Wojna – jak to już bywało wielokrotnie – wyrwała się wojskowym planistom spod kontroli. Zwycięska operacja Z zamieniła się Putinowi w wojnę pozycyjną, przenosi się na tereny Rosji. Podziwiajmy to, jak radzi sobie z tym propaganda Kremla
Koszty wojny Kreml postanowił ukryć całkiem na widoku: rosyjska propaganda zarzuca teraz odbiorców informacjami o cywilnych tragediach, wypadkach, wybuchach i awariach. Nie było tego do tej pory tyle.
Oczywiście te katastrofy mogą być związane wprost z wojną. Państwo Putina przepala swój majątek na froncie, nie ma pieniędzy na normalną działalność. A zachodnie sankcje powodują, że nie ma też jak naprawić tego, co się zepsuło. Więc naprawia się sznurkiem albo nie naprawia wcale. Stąd więcej jest awarii samolotów i pożarów.
Prawdą też jest, że Rosja pada ofiarą katastrof naturalnych: powodzi, naturalnych pożarów, upałów, z powodu których siada sieć energetyczna na ogromnych obszarach kraju. Oczywiście, nie radzi sobie z tym w sposób, do którego jesteśmy w Europie przygotowani – bo ważniejsze dla ekipy Putina jest prowadzenie wojny, dzięki której utrzymuje się przy władzy.
Gdyby jednak te wszystkie nieszczęścia opowiadane przez rosyjską propagandę były skutkiem wojny, w którą Putin władował kraj, to raczej rosyjska propaganda aż tak by się tym nie chwaliła. Dlatego obstawiam, że tu chodzi o ukrycie tego, że wojna coraz głębiej wkracza do Rosji. Nie dotyczy tylko tych, którzy mają nieszczęście mieszkać na pograniczu ukraińskim. Dociera nad Morze Kaspijskie, do Astrachania. Może trafić tych, którym Putin wmówił, że mieszkają w “jądrze państwa rosyjskiego”, czyli obwodzie kurskim (w tymże jądrze mogą teraz występować braki w dostawie prądu “z powodu naruszeń technologicznych w sąsiednich regionach”, czyli skutecznych ukraińskich ataków na rosyjską infrastrukturę energetyczną).
Także perła w koronie podbojów Putina, Krym, nie jest już bezpieczna – wczasowicze zjeżdżający tam z całego imperium mogą zginąć od ukraińskiego ostrzału na plaży, jak to się zdarzyło kilkanaście dni temu.
Kreml opowiada teraz poddanym, że katastrofy po prostu się zdarzają. Są wszędzie. Więc ryzyko trafienia pociskiem ukraińskim nie jest większe niż to, że twój dom zawali się z powodu braku remontu, a dziecko zadźga ci w piaskownicy pijany szaleniec.
I to działa. Zarzucanie odbiorcy szczegółami utrudnia mu ocenę sytuacji. Dowodem są chyba korki, które cały czas stoją przed wjazdem na Krym Mostem Kerczeńskim. Rosyjska propaganda publikuje nawet specjalne poradniki, w jakie dni tygodnia są one najkrótsze.
Ludzie jadą z rodzinami na wakacje na terytorium okupowane, w pobliże bazy wojennej, w czasie najnormalniejszej wojny. Jakby nie potrafili połączyć w głowie kropeczek.
Proszę popatrzeć na ten wykaz katastrof z rosyjskich mediów – ledwie z tygodnia:
Na 26 różnych katastrof w Rosji, które sobie wybrałam na chybil trafił, aż siedem wprost związanych jest z wojną. Kolejne sześć (awarie samolotów, katastrofy kolejowe, pożar transformatora) mogą mieć związek z wojną i sankcjami. Zatem nieszczęść wywołanych przez Putina jest tu połowa.
A wcale tak to nie wygląda. Uwaga odbiorcy sprawnie odciągana jest od przyczyn tych katastrof.
Druga obserwacja: Każde z tych zdarzeń byłoby u nas przedmiotem niekończących się opowieści i analiz. Tymczasem w rosyjskim przekazie propagandowym przelatuje to i znika. I pozostawia odbiorcę z myślą, którą pragnie mu wbić rosyjska propaganda:
“Rosja przeżywa trudne czasy”.
“Trudne lata próby”, jak ostatnio mawia Putin. Jego zaś oficjalny przedstawiciel do kontaktów z Bogiem, patriarcha Cyryl, wymaga teraz publicznie od Matki Boskiej, by Rosję Putina w tych “trudnych chwilach" wsparła. Jest więc to jak najbardziej oficjalne sformułowanie.
23 czerwca w wyniku ukraińskiego ostrzału Sewastopola na plaży ranne zostały 124 osoby, w tym 27 dzieci. Zginęły trzy osoby. Sewastopol – przypomnijmy – to baza morska na zaanektowanym przez Putina ukraińskim Krymie.
Przez chwilę rosyjska propaganda to w miarę szczegółowo sprawozdawała, aż ktoś powiedział “stop”. Dostaliśmy jednak do tego czasu sporo informacji, które pozwalają zrozumieć, w jakiej rzeczywistości społecznej działa przekaz propagandowy i dlaczego jest tak skuteczny.
Potem po mieście poszła wieść, że FSB będzie kontrolować prywatne biznesy pod kątem ich zachowania w czasie ostrzału i nie wiadomo, co przy okazji wykryje. To dopiero głęboko poruszyło prywatnych okupantów Kremla. Władze ogłosiły więc, że żadnych kontroli nie będzie, że to tylko ukraińska prowokacja („Oszuści, w tym ci wykorzystywani przez ukraińskie służby specjalne, w dalszym ciągu wysyłają pisma z fałszywych kont szefów organów rządowych, organizacji i instytucji miasta Sewastopol w sprawie rzekomo nieplanowanych kontroli FSB”).
Mamy więc obraz społeczności całkowicie zatomizowanej, sprywatyzowanej, pozbawionej elementarnych odruchów zbiorowej samoobrony i organizacji.
Gdy opadł piasek, rozgorzała zupełnie absurdalna dyskusja, co dalej. Nie można było powiedzieć: “Może i zdobyliśmy Krym, ale przestało tu być bezpiecznie, więc zmieńmy plany”. Zamiast tego władza odbyła rytuał troski. Pomysł, by całkowicie zamknąć plaże wokół baz wojskowych, został porzucony. Zamiast tego przedyskutowano kwestię, ile betonowych schronów na plaży należy postawić (“obecność schronów na plażach zagwarantuje bezpieczeństwo ludziom w przypadku nowych ataków wojsk ukraińskich”). Ustalono, że 600 schronów “w przyszłości” powinno rozwiązać problem wojny. Oprócz tego trzeba będzie rozbudować system wczesnego ostrzegania o ostrzale oraz przeszkolić odpowiednie służby z udzielania pierwszej pomocy. Po prostu dostosować się do tego, że strzelają. A wszystko to będzie kosztować 700 mln rubli (ok. 30 mln zł).
I nikt publicznie nie zadał pytania, ile ta wojna będzie trwała i czy budowanie “600 schronów w przyszłości” oznacza, że Krym będzie już zawsze pod ostrzałem Ukrainy.
Po jakim takim oczyszczeniu plaży z odłamków życie wróciło do rosyjskiej normy. Oczywiście, nadal są tam szczątki pocisków, bo cały proces sprzątania “musi potrwać”. Sezon wakacyjny nie został jednak odwołany. Touroperatorzy nie odnotowali rezygnacji z wycieczek. Władze wprowadziły po prostu kary “za odmowę udostępnienia ukrycia podczas nalotu na prywatnej nieruchomości”.
Bo jeśli nie da się porozmawiać o tym, w co się władowaliśmy i jak z tego wybrnąć, to trzeba uznać, że jest jak jest. W ostrzale plaży zginęło dziecko wysokiego urzędnika z Komi. Ale przecież mogło zginąć przytrzaśnięte źle postawionym pomnikiem bohaterów II wojny. Albo w katastrofie kolejowej.
Tymczasem niedaleki krymski kurort Ałuszta został odcięty od gazu. Pożar uszkodził gazociąg. Gazu nie będzie od 7 do 10 dni. Miłych wakacji.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze