Najważniejsze wydarzenie polityczne roku: Putin powiedział, że będzie robił to, co robił, a konsekwencje to nie jego wina. Wojna ma trwać. Liczby poległych nie podał, ale kazał rządowi załatwić wszystkim rodzinom poległych osobnego urzędnika-koordynatora od załatwiania spraw świadczeń i ulg
Oczywiście dla administracji ważne jest, czy poległych jest 5937 - a to ostatnia oficjalna dana, z września - czy raczej 150 tysięcy (włączając okaleczonych, którym też Putin kazał pomagać). Putin w orędziu po prostu kazał zająć się problemem. Oraz problemem, żeby wydatki na obronę nie przeszkadzały w rozwoju Rosji. Operator oficjalnej transmisji pokazał w tym momencie, jak sala – w tym eksperci od gospodarki i putinowskie VIPy – zaczyna zasypiać. Minister spraw zagranicznych Ławrow bohatersko walczy z opadającymi powiekami.
I słusznie. Bo przemówienie było o bohaterstwie. I oczywiście o tym, że Rosja jest ofiarą. O tym było przez pół godziny. Kolejne półtorej godziny Putin poświęcił gospodarce. I na koniec dopisał kilka akapitów „o zawieszeniu, choć nie o wycofaniu się” z porozumienia o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej New START. Mogło to być odpowiedzią na kijowską wizytę prezydenta Bidena 20 lutego. Zupełnie bowiem nie pasowało do konstrukcji mowy. Chyba Kreml nie jest w stanie przerobić władcy w 24 godziny. Dopisał więc tylko oskarżenie, że USA chcą zburzyć porządek świata stworzony po II wojnie światowej.
Ale czy kawałek o START jest rzeczywiście reakcją na ruch Bidena, nie wiemy. Wiemy jedno. Było to najdłuższe w historii orędzie Putina.
Im dłużej zaś Putin mówi, tym bardziej jasne jest, że opowiada o tym, czego by chciał - ale nie wiadomo, czy tak będzie. Zapowiada wojnę, zmianę na świecie i rozwój rosyjskiej gospodarki wspieranej przez gotowych do poświęceń obywateli. Charakterystyczne, że nie wzbudził entuzjazmu sali. Kiedy po dwóch godzinach przemówienia puszczony został hymn Rosji, śpiewali tylko nieliczni (tak to pokazywał realizator). Po czym wszyscy rzucili się do wyjścia.
Bo było to przemówienie głównie do aparatu. A Putin starał się. Spóźnił się bowiem tylko pięć minut, a przecież mógł kazać dostojnikom, młodzieży i „przedstawicieli wojska” (niektórym na wózkach inwalidzkich) czekać dłużej. Bo ma to w zwyczaju.
Propaganda robiła wszystko, by to biurokratyczne przemówienie do kolegów miało cechy nabożeństwa.
Od rana ton prezenterów telewizyjnych zmienił się – weszli w tryb uroczysty. Szczegółowo sprawozdawali przygotowania do czegoś, co nazywali „najważniejszym wydarzeniem politycznym roku”, a było to połączenie wiernopoddańczych adresów do cara (zapewnień do kamery, że „idziemy za naszym wodzem”) ze szczegółową relacją stolarsko-tapicerską na temat wystroju sali, w której przemówi Putin.
Istota rzeczy polegała na tym, że orędzie Putina do Dumy – rozumiane jako celebra władzy, a nie jako rozliczenie się z obywatelami – wpisane jest do putinowskiej konstytucji. Po prostu władza mówi, a poddani słuchają. O to tu chodzi.
Ale konstytucja mówi o celebrze dorocznej. Tymczasem ostatnie orędzie miało miejsce w kwietniu 2021. Od kwietnia 2022 byliśmy świadkami serialu „A kiedy będzie orędzie”. A orędzia nie było i nie było. Więc oczekiwanie, że Putin COŚ powie, rosło.
A Putin nie miał nic do powiedzenia. Ta władza ogłasza konkretne zamiary tylko wtedy, gdy jest pewna, że jej się uda. Nie stawia sobie publicznie celów, z których można by ją rozliczyć
Putin ogłosił, że wojna w Ukrainie – nadal nazywana „operacją specjalną”, a nie wojną - nie jest jego winą. Jest natomiast „próbą doprowadzenia do pokoju” na wojnie, którą zaczął Zachód. Dlatego „operacja” będzie prowadzona tak jak teraz – "krok za krokiem".
Tak jak jego propaganda robi od roku:
Dlatego – konkludował Putin – wszystkiemu winien jest Zachód (w miarę postępu orędzia identyfikowany z USA) – ze swoją kolonialną tradycją i podstępnym rozszerzeniem NATO, które utrudniło Putinowi odzyskiwanie ziem uznawanych za swoje. Nie byłoby przecież tej wojny, gdyby Zachód uznał roszczenia Rosji.
Putin zadeklarował sympatię wobec Ukraińców i to, że nie walczy z narodem Ukrainy. Ale skoro naród ukraiński „stał się zakładnikiem swojego reżimu” (w języku Putina oznacza to przyznanie, że istnieje osobna ukraińska tożsamość) i „zakładnikiem Zachodu" (czytaj: ukraińska tożsamość jest prozachodnia), dla którego jest tylko „materiałem eksploatacyjnym” – „to smutne, ale to fakt” („ale to fakt” to powiedzenie Putina, którym regularnie uzasadnia swoje krwawe posunięcia).
Podsumowaniem tego wywodu była groźba: im dalej sięgać będzie broń zachodnia dostarczana Ukrainie, tym bardziej Rosja będzie odsuwać zagrożenie od swoich granic. Które – przypomnimy – obejmują teraz cztery zaanektowane we wrześniu regiony Ukrainy („Rosja udzieli zdecydowanej odpowiedzi na dostawy broni dalekiego zasięgu do Kijowa przez państwa zachodnie”).
Na koniec orędzia Putin ogłosił jeszcze zamrożenie udziały Rosji w porozumieniu New START (rosyjsko-amerykańskim traktacie o redukcji strategicznych zbrojeń ofensywnych z 2010 roku). „Jeśli Stany Zjednoczone przeprowadzą testy, my także to zrobimy. Nikt nie powinien mieć złudzeń – w obecnej sytuacji globalny parytet strategiczny może zostać zniszczony" – stwierdził. I zaapelował do Ministerstwa Obrony i Rosatomu o gotowość do prób nuklearnych Jak by niepokojąco to nie brzmiało – to żadna groźba, zwłaszcza w porównaniu do poprzednich gróźb Putina. Który nawet ogłaszał, że nie zawaha się uderzyć i że „to nie blef”.
Także fundamentalny argument za koniecznością prowadzenia wojny nie był nowy: „chodzi o istnienie naszego kraju”, któremu zagraża zachodnie LGBT.
Zachód atakuje rosyjską kulturę i wiarę. Prowadzi rozważania o neutralnym płciowo Bogu oraz „uznaje perwersję za normę". No i oczywiście wspiera pedofilię, grozi dzieciom, a przecież – tu Putin powołał się na Biblię, wywołując oklaski sali – „małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny”. W obronie tych wartości Rosja będzie mordować w Ukrainie i tak obroni swoje dzieci przed deprawacją.
Putin przekonywał, że cały naród za nim stoi, a zdrajcy odpowiedzą przed prawem. Ale z jego mowy wynikło, że nie jest to takie proste – bo Putin ogłosił, że teraz „żołnierze na froncie coraz lepiej rozumieją, o co walczą”. Czyli wcześniej nie rozumieli?
Powodem lepszego zrozumienia – jak wynikało z orędzia – są dodatkowe świadczenia dla wojskowych.
Po prostu, mówił Putin do poddanych, wojna staje się sposobem zarabiania, jak nie na siebie, to przynajmniej na rodzinę
Putin ogłosił też, że nie jest w stanie wymienić wszystkich walczących na froncie bohaterskich jednostek – co zapewne należy czytać jako odpowiedź na postulaty, żeby wymienić tę i tamtą związaną z tym i tamtym możnowładcą jednostkę. Nie dowiedzieliśmy się więc, kto ważniejszy: Szojgu z MON, Prigożyn (od Wagnerowców) czy Kadyrow z Czeczenii.
Aparat władzy Putina zbudowany jest na akceptacji tej wojny („siły polityczne w Rosji są zjednoczone w kwestii bezpieczeństwa i suwerenności” – powiedział Putin). Jednocześnie jednak – wbrew postulatom twardogłowych – zapowiedział, że nie będzie „polowania na czarownice” („Ci, którzy weszli na drogę zdrady Rosji, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności prawnej, ale nie będziemy organizować polowań na czarownice”). Co oznacza, że nacisk polityczny będzie nadal punktowy. Nie będzie masowego terroru.
Potem były podziękowania dla narodu – tradycyjnie patriarchalne. Dla rodziców, żon, lekarzy i pielęgniarek – wszystko w ten deseń. Minutą ciszy Putin kazał uczcić poległych żołnierzy i cywili, ale nie powiedział, ilu ich jest. Zapowiedział za to, że powstanie specjalny fundusz dla rodzin poległych. A każda z nich (i każdy weteran, któremu udało się przeżyć) dostanie odpowiedzialnego za ich sprawy „koordynatora”. Wszystkim żołnierzom na froncie obiecał 14-dniowy urlop przysługujący co pół roku, bez utraty uposażenia. Oraz „polecił wdrożyć masową produkcję zaawansowanych rozwiązań wojskowych".
Tak Putin przeszedł od ręcznego zarządzania światem do ręcznego zarządzania gospodarką Rosji
(cechą orędzi Putina jest to, że padają tam różne dyspozycje. Nie znaczy to jednak, że będą realizowane – realizacja pochodzi z innego porządku niż samo misterium władzy objawiającej swą wolę).
Podzielił się z zebranymi gorącą wiarą, że Rosja może zwiększać wydatki na zbrojenia, a jednocześnie rozwijać swoją gospodarkę w oparciu o rosyjską myśl techniczną. Przekonywał, że Rosja wytrzymała sankcje, które dużo ostrzej uderzyły w gospodarkę krajów, które sankcje wobec Rosji wprowadziły (realizator pokazywał w tym czasie kamienne twarze urzędników odpowiedzialnych za finanse Rosji, z szefową banku centralnego).
Jeśli chodzi o to, że Gazprom nie ma komu sprzedawać swojego gazu, Putin obiecał darmową gazyfikację rosyjskich wsi i miasteczek (do jej pory mieszkańcy kraju stojącego gazem ogrzewali się szczapami drewna – niedawno media społecznościowe obiegła historia o człowieku, który na opał porąbał drewnianą budkę-toaletę postawioną koło przychodni zdrowia. Kanalizacji tam oczywiście nie ma).
Putin obiecał oczywiście nowe programy społeczne, wsparcie dla rodzin, szkół i nauki. Niczego jednak nie pokazał na ekranach, które specjalnie zamontowano na sali – i tuż koło mównicy. (Propaganda od trzech dni ekscytowała się, że może będą tam wyświetlane ciekawe filmiki. Tak jak kilka lat temu, kiedy Putin pokazywał w czasie orędzia swoją nową wspaniałą broń, której nikt na świecie nie ma - może miało być coś do pokazania, ale nie wyszło?). Za to wezwał do pracy i odłożenia na bok sporów – gdyż każda inwestycja, nowa droga, fabryka czy szkoła to także zwycięstwo” (padła groźba-ostrzeżenie, by „usunąć międzyresortowe sprzeczności i nieporozumienia” – jest to jednak dowód na to, że takie nieporozumienia bardzo utrudniają plany Putinowi, a nie – że zostaną usunięte).
Przez chwilę salę zelektryzowało przesłanie dla oligarchów: nie powinni liczyć na odzyskanie majątków zatrzymanych na Zachodzie. To już przepadło.
„Niestety, zamiast rozwijać produkcję i tworzyć miejsca pracy tu, w Rosji, kapitał ten był wydawany na jachty i luksusowe nieruchomości. Wszystko szło w dużych przepływach na konsumpcję. Bardzo trudno było państwu to śledzić. Ostatnie wydarzenia przekonują, że obraz Zachodu jako bezpiecznej przystani okazał się fałszywy”. („Żaden ze zwykłych Rosjan nie żałował tych, którzy stracili swoje jachty za granicą”).
Ale jeśli przeorganizują swoje życie i zainwestują w Rosji, to „państwo im pomoże”.
Była to prosta oferta: zarabianie pieniędzy zaczyna się teraz od nowa. Tu Putin obiecał złagodzenie przepisów karnych dla biznesu.
„Rosyjskie pieniądze zarobione w Rosji powinny pracować dla Rosji”. Oligarchowie i cała reszta muszą zrozumieć: „Prawem Rosji jest bycie silną" oraz „Mamy rację” („Prawda za nami”). To też było jednak już wiele, wiele razy.
I na koniec: „Front przechodzi teraz przez serca milionów Rosjan pomagających walczącym”.
Przemówienie zakończył hymn Rosji. Sala nie śpiewała. Co pozostało propagandzie? Zmieniła ton na zwykły i ogłosiła, że było to przemówienie „systemowe”.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze