0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciej Swierczynski / Agencja GazetaMaciej Swierczynski ...

PiS wycofuje się z zakazu uboju rytualnego ptaków na eksport. I obiecuje odszkodowania dla hodowców zwierząt futerkowych i rzeźników, którzy stracą na zakazie uboju rytualnego krów na eksport. Do tego zwierzęta futerkowe można będzie jeszcze męczyć na fermach przez dwa lata. Podobnie jak krowy w rzeźniach. Właśnie ogłosił to premier Morawiecki - pisze Ewa Siedlecka*, wybitna publicystka prawna i obrończyni praw zwierząt.

Uchwalona we wrześniu ustawa zakłada zakaz hodowli zwierząt na futra z wyjątkiem królika oraz ograniczenie uboju rytualnego tylko na potrzeby krajowych związków wyznaniowych, a także zakazu trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały. Obecnie pracują nad nią senackie komisje, a Senat na posiedzeniu plenarnym ma się nią zająć we wtorek, 13 października.

Nieoczekiwanie 12 października premier Morawiecki oznajmił, że rząd po "bardzo szerokich konsultacjach" chce zaproponować zmiany do nowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt. Obejmą one:

  • przesunięcie terminu wejścia w życie przepisów dotyczących uboju rytualnego i ferm zwierząt futerkowych na 1 stycznia 2022 roku co oznacza wydłużenie o dobre kilka miesięcy vacatio legis;
  • pozostawienie uboju rytualnego drobiu;
  • odszkodowania "dla przedsiębiorców, producentów rolnych, rolników i hodowców, którzy nie zdołają przestawić się na inny rodzaj produkcji - w szczególności dotyczy to producentów i hodowców zwierząt futerkowym (...) tak by wyrównać utratę zysków z poszczególnych rodzajów hodowli". Szczegółów jeszcze nie ma, ale jak podkreślił min. rolnictwa Grzegorz Puda "chcemy, aby to dotyczyło przede wszystkim tych, którzy tracą zyski z powodu wprowadzenia ustawy i przede wszystkim przedsiębiorców i rolników. To bardzo istotne, bo w pierwotnej wersji miało to dotyczyć tylko przedsiębiorców;
  • powołanie w krótkim czasie Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt, która jako jedyna będzie miała prawo do weryfikowania sposobu hodowli i traktowania zwierząt. Będzie ona miała monopol na ocenianie stanu hodowli zwierząt, co oznacza wycofanie się z praw

Nowelizacja ma wejść w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia, z wyjątkiem m.in. przepisów dotyczących zakazu chowu zwierząt na futra po upływie 12 miesięcy, oraz przepisów dotyczących m.in. trzymania zwierząt na uwięzi, które mają wejść w życie po upływie 6 miesięcy.

Jedynym uzasadnieniem jest interes branży mięsnej.

Bo ptaki nie czują mniej strachu czy bólu niż krowy. A sposób ich zabijania w trakcie uboju rytualnego nie jest ani trochę mniej okrutny.

Przeczytaj także:

Okrucieństwo rytualne czy...

Żywe, przytomne ptaki zawiesza się za nogi, głową do dołu. „Rzezak”, czyli osoba upoważniona do tego przez władze wyznaniowe, sprawdza, czy każdy ptak jest przytomny – niektóre zwierzęta mdleją ze stresu, inne umierają. Zwierzę zaś musi być w pełni przytomne. Następnie nad każdym ptakiem wypowiada się formułę i podcina mu gardło nożem. Opisane jest to jako

„sekcja krtani bardzo ostrym nożem tętnic szyjnych, żył szyjnych, tchawicy i przełyku, bez dotknięcia kręgosłupa”.

To znaczy, że zwierzęcia nie można przytrzymać, jeśli się szarpie, bo to grozi dotknięciem kręgosłupa, czyli złamaniem rytuału. A skoro nie można przytrzymać, to jest szansa, że zwierzę trzeba będzie dożynać.

Premier podczas konferencji zapewnił, że ubój rytualny ptaków nie różni się znacząco od uboju zwykłego, czyli z ogłuszeniem. Jak w takim razie wygląda ubój zwykły?

...okrucieństwo zwykłe? Które większe?

Ptaki też podwiesza się za nogi, głową do dołu. Następnie linia ubojowa wjeżdża do ciemnego pomieszczenia. Ciemność ma uspokoić ptaki, żeby się nie szarpały. W tym pomieszczeniu zanurza się je w wodzie (podtapia) i puszcza przez nią prąd. Prąd nie ma zabić, tylko ogłuszyć. Następnie linia ubojowa wiezie teoretycznie nieprzytomne ptaki pod mechaniczne noże, które ucinają im głowy.

Nie wszystkie zwierzęta tracą przytomność po szoku elektrycznym. Jeśli się szarpią mimo ciemności, mogą nie zostać ogłuszone. Wtedy wisząc, szarpią się dalej, więc trafiając pod noże, mogą stracić tylko część głowy i żyć dalej, kiedy linia ubojowa wiezie je do wrzątku, gdzie są oparzane.

To samo może się stać, jeśli ubijany ptak jest mniejszy, niż przewiduje norma, i nie sięgnie głową wody na etapie ogłuszania.

Który sposób uboju jest bardziej „humanitarny”? Kwestia oceny.

Rzeźni rytualnych nie da się zamknąć, bo ich nie ma

Natomiast nie jest prawdą, że ograniczenie uboju rytualnego tylko na potrzeby polskich wspólnot wyznaniowych spowodowałoby zamknięcie rzeźni – czy to krów, czy ptaków – bo rzeźni rytualnych praktycznie nie ma. Jeżeli – to są pojedyncze rzeźnie rytualne ptaków, różniące się tym, że nie ma w nich etapu „kąpieli”.

Z zasady ubój rytualny, przede wszystkim ten na eksport, odbywa się w normalnych rzeźniach, które są wynajmowane na kilka dni, a wcześniej dokładnie sprzątane.

Tak więc zapowiedź premiera, że rząd podejmie prace nad odszkodowaniami dla przedsiębiorców poszkodowanych ograniczeniem uboju rytualnego, jest o tyle tajemnicza, że nie wiadomo, jak te straty wyliczać. Właściciele rzeźni nie będą przecież musieli zamknąć interesu. Stracą kontrakty na wynajem rzeźni, ale w tym czasie będą mogli zarzynać zwierzęta metodą tradycyjną.

Odszkodowanie za niemoralne praktyki?!

A zastanawiając się nad odszkodowaniami za zakaz hodowli zwierząt na futra i zakaz uboju rytualnego, warto wziąć pod uwagę kwestię moralną. Bo skoro moralność w postaci nakazu dręczenia zwierząt w określony sposób legła u podstaw inicjatywy „piątki dla zwierząt”, to stawiam pytanie: czy odszkodowanie należy się za zaprzestanie niemoralnych praktyk?

Czy ktokolwiek wpadł na pomysł, by płacić odszkodowania właścicielom plantacji bawełny na południu USA po zniesieniu niewolnictwa? A przecież model biznesowy został unicestwiony. Mało tego, cały praktykowany od pokoleń sposób życia legł w gruzach.

Nie przypominam sobie też odszkodowań dla przedsiębiorców, którzy żyli z chowu gęsi na stłuszczone wątroby, eksportu tych wątrób czy produkcji foie gras. W 1997 roku Polska wprowadziła zakaz takiej hodowli, który wszedł w życie w 1999 roku.

Wreszcie nikt też nie płacił odszkodowań właścicielom wydawnictw pornograficznych, gdy wprowadzono do Kodeksu karnego przepis o zakazie wykorzystywania zwierząt w pornografii.

Dlaczego zakładamy, że społeczeństwo jest zobowiązane do solidarności wobec osób, które zarabiają na niemoralnych praktykach?

Czy ktokolwiek wierzy, że rzeźnicy nie wiedzą, że zabijane w ich rzeźniach zwierzęta cierpią?

Czy właściciele ferm futrzarskich nie wiedzą, że „hodowla”, w której jest na niewielkiej przestrzeni kilkadziesiąt–kilkaset tysięcy zwierząt, do obsługi których zatrudnia się zwykle kilka osób, musi powodować skrajny stres i cierpienie zwierząt?

Czy nie wiedzą, że futra, z których obdzierają zwierzęta futerkowe opłaceni przez nich ludzie, służą do ozdoby, bez której ludzkość dziś naprawdę doskonale może się obejść? A omijając przepisy środowiskowe, nie mają pojęcia, że trują ziemię, wodę i powietrze odchodami zwierząt?

To samo dotyczy właścicieli ferm ptasich, gdzie zwierzęta żyją w ścisku i stresie, okaleczane przez inne ptaki, pozbawione słońca, powietrza i możliwości realizacji podstawowych odruchów, jak układanie piór i grzebanie? To samo dotyczy przemysłowych hodowli krów. I świń, które, notabene, zostały w piątce dla zwierząt całkowicie pominięte.

A zdolność do cierpienia świń z pewnością nie jest mniejsza niż krowy czy ptaka. Za to ich inteligencja wyprzedza psią.

Gdzie się kończy wola Kaczyńskiego

Jakie więc jest uzasadnienie dla rezygnacji z zakazu uboju rytualnego ptaków na eksport i dla odsunięcia o dwa lata wejścia w życie przepisów polepszających los zwierząt hodowanych na futro i krów zabijanych bez ogłuszenia?

Jak zwykle: interes polityczny. A konkretnie: partyjny. Politycy boją się utraty poparcia, a więc też swoich funkcji. I władzy. Więc głosują na PiS, więc PiS musi wsi ustąpić.

Tyle – jak się okazuje – znaczy wola Jarosława Kaczyńskiego. Kończy się tam, gdzie zaczyna się interes.

*Ewa Siedlecka jest publicystką „Polityki”. Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.

;

Udostępnij:

Ewa Siedlecka

Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.

Komentarze