Nie ustaje pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Od niedzieli pochłonął już 6 tys. hektarów terenu, głównie wyjątkowo cennych przyrodniczo łąk i torfowisk. Minister środowiska Michał Woś przekonuje, że "sytuacja jest dynamiczna, ale kontrolowana". Następne godziny zweryfikują zapewnienia szefa resortu
"Dobra informacja jest taka, że na ten moment mamy 6 tys. hektarów, które albo spłonęło, albo jest zajęte ogniem, ale już dalej pożar się nie rozprzestrzenia. Te 6 tys. ha to jest to, co jest do opanowania, nad czym strażacy pracują. [...]
Sytuacja jest dynamiczna, ale kontrolowana. W tej chwili pożar nie powinien się już dalej rozprzestrzeniać przy tych siłach, które zostały tutaj zadysponowane" - powiedział w środę 22 kwietnia 2020 minister środowiska Michał Woś podczas konferencji prasowej przed siedzibą Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Dodał, że "opanujemy ten żywioł", choć zastrzegł ostrożnie, że "w sposób odpowiedzialny nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ile to potrwa, bo pożar ma to do siebie, że ciężko jest przewidywać cokolwiek", jako że "wszystko zależy od warunków pogodowych".
Słowa ministra zweryfikują najbliższe godziny.
Nie można zapominać, że we wtorek rano również zapowiadano, że wszystko jest już pod kontrolą, po czym po południu eskalował pożar, który trwa do dziś.
Według ostatnich danych podanych na wspomnianej wieczornej konferencji, płonący od niedzieli
pożar dotknął 6 tys. hektarów Biebrzańskiego Parku Narodowego i nadal trwa.
"Sytuacja jest dramatyczna. Po pierwsze jest sucho, po drugie to są tereny, które musimy pokonywać pieszo. Czasami trzeba dojść kilka kilometrów przez łąki, kępy i bagna. Możemy gasić tylko tłumicą, wodą nie ma szans. [...] To wygląda jak nie ta planeta. Wypalone kępy, wszędzie szaro, widać biegnące, uciekające łosie, dziki, sarny. Cała zwierzyna ucieka, to jest przerażający widok" - mówił Wirtualnej Polsce jeden ze strażaków.
Akcją dowodzi Komendant Wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku. W walkę z pożarem - od samego początku - są zaangażowane ochotnicze straże pożarne. Dołączyły do nich również ekipy Państwowej Straży Pożarnej i Wojsk Obrony Terytorialnej.
Jeśli chodzi o udział tych ostatnich, to nie jest do końca jasne, dlaczego zaangażowano do akcji "Terytorialsów", by tłumicami gasili pożar, a nie zmobilizowano druhów z innych ochotniczych straży pożarnych z okolicy, choć są zapewne lepiej przygotowani.
"Największe zarzewie pożaru jest nadal w okolicy Grząd, gdzie prowadzimy intensywne działania gaśnicze. Została tam dzisiaj zadysponowana dodatkowo kompania gaśnicza z województwa warmińsko-mazurskiego" - poinformował o godz. 18:20 Tomasz Gierasimiuk, rzecznik prasowy Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.
Gaszenia pożaru nie ułatwia teren. Zarzewia są oddalone od dróg, wśród trzcinowisk i turzycowisk, gdzie nie mogą wjechać wozy strażackie. Strażacy dochodzą tam pieszo, albo dojeżdżają quadami. Według słów ministra Wosia, który powoływał się na dane dyrekcji parku, pożar odsunął się już od najcenniejszych przyrodniczo fragmentów parku na jego skraj.
"W ciągu dzisiejszego dnia walczymy z ogniem przy użyciu czterech samolotów Dromaderów: dwóch z Olsztyna, dwóch z Białegostoku. Dzisiaj do akcji gaśniczej włączył się śmigłowiec z Katowic" - mówił Adam Pawłowski z Wydziału Ochrony Lasu z białostockiej RDLP.
"Dzięki temu udało się opanować pożar od strony Dawidowizny, Goniądza, Wólki Piasecznej" - dodał.
Do akcji mają się włączyć dwa kolejne samoloty gaśnicze z Mielca, wyczarterowane przez RDLP Białystok. Niżej krótki film z nalotu samolotu nad pożarem nieopodal miejscowości Grzędy.
[0]=68.ARBffG4ZOLqiM8VU2HVPlf9Meew40b083BusCCQ4oJfa6bJsN1LuZ77pPPh_BGMoaCpltQG8lv9aZu_AO24C1lSn3Y5QcO5ZZUP1D-GMsfOyDSIXPJu4hi6_IKUcjTzBpF9hHTbPsXw9I7wAHJn72-Cvj5apyNN4LqCcdLQ6H_BPs0nYMYbfjgWXIyrI_E7eVc_kP6WHVgyYm93DM9RA9zL7HzM42V3LtiI0BQlaxKI6giuHNuG1hiTc6NRCURJMhALmoEA16UuaHrVs-Q4u3vEmRappd5NsE6OPaSsvDqbBXm53GW3ywAbFUM6ZgoyHppDl1ELpCJNdG0VbVi_9qmPyzZNF7ZxyNpm1NQ&__tn__=-R
Jak w godzinach popołudniowych mówił OKO.press Artur Wiatr z Biebrzańskiego Parku Narodowego, póki co nie ma również potwierdzonych informacji o tym, że zaczął się palić torf.
To byłby najgorszy scenariusz, ponieważ torf może palić się tygodniami a nawet miesiącami, a jego ugaszenie jest bardzo trudne.
Jeszcze wczoraj (21 kwietnia) dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk apelował o wsparcie finansowe dla zespołów ochotniczych straży pożarnych: "Nasze środki zabezpieczane na wypadek pożarów (150 tys. w tym dofinansowanie z Funduszu leśnego Lasów Państwowych) skończyły się już wczoraj".
W środę 22 kwietnia minister Woś ubolewał, że pojawiła się fałszywa informacja, że park nie ma pieniędzy na akcję. "Jest pełne finansowanie: Ministerstwo Środowiska, Lasy Państwowe finansują już teraz - przeszło pół miliona złotych chociażby na flotę samolotową. Pan premier zdecydował też o przekazaniu kolejnych środków" - mówił Woś.
Wygląda jednak na to, że Biebrzański Park Narodowy do wczoraj był pozbawiony wsparcia Ministerstwa Środowiska w walce z żywiołem - w innym przypadku nie prosiłby społeczeństwa o wsparcie ochotniczych straży pożarnych.
A minister środowiska w miejscu pożaru pojawił się dopiero czwartego dnia od jego wybuchu.
Ekologia
Michał Woś
Lasy Państwowe
Ministerstwo Środowiska
Biebrzański Park Narodowy
parki narodowe
pożar
straż pożarna
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze