Celem ataków są ludzie, zwierzęta, cywilny i medyczny transport oraz infrastruktura; na drogach i w parkach rozrzucane są zakazane miny przeciwpiechotne. ONZ kwalifikuje takie działania m.in. jako „zbrodnię przeciwko ludzkości w postaci przymusowego przesiedlenia ludności”
PW sierpniu i wrześniu 2025 Rosjanie atakowali obwód chersoński przy użyciu dronów średnio ponad 2,5 tys. razy tygodniowo. Tylko w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku w wyniku tych ataków ucierpiało 847 cywilów — według danych Obwodowej Administracji Wojskowej 79 z nich zginęło.
Dom 66-letniej Tetiany Karmaziny znajduje się blisko rzeki Dniepr, w dzielnicy Dnieprowskiej, zwanej także „Polem bitwy”. 30 marca 2025 r. wyszła na zewnątrz, aby poszukać swojego psa, który wybiegł przez bramę. Nie usłyszała dźwięku silnika. Gdy jednak dotarła do najbliższego skrzyżowania, zauważyła nad sobą drona.
„Był albo na dachu domu, albo na drzewie — i jak tylko wyszłam, natychmiast wystartował. Zobaczyłam czerwone światełko i od razu zrozumiałam, że zrzuci ładunek wybuchowy. I dokładnie tak się stało” — wspomina Tetiana.
Spadł prosto pod jej nogi. Urwało jej prawą stopę, a lewa została ciężko zmasakrowana odłamkami. Tetiana zostawiła telefon w domu, więc aby się uratować, musiała doczołgać się z powrotem.
„Prawdopodobnie czołgałam się przez półtorej godziny. Przy bramie podbiegł do mnie pies, nie poznał mnie i zaczął gryźć mnie po rękach” — opowiada kobieta. „Brama była zamknięta; przez długi czas nie mogłam jej otworzyć. Potem miałam jeszcze spory odcinek do przebycia od bramy do domu, ale udało mi się”.
Przez cztery miesiące musiała nosić gips. Nadal pracuje nad rehabilitacją lewej nogi i już może na niej trochę stawać. Wkrótce pojedzie do Mikołajowa, aby rozpocząć proces dopasowania protezy prawej nogi. Do niedawna emerytka poruszała się po domu, siedząc na pokrywie od wiadra i odpychając się jedną nogą — sama wymyśliła ten prowizoryczny sposób. Przed atakiem Tetiana codziennie chodziła 10 kilometrów — czego teraz bardzo jej brakuje. Zmuszona do spędzania całych dni w domu, dużo czyta. Przeniosła się do bezpieczniejszej części miasta. Wielu jej sąsiadów nie zdecydowało się jednak na opuszczenie ich niebezpiecznej dzielnicy. Boją się, że szabrownicy ograbią ich domy.
Czterdziestoośmioletnia Natalija Derhach do niedawna mieszkała w osiedlu Antoniwka, położonym nad brzegiem Dniepru. 12 stycznia o 8 rano wyszła wyprowadzić psa i na jednej z ulic usłyszała charakterystyczne brzęczenie. Spojrzała w górę i zobaczyła dwa drony. Ruszyła biegiem, żeby schować się za drzewami.
„Skuliłam się i osłoniłam psa własnym ciałem. Przez jakieś trzy, cztery minuty wisiały nade mną. Doskonale widziały, że jestem kobietą z psem, że osłaniam go sobą. Ale to ich nie powstrzymało.
Moim błędem było to, że albo ja, albo pies się poruszył. Pierwszy ładunek spadł po mojej lewej stronie; miałam ogromne szczęście, że obok była betonowa droga i uderzył w ziemię za nią. Drugiego w ogóle nie usłyszałam. Od razu zaczęłam krwawić” — mówi Natalija.
Dron poranił prawie całe jej ciało: tułów, rękę, obie nogi, głowę (na zdjęciu u góry Natalija Derhach w szpitalu po ataku). Miała wstrząs mózgu. Pies także został ranny. Po tym wydarzeniu Natalija wraz z mężem przenieśli się do bezpieczniejszej dzielnicy Chersonia.
Dzielnica Dnieprowska oraz Antoniwka, gdzie mieszkały Tetiana i Natalija, znajdują się w tzw. czerwonej strefie obwodu chersońskiego. Obejmuje ona część samego Chersonia oraz nadrzeczne miejscowości: Sadowe, Biłozierkę, Pryozierne, Komyszany i inne.
Od rosyjskich pozycji dzieli je jedynie Dniepr. Umożliwia to Rosjanom ciągły ostrzał terenów, z których ukraińskie siły wyparły ich w listopadzie 2022 roku. W ciągu ostatniego roku liczba ataków dronowych wzrosła wielokrotnie. Ludzie mówią, że dosłownie nie mogą wyjść z domów, nie ryzykując życia.
Rosjanie zaczęli masowo wykorzystywać bezzałogowe statki powietrzne pod koniec lata i na początku jesieni 2024 roku. Regularnie publikują w mediach społecznościowych filmy ze swoich „polowań”, twierdząc, że atakują wyłącznie żołnierzy oraz transport Sił Zbrojnych Ukrainy.
We wrześniu 2024 roku na jednym z rosyjskich kanałów w serwisie Telegram pojawiło się nagranie z drona: postać jadąca na rowerze wiejską drogą w okolicach Chersonia. Podpis głosił, że rosyjski operator namierzył „żołnierza Sił Zbrojnych Ukrainy”, po czym zrzucił na niego ładunek bojowy. Autor twierdził, że „żołnierz” został ciężko ranny, a jego towarzysze nie byli w stanie go ewakuować.
Jakość obrazu była daleka od ideału, jednak 24-letnia Anastasija Pawłenko rozpoznała na nim siebie. Młoda kobieta nigdy nie służyła w siłach zbrojnych — jest mieszkanką wsi Antoniwka i matką dwojga małych dzieci. Tego dnia spóźniła się na autobus i postanowiła pojechać rowerem. W pobliżu mostu Antoniwskiego na Dnieprze zauważyła lecący za nią dron.
„Wystartował z dachu i zaczął mnie ścigać” — wspomina Anastasija. „Kręciłam kierownicą w prawo i w lewo. Potem zorientował się, że po prawej stronie jest rów, więc nie mogę już skręcić w tamtą stronę.
Skręciłam w lewo, a on odleciał na bok, sfilmował mnie, a potem zrzucił ładunek”.
Ładunek wybuchowy uderzył w nią i stoczył się pod jej stopy. Potem eksplodował. Anastasija została ciężko ranna, przeszła kilka operacji usuwania odłamków. Jeden pozostał w jej nodze, co zmusiło matkę dwójki dzieci do poruszania się o kulach, a gdy ból się nasilał — na wózku inwalidzkim. Mimo długotrwałego leczenia wciąż utyka. Niedawno lekarze znaleźli także kolejny odłamek w jej płucu.
Według danych Obwodowej Administracji Wojskowej w Chersoniu w drugiej połowie 2024 r. najbardziej narażone były miejscowości na obrzeżach miasta — Antoniwka i Kindijka. Największą liczbę ataków odnotowano we wrześniu i październiku 2024 roku — w każdym z tych miesięcy zarejestrowano ich aż 2,7 tys. W drugiej połowie 2024 r. w wyniku ataków dronowych zginęło 47 mieszkańców obwodu chersońskiego, a 578 zostało rannych, w tym ośmioro dzieci.
W 2025 r. rosyjskie drony zaczęły docierać także do centrum Chersonia, jednak strefa nadrzeczna pozostaje głównym celem ataków. Ich częstotliwość nadal rośnie.
Tylko w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku Rosjanie użyli przeciwko wyzwolonym spod okupacji terytoriom obwodu chersońskiego 16 322 dronów uderzeniowych różnych typów. Łącznie ucierpiało 847 cywilów, z czego 79 poniosło śmierć. Rannych zostało 768 osób, w tym 11 dzieci — podaje Obwodowa Administracja Wojskowa w Chersoniu.
W sierpniu 2025 intensywność ataków gwałtownie wzrosła — do 2,5 tys. dronów tygodniowo wymierzonych w obwód chersoński. Tendencja ta utrzymywała się również we wrześniu. Choć ukraińskim siłom udaje się zestrzeliwać około 80 procent wrogich dronów, w ciągu ostatniego półtora miesiąca ataki dronowe zabiły mimo to 15 osób i raniły 118.
Rosyjskie bezzałogowe statki powietrzne zrzucają nie tylko materiały wybuchowe, ale także miny zakazane przez Konwencję o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych, tzw. płatki lub motyle. (W czerwcu prezydent Zełenski podpisał dekret o wycofaniu Ukrainy z traktatu, który zakazuje stosowania min przeciwpiechotnych i zobowiązuje państwa-strony do zniszczenia ich zapasów. Rosja, Stany Zjednoczone i Chiny nie są stronami tej konwencji. Ukraina przystąpiła do niej w 2005 roku. Państwa bałtyckie – Estonia, Łotwa i Litwa – a także Polska i Finlandia, które graniczą z Rosją, również rozpoczęły proces wycofywania się z traktatu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy stwierdziło, że kraje te zostały zmuszone do ponownego rozważenia swojego udziału w konwencji z powodu zbrojnej agresji Rosji).
Czterdziestosześcioletni mieszkaniec Chersonia Ołeksandr Perederej od kilku lat ewakuuje ludzi, ciała zmarłych, zwierzęta i rzeczy osobiste z czerwonej strefy swoim prywatnym SUV-em. Dwukrotnie najechał na te „płatki”. Pierwszy raz 20 kwietnia 2025 r. w Antoniwce, kiedy ewakuował dwie rodziny. Niepozorna mina leżała na drodze.
„Wjechałem do Antoniwki, przejechałem może 300–400 metrów i najechałem na minę na oczach tych ludzi, których miałem ewakuować.
Koło eksplodowało, wymieniłem je z ich pomocą. Pracowaliśmy szybko — jeden odkręcił koło, drugi dokręcił podnośnik. Wszystko robiliśmy w pośpiechu, bojąc się dronów” — wspomina.
Drugi raz najechał na minę przeciwpiechotną 10 dni później na autostradzie w pobliżu mostu Antoniwskiego.
„Jechałem szybko, wybuch zerwał mi błotnik, drzwi, zderzak i nadkole. Samochód był poważnie uszkodzony” – opowiada Ołeksandr. „Drony są nawet specjalnie przemalowywane, aby dopasować je do koloru drogi lub gleby, w zależności od miejsca, w którym zostały zrzucone. Rosjanie znają kolor gleby dzięki nagraniom z dronów. Na ziemi są one bardzo trudne do wykrycia”.
Tym razem na szczęście uszkodzeniu uległ tylko samochód, ale miny przeciwpiechotne zabijają również ludzi. Według regionalnej administracji wojskowej w Chersoniu od początku tego roku w wyniku wybuchu „płatków” trzy osoby zginęły, a 53 zostały ranne.
Pomimo niebezpieczeństwa Ołeksandr nadal jeździ na ewakuacje.
Mieszkanka Chersonia, 44-letnia Olha Czernyszowa jest przekonana, że drony polują przede wszystkim na ludzi. Jeśli operator nie widzi żadnego człowieka, zrzuca ładunki wybuchowe na domy lub samochody. Olha mieszka niedaleko od rzeki. We wrześniu 2024 r. rosyjskie drony zrzuciły ładunki wybuchowe na jej dwa samochody.
Ich naprawa kosztowała Olhę prawie 100 000 hrywien (około 2500 dolarów).
Mieszkańcy zaobserwowali, że w zeszłym roku operatorzy dronów jeszcze ćwiczyli, doskonaląc swoje umiejętności. Wybierali do tego celu nawet zwierzęta.
Natalija Derhach, która prowadzi schronisko dla zwierząt, wspomina, że w październiku 2024 musiała ewakuować z Antoniwki rannego psa i ciało drugiego.
„Wygrzewały się na słońcu. Dron zrzucił na nie mały ładunek. Jeden pies został ciężko ranny, a drugi praktycznie rozerwany na strzępy” — opowiada.
Mieszkańcy Chersonia zauważyli, że amunicja zrzucana z dronów rani ludzi na różne sposoby. Natalija Derhach miała rany przypominające te zadawane przez miny, wstrząs mózgu i barotraumę [uraz spowodowany nagłą zmianą ciśnienia].
„Problem z tymi dronami polega na tym, że nikt nie wie, czym są wypełnione. Po lewej stronie ciała mam postrzępione rany – odłamki wbiły się w moje ciało i tam pozostały. A w mojej prawej nodze fragment ładunku po prostu eksplodował w środku” – mówi Natalija.
Tetianie Karmazinie amputowano prawą nogę poniżej kolana. W lewej ma skomplikowane złamanie. Doszła do wniosku, że trafili ją materiałem wybuchowym wypełnionym gwoździami.
W 2025 roku Rosjanie zaczęli coraz częściej używać dronów światłowodowych, które umykają elektronicznym środkom przeciwdziałania. Zaczęły również zmieniać wysokość lotu, aby ludzie mieli mniejsze szanse na ucieczkę.
„Lecą bardzo wysoko, na wysokości około 400–500 metrów, a kiedy widzą cel, nagle opadają w dół.
Słychać je dopiero wtedy, gdy można je wyraźnie zobaczyć – albo nawet wyciągnąć rękę i dotknąć ich dłonią”
– mówi Natalija Derhach.
Drony często przylatują parami. Jeden zrzuca ładunek wybuchowy, drugi krąży w pobliżu, aby uniemożliwić pomoc rannym lub odzyskanie ciała. Z tego powodu służby ratownicze nie zawsze mogą reagować na wezwania.
Ratownicy medyczni ruszają do akcji obowiązkowo w kaskach i kamizelkach kuloodpornych – mówi 65-letni ratownik medyczny Ołeksij Alferow. Jest na urlopie bezpłatnym, ponieważ po kilku miesiącach zwolnienia lekarskiego nadal kuleje i leczy skutki ataku drona na karetkę pogotowia. 17 kwietnia 2025 r. jego ekipa otrzymała wezwanie do osoby zaatakowanej przez drona w dzielnicy Dnieprowskiej w Chersoniu – bardzo blisko brzegu rzeki. Ołeksiji z kierowcą przybyli na miejsce, zabrali rannego i ruszyli do szpitala. Przejechali około 300 metrów, kiedy nastąpiła eksplozja. Ratownik poczuł ostry ból i zobaczył krew.
„Najprawdopodobniej dron był w trybie czuwania” – mówi Oleksii. „Uderzył bezpośrednio w karetkę. Samochód został zniszczony. Kierowca odniósł nieco mniejsze obrażenia, ale też został ranny”.
Oleksij jest przekonany, że operator celowo zaatakował transport medyczny – pojazd miał wyraźne oznaczenia. Taksówkarz, który akurat przejeżdżał obok, zabrał go i kierowcę do szpitala. Pacjentem zaopiekowała się policja.
Oleksij Alferow z okazji Dnia Niepodległości otrzymał od prezydenta medal „Za ratowanie życia”. Planuje powrót do pracy. Ze względu na odniesione obrażenia raczej nie będzie już prowadził karetki pogotowia i najprawdopodobniej będzie przyjmował zgłoszenia z dyspozytorni.
Rosyjskie drony polują nie tylko w dzień, ale także w nocy, wykorzystując kamery termowizyjne. Oznacza to, że w strefie nadbrzeżnej nie ma bezpiecznego miejsca ani czasu. Transport publiczny nie działa, ponieważ został zniszczony przez drony. Ludzie boją się również jeździć prywatnymi samochodami. Ponieważ ataki często mają miejsce w pobliżu podstacji energetycznych, wiele domów pozostaje bez prądu. Ludzie muszą opuszczać swoje domy. Niektórzy nadal pozostają w strefie nadbrzeżnej, ale stopniowo zamienia się ona w pustkowie. Od zakończenia okupacji w listopadzie 2022 r. regionalne władze ewakuowały ponad 47 tys. osób z Chersonia i okolicznych miejscowości, podaje regionalna administracja wojskowa.
Pod koniec sierpnia 2025 Rosjanie próbowali sparaliżować ważną arterię transportową – autostradę M-14 między Chersoniem a Mikołajowem. Drony zaczęły atakować samochody cywilne poruszające się tą drogą. Władze Chersonia wraz z wojskiem zastosowały wszelkie możliwe środki zaradcze – elektroniczne środki przeciwdziałania, sieci przeciwdronowe rozciągnięte wzdłuż drogi. Ruch został wznowiony, ale nikt tu nie gwarantuje całkowitego bezpieczeństwa.
Ze strefy nadbrzeżnej są również ewakuowane Instytucje publiczne. Do grudnia 2024 r. w Antoniwce działała przychodnia onkologiczna, obsługująca 34 tys. pacjentów. Jednak od jesieni 2024 r. rosyjskie bezzałogowe statki powietrzne zaczęły regularnie pojawiać się nad placówką, która znajduje się tuż nad Dnieprem, mówi jej dyrektorka Iryna Sokur.
Początkowo drony polowały na środki transportu publicznego i ludzi na przystankach autobusowych. Później zaczęły atakować osoby i prywatne samochody w dowolnym miejscu. Zaczęły nawet zrzucać ładunki wybuchowe na parking szpitala.
„Liczba naszych pracowników, którzy przyjeżdżali do pracy własnymi samochodami, stale malała, ponieważ ich pojazdy były niszczone. Nasz parking był kiedyś pełny, więc zaczęły się zrzuty” – wyjaśnia Iryna.
Jesienią 2024 r. jeden z pacjentów został poważnie ranny, gdy dron uderzył w samochód. 26 listopada 2024 r. zginął technik laboratoryjny z przychodni onkologicznej. Świadkiem tego zdarzenia była pielęgniarka Tetiana Starostenko. Zakończyła nocną zmianę i wyszła na zewnątrz około godziny 8:00. Była już przyzwyczajona do tego, że najpierw spogląda się w niebo. Zobaczyła dron ścigający samochód zmierzający w kierunku szpitala.
„Widziałam mężczyznę jadącego z dużą prędkością, a dron go gonił. Kiedy dogonił samochód, zrzucił ładunek – uderzyła w bagażnik. Samochód się zatrzymał.
Kiedy podeszłam, mężczyzna strasznie krzyczał, to był okropny widok. A mój kolega leżał martwy na przednim siedzeniu. Odłamek je przebił”
– wspomina.
Iryna Sokur mówi, że te wydarzenia straumatyzowały personel. Po 2 grudnia 2024 r. w Antoniwce przestał kursować transport publiczny, więc zespół postanowił się przenieść. „Na swoich kanałach Telegramu Rosjanie napisali, że byli tam żołnierze” – mówi Iryna. „Ale nigdy nie mieliśmy tam nikogo poza pacjentami onkologicznymi. A nasi pacjenci to w większości osoby starsze”.
„Szłam ulicą, mężczyzna pchał swoją żonę na wózku inwalidzkim, a za nami zaczął lecieć dron” – wspomina mieszkanka Chersoniu Olha Chernyszowa. „Pobiegliśmy – ja, on z wózkiem inwalidzkim – w kierunku krzaków i drzew, aby się ukryć, ale dron nas ścigał. Było jasne, że na nas poluje”.
Olha nazywa polowanie na osoby bezbronne, które nie mogą się poruszać bez pomocy innych, nową formą terroryzmu: „To zastraszanie – zmuszanie ludzi do opuszczenia tego miejsca, szantaż, a właściwie terroryzm”.
W maju tego roku Niezależna Międzynarodowa Komisja Śledcza ONZ ds. Ukrainy opublikowała raport, w którym stwierdziła, że rosyjskie siły zbrojne popełniły zbrodnie przeciwko ludzkości w postaci zabójstw i ataków na ludność cywilną z zamiarem „siania terroru”. Komisja stwierdziła również, że działania Rosji można zakwalifikować jako zbrodnię przeciwko ludzkości w postaci przymusowego wysiedlania ludności, ponieważ
„masowy i systematyczny charakter ataków oraz terroryzowanie ludności zmusiły tysiące ludzi do opuszczenia swoich domów”.
Autorzy raportu odnotowują osobno, że publiczne rozpowszechnianie nagrań wideo z ataków i tekstów z pogróżkami zapowiadającymi kolejne uderzenia zwiększyło strach w społeczeństwie, a publikacja w rosyjskich kanałach Telegramu materiałów filmowych pokazujących zabijanie i ranienie cywilów stanowi „zbrodnię wojenną w postaci znieważenia godności ludzkiej”.
„Spędziłam dwa i pół miesiąca w szpitalu – każdego dnia przyjmowano nowe ofiary dronów. Dla nich to najbardziej ekscytujące zadanie – złamać nas, zmusić nas do błagania, prawdopodobnie naszych władz, aby zrezygnowały z Chersonia” – mówi Tetiana Karmazina. „Ale my się nie złamiemy, nie chcemy niczego, zniesiemy wszystko. A oni atakują tylko cywilów”.
Autorka: Viktoriia Balytska. Artykuł przygotowany we współpracy z Public Interest Journalism Lab (PIJL) w ramach The Reckoning Project.
Komentarze