0:000:00

0:00

Olena Vaidalovych jest działaczką na rzecz praw człowieka, prawniczką i ukraińską Romką. Wraz z rodziną uciekła przed wojną. Od wolontariuszy pracujących na granicach i w punktach recepcyjnych słyszała, że kobiety i dzieci pochodzenia ukraińskiego są przepuszczane w pierwszej kolejności, a inne narodowości i mniejszości - później.

"Zapytałam więc wolontariuszy pracujących na granicy Ukrainy i Polski, czy uważają, że Romowie nie mają obywatelstwa ukraińskiego. W odpowiedzi usłyszałam, że w tych okolicznościach nie są w stanie sprawdzić paszportu, więc po prostu wnioskują po wyglądzie. Dlatego zdarza się, że niektóre osoby, które nie wyglądają na Ukraińców, czekają dłużej na przekroczenie granicy lub są kierowane na koniec kolejki. A przecież wszyscy uciekają przed tą samą wojną” - mówi OKO.press.

Olena Vaidalovych, fot. mat. pras.
Olena Vaidalovych, fot. mat. własne

Olena obecnie mieszka w Warszawie i kontynuuje swoją działalność na rzecz praw człowieka. Dodaje, że podwójne standardy w stosunku do ukraińskich Romów nie kończą się na granicy.

“Odwiedziłam kilka punktów przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Zauważyłam, że miejsca dla Ukraińców są dobrze wyposażone i stosunkowo komfortowe, podczas gdy te, w których przebywają Romowie, nie mają w zasadzie nic, a warunki są znacznie gorsze” - opowiada.

Zapytała więc, dlaczego Romowie nie przebywają razem z innymi Ukraińcami. W odpowiedzieli wolontariusze stwierdzili, że w ten sposób chcą uniknąć ewentualnych napięć i konfliktów między Romami a innymi ukraińskimi uchodźcami. Niektórzy Romowie z powodu takiej postawy myśleli o powrocie na Ukrainę, a wielu z nich - zapewnia Olena - już wróciło.

“Takie sytuacje mogą wydawać się odosobnione, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę ogrom stojącego przed nami wyzwania oraz hojność pomocy humanitarnej i pomocy udzielanej ukraińskim uchodźcom. Jednak, jak pokazuje historia, społeczność romska pozostaje największą mniejszością etniczną w Europie i nadal doświadcza różnych form dyskryminacji w krajach Europy, a obecnie, od czasu rosyjskiej agresji jest jeszcze bardziej narażona i stygmatyzowana”.

Dodaje, że wojna w Ukrainie jest wyniszczająca dla całego wieloetnicznego narodu, ale teraz należy zwrócić szczególną uwagę na mniejszości, które już przed rosyjską agresją znajdowały się w trudnej sytuacji. Wyjaśnia też, że wielu Romów przyjechało do Polski bez paszportów i jest traktowanych jak niewidzialni, pozostawionych bez godnej pomocy i dostępu do ochrony. Dlatego uważa, że potrzebne jest wdrożenie programów rządowych, które wspierałyby romskich uchodźców w kontaktach z władzami, służbą zdrowia, a później w znalezieniu pracy.

"Tymczasem Romowie, którzy uciekają do Polski, Mołdawii czy Słowacji, są często pozbawieni równego dostępu do pomocy i bezpieczeństwa". Olena ma jednak nadzieję na lepszą współpracę między rządami krajowymi, organami kontroli granicznej i społeczeństwem obywatelskim w tym zakresie.

Szacuje się, że przed inwazją Rosji w Ukrainie żyło od 400 tys. do nawet pół miliona Romów i kobiet romskich. W rzeczywistości ta liczba może być jednak znacznie większa.

Systemowa dyskryminacja

Dr Joanna Talewicz jest antropolożką kultury i prezeską Fundacji w Stronę Dialogu. Od dwóch dekad zajmuje się też wspieraniem społeczności romskiej, której jest częścią.

“Jestem przerażona tym, co się dzieje i tym, co może się wydarzyć” - mówi OKO.press. Talewicz od początku obserwuje, z czym mierzą się uchodźcy i uchodźczynie romscy w Polsce.

Najpierw docierały do niej pojedyncze doniesienia, że Romom odmawiano transportu czy schronienia. W tej chwili, zapewnia, nie są to już incydenty. “Obserwujemy narodziny systemowej dyskryminacji względem ukraińskich uchodźców romskich. I dzieje się to bardzo szybko”.

Talewicz wymienia sytuacje, z jakimi nieraz miała do czynienia:

  • Policja nocą wyrzuciła Romki z dworca, bo „istnieje zagrożenie kradzieżą” z ich strony;
  • Ukrainki nie chciały przebywać w jednym pomieszczeniu z Romkami, bo „są brudne”;
  • Wolontariusze i koordynatorzy tłumaczyli kłótnie między Ukraińcami i Romami, słowami „taka jest romska kultura”;
  • Romskim uchodźczyniom i uchodźcom odmawiano przekazania ubrań z darów, bo „biorą za dużo”;
  • Właściciel mieszkania wyrzucił przyjętych Romów po jednym dniu, bo „romskie dzieci są głośne”, inny powiedział po prostu „Ja Cyganów nie chcę”.
“Zdarzyło nam się, że wolontariuszka, dzwoniąc na oficjalny numer interwencyjny wojewody mazowieckiego, usłyszała w słuchawce, że Romom nie pomogą, bo mają wszy” - wspomina.

Kluczem do zrozumienia, z czego to wszystko wynika, są dwa pojęcia: zbiorowa odpowiedzialność i głęboko zakorzenione stereotypy.

“To oczywiste, że wśród Romów, tak samo jak wśród wszystkich Ukraińców i ludzi w ogóle, zdarzają się osoby, które są awanturnicze czy kradną. Ale w przypadku naszej społeczności, winą za zachowanie jednego człowieka obarcza się wszystkich Romów” - mówi Talewicz - “Jeśli ktoś łamie prawo, to reakcją powinna być wezwanie policji, a nie karanie całej grupy i odmawianie im dostępu do pomocy”.

Joanna Talewicz-Kwiatkowska, fot. mat. pras.
Joanna Talewicz, fot. mat. własne

Wybiórcza pomoc

Zdaniem Talewicz, w Polsce panuje przekonanie, że wszyscy pomagają uchodźcom z Ukrainy, ale uchodźcom romskim mają pomagać tylko polscy Romowie. Każdego dnia dostaje mnóstwo telefonów od osób, które potrzebują pomocy, ale też od wolontariuszy i koordynatorów z granicy i punktów recepcyjnych, od których słyszy: “zajmij się swoimi”.

“Robimy, co możemy, ale jest nas za mało, żeby wszystkim pomóc, a jeśli nie my, to nikt inny tego nie zrobi. Na szczęście są osoby nieromskiego pochodzenia, które działają razem z nami, ale to nadal kropla w morzu potrzeb”.

Niewielkie grupy aktywistów wspierających Romów z Ukrainy działają w miastach w całej Polsce. Na Facebooku powstała też specjalna grupa wsparcia Poland-Roma-Ukraine. Jej współtwórczynią jest Paulina Piórkowska. Chociaż sama nie pochodzi ze społeczności romskiej, to od kilku lat pracuje ze społecznością romską pochodzenia rumuńskiego w Poznaniu.

“Informacje o potrzebach i problemach romskich uchodźców/czyń często były usuwane przez administratorów grup pomocowych na Facebooku, dlatego potrzebowałyśmy dla nich bezpiecznej przestrzeni. Postanowiłyśmy też zbierać wszystkie doniesienia o aktach romofobii” - opowiada Piórkowska.

Państwo zamiata problem pod dywan, dlatego aktywistki i aktywiści lobbują na rzecz wzięcia odpowiedzialności przez instytucje rządowe za uchodźców/czynie romskie. Zaznaczają, że jest to grupa, która ze względu na rasizm i marginalizację wymaga specjalnego wsparcia. Tymczasem jedyna pomoc, jaką otrzymują ze strony rządowej, jest zapewniana przez RPO w przypadku interwencji.

“Nie możemy zastępować systemowych rozwiązań” - stwierdza Piórkowska. Co więcej, romskie rodziny najczęściej są dużo większe niż przeciętna rodzina ukraińska, więc również z tego powodu trudniej im znaleźć nocleg w prywatnych domach. Dlatego pomoc rządowa jest w ich przypadku tak ważna.

Twórczynie grupy pracują też nad raportem dotyczącym dyskryminacji społeczności romskiej uciekającej przed wojną. Na tę chwilę prowadzą spis tych, którym udało się pomóc, i przebieg działań pomocowych. Do czasu naszej rozmowy jest to ponad 400 osób, które przewinęły się przez platformę, głównie kobiety z dziećmi.

Działaczki są jednak pewne, że Romów i Romek, którzy uciekli do Polski z Ukrainy, jednak znacznie więcej. Można mówić o tysiącach, ale do zdecydowanej większości pomoc nie dociera.

Romów nie przyjmujemy

Dla Talewicz najgorsza jest wizja tysięcy romskich Ukraińców i Ukrainek w kryzysie bezdomności.

Zaznacza, że jeśli nic się nie zmieni, to taka wizja prędzej czy później stanie się polską rzeczywistością.

“Na początku nie chcieliśmy rozmawiać z mediami, żeby nie robić z Romów i Romek ofiar i nie eskalować napięć w społeczeństwie. Byliśmy naiwni. Zdecydowaliśmy się o tym mówić, ale nie po to, by wytykać ludzi palcami, tylko żeby znaleźć rozwiązanie. Ci ludzie muszą być bezpieczni” - mówi.

Punkty recepcyjne i inne przestrzenie oddane uchodźcom/uchodźczyniom na ogół nie są przyjazne Romom. Ci Romowie, których stać na wynajem mieszkania, najczęściej spotykają się z odmową ze strony właściciela. Okazuje się więc, że nie mają w zasadzie żadnej możliwości znalezienia dachu nad głową.

Paulina Piórkowska: “Gdy w ośrodkach i punktach recepcyjnych dochodzi do sytuacji konfliktowych, winy zawsze upatruje się w Romach. Nagle przestają być uchodźcami, są natychmiast wyrzucani. A spróbujmy sobie wyobrazić, że z takiego ośrodka wyrzuca się rodzinę ukraińską nieromskiego pochodzenia”.

Piórkowska opowiada też o sytuacjach, w której koordynatorzy danej placówki zapewniają, że ma już wolnych miejsc, gdy tylko dowiadują się, że chodzi o osoby pochodzenia romskiego. Ale miejsce znajduje się, gdy chwilę później zgłaszają się nieromscy Ukraińcy/Ukrainki.

“Za każdym razem zastanawiamy się, czy mówić od razu, że te osoby szukające schronienia są pochodzenia romskiego, czy lepiej to przemilczeć, bo obawiamy się, że usłyszymy ze strony ośrodka natychmiastową odmowę”.

Romscy uchodźcy z Ukrainy w drodze, Fot.: Nana Eshelman Håkansson
Romscy uchodźcy z Ukrainy w drodze, Fot.: Nana Eshelman Håkansson

Ponieważ w tej chwili aktywiści i aktywistki nie widzą innego wyjścia, zdecydowali się zorganizować relokację romskich uchodźców i uchodźczyń na Zachód. W tych działaniach pomaga m.in Fundacja W Stronę Dialogu, której prezeską jest Talewicz, oraz Stowarzyszenie Romów w Polsce, ale też inne organizacje romskie, aktywiści i aktywistki z romskiej społeczności: Karolina i Karol Kwiatkowscy z Centralnej Rady Romów, Edyta Jaśkowiak, Elżbieta Mirga- Wójtowicz, Rajmund Siwak, Sonia Styrkacz i wiele innych osób.

Ale to też nie jest rozwiązanie idealne. Talewicz opowiada o sytuacji, gdy Romowie wyjechali z Polski do Niemiec autobusem i zostali wyrzuceni w lesie. Planują teraz wrócić do Ukrainy.

Brakuje edukacji

“Wojna dotknęła każdego - wśród Romów są osoby zamożne, które sobie poradziły, oraz mniej zamożni, którzy potrzebują wsparcia, a zamiast tego są dyskryminowani” - opowiada Władysław Kwiatkowski ze Stowarzyszenia Romów w Polsce.

Wspomina o sytuacji, jednej z wielu, która miała miejsce w Krakowie. Prywatny właściciel miał zaoferować swój obiekt dla uchodźców z Ukrainy. Gdy przyjechali na miejsce Romowie, właściciel stwierdził, że “przecież była mowa o ukraińskich uchodźcach, a nie Cyganach”. Ostatecznie rodzina została przetransportowana na dworzec, gdzie koczowała całą noc.

Kwiatkowski przytacza też kolejne plotki o romskich uchodźcach i uchodźczyniach, które usłyszał: że jedzą psy, że zostawiają wszy w ośrodkach. Powtarzają się opowieści o kradzieży ubrań.

„Te historie nie mają żadnego sensu, a niektóre narracje bardzo przypominają te, które dotyczyły Żydów przed II wojną światową” - mówi i dodaje:

“Romscy mężczyźni walczą w Ukrainie tak samo jak wszyscy inni, ale nikt nie nazywa ich bohaterami. Romskie kobiety z dziećmi uciekają przed wojną, ale nie są przyjmowane tak jak inne rodziny, tylko przenoszone z jednego ośrodka do drugiego. Nie ma narodu idealnego, ale jedno jest pewne - ich wszystkich dotknęła wojna i zasługują na taką samą pomoc”.

Władysław Kwiatkowski, fot. mat. pras.
Władysław Kwiatkowski, fot. mat. własne

Stowarzyszenie gości w swoich budynkach 40 romskich uchodźców/czyń - na więcej osób nie ma miejsca. Dlatego członkowie stowarzyszenia organizują wyjazdy całych grup do Europy Zachodniej, we współpracy z tamtejszymi organizacjami romskimi.

Jak twierdzi Kwiatkowski, Polska szybko nie nadrobi edukacji międzykulturowej, którą zaniedbywała przez lata. Dodaje, że programy zorientowane na społeczność romską są nieprzemyślane i nie przynoszą efektów. “Zamiast tego obserwujemy nienawiść, która wynika z niewiedzy i silnie zakorzenionych stereotypów, które można zwalczyć poprzez edukację”.

Kwiatkowski zwraca uwagę, że oczywiście w Polsce znalazły się osoby, które przyjęły rodzinę pod dach niezależnie od koloru skóry. “Ale częściej otrzymujemy informacje, takie jak ta, że 18-osobowa rodzina z niemowlętami została wyrzucona z dworca, bo matki poprosiły o dokładkę zupy”.

Konsekwencje przeszłości

Jak wynika z danych, gromadzonych przez NGO-sy od lat, Romowie to najbardziej prześladowana mniejszość w całej Europie. Międzynarodowa organizacja Minority Rights Group (MRG) przez ostatnie pięć lat prowadziła projekty w Ukrainie dotyczące Romów. Ta społeczność w zasadzie od zawsze mierzyła się z nienawiścią, brakiem dokumentów, dostępu do edukacji i usług publicznych, w tym szczepień na covid.

Ze względu na prześladowania musiała stale zmieniać swoje miejsce zamieszkania. Nic więc dziwnego, że od czasu rosyjskiej agresji to właśnie Romowie znaleźli się w jeszcze trudniejszym niż wszyscy Ukraińcy położeniu.

“Przeciętna osoba w Polsce nie wie, że na ukraińskich Romach, również w ostatnich latach, dokonywano pogromów: ich domy były podpalane, ludzie byli atakowani i zabijani. Dziś widzimy, że część z nich boi się jechać jednym autobusem z innymi Ukraińcami i spać obok nich w ośrodkach” - mówi OKO.press Anna Alboth, aktywistka i dziennikarka pracująca w MRG.

Przyczyny dyskryminacji Romów są bardzo złożone. Żeby zrozumieć, dlaczego np. stopień bezrobocia wśród Romów jest wyższy niż w przypadku innych obywateli, trzeba dostrzec wielopokoleniową, systemową dyskryminację, która działa podobnie jak w przypadku Afroamerykanów w USA.

“Jeśli rząd od lat, mimo wielu walk, nie podłączy prądu ani wody do romskiej osady, to jej mieszkańcy nie mogą zrobić prania, a wtedy dzieci chodzą w brudnych ubraniach. Więc dzieci w szkole są wyśmiewane i nie chcą do niej chodzić. I tak dalej. To bardzo skomplikowane zjawiska i niestety nie widzimy zmiany na lepsze. Jako MRG staramy się dbać, by nie było gorzej niż jest”.

Alboth na co dzień mieszka w Berlinie i potwierdza to, co słyszę od innych aktywistów/ek - Romom łatwiej znaleźć pomoc w krajach zachodnich.

“Mimo wszystko kraje zachodnie są bardziej otwarte na jakąkolwiek inność, więc jeśli ktoś ma ciemniejszą skórę, to niezależnie czy jest Hiszpanem, Turkiem czy Romem, będzie traktowany zdecydowanie lepiej niż w Polsce. Poza tym w Berlinie, na przykład, jest duża społeczność romska, od której uchodźcy mogą dostać wsparcie”.

Dlatego jej zdaniem wyjazd jest dla uchodźców/czyń romskich bezpieczniejszą i najlepszą opcją. “Tylko że tak nie powinno być, bo to są uchodźcy ukraińscy tacy sami jak wszyscy inni, ale w przeciwieństwie do reszty zostanie w Polsce jest dla wyjątkowo trudne”.

Dodaje, że Romowie wcale nie chcą skarżyć się, mówić o tym, że są dyskryminowani, nie chcą znowu zaistnieć jako ofiary. „Ale sytuacja jest na tyle zła, że nie ma innego wyjścia. Musimy mówić o tym głośno”.

Tylko że czasem rozgłos tylko utrwala stereotypy. Tak było w przypadku wideo, na którym widać romskiego Ukraińca, który wywozi traktorem rosyjski czołg. Prezydent Andrzej Duda udostępnił nagranie na Twitterze, komentując, że “chersońscy Romowie ukradli Rosjanom czołg” i dodając zabawne emotikony.

View post on Twitter

„To był romski oddział i to, co zrobili ci ludzie, to nie była kradzież, tylko odbicie czołgu wroga. Gdyby to byli po prostu ukraińscy żołnierze, mówilibyśmy o tej sytuacji zupełnie inaczej” - mówi Alboth i dodaje:

“Język ma ma ogromne znaczenie, a nasz prezydent zrobił sobie z tego żart, który podłapali wszyscy. Stereotyp się umacnia, a konsekwencje tego widzimy dzisiaj bardzo wyraźnie, choćby na dworcach czy w punktach recepcyjnych, gdzie wolontariusze boją się, że Rom to taki, który ukradnie. Jest to nie tylko niemądre, ale i obrzydliwe".

Romscy aktywiści działają w Ukrainie

MRG współpracowało z wieloma romskimi działaczami na rzecz praw człowieka w Ukrainie. Jednym z nich jest Julian Kondur. Mieszkał w Kijowie, dziś jest wewnętrznym przesiedleńcem, czyli uchodźcą we własnym kraju. Przeniósł się do zachodniej Ukrainy, skąd nadal zajmuje się monitorowaniem praw swojej mniejszości.

Kondur zna przypadki, gdy ukraińscy pogranicznicy utrudniali przekraczanie granicy Romom i Romkom tylko na podstawie ich wyglądu.

“Znamy pozytywne historie o ciepło przyjętych ludziach, którym udzielono pomocy. Z drugiej strony słyszymy coś zupełnie odwrotnego. Wnioskuję, że na traktowanie Romów gorzej ma wpływ ich sytuacja ekonomiczna oraz wygląd. Ci, którzy nie mają »typowo romskiego wyglądu«, oraz mają ze sobą pieniądze i tym samym nie zdani na łaskę pomagających – mają lepsze doświadczenia” - mówi OKO.press. Dodaje, że takie sytuacje - rzecz jasna - mają miejsce nie tylko w Polsce, ale też np. w Słowacji.

Julian Kondur i inni romscy aktywiści, którzy zostali w Ukrainie organizują zbiórki pieniężne, ewakuacje, dbają o gorące posiłki w Charkowie czy Lwowie. Zapewniają wsparcie nie tylko Romom, ale także nieromskim żołnierzom ukraińskim. “Udzielamy pomocy wszystkim potrzebującym. Chcemy też pokazać naszemu rządowi, że jesteśmy gotowi, by współpracować w zakresie ochrony mniejszości w Ukrainie”.

Julian Kondur, fot. mat. pras.
Julian Kondur, fot. mat. własne

Nie tylko Romowie

Joanna Talewicz nazywa dyskryminację “czymś niedostrzegalnym pod płaszczykiem równych szans”.

“Przez większość swojego życia nie zdawałam sobie sprawy, co to znaczy dorastać w społeczeństwie, gdzie jest społeczne przyzwolenie na mówienie w tak negatywny sposób o grupie, której jest się częścią.

Gdy byłam jeszcze uczennicą i odwiedzałam koleżanki, zawsze pilnowałam, żeby nic się nie zgubiło, bo wiedziałam, że wtedy będą mnie podejrzewać o kradzież. Ale pokolenia się zmieniają, a nasza sytuacja nie. A w ostatnich latach znów znaleźliśmy się w regresie pod względem narracji o inności i wielokulturowości”

- mówi.

Sposób, w jaki przyjmujemy romskich uchodźców i uchodźczynie zdaje się potwierdzać to, co obserwujemy na granicy polsko-białoruskiej. Wiele wskazuje na to, że to kolor skóry i pochodzenie świadczy o tym, komu zostanie udzielona pomoc i kto będzie mógł poczuć się w Polsce bezpiecznie.

;

Udostępnij:

Anna Mikulska

Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".

Komentarze