0:00
0:00

0:00

„Jako przedstawiciele polskich myśliwych apelujemy o zmianę prawa, które zabrania wychowywania dzieci zgodnie z przekonaniami rodziców dotyczącymi polowań” - pisze w specjalnym stanowisku Naczelna Rada Łowiecka Polskiego Związku Łowieckiego (NRŁ PZŁ).

Stanowisko nie ma konkretnego adresata, ale z oczywistych powodów należy przypuszczać, że wezwanie kierowane jest do władz.

Przypomnijmy: w marcu 2018 roku nowela ustawy Prawo łowieckie zabroniła udziału w polowaniach dzieciom do 18 roku życia. Ta nowela odmieniła kształt myślistwa w Polsce, ale obok m.in. zakazu używania żywych zwierząt do szkolenia psów myśliwskich, myśliwych zabolał szczególnie zakaz zabierania dzieci.

„Mam dwie córki i będę je zabierał na polowania” - protestował poseł Kukiz'15 i myśliwy Bartosz Józwiak, demonstracyjnie zapowiadając łamanie prawa. Wraz z grupą innych posłów zaskarżył ten przepis i inne zmiany Prawa łowieckiego do Trybunału Konstytucyjnego.

Dziś Naczelna Rada Łowiecka przekonuje, że ten zakaz musi zniknąć, bo „godzi w nasze poglądy i postponuje podejmowane przez nas działania z zakresu ochrony przyrody".

Jednak większość argumentów przytaczanych w tekście apelu jest doskonale znana: była też wielokrotnie krytykowana m.in. przez psychologów, a niektóre są zwyczajnie absurdalne.

Przeczytaj także:

„Jeśli chce obcować z przyrodą, polecam fotografię”

„Polowanie to nauka świadomego podejmowania wyborów. To szansa na wyprowadzenie młodego człowieka ze świata wirtualnego w realny” - czytamy w stanowisku NRŁ. To też - przekonują autorzy pisma - „rozwijanie tężyzny fizycznej u młodych ludzi w naturalnych warunkach".

Udział w polowaniu to też „wiedza dotycząca otaczającego nas świata i praw przyrody, przyswajana w praktyce, a więc trwała".

Dalej czytamy, że zakaz pozbawił myśliwych „prawa do wychowania dzieci w umiłowaniu natury". A także spowodował, że dzieci - z powodu niemożności uczestnictwa w polowaniach - „nie mogą [...] poznawać otaczającej nas przyrody".

Wszystkie te argumenty brzmią tak, jakby łowiectwo było jedyną formą wychowania fizycznego młodych ludzi i zdobywania przez nich wiedzy przyrodniczej. To oczywisty absurd.

„Jeśli ktoś chce obcować z przyrodą, polecam fotografię. Sam mam profesjonalny sprzęt, zdarza mi się podchodzić do zwierząt z bliska. To bezpieczny sposób, nie wymaga nadszarpywania psychiki dzieci” - skwitował w rozmowie z portalem gazeta.pl stanowisko NRŁ poseł PO Paweł Suski, który był zmuszany przez ojca do uczestniczenia w polowaniach.

„Nie rozumiem, jak można nazwać uśmiercanie zwierzęcia urealnianiem lub wchodzeniem młodej osoby w starszy wiek” - dodał Suski, który przewodniczy Parlamentarnemu Zespołowi Przyjaciół Zwierząt.

Polowania nie są dla dzieci

Zdaniem NRŁ zakaz uniemożliwia polującym rodzicom wychowywanie swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Ten argument padał już wcześniej ze środowiska myśliwych. Wskazywano na to, że rzekomo stoi w konflikcie z Konstytucją RP.

W 2015 roku - w związku z wcześniejszymi pracami nad zmianą Prawa łowieckiego - problem analizował prof. Tomasz Pietrzykowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego.

Prawnik zwracał uwagę na to, że na rodzicach ciąży obowiązek ochrony dzieci przed demoralizacją. Dlatego gwarantowane w Konstytucji RP (art. 48 ust. 1) prawo do wychowania dzieci zgodnie z własną wolą i przekonaniami „nie obejmuje działań, które w świetle ugruntowanej wiedzy wiążą się z wyrządzeniem dziecku krzywdy lub wiążą się z nią”.

A to znaczy, że – wyjaśnia dalej prof. Pietrzykowski – „ochrona dobra dziecka ma charakter nadrzędny nad wolnością rodziców do wychowania go w sposób zgodny ze swoimi przekonaniami”.

Chodzi oczywiście o te przypadki, w których „wykonanie tej wolności zagraża wyrządzeniem szkody w fizycznej lub psychologicznej kondycji dziecka, w szczególności mogącej wywrzeć trwałe skutki dla jego dalszego rozwoju”.

Problem w tym, że udział w polowaniach negatywnie wpływa na dzieci w bardzo szerokim aspekcie - co do tego są dziś zgodni w Polsce psycholodzy, pedagodzy i eksperci zajmujący się wychowaniem oraz ochroną praw najmłodszych Polaków.

  • Zdaniem psychologa i psychoterapeuty Wojciecha Eichelbergera udział dzieci w zabijaniu zwierząt „rani i deformuje ich naturalną wrażliwość oraz zdolność do współczucia i empatii oraz szacunek dla świata przyrody”.
  • Jednoznacznie przeciwny udziałowi dzieci w polowaniach był również poprzedni Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, czemu dał wyraz m.in. w swoim pisemnym stanowisku z 2018 roku.
  • W 2015 roku zakaz udziału dzieci w polowaniach poparł również Komitet Nauk Pedagogicznych PAN: „Nie możemy zgodzić się z toksycznym dla socjalizacji młodych pokoleń braniem przez dzieci i młodzież udziału w polowaniach indywidualnych i zbiorowych, w trakcie których uczestniczą w nagonkach, tropieniu, ściganiu rannych zwierząt, ich zabijaniu czy dobijaniu”.
  • Również w 2015 roku swoje jednoznaczne stanowisko wyrazili naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego: „Psycholodzy i terapeuci podkreślają zgubny wpływ polowań na psychikę dzieci, ich niegotowość obcowania z silnie traumatycznymi przeżyciami, do których zalicza się uczestniczenie w odbieraniu życia zwierzętom”.
  • Sprzeciw wyrażały również m.in. UNICEF Polska i Komitet Ochrony Praw Dziecka.

Do propozycji PZŁ negatywnie odniosła się już krytyczna względem łowiectwa koalicja Niech Żyją!: „Obecność dzieci na polowaniu może przyczynić się do podniesienia ich skłonności do zadawania przemocy – ponieważ zarówno osoby doświadczające przemocy, jak i te tylko ją obserwujące, mają podwyższoną skłonność do dalszego jej stosowania.

Dzieci, które są świadkami przemocy wobec zwierząt, znęcają się nad zwierzętami trzykrotnie częściej niż ich rówieśnicy.

Krzywdzenie zwierząt jest też często wskazywane jako marker skłonności do krzywdzenia ludzi".

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze