0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.plMateusz Skwarczek / ...

Na grypę od września 2022 roku zachorowały ponad 2 mln Polek i Polaków. Przed świętami (między 16 a 22 grudnia) Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny, odnotował 297 tys. przypadków zakażenia wirusem grypy. Przez tydzień do szpitala trafiło 1600 chorych, a jedna osoba (powyżej 65. roku życia) zmarła. W tym okresie średnia dzienna zapadalność na grypę - według danych PZH - wyniosła 111 osób na 100 tys. mieszkańców.

"To najwyższy wskaźnik zapadalności od 20 lat" -

- mówi OKO.press dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.

System ochrony zdrowia jak za czasów pandemii?

"Nie możemy porównać zakażenia wirusem grypy do zakażenia COVID-19, bo to dwie różne choroby, a koronawirus ma więcej powikłań. Jednak sytuacja, w jakiej znalazł się system ochrony zdrowia, nie różni się niczym od czasów pandemii koronawirusa. Tak duża liczba zachorowań to kumulacja chorych w krótkim czasie. Oznacza kolejki, brak wolnych miejsc w szpitalach, testów i leków"

- tłumaczy dr Grzesiowski.

Rząd twierdzi, że ma "plan awaryjny". Dr Grzesiowski tłumaczy jednak w rozmowie z OKO.press, że rządzący spóźnili się z reakcją o co najmniej dwa miesiące.

Co należało zrobić wcześniej? Grzesiowski wylicza:

  • przygotować oddziały pediatryczne do przyjęcia dużej liczby chorych dzieci (jest ich ponad połowa wśród zakażonych);
  • ułatwić dostęp do szczepień przeciwko grypie (szczepienia bez skierowania);
  • przeprowadzić kampanię informacyjną o konieczności szczepień przeciwko grypie, noszenia maseczek ochronnych, które zapobiegają transmisji wirusa i ograniczania kontaktów z innymi osobami w przypadku zakażenia przez 7 dni.

"Władze nie podjęły jednak działań profilaktycznych, które są najważniejsze, jeżeli chodzi o choroby zakaźne. Rząd powinien zapobiegać. A teraz próbuje ratować sytuację" - mówi dr Grzesiowski.

Skutek grypy: brakuje miejsc na oddziałach pediatrycznych

Ponad połowa zakażeń wirusem grypy to - według rządu - dzieci do 14. roku życia.

"Oddziały pediatryczne są zatkane. Już pod koniec lata widzieliśmy dużo zachorowań na RSV [Respiratory Syncytial Virus, główna przyczyna chorób układu oddechowego u małych dzieci, szczególnie niebezpieczna poniżej drugiego roku życia - przyp. red]. Teraz doszły inne infekcje wirusowe i bakteryjne" - mówi OKO.press dr Wojciech Feleszko, pediatra, immunolog kliniczny.

"W największych miastach - Warszawie, Gdańsku czy Wrocławiu - na pediatrii nie ma żadnego wolnego miejsca. Dzieci leżą na korytarzach, na dostawianych łóżkach" - mówi dr Grzesiowski.

I dodaje: "Przepełnienie oddziałów pediatrycznych zawsze grozi tym, że dziecko, które - na przykład - ma ostrą białaczkę, nie dostanie się do szpitala na czas. Nie dostanie w odpowiednim momencie pomocy".

Rząd ma "plan awaryjny?"

"W Polsce mamy ponad 14 tys. łóżek pediatrycznych. Teraz zajętych jest ich 10 tys" - mówił minister zdrowia Adam Niedzielski 27 grudnia 2022 roku w TVN24. I zapewniał, że rząd monitoruje na bieżąco sytuację na oddziałach pediatrycznych. Przyznał jednak, że część z nich jest prawie całkowicie zapełniona.

W podobnym tonie wypowiadał się Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia w Polskim Radiu. "Mamy zajętych ponad 66 proc. łóżek w szpitalach pediatrycznych w kraju. Ale są województwa, gdzie zajętych jest 90 proc. miejsc. To województwo lubelskie, podkarpackie i podlaskie" - mówił Kraska. I dodał: "To dużo. Mamy plan awaryjny, by zwiększyć liczbę łóżek, musimy zadbać o najmłodszych".

Przeczytaj także:

Kraska nie poinformował jednak o szczegółach zwiększenia liczby łóżek w szpitalach.

"Jak rząd chce to zrobić? Teraz nie da się ich «wyczarować».

Nie możemy zmienić nagle łóżka internistycznego na pediatryczne.

Dzieci wymagają innego leczenia. Tymczasem lekarzy pediatrów i pielęgniarek pediatrycznych brakuje" - mówi ekspert.

Bez działań profilaktycznych przeciwko zakażeniom

Dr Grzesiowski podkreśla, że "plan awaryjny" powinien być wdrażany już od dawna: "System ochrony zdrowia powinien być przygotowany na epidemię pod względem lepszej dostępności do pediatrii".

Tymczasem oddziały pediatryczne już od ponad dwóch miesięcy informują o zwiększonej liczbie chorych dzieci przyjmowanych do szpitali.

Grzesiowski: „Wielokrotnie mówiliśmy, że w sezonie zimowym będzie twindemia, czyli dwie epidemie w tym samym czasie – grypy i koronawirusa. Teraz doszły zakażenia na RSV. Od września 2022 roku wiemy, że sytuacja jest anormalna. Bo RSV zaatakował w lecie, co rzadko się zdarza. Już wtedy oddziały pediatryczne alarmowały, że przyjmuje dużo dzieci z dusznościami i zapaleniem oskrzeli.

Wiedzieliśmy, że idzie trudny sezon. To było oczywiste chociażby patrząc na postępujące zakażenia na zachodzie Europy. A władze nie podjęły żadnych działań profilaktycznych.

Nie hamują zachorowań na grypę".

Grypa. Maseczki ochronne są ważne

Dr Grzesiowski uważa, że już w listopadzie 2022 roku rząd powinien informować o konieczności noszenia masek ochronnych:

"Ich skuteczność jest teraz dużo mniejsza. Rząd powinien zapobiegać, a nie ratować, kiedy zachorowań jest już tak dużo. Maska ochronna hamuje transmisję wirusa i powinna być podstawą dla osoby, która jest chora i wychodzi na zewnątrz. Tymczasem ze strony władz nie ma żadnego sygnału, że kiedy jest się zakażonym, powinno się ograniczyć mobilność i izolować. Chora osoba powinna wiedzieć, że przez tydzień jest zakaźna dla otoczenia. Rząd powinien o tym cały czas przypominać".

Chodzi też o szczepienia przeciwko grypie.

"Mamy więcej zachorowań niż się spodziewaliśmy, a może być ich jeszcze więcej. Szczyt jest przed nami. Dwa lata pandemii koronawirusa nadwyrężyły naszą odporność, nosiliśmy maseczki, nie wychodziliśmy z domu. Ludzie nie chcą się szczepić. Od września przeciwko grypie zaszczepiło się tylko 695 tys. osób" - poinformował wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

Za mało szczepień przeciwko grypie

"To porażka. Podczas pandemii koroanwirusa dostęp do darmowych szczepień był nieograniczony, wszystko działało. Potem wróciliśmy do starego systemu, że na szczepienie trzeba mieć skierowanie i część ludzi się zniechęciła" - komentuje dr Grzesiowski.

Rząd ułatwia dostęp do szczepień dopiero teraz. Wiceminister zdrowia poinformował pod koniec grudnia 2022 roku, że skierowania na szczepienie przeciwko grypie będą wystawiane automatycznie w Internetowym Koncie Pacjenta (IKP).

"Ze strony rządu brakuje solidnej kampanii informacyjnej dotyczącej szczepień" - mówi dr Wojciech Feleszko. "Powinniśmy mieć głębokie przekonanie o tym, że musimy się szczepić. W ten sposób mogliśmy zapobiec fali zachorowań na grypę".

Minister zdrowia zapowiedział, że od 1 stycznia 2023 roku rząd wprowadzi darmowe "potrójne" testy. Będą wykrywały zarówno zakażenie koronawirusem, wirusem grypy i wirusem RSV i będą bezpłatne.

Grypa. Najważniejsze 40 godzin od zakażenia

"Informacja o testach to dobra wiadomość. Ale to znowu wprowadzanie testów w rozkwicie epidemii. Tymczasem w chorobach zakaźnych najistotniejsze jest wyprzedzenie fali epidemicznej i profilaktyka. Gdybyśmy wprowadzili testy wcześniej, skuteczniej moglibyśmy zapobiegać zachorowaniom" - mówi dr Grzesiowski.

Podkreśla, że zmniejsza się dostępność do lekarzy pierwszego kontaktu:

"Szybka diagnoza jest ważna. Test może rozstrzygnąć, czy ktoś jest chory na grypę, czy ma zakażenie koronawirusem. Jeżeli to grypa, to lekarz może rozpocząć leczenie i podać celowany lek. A leczenie jest najbardziej skuteczne w pierwszych dobach. Leki przeciwgrypowe najlepiej działają przed pierwsze 40 godzin od pojawienia się choroby".

Rekordową zapadalność na wirusa grypy - czyli 111 na 100 tys. mieszkańców - osiągnęliśmy już w grudniu 2022 roku. To źle wróży:

"Najbardziej aktywne miesiące to styczeń, luty i marzec. W poprzednich latach, w grudniu, mieliśmy dwa razy mniej zachorowań. Około 50 na 100 tys. mieszkańców. Teraz osiągnęliśmy liczby, które zwykle bywały w lutym, czyli w szczytowej fazie epidemii grypy sezonowej. Okres przedświąteczny był trudny. A po świętach będziemy mieli kolejny skok zakażeń" - mówi dr Grzesiowski.

;
Na zdjęciu Julia Theus
Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze