Dwa dni po rzekomym ataku na swoją rezydencję Putin przemówił do narodu w jednym z najkrótszych noworocznych orędzi. I w 200 sekundach nie zawarł niczego, co nie byłoby świątecznym banałem. Za to armia Putina postanowiła w końcu pokazać “dowody” na rzekomy ukraiński atak
Dzień wcześniej rzecznik Putina zarzekał się, że dowodów Rosja pokazywać nie będzie. Jednak coś się musiało zmienić. Najwyraźniej opowieść o “ataku” nie okazała się przekonująca.
Dowódca wojsk przeciwlotniczych Sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji generał dywizji Aleksander Romanienkow przestawił na “briefingu” szczegóły ataku na rezydencję Putina na Wałdaju (na zdjęciu u góry). Dowodem była mapka ze strzałkami pokazującymi, jak w nocy z 28 na 29 grudnia leciała część ukraińskich dronów. Oraz kilka kawałków złomu w śniegu – ale nie wiadomo, gdzie.
Władze pokazały też nagranie z wypowiedzią dowódcy systemu obrony przeciwlotniczej o pseudonimie “Grzmot”, który twierdził, że zestrzelił drony “przed chronionym obiektem”.Tak telewizja pokazała moment zestrzelenia:
A tak – telewizja pokazała „Grzmota” z kolegami:
“Atak wroga, jak pokazano na mapie, został przeprowadzony w kilku kierunkach, w kierunku rezydencji prezydenta Rosji nad obwodami briańskim, smoleńskim, twerskim i nowogrodzkim, przy użyciu 91 bezzałogowych statków powietrznych” – powiedział Romanienkow skazując kreseczki na mapie.
Ma z tego wynikać, że wszystkie drony lecące tej nocy na Rosję celowały w pałac Putina.
A nawet więcej dronów, niż leciało. Gdyż wedle oficjalnych komunikatów (ale sprzed ujawnienia “ataku na rezydencję”) – w całej Rosji zestrzelono tamtej nocy jedynie 89 dronów. A między godz. 20:00 a 23:00, kiedy miał trwać atak na rezydencję Putina – ledwie 21:
“10 bezzałogowych statków powietrznych nad obwodem rostowskim, siedem bezzałogowych statków powietrznych nad Morzem Azowskim i cztery bezzałogowe statki powietrzne nad obwodem krasnodarskim” – wynika z oficjalnego komunikatu.
Nowogrodu na tej liście nie ma. Nie było tam w niedzielę 28 grudnia i w nocy 29 grudnia nawet alarmu dronowego. Alarmy były natomiast w innych częściach Rosji. Drony leciały na Moskwę, oberwała rafineria syzrańska i stacja radarowa na Krymie.
Aha, ostatnia oficjalna wzmianka o jakichkolwiek problemach w obwodzie nowogrodzkim pochodzi z 11 grudnia, kiedy władze ogłosiły bezterminowe wyłączenie mobilnego internetu. Wyłączanie internetu ma utrudnić pracę dronów. Ale tak naprawdę – jak pisała niezależna rosyjska Wiorstka – jest sposobem, w jaki w całej Rosji lokalna administracja daje górze znać, że “coś w sprawie dronów robi”. A przy okazji profilaktycznie utrudnia ludziom komunikację.
Jednak z problem braku alarmu oraz braku odgłosów zestrzeliwania dronów pod Nowogrodem (co ustalili niezależni dziennikarze) władza sobie poradziła. Znalazła jednego (!) świadka, który „wszystko słyszał”. To ten pan. Ma się nazywać Igor Bolszakow:
Ale brak alarmu i huku to nie jedyny problem w tej opowieści. Jest też problem z czasem.
„Atak na rezydencję Putina” miał się zacząć o godz. 19:20 czasu moskiewskiego 28 grudnia, czyli o 20:20 naszego. Ponad godzinę przed spotkaniem prezydenta Zełenskiego z Donaldem Trumpem na Florydzie. Wynikałoby z tego, że Amerykanie nie wiedzieli, że rezydencja Putina jest ostrzeliwana, gdy gościli u siebie prezydenta Ukrainy. A Trump dowiedział się o tym dopiero nazajutrz z rozmowy telefonicznej z Putinem.
Operacja “atak na rezydencję” wygląda na pospiesznie szytą w ostatniej chwili. Jeśli adresatem miał być Donald Trump, to wygląda to jeszcze bardziej nieporadnie. Uderza przy tym liczba fałszywych danych, które mają świat przekonać, że to Putin jest ofiarą wojny, którą wywołał.
A przecież rezydencja Putina na Wałdaju jest doskonale chroniona – atak na nią nie ma więc większego sensu. Ale ukraińskie drony trafiają rosyjską infrastrukturę nie tylko pod Nowogrodem, ale i Murmańskiem. I z tym rosyjska armia sobie nie radzi.
Według Bloomberga w grudniu Ukraińcy pobili kolejny rekord w trafieniach w obiekty energetyczne Rosji (nasza mapka ma charakter przybliżony, są na niej obiekty, o których informacje pojawiły się w mediach)
Analitycy wojskowi piszą, że przeciw Rosji działa efekt skali. Nie ma tylu zestawów obrony przeciwlotniczej, by obstawić wszystko. Putin jest dobrze chroniony, ale gdzie indziej drony się przedzierają. W tej sytuacji racjonalnym zachowaniem wojskowych jest straszenie Putina, że to on jest obiektem ataku i trzeba robić wszystko, by go ocalić. Straty ponoszone w innych miejscach są po prostu smutną koniecznością.
Żargon wojskowy świetnie się tu sprawdza: „Struktura ataku, liczba rozmieszczonych sił powietrznych oraz ich działania z południa, południowego zachodu i zachodu bezpośrednio w kierunku rezydencji prezydenta Rosji w obwodzie nowogrodzkim jednoznacznie potwierdzają, że atak terrorystyczny reżimu w Kijowie był celowy, starannie zaplanowany i wielowarstwowy” – powiedział o „ataku na rezydencję” Romanienkow.
Ale historia z “atakiem na rezydencje” i to, że nie zgadzają się tu podstawowe dane, pokazuje też kłopot Putina i jego armii. Tam nie mają prawdziwych danych. Nie chodzi tylko o drony, ale o sytuację na froncie. Dlatego ponad miesiąc od rzekomego zdobycia Kupiańska i rozdania za to medali, armia rosyjska nadal próbuje Kupiańsk zdobyć. Oraz ogłasza 31 grudnia 2025 roku, że informacje o tym, że w mieście są Ukraińcy, jest ukraińską propagandą.
Szyta grubymi nićmi opowieść o “ataku na rezydencję” i wypowiedzeniu “przez Ukrainę wojny Rosji” sprawdzałaby się tylko jako uzasadnienie krwawego ataku na Ukrainę. Który władze Rosji już poddanym Putina obiecały.
Ale potem wystąpił Putin – wyłącznie z życzeniami “wszystkiego najlepszego”. W oficjalnym przekazie podkreślono, że było to jedno z najkrótszych wystąpień w dziejach Putina i że nagrano je na Kremlu. Nikt nie zadał sobie pytania, skąd coś takiego się wzięło po dwóch dniach, gdy wysocy urzędnicy zapowiadają krwawy odwetowy atak na Ukrainę.
A Putin opowiadał: “W tych chwilach przed Nowym Rokiem wszyscy odczuwamy upływ czasu. Przyszłość jest przed nami. I jaka ona będzie, w dużej mierze zależy od nas. Polegamy na sobie. Na tych wokół nas, na tych, którzy są nam bliscy i drodzy. I zawsze jesteśmy gotowi udzielić im wsparcia. To wzajemne wsparcie daje nam pewność, że wszystko, co zaplanowaliśmy – nasze nadzieje i plany – się spełni. Oczywiście, każdy z nas ma swoje własne, osobiste, wyjątkowe i niepowtarzalne doświadczenia. Są one jednak nierozerwalnie związane z losem naszej ojczyzny, z naszym szczerym pragnieniem, by jej dopomóc. W końcu jesteśmy razem – naród rosyjski. Praca, sukcesy i osiągnięcia każdego z nas tworzą nowe rozdziały w tysiącletniej historii. A siła naszej jedności decyduje o suwerenności i bezpieczeństwie Ojczyzny, jej rozwoju i przyszłości”.
Itp., itd. i “Szczęśliwego Nowego Roku, drodzy przyjaciele! Szczęśliwego Nowego Roku 2026!”
– życzył Putin.
Być może wyliczyli u niego, że kiedy cała Rosja pije i się raduje z okazji nowego roku, nie opłaca się mordować na Ukrainie.
Ale może tam nikt nie panuje nie tylko nad komunikatami o dronach, ale w ogóle nad przekazem? Wojskowi wymyślili sobie „atak”, który skutecznie odparli, dyplomaci wykorzystali to jako historyjkę dla Trumpa, by zatrzymać rozmowy z Zełenskim, a propagandyści pofantazjowali sobie o użyciu broni masowego rażenia w Ukrainie i w Europie.
A jak przyszło co do czego, to kazali Romanienkowowi tłumaczyć się z mapką.
Ale może nie? Mapka Romanienkowa krąży po prorosyjskich kanałach w sieci. Chociaż te kłamstwa tak łatwo obalić, komu się będzie chciało w Sylwestra?
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze