0:000:00

0:00

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz nie zgadza się z wnioskami komentatorów, że "rekonstrukcja to strzał w serce opozycji, która wobec tak genialnej rozgrywki nie ma już żadnych szans".

"Taka jednostronna ocena ma wszelkie szanse stać się samospełniającą przepowiednią. Skąd bowiem wyborcy mają się dowiedzieć o bardziej problematycznej stronie rekonstrukcji, jeśli nawet krytycy rządu, choć czasami przez łzy, stają się piewcami sukcesów władzy?" - pisze.

OKO.press przedrukowuje odpowiedź dr Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz* (bio na końcu tekstu) na swoim profilu na Facebooku na kilka komentarzy w prasie, których autorzy uznali zmiany w rządzie za niezwykle zręczny ruch Jarosława Kaczyńskiego, który utrudni opozycji walkę z PiS. Chodzi m.in. o:

Komentarz Michała Sutowskiego z Krytyki Politycznej - "Znikąd nadziei. Czas zapisać się do PiS".

Sutowski napisał m.in.: "Tak, to jest prawdziwa rekonstrukcja. Zmienia układ sił w rządzie, może realnie usprawnić jego działanie, a cały obóz PiS, z pewnymi zastrzeżeniami, skonsolidować. Nie trzeba też dodawać, że opozycja ma teraz jeszcze większy problem niż dotychczas". I konkluduje: "Rząd Morawieckiego po rekonstrukcji może łączyć represyjność (Ziobro i Kamiński zostają) prawicowych jakobinów z pragmatyzmem etapu technokratycznego thermidora. Po drugiej stronie władzy, w ławach parlamentu zasiada Grzegorz Schetyna czekający aż rzeka przyniesie ciała jego wrogów, Katarzyna Lubnauer bez pieniędzy na partię, Ryszard Petru z »Planem Petru« i Władysław Kosiniak-Kamysz apelujący o dialog. Może już pora zapisać się do PiS?"

Komentarz Michała Szułdrzyńskiego w "Rzeczpospolitej" - "Milowy krok do zwycięstwa"

"Największym przegranym rekonstrukcji rządu są przeciwnicy PiS. Znacznie trudniej będzie bowiem krytykować gabinet, w którym nie ma Antoniego Macierewicza, Witolda Waszczykowskiego, Jana Szyszki czy Konstantego Radziwiłła." (...) "[Jarosław Kaczyński] Pokazał też, że to on jest bezapelacyjnym liderem i mózgiem prawicy, a pogłoski o jego politycznym końcu są mocno przesadzone. A równocześnie dzięki rekonstrukcji rządu Kaczyński wykonał milowy krok do zwycięstwa w wyborach w 2019 roku".

Komentarz Stanisława Skarżyńskiego w "Wyborczej" - "Opozycja się doigrała. PiS idzie ją zjeść"

"Nie mając solidnych fundamentów, opozycja będzie krwawić - zmodyfikowana wersja rządu PiS trafi do konserwatywnych wolnorynkowców, dotąd popierających PO, którzy prawa człowieka i liberalną demokrację mają w nosie, ale których dotąd odstraszał konflikt z Unią Europejską oraz kompromitacje polityków PiS. Niestety, nowy rząd PiS trafi również do ludzi młodych, dla których Szyszko, Macierewicz, Waszczykowski i Radziwiłł byli synonimami obciachu. Morawiecki i Duda mają u nich świetne notowania. Wraz z rekonstrukcją rządu Kaczyński zakręca kurek z paliwem dla opozycji".

Poniżej polemika Pełczyńskiej-Nałęcz.

A oto trzy powody, aby sądzić, że rekonstrukcja jest jednak także porażką

Po pierwsze, jeśli ktoś zmienia ministrów, to dlatego, że się nie sprawdzili, chyba, że jest miłośnikiem nieodpowiedzialnych karuzeli personalnych.

Zwłaszcza cztery dymisje są przyznaniem się do popełnionych błędów:

  • Jan Szyszko zwolniony za absurdalny konflikt z UE, która musiała bronić przed naszym rządem, narodowego skarbu Polaków - Puszczy Białowieskiej.
  • Witold Waszczykowski, który stał się symbolem dyplomatycznej nieporadności, a także klęski polityki zagranicznej całego rządu.
  • Konstanty Radziwiłł, zdymisjonowany za niedocenienie znaczenia i w efekcie złe prowadzenie konfliktu z rezydentami.
  • Wreszcie - Antoni Macierewicz. Jego odejście to przyznanie, że „religia smoleńska” nie ma żadnych dowodów na gruncie racjonalnym i trzeba od niej odchodzić, a konfliktowość i ekscesy personalne „proroka sekty” są dla obozu rządzącego kompromitujące.

Po drugie, rekonstrukcja pokazuje, że rząd traktuje ministerstwa jak domki z kart. Rok temu w miejsce Ministerstwa Gospodarki oraz Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju utworzono Ministerstwo Rozwoju. Obecnie to ostatnie ponownie podzielono na Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii oraz Inwestycji i Rozwoju. Taka żonglerka instytucjami niesie za sobą ogromne koszty i na pewno nie sprzyja sprawczości państwa polskiego.

Po trzecie wreszcie, poprzez nominacją Jacka Czaputowicza na ministra spraw zagranicznych rząd podważył swoją narrację o zgniłym i postkomunistycznym charakterze III RP i konieczności pozbycia się jej elit. Ministrem spraw zagranicznych został bowiem człowiek, który nie tylko należał do tych elit, lecz co gorsza kształcił je (jako dyrektor Akademii Dyplomatycznej i Krajowej Szkoły Administracji Publicznej) oraz nimi zarządzał (pełniąc funkcję wiceszefa służby cywilnej).

*Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

  • 1994-2003 pracowała w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, gdzie w 1999 roku obroniła pracę doktorską „Aktywność polityczna Polaków 1989-1995″;
  • do 2012 w Ośrodku Studiów Wschodnich, m.in. jako kierownik działu rosyjskiego i wicedyrektor;
  • 2009-2010 – członek Komitetu Sterującego Forum Społeczeństwa Obywatelskiego Partnerstwa Wschodniego;
  • 2008-2012 członek Polsko-Rosyjskiej grupy ds. Trudnych;
  • uczestniczka wielu polskich i międzynarodowych projektów badawczych;
  • autorka kilkudziesięciu publikacji poświęconych transformacji w Rosji i krajach Europy Wschodniej, stosunkom polsko-rosyjskim, polskiej i unijnej polityce zagranicznej;
  • 2012-2014 wiceminister spraw zagranicznych;
  • 2014-2016 ambasador w Rosji.
  • dyrektor programu Otwarta Europa Fundacji im. Batorego.

Udostępnij:

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Dyrektorka instytutu Strategie2050. Pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (2012-2014) oraz ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (2014-2016). Po zakończeniu służby dyplomatycznej kierowała programem Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie think tankiem Fundacji - forumIdei.

Komentarze