Wycinki w stuletnich drzewostanach i strefach chronionych UNESCO. A wszystko to w imię walki z kornikiem drukarzem, który rzekomo "zjada" Puszczę Białowieską. Prawdziwym zagrożeniem jest "lekarstwo" przepisane przez Ministerstwo Środowiska
"W Puszczy Białowieskiej – na skutek plagi owadów – masowo usychają drzewa, przede wszystkim świerki" - alarmuje na swojej stronie internetowej Ministerstwo Ochrony Środowiska. I każe wycinać Lasom Państwowym drzewa, by wyeliminować rzekome zagrożenie.
Tę leśną "kurację" monitorują Fundacja Dzika Polska i Greenpeace Polska. Obydwie organizacje utworzyły leśne patrole, które przyglądają się skutkom takiego ratowania Puszczy Białowieskiej.
Fundacja Dzika Polska opracowała "Raport ze społecznego monitoringu zarządzania zasobami przyrodniczymi Puszczy Białowieskiej przez Lasy Państwowe". Przedstawiła go 21 marca podczas konferencji "Potrzeby natury – czy Puszcza Białowieska wymaga ingerencji człowieka?" Wniosek z prezentacji jest ponury. Owszem, Puszcza jest zagrożona, ale nie przez kornika drukarza. Raczej przez tych, którzy się uparli, by z nim walczyć.
Fundacja Dzika Polska pokazała ile drewna w metrach sześciennych pozyskano w latach 2012-2016.
Szczytowym momentem był 2015 r. Wtedy wycięto blisko 82 tys. m3 drewna. Czy to dużo?
"Jeśli punktem odniesienia miałyby być zwykle lasy gospodarcze, to nie jest tego wiele" - mówi OKO.press dr hab. Bogdan Jaroszewicz z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego.
"Ale Puszcza Białowieska nie jest lasem gospodarczym, więc w tym przypadku jest to ilość niepokojąca, bo znacznie przekracza lokalne zapotrzebowanie na drewno. A jedynie zaspokojenie lokalnego zapotrzebowania może usprawiedliwić wycinkę w Obiekcie Światowego Dziedzictwa UNESCO" - dodaje.
Zastanawiająca jest różnica w pozyskania drewna między 2016 r. a rokiem poprzedzającym. "Ten spadek wynika z tego, że w 2015 r. Nadleśnictwo Białowieża wyczerpało limit cięć" - wyjaśnia OKO.press Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska. "W cztery lata usunięto tyle drzew, ile planowano wyciąć w ciągu 10 lat!"
Na kłopot leśników szybko rozwiązanie znalazł minister środowiska Jan Szyszko (PiS). W marcu 2016 r. podpisał aneks do Planu Urządzenia Lasu nadleśnictwa Białowieża. Pierwotnie zakładał pozyskanie ponad 63 tys. m3 drewna w ciągu 10 lat. Aneks pozwala Lasom Państwowym na wycinkę już 188 tys. m3 drewna. I to w takim samym okresie czasu. Oczywiście po to, by leśnicy mogli dalej toczyć swoją wojnę z kornikiem drukarzem.
Ta decyzja wzbudziła również wątpliwości Komisji Europejskiej, która w czerwcu 2016 r. wszczęła procedurę zarzucając Polsce naruszenie przepisów dyrektywy siedliskowej i dyrektywy ptasiej. Czyli podstaw europejskiego programu ochrony środowiska Natura 2000.
Według raportu sporządzonego przez Fundację Dzika Polska najwięcej w Puszczy Białowieskiej wycina się świerków i sosen. W 2016 r. na terenie nadleśnictw Browsk i Hajnówka pozyskano - kolejno 38 tys. 833 m3 pierwszego i 13 tys. 584 m3 drugiego drzewa. To właśnie te drzewa najchętniej atakuje kornik drukarz.
Jednak leśne patrole odkryły, że usuwa się głównie martwe drzewa, które są pozbawione kory. Właśnie takie, jak na poniższym zdjęciu.
Ich stan świadczy zaś o tym, że w momencie wycinki... nie było na nich kornika.
"Ten owad zjada tylko warstwę podkorową, ale drewna nie rusza. Dlatego twierdzę, że kornik to zaledwie pretekst do prowadzenia wycinki o czysto gospodarczym charakterze" - mówi Adam Bohdan z Dzikiej Polski.
Pod siekierami w Puszczy Białowieskiej padają nie tylko świerki i sosny. Leśne patrole ustaliły, że przynajmniej kilkakrotnie dokonano wycinki w ponad stuletnich drzewostanach, również dębowych. Tak stare drzewa - przynajmniej tak głosi obowiązujący plan urządzenia lasu i plan zadań ochronnych Natura 2000 - powinny być wyłączone z gospodarki leśnej, czyli wycinki.
Organizacji udało się ustalić, że tylko w dwóch nadleśnictwach - Browsk i Hajnówka - w 2016 r. ogółem pozyskano 677 m3 dębiny. Oznacza to, że wycięto ok. 1360 drzew.
Jednak do największej ujawnionej przez Fundację Dzika Polska wycinki dębiny doszło na terenie nadleśnictwa Hajnówka. Na początku marca 2017 r. organizacja poinformowała, że
ścięto tam 98 blisko stuletnich drzew. Niemal wszystkie usunięte drzewa były żywe, zdrowe i nie wyniszczone przez kornika.
Lasy Państwowe tłumaczyły się, że wycinka nie była związana z walką z owadem, bo usunięte drzewa znajdowały się w tzw. drzewostanie nasiennym. Uprawia się w nim drzewa z zamiarem pozyskania żołędzi z najdorodniejszych dębów (czyli najlepszego materiału genetycznego). Sama zaś wycinka miała rzekomo charakter pielęgnacyjny. Drewno poszło na sprzedaż.
O całej sprawie poinformowano Komisję Europejską, która 13 marca poprosiła Polskę o zatrzymanie wszelkich cięć w Puszczy Białowieskiej. Bezskutecznie, bo wycinka trwa dalej.
Ale zdarzenia z nadleśnictwa Hajnówka są też przykładem innej praktyki, którą wykryła fundacja. Chodzi o cięcie drzew w strefach ochronnych UNESCO. Konwencja pozwala, by robić to w strefie IV, ale w pozostałych - od I do III - już nie.
"Aneks podpisany w marcu ubiegłego roku przez Szyszkę zakłada pozyskanie drewna wszędzie poza rezerwatami. A więc również w drzewostanach stuletnich oraz III strefie ochronnej UNESCO, które formalnie powinny być wyłączone z cięć" - mówi Bohdan.
Tylko w 2016 r. - jak mówi raport - na terenie trzech nadleśnictw wycięto ponad 25 tys. m3 drewna w strefie UNESCO wyłączonej formalnie z wycinek.
"Wycinki w 3. strefie ochronnej UNESCO udokumentowaliśmy już w 2015 i 2016 r." - mówi Bohdan. "Tymczasem w rocznym sprawozdaniach, które MOŚ wysyła do UNESCO nie ma o nich słowa. Resort po prostu okłamuje tę instytucję" - dodaje.
I podaje dowód - skan fragmentu sprawozdania za 2016 r., które Polska złożyła do UNESCO. W dokumencie wykazano, że drzewa cięto tylko w strefie IV. Czyli tam, gdzie można to robić.
Nie wydaje się jednak, by Lasy Państwowe szczególnie przejmowały się ograniczeniami prawnymi UNESCO. Hajnowski nadleśniczy Grzegorz Bielecki w rozmowie z "Wyborczą" w lutym 2017 r. otwarcie przyznał, że prowadzi wycinki również w strefie dziedzictwa UNESCO. I dodał z rozbrajającą szczerością:
"Zapisy związane ze światowym dziedzictwem UNESCO nie funkcjonują w ogóle w polskim prawie. To umowa cywilnoprawna między UNESCO a Polską. Ta umowa międzynarodowa nie ma przełożenia wprost na nasze prawo, które obowiązuje leśników". Tyle, że to nieprawda.
Polska Konstytucja mówi jasno, że prawo międzynarodowe obowiązuje od momentu jego ratyfikacji. Konwencja UNESCO z 1972 r. o ochronie dziedzictwa kulturalnego i naturalnego została ratyfikowana przez Polskę w 1976 r. I - jak mówi prof. Sławomir Ratajski, sekretarz generalny Polskiego Komitetu ds. UNESCO - "konwencje ratyfikowane powinny być implementowane do prawa polskiego".
Zdaniem ekspertów i działaczy ekologicznych protestujących przeciwko wycinkom, ekologiczna rola kornika w Puszczy Białowieskiej wygląda inaczej. Z pewnością nie jest puszczańskim "szwarccharakterem". A taki jego wizerunek - jako tylko i wyłącznie szkodnika - lansują Lasy Państwowe i resort środowiska.
"Z ekologicznego punktu widzenia pojęcie szkodnika nie istnieje" - mówi dr hab. Jaroszewicz. "Jest to pojęcie związane z gospodarką i ekonomią – szkodnikami są organizmy przynoszące straty ekonomiczne".
I dodaje, że w ekosystemie Puszczy Białowieskiej kornik drukarz jest gatunkiem kluczowym. Bo to właśnie on sprawia, że zwarte lasy świerkowe przerzedzają się i pojawia się martwe drewno.
"A to są niezbędne warunki dla rozwoju bogactwa gatunkowego wielu grup organizmów typowych dla lasów naturalnych Puszczy" - mówi naukowiec.
Również Adam Bohdan podkreśla, że rola kornika w Puszczy Białowieskiej nie może być oceniana tylko negatywnie. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę to, że w Puszczy największą powierzchnię zajmują siedliska grądowe, dla których właściwy jest drzewostan liściasty i mieszany.
"Dlatego kornik atakując sosny i świerki dokonuje jakby przebudowy drzewostanu, dostosowuje skład gatunkowy puszczańskich drzew do siedliska" - argumentuje biolog. "A świerka i sosny w Puszczy Białowieskiej jest za dużo, ponieważ leśnicy od czasu II wojny światowej usilnie go promowali i sadzili tam gdzie powinny być drzewa liściaste.
Kornik naprawia błędy, które popełnili leśnicy. I robi to za darmo".
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze