Fundacja Refugee.pl od lat pomaga uchodźcom i imigrantom w Polsce. Wypełnia gigantyczną lukę pozostawioną przez państwo, które cudzoziemców pozostawia samym sobie. Rząd PiS blokuje organizacjom pozarządowym dopływ funduszy z UE, a Fundacja nie ma nawet na czynsz. Pomożecie? Przeczytajcie, dlaczego warto!
Leyla Elsanova w 2006 roku ucieka z Czeczenii przed wojną. Razem z piątką dzieci trafiają do ośrodka w Lininie. Nie zna języka, nie ma tu znajomych.
W 2018 pracuje już w Fundacji Ocalenie i jest nominowana do Warszawianki roku. "Mamo, widzisz? Jednak nie jesteśmy tu obcy!"- cieszą się dzieci. Ale nie być obcym w obcym kraju nie zawsze jest łatwo. "Gdyby nie dziewczyny z Refugee.pl, mogłoby się nie udać" - mówi Leyla.
„Nasza praca nie jest zbyt medialna”- ostrzega Jolanta Binicka, jedna z założycielek Refugee.pl. Nie ma tu spektakularnych akcji ratowniczych, są za to godziny spędzone przy telefonie. Wynajmie pan mieszkanie cudzoziemcowi? "Pół biedy jak mówią po prostu: nie. Dostajemy też mniej przyjemne odpowiedzi”.
Są też godziny spędzone na rozmowach z imigrantami i uchodźcami szukającymi pomocy lub wsparcia. Fundacja od lat pomaga im w codziennym życiu: w znalezieniu mieszkania, pracy, nauce języka czy umówieniu się do lekarza.
Czasem trzeba wytłumaczyć, co jest napisane w dokumencie, który dostali z urzędu, innym razem załatwić buty na zimę albo pieluchomajtki.
„Często trafiają do nas osoby w najtrudniejszych sytuacjach, np. matka z szóstką dzieci, która nie ma mieszkania, osoby chore, który nie mogą pracować, czasem też osoby z zaburzeniami, zagubione w obcym kraju. W Fundacji wszyscy mogą liczyć na pomoc” – mówi Agnieszka Kunicka, prezeska Refugee.pl.
Leyla Elsanova poznaje Fundację jeszcze w ośrodku. Przychodzą i zapraszają uchodźców na kursy zawodowe. "Jeżdżę, na wszystkie - mam 5 dzieci, chcę pracować. Poznaję Warszawę, nowych ludzi, uczę się polskiego, uczę się szyć".
Dzięki pomocy Fundacji może później zrezygnować z pracy w kebabie (od 07:00 do 22:00). Znajduje pracę u warszawskiej projektantki. Potem w ośrodku uczy szyć inne uchodźczynie. W końcu trafia do Fundacji Ocalenie, gdzie pracuje do dziś.
"Gdyby nie pomoc Refugee.pl, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej" - przyznaje. "Kiedy trafiasz do obcego kraju, nie znasz języka, nie masz znajomych, jesteś sama to niesamowicie ważne mieć ludzi, do których zawsze możesz zwrócić się po pomoc".
Niedługo tego wsparcia może zabraknąć. Fundacji nie stać nawet na czynsz.
„Już się prawie pogodziłyśmy z tym, że zamykamy” – przyznaje ze smutkiem Binicka. „Ale postanowiłyśmy jeszcze spróbować”.
O zbiórce napisał znany reporter Wojciech Tochman, udało się zebrać na opłaty za kolejne dwa miesiące. Pojawiła się nadzieja. Ale żeby działać dalej potrzebują więcej.
Może dzięki czytelnikom OKO.press uda im się przetrwać? Pieniądze można wpłacać poprzez specjalną stronę Zbiórka Przeżycia na portalu pomagam.pl
Fundację Refugee.pl stworzyły byłe pracownice Polskiej Akcji Humanitarnej. Oficjalnie istnieje od 2015 roku, ale kontynuuje działania realizowane w Centrum Pomocy Uchodźcom i Repatriantom PAH. Jest jednym z NGO-sów, które wypełniają ważną lukę pozostawioną przez państwo – integrację cudzoziemców w Polsce.
"A integracja to proces" - tłumaczy Agnieszka Kunicka. „Składa się na nią wiele elementów: od nauki języka i znalezienia mieszkania czy znajomych w Polsce po naukę przyrządzania jedzenia z lokalnych produktów. To wszystko trwa, ale bez tego trudno o samodzielność”.
Dlaczego integracja jest ważna i dla kogo?
"Konflikty, których tak się obawiamy, wynikają często z nieporozumień, z niewiedzy i ze strachu. W integracji chodzi właśnie o to, żeby im zapobiegać. Żebyśmy się poznawali i rozumieli, a dzięki temu – żyli w zgodzie" - tłumaczy Agnieszka Kunicka.
Właśnie dlatego Fundacja organizowała dni otwarte w ośrodkach dla uchodźców i prowadzi zajęcia w szkołach w całej Polsce. Dzieci mogą wtedy usłyszeć o sytuacji uchodźców i imigrantów. Mogą też w końcu ich poznać.
„Przychodziliśmy do szkół z Tybetańczykiem, Ukrainką… Dzieci zadawały mnóstwo pytań, były bardzo ciekawe. Tak zaczynał się dialog” – opowiada Kunicka.
Czeczenka Malika wraz z siostrą pojechały w ramach wydarzenia organizowanego przez Fundację do Gorlic. Gotują razem z miejscowymi kobietami, uczą je przyrządzać czeczeńskie potrawy. "Ostatnio dzwoniła pani, która nas tam zaprosiła. Podobno tamte panie nadal gotują te nasze potrawy" - cieszy się Malika.
O Fundacji też dowiedziała się jeszcze w ośrodku. Jest takie miejsce gdzie można pójść i gdzie pomagają, przekazują sobie uchodźcy.
Co się dzieje kiedy cudzoziemiec trafia do Fundacji?
„Najpierw długo rozmawiamy” – mówi Binicka. „Musimy rozpoznać całą sytuację życiową danej osoby, jej ograniczenia i potrzeby. Potem planujemy: co i w jakiej kolejności możemy zrobić. Zdarzają się oczywiście nagłe sytuacje – mróz, a ktoś nie ma ubrań, matka z dziećmi bez dachu nad głową.
Zwykle problemy z jakimi przychodzą do nas cudzoziemcy dotyczą mieszkania, pracy, zdrowia, czasem kwestii prawnych. Robimy co możemy, żeby im pomóc”.
„Niektórzy wielokrotnie wracają, nie udaje im się, szukają nowej pracy. Inni w pewnym momencie znikają. Już nas nie potrzebują, radzą sobie sami. To znaczy, że się udało” – mówi Kunicka.
Są i tacy, którym się udaje, ale i tak wracają. W odwiedziny, z wdzięczności. Jolanta Binicka pokazuje mi swój pierścionek – duży czerwony kamień w ładnej metalowej oprawie. Zrobiła go Czeczenka, która dzięki Fundacji została - być może pierwszą - czeczeńską jubilerką na świecie.
„Chciała pracować. Długo rozmawiałyśmy i szukałyśmy jej dobrego zajęcia. W końcu wymyśliłyśmy, zorganizowałyśmy kursy i się udało. Za kolejne zapłaciła już sama”.
Inny stały bywalec, Kongijczyk Kombo, przychodził przez 15 lat. „Miał potworne problemy z legalizacją pobytu. Poprosił kiedyś o kurs na opiekuna osób starszych, a my zaryzykowałyśmy” – wspominają. „Teraz jest rozchwytywany w całej Europie. Ale dom chce kupić w Polsce. Lubi tu być”.
Przemyślane i dobrze dobrane kursy zawodowe były specjalnością pracownic Refugee.pl. "Mamy bardzo duże doświadczenie jeśli chodzi o wprowadzanie ludzi na rynek pracy, przekwalifikowywanie, dobieranie odpowiednich zajęć. To często decydujący krok na drodze do całkowitej samodzielności" – tłumaczy Agnieszka Kunicka.
To właśnie kursy zawodowe tak pomogły kiedyś Leyli. "Wszyscy o nie dopytują, wśród uchodźców jest bardzo duże zainteresowanie - dzięki nim mogą potwierdzić swoje umiejętności albo zdobyć nowe, pozwalają odnaleźć się na polskim rynku pracy" - mówi.
Ale kursów już nie ma. Nie ma na nie pieniędzy.
Większość cudzoziemców nie może w Polsce liczyć na żadną państwową pomoc w odnalezieniu się w obcym kraju.
"Na przykład uchodźcy. Po wyjściu z ośrodków są kompletnie nieprzygotowani do życia w Polsce. Większości państwo nie zapewnia później żadnych działań integracyjnych”. Niewielkiej grupie udaje się dostać ochronę międzynarodową i rok państwowej pomocy integracyjnej. Potem zostawia się ich samym sobie.
„To najtrudniejszy moment, zdarza się, że lądują wtedy na ulicy bez środków do życia" - tłumaczy A. Kunicka. Imigranci bez statusu uchodźcy nie mogą z kolei liczyć na jakąkolwiek pomoc.
"Zawsze tę lukę integracyjną zapełniały organizacje pozarządowe. A teraz odcięto je od finansowania, potraktowano jak wrogów. A my przecież pomagamy i przyczyniamy się do tego, żeby cudzoziemcy lepiej w naszym społeczeństwie funkcjonowali”.
W Polsce pomocą cudzoziemcom zajmują się niemal wyłącznie organizacje pozarządowe, które do tej pory finansowane były głównie ze środków europejskich. Od 2015 roku rząd PiS blokował jednak wypłaty z tzw. FAMI, czyli Funduszu Azylu, Migracji i Integracji.
W 2017 zamiast NGO, rząd przekazuje pieniądze swoim, czyli wojewodom, którzy mogą, ale nie muszą, mieć jako partnerów organizacje pozarządowe.
Fundacja zbiera na razie na przetrwanie. Siedziba kosztuje, choć jest bardzo skromna. Trzy pokoje, kuchnia z mikrofalówką i łazienka. W wannie stoją skrzynie ze zdjęciami z ostatniej wystawy - nie ma ich gdzie trzymać. To i tak lepsze niż lokale, które oferowało miasto.
„Na razie marzymy o tym, żeby dotrwać do wiosny” - przyznaje Agnieszka Kunicka. Liczą na to, że w przyszłym roku dzięki Funduszom Norweskim (na które rząd PiS też ostrzył zęby) sytuacja się poprawi. A co by było gdyby Fundacja miała pieniądze?
Byłoby tak:
„Nic tak nie zbliża jak gotowanie. Organizowaliśmy wspólne wigilie, opowiadaliśmy sobie historie. Świetnie się razem bawiliśmy, bez względu na religię czy pochodzenie” - założycielki Fundacji wspominają doświadczenia z czasów, kiedy miały do dyspozycji kuchnię.
„Cudzoziemców, którzy tu przechodzą się nie boję. Boję się za to czasem tych, który zostawiają u nas komentarze” – śmieje się Jolanta Binicka. Jakie to komentarze? Nie chce powiedzieć: te najgorsze szybko kasują i starają się zapomnieć. "Robimy swoje!"
Ale jest też wielu ludzi, którzy stale pomagają. Wpłacają, przynoszą potrzebne rzeczy. To między innymi dzięki nim Fundacja mogła tyle zrobić. „Myślę, że osób, które chcą pomagać jest więcej. Liczymy, że ludzie się o nas dowiedzą i nas wesprą, że przyjdą kiedyś na naszą wigilię”.
A Ty, drogi czytelniku, dołożysz się?
Można wpłacać bezpośrednio na konto bankowego Fundacji Refugee.pl -
91 2030 0045 1110 0000 0402 1930
Lub przez stronę pomagam.pl/przezycie
Zdjęcie główne autorstwa Agnieszki Kunickiej jest częścią wystawy "O krok od raju...". Autorka udokumentowała życie mieszkańców jednego z ośrodków w Polsce, do którego trafiają osoby starające się o nadanie statusu uchodźcy.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze