"W Warszawie, Gdańsku, czy we Wrocławiu nie ma wolnych miejsc na pediatrii. Dzieci leżą na korytarzach, na dostawianych łóżkach. To zawsze grozi tym, że dziecko, które - na przykład - ma ostrą białaczkę, nie dostanie pomocy na czas" - mówi OKO.press dr Paweł Grzesiowski
Na grypę od września 2022 roku zachorowały ponad 2 mln Polek i Polaków. Przed świętami (między 16 a 22 grudnia) Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny, odnotował 297 tys. przypadków zakażenia wirusem grypy. Przez tydzień do szpitala trafiło 1600 chorych, a jedna osoba (powyżej 65. roku życia) zmarła. W tym okresie średnia dzienna zapadalność na grypę - według danych PZH - wyniosła 111 osób na 100 tys. mieszkańców.
"To najwyższy wskaźnik zapadalności od 20 lat" -
- mówi OKO.press dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.
"Nie możemy porównać zakażenia wirusem grypy do zakażenia COVID-19, bo to dwie różne choroby, a koronawirus ma więcej powikłań. Jednak sytuacja, w jakiej znalazł się system ochrony zdrowia, nie różni się niczym od czasów pandemii koronawirusa. Tak duża liczba zachorowań to kumulacja chorych w krótkim czasie. Oznacza kolejki, brak wolnych miejsc w szpitalach, testów i leków"
- tłumaczy dr Grzesiowski.
Rząd twierdzi, że ma "plan awaryjny". Dr Grzesiowski tłumaczy jednak w rozmowie z OKO.press, że rządzący spóźnili się z reakcją o co najmniej dwa miesiące.
Co należało zrobić wcześniej? Grzesiowski wylicza:
"Władze nie podjęły jednak działań profilaktycznych, które są najważniejsze, jeżeli chodzi o choroby zakaźne. Rząd powinien zapobiegać. A teraz próbuje ratować sytuację" - mówi dr Grzesiowski.
Ponad połowa zakażeń wirusem grypy to - według rządu - dzieci do 14. roku życia.
"Oddziały pediatryczne są zatkane. Już pod koniec lata widzieliśmy dużo zachorowań na RSV [Respiratory Syncytial Virus, główna przyczyna chorób układu oddechowego u małych dzieci, szczególnie niebezpieczna poniżej drugiego roku życia - przyp. red]. Teraz doszły inne infekcje wirusowe i bakteryjne" - mówi OKO.press dr Wojciech Feleszko, pediatra, immunolog kliniczny.
"W największych miastach - Warszawie, Gdańsku czy Wrocławiu - na pediatrii nie ma żadnego wolnego miejsca. Dzieci leżą na korytarzach, na dostawianych łóżkach" - mówi dr Grzesiowski.
I dodaje: "Przepełnienie oddziałów pediatrycznych zawsze grozi tym, że dziecko, które - na przykład - ma ostrą białaczkę, nie dostanie się do szpitala na czas. Nie dostanie w odpowiednim momencie pomocy".
"W Polsce mamy ponad 14 tys. łóżek pediatrycznych. Teraz zajętych jest ich 10 tys" - mówił minister zdrowia Adam Niedzielski 27 grudnia 2022 roku w TVN24. I zapewniał, że rząd monitoruje na bieżąco sytuację na oddziałach pediatrycznych. Przyznał jednak, że część z nich jest prawie całkowicie zapełniona.
W podobnym tonie wypowiadał się Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia w Polskim Radiu. "Mamy zajętych ponad 66 proc. łóżek w szpitalach pediatrycznych w kraju. Ale są województwa, gdzie zajętych jest 90 proc. miejsc. To województwo lubelskie, podkarpackie i podlaskie" - mówił Kraska. I dodał: "To dużo. Mamy plan awaryjny, by zwiększyć liczbę łóżek, musimy zadbać o najmłodszych".
Kraska nie poinformował jednak o szczegółach zwiększenia liczby łóżek w szpitalach.
"Jak rząd chce to zrobić? Teraz nie da się ich «wyczarować».
Nie możemy zmienić nagle łóżka internistycznego na pediatryczne.
Dzieci wymagają innego leczenia. Tymczasem lekarzy pediatrów i pielęgniarek pediatrycznych brakuje" - mówi ekspert.
Dr Grzesiowski podkreśla, że "plan awaryjny" powinien być wdrażany już od dawna: "System ochrony zdrowia powinien być przygotowany na epidemię pod względem lepszej dostępności do pediatrii".
Tymczasem oddziały pediatryczne już od ponad dwóch miesięcy informują o zwiększonej liczbie chorych dzieci przyjmowanych do szpitali.
Grzesiowski: „Wielokrotnie mówiliśmy, że w sezonie zimowym będzie twindemia, czyli dwie epidemie w tym samym czasie – grypy i koronawirusa. Teraz doszły zakażenia na RSV. Od września 2022 roku wiemy, że sytuacja jest anormalna. Bo RSV zaatakował w lecie, co rzadko się zdarza. Już wtedy oddziały pediatryczne alarmowały, że przyjmuje dużo dzieci z dusznościami i zapaleniem oskrzeli.
Wiedzieliśmy, że idzie trudny sezon. To było oczywiste chociażby patrząc na postępujące zakażenia na zachodzie Europy. A władze nie podjęły żadnych działań profilaktycznych.
Nie hamują zachorowań na grypę".
Dr Grzesiowski uważa, że już w listopadzie 2022 roku rząd powinien informować o konieczności noszenia masek ochronnych:
"Ich skuteczność jest teraz dużo mniejsza. Rząd powinien zapobiegać, a nie ratować, kiedy zachorowań jest już tak dużo. Maska ochronna hamuje transmisję wirusa i powinna być podstawą dla osoby, która jest chora i wychodzi na zewnątrz. Tymczasem ze strony władz nie ma żadnego sygnału, że kiedy jest się zakażonym, powinno się ograniczyć mobilność i izolować. Chora osoba powinna wiedzieć, że przez tydzień jest zakaźna dla otoczenia. Rząd powinien o tym cały czas przypominać".
Chodzi też o szczepienia przeciwko grypie.
"Mamy więcej zachorowań niż się spodziewaliśmy, a może być ich jeszcze więcej. Szczyt jest przed nami. Dwa lata pandemii koronawirusa nadwyrężyły naszą odporność, nosiliśmy maseczki, nie wychodziliśmy z domu. Ludzie nie chcą się szczepić. Od września przeciwko grypie zaszczepiło się tylko 695 tys. osób" - poinformował wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
"To porażka. Podczas pandemii koroanwirusa dostęp do darmowych szczepień był nieograniczony, wszystko działało. Potem wróciliśmy do starego systemu, że na szczepienie trzeba mieć skierowanie i część ludzi się zniechęciła" - komentuje dr Grzesiowski.
Rząd ułatwia dostęp do szczepień dopiero teraz. Wiceminister zdrowia poinformował pod koniec grudnia 2022 roku, że skierowania na szczepienie przeciwko grypie będą wystawiane automatycznie w Internetowym Koncie Pacjenta (IKP).
"Ze strony rządu brakuje solidnej kampanii informacyjnej dotyczącej szczepień" - mówi dr Wojciech Feleszko. "Powinniśmy mieć głębokie przekonanie o tym, że musimy się szczepić. W ten sposób mogliśmy zapobiec fali zachorowań na grypę".
Minister zdrowia zapowiedział, że od 1 stycznia 2023 roku rząd wprowadzi darmowe "potrójne" testy. Będą wykrywały zarówno zakażenie koronawirusem, wirusem grypy i wirusem RSV i będą bezpłatne.
"Informacja o testach to dobra wiadomość. Ale to znowu wprowadzanie testów w rozkwicie epidemii. Tymczasem w chorobach zakaźnych najistotniejsze jest wyprzedzenie fali epidemicznej i profilaktyka. Gdybyśmy wprowadzili testy wcześniej, skuteczniej moglibyśmy zapobiegać zachorowaniom" - mówi dr Grzesiowski.
Podkreśla, że zmniejsza się dostępność do lekarzy pierwszego kontaktu:
"Szybka diagnoza jest ważna. Test może rozstrzygnąć, czy ktoś jest chory na grypę, czy ma zakażenie koronawirusem. Jeżeli to grypa, to lekarz może rozpocząć leczenie i podać celowany lek. A leczenie jest najbardziej skuteczne w pierwszych dobach. Leki przeciwgrypowe najlepiej działają przed pierwsze 40 godzin od pojawienia się choroby".
Rekordową zapadalność na wirusa grypy - czyli 111 na 100 tys. mieszkańców - osiągnęliśmy już w grudniu 2022 roku. To źle wróży:
"Najbardziej aktywne miesiące to styczeń, luty i marzec. W poprzednich latach, w grudniu, mieliśmy dwa razy mniej zachorowań. Około 50 na 100 tys. mieszkańców. Teraz osiągnęliśmy liczby, które zwykle bywały w lutym, czyli w szczytowej fazie epidemii grypy sezonowej. Okres przedświąteczny był trudny. A po świętach będziemy mieli kolejny skok zakażeń" - mówi dr Grzesiowski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze