0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Ferenc ISZA / AFPPhoto by Ferenc ISZA...

Istnieje duże ryzyko, że rozpoczynający się w czwartek 18 grudnia 2025 dwudniowy szczyt Unii Europejskiej nie przyniesie decyzji w sprawie finansowania Ukrainy. Albo że zamiast decyzji na poziomie UE, będzie decyzja o wspólnej inicjatywie tylko części państw członkowskich.

Zarówno plan A – finansowanie pomocy dla Ukrainy z zamrożonych rosyjskich aktywów w postaci tzw. pożyczek reparacyjnych, jak i plan B – finansowanie pomocy dla Ukrainy ze wspólnego europejskiego długu, ma przeciwników i zwolenników.

„Jeśli szczyt nie przyniesie wiążących ustaleń w tej sprawie, będzie to historyczna porażka Unii” – mówił w środę po południu kanclerz Niemiec Friedrich Merz.

„Nasze stanowisko jest znane i nie uległo zmianie” – powiedział tuż przed rozpoczęciem szczytu premier Belgii w przemówieniu na forum parlamentu federalnego.

Pożyczki reparacyjne zbyt ryzykowne?

Pomimo wielotygodniowych negocjacji i starań państwa członkowskie nie dogadały się w sprawie tzw. pożyczek reparacyjnych. To pomysł finansowania Ukrainy z wykorzystaniem zamrożonych w UE aktywów rosyjskiego banku centralnego.

Komisja Europejska przejęłaby salda gotówkowe od różnych europejskich instytucji finansowych, w których zdeponowane są aktywa rosyjskiego banku centralnego. Głównie z firmy rozliczeniowej Euroclear, która ma siedzibę w Belgii.

W zamian KE przekazałby tym instytucjom tzw. obligacje zerokuponowe, czyli zobowiązanie zwrotu tych środków. W momencie, gdy skończy się wojna, Rosja wypłaci Ukrainie reparacje, a Ukraina będzie mogła zwrócić pieniądze KE. De facto nie jest to więc konfiskata środków, tylko ich „pożyczka pod zastaw reparacji”.

Rozwiązanie jest jednak kontrowersyjne, bo zupełnie bezprecedensowe.

Na dzień przed szczytem sprzeciw wobec tego rozwiązania wyraża premierka Włoch Giorgia Meloni, premier Belgii Bart De Wever, a także Bułgaria, Malta, Słowacja i Węgry – ustalił portal Politico.

Meloni boi się ryzyka

Sprzeciw Meloni jest pewnym zaskoczeniem. Premierka Włoch nie zdradzała się wcześniej ze swoimi wątpliwościami. Teraz wyraża obawy co do ryzyk związanych z użyciem zamrożonych rosyjskich aktywów.

Swoje stanowisko w sprawie przedstawiła w środę wieczorem na forum włoskiego parlamentu. Meloni ma wątpliwości co do podstawy prawnej takiego ruchu.

„Podstawa prawna musi być solidna (…) Gdybyśmy podjęli tę decyzję [o wykorzystaniu rosyjskich aktywów – red.] i przegrali przed jakimkolwiek sądem na świecie, podarowalibyśmy Władimirowi Putinowi zwycięstwo w tej wojnie” – mówiła w Senacie.

Podkreśliła, że podczas szczytu chce wyjaśnić te wątpliwości. Zaznaczyła jednak, że Włochy w pełni popierają pomoc dla Ukrainy i ciągłą presję na Rosję, by zmusić prezydenta Władimira Putina do pokoju na dobrych dla Ukrainy warunkach.

Mówi się o tym, że Meloni nie będzie chciała blokować decyzji UE. Możliwe są więc z jej strony rozwiązania niestandardowe, takie jak praktykowana już od jakiegoś czasu przez Viktora Orbána „konstruktywna nieobecność”.

W ten dość żartobliwy i eufemistyczny sposób określa się momenty, gdy – kiedy niezbędna jednomyślność – Orbán wychodzi z sali obrad, by przywódcy mogli coś jednomyślnie przegłosować.

Takie rozwiązanie – zupełnie nieformalne – jest możliwe przez rodzaj luki w traktatach. Traktaty mówią o tym, że głosowanie jednomyślne jest wtedy, gdy jednogłośnie zagłosują wszyscy obecni na forum Rady Europejskiej, a nie cały skład Rady Europejskiej.

Jednak nie należy się spodziewać, że w ten sposób zostaną zaakceptowane pożyczki reparacyjne. Z sali musiałoby wyjść co najmniej sześć osób.

Wciąż brakuje gwarancji

Opór wobec rozwiązania wciąż zgłasza też Belgia. Premier Bart De Wever nie jest usatysfakcjonowany gwarancjami, które gotowe są dać pozostałe państwa członkowskie. De Wever deklaruje, że nie jest przeciwny pomocy dla Ukrainy, ale w toku negocjacji nie udało się wypracować wystarczających gwarancji dla Belgii, która ponosiłaby lwią część ryzyka.

To w międzynarodowej firmie rozliczeniowej Euroclear, która ma siedzibę w Belgii, spoczywa ok. 193 mld euro zamrożonych rosyjskich aktywów.

W środę 17 grudnia podczas posiedzenia komisji parlamentarnej belgijski minister spraw zagranicznych Maxime Prévot zapewniał, że opór Belgii nie wynika z „obaw przed rosyjskim odwetem”, lecz o belgijską gospodarkę i rynek finansowy.

„Zwyczajnie chcemy uniknąć załamania gospodarczego, jeśli ta decyzja zostanie podjęta bez wystarczających gwarancji” – tłumaczył Prévot, cytowany przez belgijski dziennik ”Le Soir".

Prévot odparł też pojawiające się pod adresem Belgii oskarżenia.

„Belgia jest w niektórych mediach przedstawiana jako kraj przyjazny Putinowi. Niektórzy tłumaczą nasz opór [wobec pożyczek reparacyjnych] rzekomą chęcią przejmowania zysków z tych aktywów na rzecz naszego budżetu. To wszystko jest nieprawdą” – cytuje Prévota „Le Soir”.

„Z pewnością nie jesteśmy krajem prorosyjskim, ale inne państwa członkowskie UE nie mogą prosić Belgii o solidarność, jednocześnie odmawiając jej nam” – dodał.

Podkreślił też, że pożyczki reparacyjne to nie jedyny sposób na to, by wesprzeć finansowo Ukrainę.

Tymczasem Komisja Europejska wciąż próbuje przekonać premiera Belgii Barta De Wevera do poparcia pożyczki dla Ukrainy i liczy na to, że przekonanie Belgii rozwieje obawy pozostałych niechętnych temu rozwiązaniu krajów.

Orbán straszy

Węgry od początku wojny są przeciwne pomocy dla Ukrainy. Teraz Viktor Orbán straszy, że Rosja będzie się bacznie przyglądać, które państwa popierają wykorzystanie aktywów rosyjskiego banku centralnego na rzecz pomocy Ukrainie.

Bloomberg donosił nawet 17 grudnia, że Węgry rozważają wycofanie z Belgii swoich rezerw finansowych, bo te mają nie być w Belgii bezpieczne.

Agencja napisała, że Orbán polecił swojemu ministrowi finansów i prezesowi węgierskiego banku centralnego opracowanie planu wycofania rezerw walutowych Węgier przechowywanych w Belgii, jeśli zamrożone aktywa rosyjskie zostaną zajęte.

Premier Węgier ma się obawiać, że „nie ma gwarancji, iż rezerwy Węgier nie zostaną naruszone, jeśli uznaje się za możliwe zajęcie rosyjskich aktywów”.

Tymczasem takie kraje jak Polska, Niemcy, państwa bałtyckie, Finlandia, Irlandia i Szwecja uważają, że pożyczki reparacyjne to najlepsze rozwiązanie, by zagwarantować co najmniej 90 mld euro dla Ukrainy na dwa lata.

„To najlepszy sposób finansowania pomocy dla Ukrainy w obecnej sytuacji” – mówił Andrzej Halicki we wtorek 16 grudnia w Strasburgu.

Równie kłopotliwy plan B

Jeśli nie pożyczki reparacyjne to co?

Plan B jest, ale z punktu widzenia państw członkowskich ma wiele wad i trudno będzie w jego sprawie znaleźć porozumienie. Druga opcja finansowania Ukrainy to wspólne, europejskie zadłużenie zabezpieczone europejskim budżetem. Środki także byłyby wypłacone Ukrainie jako pożyczki, ale jeśli Ukraina nie byłaby w stanie ich spłacić, ciężar straty spadłby na UE.

Podczas przemówienia w Parlamencie Europejskim w środę 17 grudnia Ursula von der Leyen przypominała:

„Zaproponowałam dwa rozwiązania (…) Któreś będziemy musieli wybrać” – powiedziała.

Ale wadą tego rozwiązania jest to, że na wspólne zaciągnięcie długu musiałyby się zgodzić wszystkie państwa członkowskie, choć teoretycznie, nie wszystkie musiałyby partycypować w tym finansowaniu. O tym, że taka opcja jest w tej chwili dyskutowana, donosił w środę 17 grudnia wieczorem portal Politco, powołując się na czterech dyplomatów zaangażowanych w rozmowy.

O tym, że dyskusje dotyczą obecnie wspólnego pożyczania, poinformował też na X premier Viktor Orbán. Orbán stwierdził, że to zasługa jego grupy politycznej, Patriotów dla Europy (PdE), bo PdE sprzeciwiają się zupełnie jakiemukolwiek wsparciu dla Ukrainy.

“Komisja próbuje teraz przepchać wspólne pożyczki, ale nie pozwolimy naszym rodzinom płacić rachunków Ukrainy. Nie na naszej warcie” – napisał Orbán na X.

Nie dopuścić do historycznej porażki

„Rada Europejska musi ustalić rozwiązanie w sprawie finansowania Ukrainy. Brak rezultatów na czwartkowym szczycie byłby historyczną porażką” – apelowali europosłowie w środę 17 grudnia na Sali plenarnej Parlamentu Europejskiego.

O zgodę na wykorzystanie na cel pomocy Ukrainie zamrożonych w Europie aktywów rosyjskiego banku centralnego w środę 17 grudnia zaapelowały najważniejsze grupy polityczne: Europejska Partia Ludowa (188 europosłów, w tym Koalicja Obywatelska i PSL), Socjaliści i Demokraci (136 europosłów, w tym polska Lewica), Odnowić Europę (75 europosłów, w tym Polska 2050) i Zieloni (53 europosłów).

Grupy te reprezentują 452 europosłów, grubo ponad połowę izby (cały Parlament liczy 720 deputowanych).

Świadomość konieczności wsparcia Ukrainy wciąż jest więc dominującą postawą w PE.

„Sprawca tej wojny i szkód musi ponieść odpowiedzialność za jej skutki. Dlatego popieramy pomysł wykorzystania rosyjskich aktywów do sfinansowania kosztów wynikających z konfliktu” – mówił w imieniu Europejskiej Partii Ludowej Martin Weber, przewodniczący frakcji, europoseł niemieckiej partii CDU.

„Unia Europejska musi wykorzystać 210 mld euro zamrożonych rosyjskich aktywów. Nie jest to tylko kwestia solidarności, ale sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Nie mogą pozostać bezkarne masakry w Buczy i Mariupolu. Nie może pozostać bezkarne cierpienie ponad 7 milionów uchodźców ani porwanie 20 000 ukraińskich dzieci. Kto niszczy, ten płaci” – apelowała Iratxe García Pérez, szefowa grupy Socjalistów i Demokratów, europosłanka z hiszpańskiej Partii Socjalistycznej.

„Musimy pomóc Ukrainie w tym decydującym momencie. Jeśli Ukraina upadnie, jeśli nie zapewnimy jej wystarczających zabezpieczeń, nasze własne bezpieczeństwo będzie zagrożone” – mówiła Valerie Hayer, szefowa grupy Odnowić Europę, europosłanka partii Emanuela Macrona Odrodzenie.

„Musimy wykorzystać zamrożone aktywa Rosji, domagamy się porozumienia podczas jutrzejszego posiedzenia Rady. Zróbcie to, okażcie solidarność i pomóżcie odbudować Ukrainę!” – apelował Bas Eickhout, współprzewodniczący grupy Zielonych/Wolne Przymierze Europejskie, europoseł holenderskich Zielonych.

Skrajna prawica przeciwna pomocy

Zaprzestania wspierania Ukrainy, cofnięcia sankcji na Rosję i poddania Ukrainy Rosji domagają się za to grupy zrzeszające partie skrajnej prawicy: Patrioci dla Europy (85 europosłów, w tym część Konfederacji) i Europa Suwerennych Narodów (27 europosłów, w tym część Konfederacji).

„Trzeba głosować za pokojem (…), tylko pokój jest dobrą drogą, wojna nigdy nie może być rozwiązaniem” – mówił w imieniu grupy Patrioci dla Europy na forum PE Harald Vilimsky, współprzewodniczący grupy, europoseł skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii.

Skrajna prawica konsekwentnie w ten sposób przedstawia swoją prorosyjską agendę: pod płaszczykiem domagania się pokoju w opozycji do „podżegaczy wojennych”.

W wydanym dzień przed rozpoczęciem szczytu stanowisku grupy podkreślono:

  • Grupa „potwierdza swoje zaangażowanie na rzecz pokoju na Ukrainie” i podkreśla, że „należy wspierać działania na rzecz pokoju”. „Ponieważ bezpieczeństwo krajów europejskich jest gwarantowane przez NATO, Europa nie powinna utrudniać, ale wspierać wysiłki prezydenta Stanów Zjednoczonych na rzecz pokoju” – napisano, sugerując, jakoby UE obecnie te wysiłki torpedowała.
  • Grupa wyraziła „zaniepokojenie propozycjami dotyczącymi finansowania Ukrainy”. Wykluczyła zarówno finansowanie z zamrożonych, rosyjskich aktywów, jak i wspólnych pożyczek, ponieważ „spowodowałoby to zadłużenie przyszłych pokoleń”.
  • Grupa podkreśliła, że jest przeciwna wejściu Ukrainy do Unii. „Przystąpienie Ukrainy do UE budziłoby poważne obawy w odniesieniu do rolnictwa, rynku pracy i bezpieczeństwa państw członkowskich” – napisano.
  • Wreszcie „Patrioci” uderzyli w podstawę prawną, której użyła Komisja Europejska do przeforsowania jednorazowego zamrożenia rosyjskich aktywów do odwołania. O co chodzi i dlaczego ta decyzja była ważna dla realizacji pożyczek reparacyjnych, pisaliśmy tutaj. „Patrioci” uważają to za niedopuszczalne „podważanie europejskiego prawa”.

Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą PiS i Bracia Włosi, partia premierki Włoch Giorgi Meloni, jest podzielona. PiS domaga się wsparcia dla Ukrainy, w tym także z zamrożonych, rosyjskich aktywów, a Bracia Włosi coraz częściej sięgają po zawoalowane prorosyjskie narracje.

„Pokój buduje się siłą odstraszania i klarownością dyplomacji. Ważne jest, aby Europa współpracowała ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki: nie potrzebujemy samotnych ucieczek do przodu” – mówił na forum PE współprzewodniczący EKR Nicola Procaccini.

Oskarżanie Europy o sabotowanie dyplomatycznych wysiłków Amerykanów do zakończenia konfliktu to także stały repertuar skrajnej prawicy. Podczas środowej debaty trafnie odpowiedział na to szef EPL, Manfred Weber:

„Nikt, nawet populiści z lewej i prawej strony, nie mogą twierdzić, że nie próbowano wszystkiego, co dyplomacja ma do zaoferowania. Ale dyplomacja nie działa na Putina” – powiedział Weber.

Z rozmów off the record, które OKO.press toczyło z politykami z różnych krajów podczas odbywającej się sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, wybrzmiewało jedno: To jeden z najtrudniejszych momentów w historii UE. Jeśli Ukraina nie będzie w stanie opierać się Rosji, a Rosja zrealizuje choć część swoich celów na Ukrainie, Europa będzie w jeszcze trudniejszej sytuacji niż jest teraz.

„Nasz amerykański sojusznik chyba już nie jest sojusznikiem. Trump patrzy daleko na wschód” – powiedział OKO.press europoseł Brando Benifei, przewodniczący delegacji PE ds. stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Partia Demokratyczna, z której pochodzi, popiera ideę wykorzystania na rzecz pomocy Ukrainie zamrożonych rosyjskich aktywów, ale jest w opozycji.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski pojawi się na szczycie osobiście, by przekonywać europejskich sojuszników do poparcia pożyczek reparacyjnych.

Potrzeby finansowe Ukrainy na lata 2026 i 2027 oszacowano na 137 mld euro. Unia Europejska zobowiązała się do pomocy podczas szczytu UE w październiku i nakazała Komisji przygotować dostępne opcje. Komisja proponuje pokryć dwie trzecie tej kwoty, czyli 90 mld euro.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.

Komentarze