Telefon Zaufania dla dzieci nie dostał dotacji. Absurdalne argumenty MEN

W lipcu 2019 Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło konkurs "Profilaktyka zdrowia psychicznego w szkole – myślimy pozytywnie". Moduł V konkursu obejmuje "prowadzenie przez specjalistów bezpłatnej ogólnopolskiej infolinii interwencyjno-informacyjnej z zakresu zdrowia psychicznego i zapobiegania samobójstwom wśród dzieci i młodzieży ze szkół i placówek oświatowych".

Taką działalność od prawie 11 lat prowadzi Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (FDDS). Konsultanci Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży odebrali w tym czasie 1 mln 236 tys. telefonów i ponad 62 tys. wiadomości.

Na pięciu liniach Fundacji czynnych od poniedziałku do niedzieli w godzinach 12.00-02.00, ciągle trwają rozmowy. Zapotrzebowanie jest o wiele większe niż możliwości, więc wiele dzieci się nie dodzwania. Te, którym się udaje, blokują linię na długo, bo problemy mają coraz poważniejsze.

Lucyna Kicińska z Fundacji: - Jeszcze dwa lata temu odbieraliśmy kilka telefonów dotyczących samobójstwa dziennie, teraz jest ich średnio siedemnaście. Interweniować musimy minimum raz dziennie – wzywamy karetkę i czekamy z dzieckiem, aż przyjedzie. Problemy są coraz bardziej skomplikowane. Dla dzieci, które dzwonią z nieco drobniejszymi sprawami, nie ma przez to czasu. Gdybyśmy mogli odebrać te rozmowy o nieśmiałości, o doświadczeniu odrzucenia rówieśniczego, problemów z akceptacją, nie mielibyśmy tylu prób samobójczych, ile mamy w tej chwili.

W 2016 roku pięć z dziesięciu linii telefonu zaufania obsługiwanych przez Fundację musiało zostać zamkniętych. Ministerstwa nagle wstrzymały finansowanie bezpłatnej i anonimowej pomocy najmłodszym. Nie rozpisano konkursu, nie wyjaśniono dlaczego.

W tym roku konkurs rozpisano, ale Fundacja wsparcia od rządu również nie dostanie. Do przekroczenia progu punktacji, od którego przysługiwały dotacje zabrakło 2,75 pkt. Konkurs wygrała inna organizacja, która telefon zaufania musi dopiero założyć.

Telefon Zaufania, któremu rząd nie ufa

- Przy kryteriach, które nasza oferta wyraźnie spełniała, dostawaliśmy mało punktów, często bez uzasadniania. Poprosiliśmy więc o udostępnienie kart ocen merytorycznych. Niestety, niewiele się z nich dowiedzieliśmy. Niskiej punktacji towarzyszył w wielu miejscach brak uzasadnienia, złożyliśmy odwołanie. Niestety z odpowiedzi też niewiele wynikało. Nasze odwołanie nazwano "zarzutami". Argumenty jakby były wymyślone tylko po to, żeby uzasadnić wcześniejsze niskie oceny. Mamy wrażenie, że urzędnicy nawet nie przeczytali naszej oferty albo nie zapoznali się z regulaminem konkursu i wytycznymi wskazanymi w ogłoszeniu- mówi OKO.press Lucyna Kicińska z Fundacji.

I dodaje: - Urzędnicy wprost podważają nasze kompetencje, ale nie wiadomo na jakiej postawie.

Wymienia niektóre zarzuty ministerstwa wobec wniosku Fundacji:

• wbrew wymogom oferta nie zakłada świadczenia pomocy również dorosłym.

Kicińska: - Problem polega na tym, że w naszej ofercie mamy tę pomoc wyraźnie zapisaną: w planie, harmonogramie działań, zestawieniu kosztów. Ministerstwo nie odniosło się do naszej argumentacji i nie zmieniło punktacji.

Kolejna uwaga:

• liczba beneficjentów jest przeszacowana, a godziny pracy nieadekwatne.

Kicińska: - Ministerstwo nie daje żadnego uzasadnienia, ani danych. A my te dane blisko 11 lat gromadzimy, wiemy, ile dzieci dzwoni i w jakich godzinach.

Co jeszcze nie podoba się resortowi edukacji?

• obniżono punktację za zgodne z regulaminem wydatki na promocje, argumentując, że to zbędne działania niemerytoryczne;
• za to w innym punkcie punktacje obniżono za... brak promocji - bo beneficjenci mogą nie wiedzieć, gdzie dzwonić;
• podważono merytoryczne przygotowanie konsultantów, ale nie podano konkretów ani podstawy;
• jeden z ekspertów przyznał połowę punktów w kategorii "jakość rozliczania poprzednich projektów z MEN". Bez uzasadnienia.

Kicińska: - Analiza kart oceny i odpowiedzi na nasze odwołanie nasuwają podejrzenie, że przyznane oceny są losowe. Nie odnoszą się do treści oferty, ogłoszenia, regulaminu, wytycznych. Ktoś nie doczytał, ktoś nie zrozumiał regulaminu. Mamy tyle policzalnych sytuacji, w których uratowaliśmy komuś życie. To są często interwencje zarejestrowane nie tylko przez nas. Interweniujemy we współpracy z pogotowiem i policją, ewaluatorzy mają dostęp do tych danych. Jeśli potrzebne są dodatkowe dowody, jesteśmy gotowi je przedstawić, ale jeśli nie przeczytano nawet uważnie naszej oferty, to co możemy zrobić?

Od decyzji o odrzuceniu odwołania przez ministerstwo nie można się już odwołać, Fundacja zwróciła się więc z apelem do premiera. „W trosce o dzieci i ich dobro apelujemy do pana premiera o podjęcie natychmiastowych działań zmierzających do zapewnienia finansowego wsparcia, umożliwiającego nam dalszą pomoc dzieciom w najtrudniejszych, często krytycznych, sytuacjach" - czytamy w apelu.

Do tej pory pozostał bez odpowiedzi.

- Wiem, że nasz apel może zostać odebrany w ten sposób, że nie możemy się pogodzić z porażką, ale naprawdę nie o to chodzi. Nie rozumiemy, dlaczego mając takie doświadczenie, nie możemy uzyskać dofinansowania. Dzieci liczą na naszą pomoc” - tłumaczy Kicińska.