Według analizy Ministerstwa Zdrowia w 2020 roku koronawirus przyniósł jeszcze większe żniwo niż się wydawało - aż 27 proc. nadmiarowych zgonów dotyczy osób, które wcześniej przeszły COVID-19. Razem z osobami, których bezpośrednią przyczyną śmierci był wirus, to aż 70 proc.
Opublikowana właśnie „Informacja o zgonach w Polsce w 2020 roku" rzuca światło na pytanie, które zajmowało profesjonalistów ochrony zdrowia, media i opinię publiczną. Wiedzieliśmy już, że rok zamknie się o wiele wyższą śmiertelnością niż poprzednie, nie wiedzieliśmy jednak, ile z nadmiarowych zgonów to bezpośredni skutek pandemii.
Oficjalnie było to tylko 43 proc. Pozostałe 57 proc. musiało więc być albo wynikiem niezarejestrowanych zgonów covidowych, albo zapaści służby zdrowia – spóźnionych diagnoz, braku miejsc w szpitalach dla cierpiących na inne schorzenia.
Ministerialna analiza przyniosła jeszcze jedną kategorię – osób, u których stwierdzono obecność wirusa SARS-CoV-2, ale zmarły już jakiś czas po przechorowaniu COVID. Według autorów raportu stanowią oni aż 23 proc. nadwyżki zgonów.
Raport posługuje się danymi z Rejestru Stanu Cywilnego, które obejmują osoby posiadające PESEL, także takie, których zgon nastąpił poza terytorium RP. Wynika z nich, że w 2020 roku zmarło 485 259 osób. To o 67 112 więcej niż w 2019 roku.
Według prognozy Eurostatu uwzględniającej zmiany demograficzne w 2020 roku miało w Polsce umrzeć o 5,4 tys. osób więcej niż w zeszłym roku. Rzeczywista nadwyżka wynosi więc około 62 tys., czyli 15 proc.
Tak wzrost śmiertelności wygląda na naszym wykresie (nieobejmującym danych z zagranicy).
Najwięcej ludzi zmarło podczas jesiennej fali zachorowań – jej skutki trwają zresztą nadal, dane z Rejestru Stanu Cywilnego za pierwsze tygodnie 2021 roku wciąż pokazują wzrost śmiertelności w stosunku do lat poprzednich.
Dane ministerstwa pokazują, że wzrosty w 2020 roku dotyczyły wszystkich kategorii wiekowych, ale przede wszystkim osób najstarszych. Pokrywa się to z tym, co wiemy o COVID-19: im ktoś jest starszy, tym choroba jest dla niego groźniejsza. W listopadzie wśród osób do 60 lat zmarło o 47 proc. więcej, dwa razy więcej seniorów i seniorek w wieku 61-80 i 106 proc. więcej osób 80+
A tak wygląda całoroczna nadwyżka zgonów w podziale na grupy wiekowe: najwięcej, bo 49 proc. to osoby w wieku 61-85 lat, seniorzy 80+ to 45 proc. (Osób z pierwszej kategorii jest więcej w liczbach bezwzględnych niż drugich, stąd zmiana kolejności).
Dalej w raporcie czytamy, że 82 proc. osób w kategorii nadmiarowych zgonów miało choroby współistniejące. To znów nie dziwi, biorąc pod uwagę strukturę wiekową nadwyżki. Ale wiemy też, że choroby współistniejące są istotnym czynnikiem ryzyka w przypadku COVID-19. Cukrzyca typu I i II zwiększa ryzyko zgonu szpitalnego odpowiednio 3,5 i 2 razy. Nadciśnienie tętnicze – 3,5 raza. Inne niebezpieczne w tym kontekście choroby układu krążenia to niewydolność serca, choroba wieńcowa, kardiomiopatia i nadciśnienie płucne. Ryzyko zwiększają również choroby układu oddechowego.
Jeśli spojrzy się na nadmiarowe zgony pod kątem rodzajów chorób współistniejących, wygląda to następująco:
(osoby, które mają kilka chorób współistniejących, były liczone osobno w każdej kategorii).
To również przesłanka dla tezy, że COVID odpowiada za większość nadmiarowych zgonów. Trzeba jednak pamiętać, że i bez epidemii choroby układu krążenia stanowią w Polsce główną przyczynę śmierci. Poza tym zwłaszcza podczas wiosennej fali pandemii mieliśmy ograniczony dostęp do usług zdrowotnych, co może spowodować wzrost śmiertelności w przyszłych latach z powodu niewykrytych chorób, jak nowotwory. Wiemy już, że w 2020 roku wystawiono o 17 tys. mniej kart DILO (Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego), i że również w styczniu tego roku było ich mniej niż rok temu.
Jednak najciekawsze są wykresy, na których połączono dane z Rejestru Stanu Cywilnego oraz z systemu EWP (Ewidencja Wjazdu do Polski) i Państwowej Inspekcji Sanitarnej na temat osób, u których stwierdzono obecność wirusa. Z pierwszego z nich wynika, że tylko 27 proc. nadwyżkowych zgonów to zmarli, którzy nie przeszli zakażenia. U pozostałych wirus albo był przyczyną zgonu, albo został wykryty, ale nie spowodował śmierci.
W rzeczywistości zmarłych, którzy mieli do czynienia z wirusem SARS-CoV-2 może być jeszcze więcej, bo szczególnie podczas jesiennej fali część chorych na COVID umierała w domach lub w karetkach zanim zdiagnozowano u nich chorobę.
Na wykresie błędnie opisanym jako 7., a w rzeczywistości 8. przedstawiono nadwyżkę zgonów wśród tych 70 proc. osób z pozytywnym wynikiem, dzieląc je według kategorii 30 dni od wyniku i ponad 30 dni od wyniku. Te ostatnie stanowią tylko 6 proc, czyli 63 proc. osób, które zmarły, w ciągu ostatniego miesiąca przechodziło zakażenie.
To znowu może oznaczać, że duża część z tych osób zmarła z powodu powikłań po COVID-19.
Raport nie daje nam ostatecznych odpowiedzi na pytanie, ile z tych zgonów jest konsekwencją zakażenia, a ile zapaści systemu ochrony zdrowia – braku miejsc w szpitalach i niedostępności usług medycznych. Z wyżej wymienionych powodów, że nie wiemy, ile osób zmarło na COVID, mimo że go nie zdiagnozowano, a ile z powodu zapaści ochrony zdrowia, mimo że przeszli zakażenie. Tych ostatnich może być niewiele, bo liczba osób zmarłych w ciągu 30 dni od stwierdzenia zakażenia wyraźnie rośnie po spadku jesiennej fali, kiedy już nie było takiej presji na szpitale.
Raport daje jednak mocną wskazówkę, że to zgony spowodowane zakażeniem, a nie innymi nieleczonymi na czas schorzeniami były podczas jesiennej fali w większości. Gdy jednak epidemia będzie wygasać, ta proporcja się odwróci. Skutki epidemii będziemy odczuwać latami.
Wciąż otwarte pozostaje też pytanie, czy można było zapobiec tak dramatycznej sytuacji. Porównania z innymi krajami wskazują bowiem, że jeśli chodzi o liczbę nadmiarowych zgonów w przeliczeniu na ilość mieszkańców, jesteśmy w Unii Europejskiej drudzy po Bułgarii. Jak pisało OKO.press, to konsekwencja wieloletnich zaniedbań w ochronie zdrowia, ale też niefrasobliwości rządu, który nie przygotował się do drugiej fali. Uderzyła ona ostro we wszystkie kraje naszego regionu, ale jeśli chodzi o nadwyżkowe zgony, zajęliśmy wśród nich niechlubne pierwsze miejsce.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze