść do ważnego dla opinii publicznej rozstrzygnięcia dotyczącego tego, czy jako dziennikarze dochowaliśmy należytej staranności i czy urzędnik państwowy może z premedytacja ignorować pytania dziennikarzy.
Celem naszej publikacji nie była bowiem - jak nam zarzuca Łukaszewicz - "nagonka na PiS oraz osoby związane z tą partią", lecz kontrola władzy.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze