Na początku kwietnia WSA w Warszawie uchylił dwie decyzje Komisji Weryfikacyjnej dotyczące nieruchomości przy ul. Otwockiej 10 i Łomżyńskiej 44. Wyroki wywołały popłoch wśród lokatorów, którzy do czasu uprawomocnienia się decyzji Komisji Weryfikacyjnej, żyją w wielkiej niepewności. Oburzyli się też politycy. Czy więc WSA sprzyja czyścicielom kamienic?
„Wyrok WSA [w sprawie kamienicy przy Otwockiej 10] dobitnie pokazuje skutki pisania prawa na kolanie i dziur w ustawie o Komisji oraz skutki niejednolitego stosowania przepisów ustawy przez samą Komisję. To powoduje i będzie powodować w przyszłości bardzo duże zamieszanie” - pisze dla OKO.press Beata Siemieniako, prawniczka wspierająca lokatorów - ofiary reprywatyzacji warszawskiej.
Siemieniako przypomina, że decyzję reprywatyzacyjną w sprawie Otwockiej 10 podjął prezydent Warszawy Lech Kaczyński - co jest pomijane milczeniem przez wzburzone kierownictwo Komisji Reprywatyzacyjnej.
Przywołuje też niezauważony przez opinię publiczną inny wyrok tego samego WSA - pod koniec marca 2019 roku WSA uchylił decyzję Ministra Rolnictwa Krzysztofa Jurgiela z PiS dotyczącą majątku Michelin.
„Ta sprawa pokazuje, że po pierwsze reprywatyzacja trwa w najlepsze w całej Polsce, a PiS jej nie zatrzymał. Mało tego, jest to dowód na to, że reprywatyzacja odbywa się rękami wszystkich dużych partii politycznych, w tym PiS – decyzję w sprawie reprywatyzacji majątku Michelin wydano 1 lutego 2018 roku, a więc w czasie, kiedy Ministrem Rolnictwa był Krzysztof Jurgiel. Dzięki WSA udało się ochronić majątek mieszkańców Włocławka" - pisze Beata Siemieniako.
Poniżej pełny tekst.
Jan Śpiewak ze Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa napisał na twitterze:
Z kolei Patryk Jaki, przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej i wiceminister sprawiedliwości, w „Wiadomościach TVP” mówił: „Komisja Weryfikacyjna ustaliła, że decyzja reprywatyzacyjna została wydana na osobę zmarłą w 1952 roku. Sędziowie stwierdzili: «Nie to żaden problem, gdzie tam». Po czym dodał, że „Wszyscy, którzy protestowali w obronie sądów, powinni się w tej chwili spalić ze wstydu”.
Warto ostudzić emocje i rzetelnie przeanalizować, co ten wyrok oznacza.
Po pierwsze, Patryk Jaki w Wiadomościach TVP skłamał, że dla sądu reprywatyzacja „na trupa” jest zgodna z prawem. Sąd wskazał w uzasadnieniu wprost, że reprywatyzacja Otwockiej 10 nie powinna była mieć miejsca.
Po drugie, WSA wydał w ostatnim czasie aż kilkanaście rozstrzygnięć korzystnych dla Komisji Weryfikacyjnej. W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy WSA uznał, że tym razem Komisja nie ma racji. Nie wiem, czy Patryk Jaki podczas swoich wygranych również sugeruje się spalić ze wstydu i reformować sądownictwo.
Po trzecie, wyrok WSA dobitnie pokazuje skutki pisania prawa na kolanie i dziur w ustawie o Komisji oraz skutki niejednolitego stosowania przepisów ustawy przez samą Komisję. To powoduje i będzie powodować w przyszłości bardzo duże zamieszanie.
Po czwarte, dzięki WSA w lutym 2019 roku uchylono reprywatyzację 370 hektarów ziemi we Włocławku. Tymczasem za tę decyzję zaledwie sprzed roku odpowiedzialny jest Krzysztof Jurgiel, były Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi w rządzie PiS.
Decyzję o reprywatyzacji zaskarżyła gmina Włocławek i przed sądem wygrała. To dowód na to, że sądy potrafią zmieniać obraną linię orzeczniczą i pozytywny sygnał dla wieku mieszkańców Polski.
Powyższe nie oznacza, że winy sądownictwa z ostatnich 30 lat w zakresie proreprywatyzacyjnej wykładni przepisów są odkupione. Sądy popełniły wiele katastrofalnych błędów, a niektórych nie da się po latach naprawić.
Przykładem serii skandalicznych błędów, które stały się źródłem cierpienia wielu lokatorów i lokatorek i których – jak uznał WSA odwrócić się nie da, jest decyzja Lecha Kaczyńskiego w sprawie reprywatyzacji Otwockiej 10.
Reprywatyzacja na Otwockiej 10 jest skandalem właściwie na każdym kroku.
Po pierwsze, wniosek dekretowy z 1949 roku nie został złożony w terminie, co jest wystarczającą podstawą dla Prezydenta m.st. Warszawy, by odmówić reprywatyzacji nieruchomości. Z tego też powodu w 1968 toku wydano na rzecz spadkobierców decyzję negatywną. To właśnie tę decyzję po latach niesłusznie unieważniono.
Po drugie, roszczenia do części nieruchomości nabył Marek M., a zapłacił za nie, jak to miał w zwyczaju, za jedyne 500 złotych. Spadkobierczyni mieszkała zresztą wtedy na stałe w Szwecji.
Po trzecie, decyzja Prezydenta m.st. Warszawy została wydana m.in. na rzecz osoby reprezentowanej przez kuratora – nomen omen znów Marka M. – a osoba ta zmarła w 1952 roku. Zresztą, nawet gdyby nie zmarła, to w momencie wydania decyzji miałaby 105 lat. Organ wydał więc decyzję „na trupa”, co nigdy nie powinno mieć miejsca.
O ile Komisja zawsze podkreśla, który Prezydent Warszawy wydał jej zdaniem decyzję skandaliczną – a taką decyzją niewątpliwie jest decyzja reprywatyzacyjna w sprawie Otwockiej 10 – tym razem sprawę przemilczała.
Być może dlatego, że w dacie wydania decyzji, a więc 8 grudnia 2005 roku Prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński. I to właśnie dzięki jego decyzji kamienica na Otwockiej 10 trafiła w całości w ręce Marka M.
Potem było już z górki – Marek M. darował kamienicę swojej matce, a w międzyczasie jako zarządca nieruchomości oczyścił budynek z „wkładki mięsnej”, jak dosadnie mówi się o przedmiotowo traktowanych lokatorach i lokatorkach. W jaki sposób? Doprowadził budynek do ruiny.
Mieszkańcy jeszcze w 2009 roku zgłaszali do prokuratury nękanie polegające na odcinaniu wody lub zalewaniu mieszkań, ignorowaniu sypiących się tynków i dziurawego dachu. Prokuratura odmówiła nawet wszczęcia postępowania – tak jak to miało miejsce w większości tego typu spraw.
Jedynym politykiem, który próbował w tamtym czasie pomóc, niestety bezskutecznie, był Paweł Lisiecki. Wówczas radny warszawskiej dzielnicy Pragi-Północ, dzisiaj poseł Prawa i Sprawiedliwości i członek Komisji Weryfikacyjnej.
Wbrew sugestiom Śpiewaka i Jakiego, WSA wcale nie uznał, że powyżej opisany ciąg wydarzeń jest zgodny z literą prawa. W komunikacie WSA można przeczytać:
„Sąd stwierdził, iż okolicznością niewątpliwą w niniejszej sprawie jest to, że decyzja Prezydenta m.st. Warszawy z 8 grudnia 2005 r. została skierowana do osoby zmarłej. Oznacza to, że decyzja taka dotknięta jest wadą nieważności, w rozumieniu art. 156 § 1 pkt 2 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego”.
Skoro zarówno sąd, jak i Komisja Weryfikacyjna stwierdzili, że wydanie decyzji „na trupa” nie powinno nigdy mieć miejsca, to w czym problem?
Sąd stwierdził, że choć decyzja jest dotknięta wadą nieważności, to zaszły już „nieodwracalne skutki prawne”. Skutki, polegające na tym, że doszło do obrotu udziałami w nieruchomości i zniesieniu współwłasności.
Decyzja reprywatyzacyjna nie została wydana tylko na rzecz Marka M., ale także na rzecz 4 spadkobierców – w tym jedną spadkobierczynię reprezentowaną przez kuratora Marka M., a zmarłą kilkadziesiąt lat wcześniej.
Dopiero w dalszej kolejności 3 spadkobierców sprzedało Markowi M. swoje udziały, w sumie za cenę 150.000 złotych. Biorąc pod uwagę, że wartość tych udziałów była większa niż połowa, cena ta wydaje się dość niska. Sąd jednak nie był władny, by zakwestionować ważność tej umowy w postępowaniu.
WSA zadecydował więc, że sprzedaż nieruchomości po reprywatyzacji na rzecz osoby trzeciej, uniemożliwia cofnięcie reprywatyzacji i kropka. Nawet jeśli jest to sprzedaż na rzecz Marka M., słynącego ze swojej poszlakowanej opinii. Chyba że umowa sprzedaży zostanie uznana za nieważną, co w sprawie Otwockiej 10 nie miało miejsca, bo nikt z takim powództwem nie wystąpił.
Czy skoro zaszły „nieodwracalne skutki prawne”, to czy nic nie da się zrobić? Tego sąd nie stwierdził, a wręcz przeciwnie. W komunikacie czytamy:
„Powyższe oznacza, że Komisja Weryfikacyjna powinna była stwierdzić wydanie decyzji reprywatyzacyjnej z naruszeniem prawa, a nie jej nieważność.”
Brzmi bardzo podobnie, ale skutki są zupełnie inne.
Jeśli Komisja stwierdza nieważność decyzji, to uznaje się, że decyzji nigdy nie było, a więc decyzja wyparowuje z obrotu. W konsekwencji uznaje się, że Miasto Stołeczne Warszawa nigdy nie przestało być właścicielem.
Jeśli zaś Komisja stwierdza, że decyzja została wydana z naruszeniem prawa, ale zaszły nieodwracalne skutki prawne, to nieruchomość do Miasta nie wraca, ale jednocześnie nakłada się obowiązek zapłaty „równowartości nienależnego świadczenia”, który może wynieść nawet kilkanaście milionów.
Tego rodzaju decyzję Komisja wydała kilkakrotnie w przyszłości – np. odnośnie Noakowskiego 16, nakładając obowiązek zapłaty prawie dwóch milionów na rodzinę Hanny Gronkiewicz-Waltz, czy w przypadku Nabielaka 9, nakładając właśnie na Marka M. obowiązek zapłaty prawie 3 milionów złotych.
Powyższe kwoty zgodnie z prawem powinny być przeznaczane na odszkodowania dla lokatorów i lokatorek pokrzywdzonych przez reprywatyzację. W sprawie Otwockiej 10 miałoby to tym większy sens, bo nikt już tam nie mieszka. Na razie odszkodowania to przyznawane tylko teoretycznie, ponieważ Ratusz odmawia ich wypłaty, o czym pisałam tutaj:
Innymi słowy, WSA uznał, że w sprawie Otwockiej 10, należało nakazać m.in. Markowi M. i jego matce nakazać zapłatę „równowartości nienależnego świadczenia”.
WSA w wyroku dotyczącym Otwockiej 10 zwrócił uwagę na jeszcze jeden wątek – dziurawą ustawę, na podstawie której działa Komisja Weryfikacyjna. Sebastian Kaleta z PiS, prawnik oburza się na Facebooku:
„Szokujące jest to, że ustawa o Komisji wprost nakazuje w takich sytuacjach odbierać nieruchomości będące w obrocie między bliskimi osobami. Sąd jednak stwierdził, że Komisja nie może tego przepisu stosować.”
Po pierwsze, Kaleta zdaje się nie zauważył, że sądowi chodziło nie o darowiznę między Markiem M. a matką, ale o umowę sprzedaży udziałów w nieruchomości między Markiem M. a spadkobiercami za 150.000 zł.
Zgadzam się jednak z Kaletą, jak też i z całą Komisją Weryfikacyjną w tym, że trudno wierzyć w dobre intencje Marka M., począwszy od skupienia roszczeń za 500 złotych, po ustanowienie się kuratorem osoby zmarłej kilkadziesiąt lat temu.
Niemniej dobrze by było, gdyby podstawą wyroków były nie tylko słuszne podejrzenia, ale i przepisy prawa.
Taki przepis został wprawdzie wprowadzony w ustawie o Komisji – chodzi o szeroką definicję nieodwracalnych skutków prawnych. Niestety, Wojewódzki Sąd Administracyjny wytknął, że sama ustawa o Komisji pozwala na stosowanie tej definicji tylko do… przepisów ustawy o Komisji.
Tymczasem w sprawie chodziło o zastosowanie tej definicji do przepisów z kodeksu postępowania administracyjnego, na co nie pozwala sama ustawa o Komisji.
Sąd mógłby w mojej ocenie mniej restrykcyjnie zinterpretować „nieodwracalność skutków prawnych”, ale jednocześnie warto byłoby zadbać, by takie gafy w ustawie o Komisji się nie pojawiały.
Mając na uwadze, że Komisja z takich powodów przegrała przed WSA i to po raz pierwszy, wypada pogratulować Jakiemu serii kilkunastu wygranych, ale też życzyć, by przy następnej porażce zamiast lamentu o kaście w czarnych togach, bronił się argumentami merytorycznymi.
Na koniec gorzka nutka optymizmu. Ten sam Wojewódzki Sąd Administracyjny pod koniec marca 2019 roku uchylił decyzję Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotyczącą majątku Michelin.
Majątek nie byle jaki – 370 hektarów ziemi należącej obecnie do gminy Włocławek, na której obecnie znajduje się zabudowa mieszkaniowa. Decyzją Ministra przyznano rację spadkobiercom rodziny Michelisów, co otworzyło drogę do wypłaty na jej rzecz milionów złotych odszkodowania z budżetu gminy. Skargę na decyzję wniosła Gmina Miasto Włocławek i sprawę wygrała. WSA uchylił decyzję Ministra, stwierdzając, że dekret o reformie rolnej zastosowano w 1948 roku w sposób prawidłowy.
Ta sprawa pokazuje, że po pierwsze reprywatyzacja trwa w najlepsze w całej Polsce, a PiS jej nie zatrzymał.
Mało tego, jest to dowód na to, że reprywatyzacja odbywa się rękami wszystkich dużych partii politycznych, w tym PiS – decyzję w sprawie reprywatyzacji majątku Michelin wydano 1 lutego 2018 roku, a więc w czasie, kiedy Ministrem Rolnictwa był Krzysztof Jurgiel. Dzięki WSA udało się ochronić majątek mieszkańców Włocławka.
Wreszcie, historia ta przypomina, że Komisja Weryfikacyjna zwalcza jedynie niektóre skutki reprywatyzacji i to tylko w Warszawie. Tymczasem reprywatyzowana jest cała Polska i żeby to zatrzymać, trzeba działać systemowo. Chodzi tu o nic innego jak o ustawę reprywatyzacyjną. Mimo obietnic, po prawie 30 latach, znów słyszymy dobrze znane „nie da się”.
Beata Siemieniako jest działaczką społeczną, publicystką, laureatką wyróżnienia w konkursie Prawnik Pro Bono, autorką książki "Reprywatyzując Polskę. Historia wielkiego przekrętu" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2017).
Beata Siemieniako jest działaczką społeczną, publicystką, laureatką wyróżnienia w konkursie Prawnik Pro Bono, autorką książki "Reprywatyzując Polskę. Historia wielkiego przekrętu" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2017).
Komentarze