0:000:00

0:00

Po ponad 5 miesiącach od pierwszego wykrytego w Polsce przypadku SARS-CoV-2 mamy kolejny rekord nowych przypadków koronawirusa – w piątek ministerstwo zdrowia poinformowało o 903 zakażeniach.

W kolejnym z serii naszych raportów z epidemii te niepokojące dane analizuje dla OKO.press epidemiolożka z Uniwersytetu Zielonogórskiego, prof. Maria Gańczak. Zdaniem naszej ekspertki:

  • wzrost zakażeń w całej Europie był nie do uniknięcia z powodu rozluźnienia restrykcji i wakacji, a także większej zakaźności wirusa;
  • rząd nie przedstawił dotychczas planu, jak w tej fazie walczyć z epidemią. Mianowanie ekonomisty ministrem zdrowia budzi pytania, czy w opracowywanym planie zdrowie populacji będzie postrzegane bardziej w aspekcie medycznym, czy ekonomicznym;
  • powrót dzieci do szkół 1 września będzie bardzo niebezpiecznym momentem, zwłaszcza, że zbliża się sezon grypowy.

Już 60 tys. wszystkich przypadków, wciąż wzrost liczby pacjentów w szpitalach

Liczba wszystkich wykrytych przypadków przekroczyła barierę 60 tys. – dokładnie jest ich 60 281. Wyzdrowiało już 41 029 osób, chorych lub zakażonych jest w tej chwili 17 314 i to też rekord.

Najwięcej zakażeń zaraportowano z województwa śląskiego – 168, małopolskiego – 156 i mazowieckiego – 146. Najmniej było ich w województwie lubuskim – 1, zachodniopomorskim – 6 i podlaskim – 6.

Oznacza to, że w ciągu ostatnich 4 tygodni liczba nowo wykrytych przypadków wzrosła o 37 proc.

Dynamika wzrostu aktywnych przypadków trochę się do tej pory uspokajała, ale piątkowy rekord (w czwartek było 767 nowych przypadków) może odwrócić tę tendencję.

Czy rekord nowych przypadków to wynik większej ilości testów?

Nie. O ile czerwcowa zwyżka wykrytych i aktywnych przypadków była wynikiem kilkudziesięciu tysięcy testów przesiewowych przeprowadzonych u górników w kopalniach województwa śląskiego i ich rodzin, tym razem nie prowadzi się testów na taką skalę.

Na tym wykresie przygotowanym przez Michała Rogalskiego (tegorocznego maturzysty, który prowadzi najlepszą bazę danych o COVID-19, wkrótce wywiad z nim będzie można przeczytać w OKO.press) widać, jak szybko wzrasta liczba nowych pozytywnych testów (czerwone) w stosunku do wszystkich wykonywanych (zielone).

Na lewej skali mamy średnią kroczącą liczbę testów, na prawej – średnią kroczącą wykrytych nowych przypadków. Od dwóch tygodni testów na dobę jest mniej, tymczasem liczba wykrytych zakażeń szybko rośnie od połowy lipca. Wykres jest zaktualizowany do 19 sierpnia).

źródło: Michał Rogalski/bit.ly/covid19-poland

Stale rośnie również liczba hospitalizacji – w piątek w szpitalach przebywało 2151 pacjentów z COVID-19. Ostatni raz tyle łóżek było zajętych 6 czerwca.

Chorych pod respiratorem według danych z 21 sierpnia było 84. I tu widać tendencję wzrostową.

W piątek ministerstwo poinformowało o śmierci 12 osób w wieku od 64 do 92 lat. Razem zmarło już 1938 chorych.

Czy trzeba się bać rekordu nowych przypadków koronawirusa?

Po raz pierwszy dobowa liczba zakażeń przebiła barierę 900. Czy niedługo zobaczymy ich 1000?

To bardzo prawdopodobne, bo silne wzrosty mają teraz miejsce w całej Europie. Prof. Maria Gańczak, epidemiolożka, wiceprezydent Sekcji Kontroli Zakażeń EUPHA wylicza w rozmowie z OKO.press przyczyny takiego stanu rzeczy:

  1. Przede wszystkim poluzowanie restrykcji. Wiedzieliśmy, że nie można bez przerwy być w lockdownie, ale przez ten czas wirus zmutował. Szczep, który mamy teraz w Europie, G-614, jest bardziej zaraźliwy. Nie znaczy to, że jest groźniejszy – wirusy są tak zaprogramowane, żeby zakazić jak najwięcej osób, a nie żeby zakazić mniej, ale tak ciężko, żeby ludzie umierali. Wówczas wirus nie może się dalej rozprzestrzeniać. Ten wirus o większej zakaźności czekał, aż wyjdziemy z powrotem na ulice.
  2. Zaczęły się wakacje. Ludzie z różnych stref nasilenia epidemii kontaktują się między sobą. Ci ze regionów, gdzie zakażeń było najwięcej, na przykład ze Śląska, gdzie epidemia nie została wygaszona, rozjechali się po całej Polsce i przenieśli zakażenie. Na to nałożyli się rodacy, którzy wyjechali zagranicę do krajów, gdzie liczba zakażeń SARS-Cov-2 jest wysoka, gdzie też są strefy czerwone, i przywieźli wirusa ze sobą.
  3. Polacy kompletnie przestali się przejmować tym, że jest epidemia – przestali nosić maseczki, skracają dystans, nie myją rąk, bo w warunkach wakacyjnych częste ich mycie to utopia. Mamy na to przyzwolenie od polityków, którzy powiedzieli nam, że „wirus jest w odwrocie"; i „nie mamy się czego bać";. Ludzie czekali na takie słowa –większość chciała usłyszeć, że wirusa nie ma.
  4. Duża liczba młodych ludzi wśród zakażonych, na przykład w Hiszpanii, Francji, Holandii czy USA. Poluzowaliśmy restrykcje, ale nie poszła za tym edukacja, zmasowany przekaz do młodych, którzy są przekonani, że „im ten wirus nie grozi”. Nawet jeśli się zakażą, to przejdą infekcję bezobjawowo lub skąpoobjawowo. To są ludzie, którzy zdaniem socjologów mają najwięcej kontaktów społecznych. Lubią się spotykać i spędzać ze sobą długie godziny, często w klubach, pubach. Niestety, może dochodzić do transmisji zakażeń od młodych do seniorów, szczególnie w rodzinach wielopokoleniowych.

Jak podaje w swym codwutygodniowym raporcie Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, największy wzrost zakażeń ma teraz miejsce w Hiszpanii, gdzie w ciągu ostatnich 2 tygodni zarejestrowała 66 tys. nowych przypadków.

Według metodologii przyjętej przez ECDC, która oblicza, ile nowych przypadków pojawiło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, w Polsce nie jest jeszcze tak źle – jesteśmy na 20 miejscu wśród 32 państw (ECDC bierze również pod uwagę Wielką Brytanię i cały Europejski Obszar Gospodarczy).

Nie oznacza to jednak, że nie ma powodów do obaw. Już za 10 dni do szkoły wracają dzieci, wciąż wracamy z wakacji, a ognisk zakażeń jest coraz więcej.

Dla przykładu – Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Lublinie wykryła ich 22. A to jest województwo, w którym rekord dobowych zakażeń wynosi do tej pory 23, czyli jedno z mniej zaatakowanych.

OKO.press zapytało również prof. Gańczak, jak władze powinny zareagować na wzrost zakażeń:

  1. Trzeba wreszcie zrobić to, o co apelujemy od tygodni – rozwiązać problem wesel. W strefie czerwonej oraz żółtej, nie tylko w czerwonej strefie, wesela powinny być ograniczone do 30-50 osób tylko z tej strefy. Na taką imprezę nie powinien przyjeżdżać wujek z Gołdapi, gdzie jest niewiele zakażeń, bo może przywieźć SARS- Cov-2 do swojego miasta wracając do domu. Osoby z czerwonej strefy nie powinny zaś jeździć na wesela po całej Polsce. Tymczasem rzecznik ministra zdrowia od tygodni wychodzi do dziennikarzy i ubolewa, że znowu mamy kolejne ogniska na weselach i że powinniśmy uważać, przestrzegać zasad. To jest mówienie w próżnię, bo komunikat jest nierealny do zrealizowania w praktyce. Tu trzeba działać.
  2. Testy, testy i jeszcze raz testy. Jeśli będziemy testować w takim zakresie, jak dotychczas, to nie będziemy wykrywać zakażeń tam, gdzie naprawdę powinniśmy. To, że nie ma teraz ogniska w dużym zakładzie pracy, to tylko kwestia przypadku.
  3. Trzeba bardzo uważnie przyglądać się temu, co się będzie działo na początku września w szkołach. Praktycznie nie wprowadzono tam żadnych zasad kontroli zakażeń, a jedynie działania pozorowane. Jeśli będziemy mierzyć dzieciom temperaturę przed wejściem, to zatrzymamy uczniów ze wszystkimi innymi infekcjami, tylko nie z koronawirusem. U dzieci większość zakażeń SARS-Cov-2 jest przecież bezobjawowa. To tylko przekaz dla rodziców, że szkoła pozornie panuje nad sytuacją, bo mierzy temperaturę.
  4. Kolejna szkolna fikcja to częste mycie rąk. Dyrektorzy szkół mówią mi: mamy cztery umywalki na piętrze, gdzie uczy się 5 klas po 30 osób. Jeśli wszystkich uczniów z piętra wyśle się do tych czterech umywalek, w tym tłoku może dojść do kolejnych zakażeń.
  5. Ministerstwo tylko rekomenduje, że nauczyciele powinni nosić maski. To powinna być reguła, ponieważ dzieci mogą być źródłem zakażeń dla nauczycieli. Część nauczycieli po 60-tce, z chorobami współistniejącymi, może ciężko przechodzić COVID-19, a nawet umrzeć. W Niemczech nauczyciele z grupy ryzyka są odsunięci od bezpośredniego kontaktu z uczniami. U nas wszystko jest na żywioł. Decyzję o tym, jakie podjąć środki, by ograniczać transmisję zakażeń pozostawiono dyrektorom.Ale skąd oni mogą wiedzieć, które środki są najwłaściwsze
  6. Będzie jeszcze gorzej, jeśli nie zaszczepimy tej szkolnej populacji przeciwko grypie. Wirus grypy toruje drogę SARS-CoV-2 uszkadzając nabłonek w drogach oddechowych. A jeśli u jednego pacjenta spotkają się dwa wirusy, przebieg chorób może być cięższy. Rząd planuje zaszczepić uczniów, ale do tego potrzebnych będzie 4,5 mln dawek. Powinniśmy też zaszczepić nauczycieli, czyli około pół miliona ludzi.I kolejne pół miliona tych, którzy pracują w ochronie zdrowia i bezpośrednio zajmują się pacjentami. Oraz około 9 mln osób 60+, oni mają większe ryzyko powikłań po zakażeniu wirusem grypy. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia nie podaje, ile dawek zamówiło. Nie sądzę, żeby za ministerialnymi deklaracjami poszło rzeczywiste zabezpieczenie tych wszystkich grup.

Co każdy może zrobić, żeby ograniczyć transmisję wirusa?

Prof. Gańczak jest sceptyczna, jeśli chodzi o zmianę na stanowisku ministra zdrowia. „Adam Niedzielski jest ekonomistą, który może jest dobrym menadżerem, natomiast nie może czuć zagadnień związanych z szeroko pojętym zdrowiem publicznym, bo nie był w tym kierunku kształcony. Mamy na czele najważniejszego dla walki z pandemią resortu osobę, która zdrowie populacji może oceniać jedynie w aspekcie ekonomicznym.” - tłumaczy.

Oprócz nacisków na władze pozostaje nam jeszcze własna obywatelska odpowiedzialność – za zdrowie i życie innych, czyli banalne zachowanie dystansu, noszenie maseczek, unikanie większych skupisk ludzi. „Nie jeszcze ma szczepionki i jeśli nie chcemy wracać do lockdownu, to musimy sobie zdać sprawę z tego, że jeśli my na naszym podwórku nie zadziałamy, nasz powiat będzie potem w strefie czerwonej” – mówi prof. Gańczak.

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze