Ulotkę radni PiS nazwali antypaństwową. "Być może w polskim prawie dopatrzyli się treści antypaństwowych" - mówi OKO radny Wojciech Pająk.
Podczas sesji suwalskiej rady miejskiej radny Wojciech Pająk postanowił uczulić radę na los ofiar kryzysu migracyjnego. Radni pracowali nad uchwałą "murem za mundurem", więc rozdał im ulotki Grupy Granica. Dopatrzyli się w nich treści antypaństwowych i "ataku na państwo".
"Te ulotki odbieram jako antypaństwowe. Są w nich treści mówiące o tym, że rząd, nasze państwo i Straż Graniczna łamią prawo. Można się zastanowić, kto to pisał i po której stronie granicy ta broszura powstała" - mówił w Polskim Radio Białystok suwalski radny PiS Jarosław Kowalewski.
Przypomniał również, że tego dnia radni wyrazili solidarność z mundurowymi na granicy. Przegłosowali też darmowy bilet dla suwalskich terytorialsów w komunikacji miejskiej (wnioskował o to sam radny Kowalewski, zawodowo związany z wojskiem i odpowiedzialny za pobór żołnierzy w Suwałkach).
Przewodniczący rady Zdzisław Przełomiec obiecał dokładnie przyjrzeć się ulotkom: "Jeżeli są w nich rzeczy niezgodne z prawem, to rozpocznę postępowanie w tym zakresie. To konieczność. Większość radnych nie miała wątpliwości, że sytuacja na granicy jest trudna. Nasze stanowisko jest krótkie: Jesteśmy murem za mundurem" - komentował sprawę.
Wojciech Pająk ma inne zdanie. Nie wziął udziału w głosowaniu i nie poparł stanowiska rady miejskiej (oprócz niego tak postąpiło dwóch innych radnych w 23-osobowej radzie). Tłumaczy nam, dlaczego i co chciał osiągnąć przynosząc na sesję rady miasta ulotki.
Igor Nazaruk: Murem za polskim mundurem?
Wojciech Pająk: Jestem wyczulony na słowo "mur". Chciałbym inaczej wspierać służby, które bronią naszych granic. To są ludzie, którzy o drugiej stronie płotu, drutu kolczastego, granicy spotykają innych ludzi. Dla tych w polskim mundurze największym dramatem jest rozeznanie we własnym sumieniu rozkazów, które otrzymują. I tego, kiedy trzeba się bronić, a kiedy udzielić pomocy.
Wiem, że są tam różni ludzie, są też tacy funkcjonariusze, którzy biorą na patrol dodatkowe racje żywnościowe, żeby w razie czego mieć dla potrzebujących. Ale są też inni.
Wspieranie wszystkich, a przemilczenie ofiar tej sterowanej migracji, jest niezgodne z moim sumieniem. Nie chciałem brać w tym udziału.
Nie udało mi się przekonać innych radnych, żeby dodać do naszego stanowiska kwestie pomocy humanitarnej i tego, że solidarność jesteśmy też winni ludziom, którzy uciekają z obszarów objętych konfliktami zbrojnymi. Nie udało mi się to, bo stanowisko rady miejskiej miało być jednoznaczne - "murem za polskim mundurem".
Co realnie to stanowisko oznacza?
To symboliczny głos. Na tej samej sesji rady miejskiej uchwalono też zwolnienie z opłat za bilet komunikacji miejskiej w Suwałkach dla Wojsk Obrony Terytorialnej. Terytorialsi będą jeździć za darmo podobnie, jak krwiodawcy, czy weterani wojenni.
Czyli za stanowiskiem rady poszły jednak realne działania?
Roczny koszt darmowych przejazdów to kilka tysięcy złotych. Nie będzie to większym obciążeniem dla finansów Suwałk.
To rzeczywiście symboliczna kwota dla miasta, ale można ją było też przeznaczyć np. na pomoc humanitarną?
Zgoda. Ale radnym PiS chodziło tylko o zwiększenie prestiżu WOT w społeczności lokalnej.
W ulotkach, które pan przyniósł, radni dopatrzyli się treści antypaństwowych, łamania prawa. O co im chodziło?
Nikt ze mną o treści ulotek nie rozmawiał. Mogę się tylko domyślić.
Napisane tam jest, że człowiek spotykający potrzebującą osobę gdzieś w okolicach granicy, "nie ma obowiązku dzwonić po straż graniczną".
Ale to prawda. Nie ma takiego obowiązku.
Ale być może osoby, które chcą jednoznacznie wesprzeć Straż Graniczną, w polskim prawie dopatrzyły się treści antypaństwowych.
Za kolportowanie ulotki przewodniczący rady grozi konsekwencjami.
Jako radny mam prawo przedstawiać różne informacje na sesji rady miejskiej. Treść ulotek odnosi się do obowiązującego prawa. I dobrze jest to prawo znać.
Spodziewałem się na radzie głębszej dyskusji na temat sytuacji na granicy, pomocy humanitarnej i sytuacji żołnierzy, policjantów, Straży Granicznej. Zależało mi na wyważonym stanowisku. Nie udało się.
Skąd pan miał te ulotki?
Od autorów, od Grupy Granica, ludzi, którzy pomagają innym. Popieram ich działania i jeśli mogę w czymś pomóc, to to robię.
A widział Pan, jak pracują, brał Pan udział w jakiejś ich interwencji?
Nie. Na suwalskim odcinku granicy nie ma jeszcze dużego ruchu. Interwencji jest mało.
Czegoś pana nauczyło to doświadczenie?
Że większość rady miejskiej ma inne przekonania niż ja.
Większość? Rada miejska była jednogłośna.
Ale jeszcze dwóch kolegów poza mną nie głosowało. Jeden z naszego klubu "Łączą nas Suwałki", drugi ze Zjednoczonej Prawicy. Różne poglądy polityczne, ale ta sama wrażliwość.
Pozostali byli "murem za mundurem". Wiem jednak, że nie bez dylematów moralnych - ale nie da się ich uwzględnić, jeśli stanowisko przyjmowane jest w 20 minut.
Żałuję, że nie nalegałem we wrześniu, październiku, kiedy się tylko dowiedziałem, jak gmina Michałowo odpowiedziała na potrzeby ofiar kryzysu. Mogliśmy ich wesprzeć jako samorząd.
Teraz jednak próbowałem. Mogę spać spokojnie. W zgodzie z sumieniem.
Wojciech Pająk, 43 lata, geograf i marketingowiec, od 2014 roku radny Rady Miejskiej w Suwałkach (klub radnych Łączą nas Suwałki). Członek stowarzyszenia Energia Miast i absolwent Szkoły Liderów. Praktyk edukacji obywatelskiej i dialogu międzykulturowego
Komentarze